Autor |
Wiadomość |
Teresa
Administrator
Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32807
Przeczytał: 56 tematów
Skąd: z tej łez doliny Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Wto 19:56, 09 Lut 2010 |
|
Polecam za [link widoczny dla zalogowanych] wywiad z ks. dr Mateuszem Matuszewskim, konsultorem Komisji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów Konferencji Episkopatu Polski.
Ksiądz nie powinien zagadać mszy
[link widoczny dla zalogowanych]
Potrzeba większej dyscypliny – podkreśla ks. dr Mateusz Matuszewski, mówiąc o zmianach w liturgii
W Watykanie trwają prace nad zmianami w liturgii. Czy msza św. będzie wyglądała i przebiegała nieco inaczej?
ks. dr Mateusz Matuszewski, konsultor Komisji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów Konferencji Episkopatu Polski: W zasadniczych kwestiach zapewne nic się nie zmieni. Ale prawdą jest, że w watykańskiej Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów trwają prace nad tzw. reformą reformy liturgicznej, przeprowadzonej po soborze watykańskim II. Nie chodzi jednak o wprowadzenie czegoś nowego czy zakwestionowanie posoborowej odnowy, ale skrupulatniejsze jej realizowanie. O skorygowanie tego, co w reformie się nie powiodło.
A co się nie powiodło?
Zdaniem Benedykta XVI została ona odsakralizowana. W wielu ośrodkach kultu, zwłaszcza na Zachodzie, msza św. stała się modlitewnym spotkaniem "przy stole" uczniów Jezusa zwróconych ku sobie, a nie uczestnictwem w ofierze. Zapomnieliśmy chociażby o postawie klęczącej, adoracji, chwilach modlitewnego milczenia.
Na mszach odprawianych przez Benedykta XVI zmiany są większe. Czy jej elementy będą odprawiane po łacinie?
W moim przekonaniu nie będzie takiego nakazu, o czym zapewniał kard. Antonio Canizares, prefekt kongregacji, w której prowadzone są prace. Nie wyklucza to coraz usilniejszego wołania o powrót łaciny do liturgii. Na soborze powiedziano, że językiem liturgii pozostaje łacina, lecz dopuszcza się języki nowożytne. Stało się to ze względów duszpasterskich, ale łacina nigdy z liturgii nie została usunięta.
A czy ksiądz będzie jak kiedyś odprawiać mszę tyłem do ludzi?
Pojawiają się takie propozycje. Są związane z przestrzeganą w starożytności chrześcijańskiej tzw. orientacją liturgii, czyli zasadą modlenia się z twarzą zwróconą ku Wschodowi. Kiedyś budowano kościoły w ten sposób, by kapłan przy ołtarzu był zwrócony w kierunku wschodnim. Później orientację geograficzną zastąpiono orientacją symboliczną: modlono się w kierunku krzyża. Po soborze trochę to zagubiliśmy. Podczas mszy św. kapłan i wierni patrzą na siebie, a nie na krzyż, który usunięto gdzieś na bok. Nie chodzi więc o odwracanie księdza, ale krzyż powróci na środek ołtarza, by ku niemu byli skierowani wszyscy. Ale nie będzie nakazu sprawowania mszy św. plecami do wiernych.
Czy papież nakaże, aby komunia była udzielana tylko do ust i na klęcząco, jak na mszach papieskich?
Nie wykluczam tego. Benedykt XVI, który sam przywiązany jest do tej formy przyjmowania komunii św., może wydać takie rozporządzenie.
Dla wiernych na Zachodzie byłaby to duża zmiana.
Niewątpliwie, tam od wielu lat komunia na rękę jest praktyką powszechną, a nie czymś sporadycznym, jak u nas.
Mogą więc pojawić się protesty.
Czego jeszcze możemy się spodziewać?
Myślę, że zasady sprawowania liturgii zostaną bardziej doprecyzowane, a niektóre teksty kolejny raz poprawione. Wszystko w celu ukrócenia źle pojętej kreatywności celebransa.
Kapłan nie będzie np. rozpoczynał mszy od tzw. wprowadzenia?
Nie tylko. Myślę zwłaszcza o modlitwie eucharystycznej. W mszale mamy kilkanaście takich modlitw, z których podstawową i najcenniejszą jest tzw. kanon rzymski. Tymczasem są kościoły, w których od lat nikt tej modlitwy nie słyszał, gdyż jest inna, o wiele krótsza. Wprowadzenie i różne komentarze też są dyskusyjne. Ksiądz nie powinien zagadać mszy św. Ona sama, przez znaki i teksty, przemawia do uczestnika.
Liturgiczne nadużycia dotyczą chyba głównie Zachodu. W Polsce są rzadkie.
Rzeczywiście, tam pozwolono sobie na zbyt wiele. Ale i w Polsce potrzeba większej dyscypliny i głębszej formacji liturgicznej.
Duchowni muszą pamiętać, że są sługami liturgii, a nie reżyserami.
Bywa, że kazanie księdza zastępuje na przykład ewangelizacyjna pantomima...
W czasie mszy św. homilię mogą głosić tylko osoby wyświęcone, a co rusz przychodzą do episkopatu skargi, że zamiast kazania proboszcz zaserwował wiernym inscenizację, bo młodzież zbierała pieniądze na obóz albo przyjechała jakaś zakonnica i budziła powołania.
Do tego dochodzi niedbałość o szaty liturgiczne czy zanoszenie chorym komunii z nie zawsze należytą czcią.
Kiedy możemy się spodziewać jakichś decyzji w sprawie zmian w liturgii?
Oficjalnie Watykan nie zapowiedział żadnych zmian, nie ma też więc żadnej daty.
[link widoczny dla zalogowanych] |
Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Czw 12:50, 11 Cze 2020, w całości zmieniany 4 razy |
|
|
|
Teresa
Administrator
Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32807
Przeczytał: 56 tematów
Skąd: z tej łez doliny Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Nie 21:44, 04 Lis 2012 |
|
W pierwszym wpisie mamy wywiad z ks. dr Mateuszem Matuszewskim. Polecam nowy, ostatni wywiad z ks. prał. dr Mateuszem Matuszewskim.
Potrzebujemy edukacji liturgicznej - wywiad z ks. prał. dr Mateusz Matuszewskim
"Sobór nie zniósł łaciny, która nadal pozostaje językiem liturgicznym Kościoła rzymskiego, ale jedynie dopuścił języki narodowe ze względu na duchowy pożytek wiernych" – zaznacza w wywiadzie dla KAI ks. prał. dr Mateusz Matuszewski.
Otwarcie mówi też o wypaczeniach w sprawowaniu liturgii, wynikających przede wszystkim z samowoli księży, oraz ostrzega przed niebezpieczeństwami wynikającymi z takich postaw.
KAI: Chyba najbardziej spektakularną zmianą w liturgii posoborowej był język. Pamiętam, że jako ministrant przeżyłem szok. A pierwszy dokument soboru poświęcony był właśnie liturgii...
Ks. prał. dr Mateusz Matuszewski: Bardzo cenne spostrzeżenie! Rzeczywiście „Konstytucja o świętej liturgii” była pierwszym dokumentem soboru. Ojcowie soborowi uważali, że na początku należy się zająć tym, co najważniejsze. Właśnie w pierwszych tygodniach trwania soboru w prasie zachodniej, szczególnie francuskiej, ukazywały się uszczypliwe komentarze, że kiedy gmach Kościoła płonie, biskupi obradują nad tym, jakie położyć w nim tapety. Podczas jednej z ostatnich audiencji papież Benedykt XVI zwrócił uwagę na ten fakt, podkreślając, że nie stało się tak przypadkowo; w życiu Kościoła liturgia należy do spraw najważniejszych. Kiedy sobór podjął próbę opisania na nowo, czym jest Kościół, użył również i takiego określenia: Kościół jest sakramentem Boga w świecie. Sakrament to znak, coś widzialnego, co wskazuje na rzeczywistość niewidzialną. Myślę, że wiele nieporozumień i wypaczeń w opisywaniu Kościoła przez ludzi nienależących do niego polega na tym, że ludzie ci nie widzą i nie odczuwają tego duchowego wymiaru, a przecież on jest najważniejszy.
Niebawem ukaże się długo oczekiwane tłumaczenie księgi liturgicznej, która w polskiej edycji będzie nosiła tytuł: „Ceremoniał liturgicznej posługi biskupów”. Szczegółowy opis kolejnych celebracji liturgicznych otwiera w niej stwierdzenie, że natura Kościoła ukazuje się najpełniej w liturgii, zwłaszcza sprawowanej pod przewodnictwem biskupa, otoczonego prezbiterami i diakonami oraz wiernymi. Jeżeli w religii chodzi o to, aby przy pomocy widzialnych znaków sakralnych zbliżyć się do tego, co nadprzyrodzone i wejść w kontakt z Niewidzialnym, to bardzo ważne, jakie będą owe zewnętrzne znaki. Czy rzeczywiście pomogą przeniknąć poprzez zasłonę i wejść w świat Boga?
Co ojcowie soborowi uznali za te znaki, które mają nam bardziej pomóc wejść w niewidzialny świat?
– Aby osiągnąć to, co przed chwilą powiedzieliśmy, znak musi być czytelny, zrozumiały. Najpierw trzeba go widzieć. Jak może zastanawiać się nad symboliką połączenia kawałka konsekrowanej hostii z winem ktoś, kto zamiast tego gestu widzi tylko plecy kapłana? O tym, co oznacza gest, informują towarzyszące czynności słowa. Ale co one dają, kiedy słów tych ani nie rozumiemy, ani nie słyszymy? Stąd takie kwestie, jak celebrowanie twarzą do wiernych i dopuszczenie do liturgii języków nowożytnych stały się na soborze priorytetem.
Czy tylko widoczność znaków czynionych przez celebransa stała u podstaw zmiany polegającej na tym, że po soborze księża odprawiają twarzą do wiernych?
– Kluczowym terminem soborowej odnowy liturgii rzymskiej jest słowo „uczestnictwo”. W liturgii bowiem nie ma miejsca dla widzów; w niej nie ma nic do oglądania czy do posłuchania, wszystko jest do przeżycia. Ilekroć stajemy przy ołtarzu, aby sprawować Eucharystię, słyszymy zaproszenie: „Módlcie się, aby moją i waszą Ofiarę przyjął Bóg, Ojciec wszechmogący”. Jesteśmy wezwani, aby przystąpić do czynności. Przez ręce kapłana wszyscy będą składali Ofiarę. Cała reforma – w tym wypadku „Ordo Missae”, została przeprowadzona w taki sposób, aby każdy uczestnik liturgii brał w niej udział czynny, świadomy, pełny, pobożny, owocny, łatwy, doskonały, wewnętrzny i zewnętrzny, pełen zaangażowania. To takimi określeniami opisano w soborowej konstytucji o liturgii, na czym polega owo uczestnictwo.
A czy przez to ksiądz nie staje się jak gdyby aktorem liturgii?
– Mamy teraz modę na liturgiczne retro. Jest wiele niszowych środowisk, które domagają się szerszego powrotu do dawnej liturgii, czyli do formy nazwanej przez Ojca Świętego nadzwyczajną. Łatwo zauważyć, że liturgią z okresu potrydenckiego fascynują się głównie ludzie młodzi, wychowani już w rycie posoborowym. W naszej diecezji warszawsko-praskiej zabiegają o zdobycie uprawnień do takiej celebracji tylko księża młodzi, którzy przyjęli święcenia nie tak dawno. Kapłanów starszych, mających za sobą wieloletnie doświadczenie celebrowania według dawnych ksiąg, taki powrót nie interesuje. Najprawdopodobniej posoborową młodzież pociąga dawne, bo nigdy tamtego nie doświadczyli, więc zaciekawia, jest czymś nowym. Natomiast to, w czym się wychowali i co praktykują, z wielu powodów przestaje wystarczać. Dlaczego? Myślę, że często z powodu kiepskiej jakości naszych posoborowych celebracji. Kiepskiej nie z powodu nowego „Ordo”, ale z powodu trywializacji, banalizacji, odarcia z sakralności i misteryjności, czy jeszcze innych grzechów popełnianych przez księży.
A jeśli chodzi o pytanie, czy celebrans nie staje się w posoborowej liturgii aktorem, odpowiedź jest prosta: w obu formach rytu rzymskiego, zwyczajnej, czyli posoborowej, i nadzwyczajnej, czyli tej z okresu trydenckiego, zagrożenia są podobne. Zawsze można się zacząć zachowywać jak showman i zawsze można być liturgicznym flejtuchem. Ten pierwszy, zamiast się modlić, może deklamować; ten drugi może niedbale i bez zrozumienia mamrotać pod nosem, zapominając, że jednak Ktoś go obserwuje i słucha. Ile razy ksiądz przystępuje do sprawowania świętych czynności, musi pamiętać, że działa in persona Christi, czyli na miejscu Chrystusa, jako Jego reprezentant.
Oczywiście łatwiej o liturgiczne popisy w obecnej formie rytu. Nie ma bariery językowej i jest przed kim. Na dodatek grzeszymy brakiem dyscypliny. Księża zapominają, że tekstu liturgicznego nie wolno zmieniać, uzupełniać, opuszczać, a celebrowanie nie jest czynnością autorską, lecz jest posługą z mandatu i w imieniu Kościoła.
Każda zmiana powoduje jakieś straty. Przez rezygnację z łaciny zerwaliśmy nić uniwersalizmu. Katolik, który pojechał ze swojego kraju gdzieś daleko i uczestniczył w liturgii sprawowanej po łacinie, miał większe poczucie przynależności do jednego Kościoła.
– Zawracanie głowy! Ilu moich parafian z Kamionka uczestniczyło chociaż raz we Mszy św. w Buenos Aires?
Ale do Rzymu jeżdżą, i to zapewne dość często.
– Już nie tak często. A poza tym, kto panu powiedział, że w posoborowej liturgii nie ma miejsca na łacinę? Sobór nie zniósł łaciny, która nadal pozostaje językiem liturgicznym Kościoła rzymskiego, ale jedynie dopuścił języki narodowe ze względu na duchowy pożytek wiernych. Owszem, to bardzo źle, jeśli nawet w polskich katedrach nie ma w niedzielę ani jednej Mszy w języku łacińskim. Sobór powiedział jasno, że w liturgii Kościoła łacina i śpiew gregoriański pozostają jako uprzywilejowane.
Dlaczego tak łatwo odeszliśmy od Mszy łacińskiej i od chorału gregoriańskiego?
– Podupadła kultura liturgiczna w naszych parafiach i zabrakło ludzkich zasobów. Jeśli w porannej Mszy św. dnia powszedniego uczestniczą tylko trzy babcie, z których dwie kłapią sztuczną szczęką, to mimo najlepszych chęci gregoriański „Introit” nie wyjdzie. Lepsza już będzie polska pieśń ze śpiewniczka kościelnego. Oczywiście dobór pieśni też pozostawia wiele do życzenia. Tak często organiści zapominają, że nie wszystko, co jest dobre na pielgrzymkowym szlaku albo przy ognisku podczas obozu żeglarskiego, pasuje podczas Najświętszej Ofiary.
Poza tym za bardzo poszliśmy na łatwiznę, i to wierni bardziej niż księża. Przez dziesięć lat byłem rezydentem w jednej z parafii w podwarszawskich Ząbkach. Raz w miesiącu celebrowaliśmy wieczorną Mszę niedzielną po łacinie. Co jakiś czas trzeba było wysłuchać pretensji, dlaczego tyle lat po soborze katujemy jeszcze łaciną. Jednocześnie przychodzili i tacy, którzy dziękowali. Jedni chcą liturgii uroczystej, z łacińskimi śpiewami, kadzidłem i procesjami; inni wolą Msze proste, zrozumiałe i nietrwające za długo. Niestety, tych pierwszych jest zdecydowanie za mało. A przecież nie trzeba uniwersyteckiej znajomości łaciny, by pokochać Mszę łacińską. Czy kiedy śpiewamy po łacinie hymn „Gloria in exelsis Deo”, to nie wiemy, o czym on mówi?
Czy w jakimś stopniu na reformę liturgiczną miał wpływ ruch ekumeniczny?
– Posoborowa reforma liturgii została podjęta nie tylko w wyniku pragnienia „powrotu do źródeł”, ale i w klimacie otwarcia Kościoła rzymskiego na inne Kościoły oraz wspólnoty wyznaniowe. Rzym zawsze patrzył z wielkim szacunkiem na Wschód, tak bogaty w rozmaite rodziny i ryty, strzegący form liturgicznych od chrześcijańskiej starożytności. To ze Wschodu przyjął Kościół rzymski większość świąt roku kościelnego, wiele modlitw i znaków. Być może nawet najstarsza rzymska Modlitwa eucharystyczna, zwana Kanonem Hipolita, bo jej autorstwo przypisuje się temu rzymskiemu prezbiterowi, została przez niego przywieziona właśnie ze Wschodu. Najmocniejszym znakiem otwarcia Rzymu na bogactwo liturgicznego skarbca Wschodu było wprowadzenie do liturgii mszalnej czwartej Modlitwy eucharystycznej, opartej na liturgii św. Bazylego.
A czy było jakieś oddziaływanie ze strony Kościołów reformacji?
– Tak jak Wschód szczyci się bogatymi zasobami euchologijnymi, wielością tekstów modlitewnych i śpiewów oraz pięknem samej celebracji, tak kościelne wspólnoty poreformacyjne są kustoszami stołu Słowa Bożego. Skoro sama reformacja odbywała się pod hasłem „sola Scriptura” i postulowano w niej powrót do Pisma Świętego jako księgi znanej i codziennie „spożywanej”, to doświadczenie obszaru protestanckiego w celebrowaniu liturgii Słowa zasługuje na uwagę. Dlatego zespoły pracujące nad przygotowaniem „Lekcjonarza mszalnego”, dzięki któremu stół słowa Bożego został zastawiony dla wiernych jak najobficiej, inspirowały się praktyką luterańską z krajów skandynawskich. Proszę zauważyć, że jednym z największych darów posoborowej reformy liturgii jest właśnie „Lekcjonarz”. Teraz uczestnik codziennej Mszy św. otrzymuje w ciągu dwóch lat prawie całą Biblię.
Mówiliśmy z uznaniem o Wschodzie. Dorzuciłbym jeszcze jeden pozytywny aspekt. W Kościołach wschodnich nie dopuszczają do ołtarza dzieci, a u nas nagminnie ministranci albo niemal przedszkolaki dukają tekst Pisma Świętego.
– Przepraszam bardzo, ale sytuacje, o których pan wspomina, nie mają nic wspólnego z posoborową reformą, lecz są wyrazem liturgicznej ignorancji. Posługę lektora mogą pełnić tylko mężczyźni, którzy po odpowiednim przygotowaniu zostali do niej wprowadzeni w liturgicznym obrzędzie, a funkcję lektora, czyli czytającego Pismo Święte na zgromadzeniu liturgicznym, można zlecić każdemu przygotowanemu wiernemu, kobiecie lub mężczyźnie, ale nie dziecku. Nawet na Mszy św. pierwszokomunijnej czytania biblijne powierza się rodzicom, a nie dzieciom. Dzieci mogą wykonać śpiewy międzylekcyjne albo wezwania Modlitwy powszechnej.
Kiedy jakiś ksiądz pyta, czy nie można by pozwolić dziecku na odczytanie Lekcji biblijnej, odpowiadam, że pod jednym warunkiem: będzie czytało także ogłoszenia parafialne. Wtedy duchowny wycofuje się z „dobrego” pomysłu.
Podobnie jest z ministrantami. Nieznajomość norm liturgicznych powoduje, że w niejednej parafii wykonują czynności, które są zarezerwowane tylko dla posiadających święcenia lub posługę, np. przygotowywanie pateny i kielicha na ołtarzu.
Wydaje mi się, że sobór niezwykle mocno postawił akcent na to, że liturgia jest misterium paschalnym.
– To źle czy dobrze?
Bardzo dobrze!
– Bogu dzięki! Cała liturgia Kościoła to celebrowanie misterium paschalnego, bo liturgia to spotkanie uczniów ze swoim Zmartwychwstałym Panem.
Dokonuje się ono w trzech cyklach: dobowym (codzienna Eucharystia, do której prowadzą godziny kanoniczne Liturgii godzin), tygodniowym (z Eucharystią w niedzielę jako cotygodniową Paschą) i rocznym (Triduum Paschalnym jako szczytem roku kościelnego i „uroczystością nad uroczystościami”). Bardzo pięknie mówił o tym papież Paweł VI, na którym spoczywał trudny obowiązek czuwania nad wprowadzaniem w życie postanowień soboru.
W cyklu dobowym tak zrewidowano i uproszczono godziny kanoniczne, by odpowiadały współczesnym warunkom i rytmowi życia, zachowywały „prawdę” pory, na którą są przewidziane, i aby sprawowane w języku ojczystym przynosiły duchowy pożytek modlącemu się Liturgią godzin, którym teraz może być każdy wierny, a nie tylko ksiądz.
W cyklu tygodniowym oczyszczono niedzielę, tak by wyraźnie jaśniała wielkanocnym światłem. Wreszcie – co było najważniejsze, przywrócono właściwe rozumienie i celebrowanie Triduum Paschalnego, przypominając, że nie są to ważne dni, przygotowujące do Wielkanocy, ale że są to dni najważniejsze, bo to już jest Wielkanoc. Wielkanoc bowiem to doroczna pamiątka odkupienia, czyli pamiątka męki (Wielki Piątek), śmierci (Wielka Sobota) i Zmartwychwstania Chrystusa (Wielka Niedziela).
Jeśli ktoś pamięta, że Wigilia paschalna, najważniejsza Msza roku i główna Msza Zmartwychwstania Pańskiego, była dawniej celebrowana w sobotni poranek, najczęściej z garstką ludzi, przy bocznym ołtarzu, bo w głównym była dekoracja Grobu Pańskiego, i płacze za tamtymi latami, to bardzo przepraszam, ale zupełnie nie rozumiem tej osoby. A może ta osoba zupełnie nie rozumie, czym jest chrześcijańska liturgia? Czy rzeczywiście strzelanie przez ministrantów z karbidowych puszek i przewracanie się strażaków przy Grobie to lepszy sposób na ogłoszenie wielkanocnej nowiny od śpiewu „Exsultet” przy płonącym paschale, na rozpoczęcie nocnej liturgii, w noc, „która nie zna zachodu”?
Jak Ksiądz ocenia realizację reformy liturgicznej w Polsce? Prymas Wyszyński był chwalony za rozwagę i roztropność w jej wprowadzeniu.
– Należę do grupy ludzi, którzy z wdzięcznością myślą o kardynale Wyszyńskim za tę taktykę. Jeżeli jakiegokolwiek działania liturgicznego nie poprzedza dobre przygotowanie i permanentne wychowywanie liturgiczne, każda reforma skazana jest na niepowodzenie, a każda celebracja wadliwa.
Dam przykład. Zgodnie z posoborowymi normami podczas Mszy św. z sakramentem małżeństwa zarówno nowożeńcy, jak i ich świadkowie mogą przyjąć komunię św. pod obiema postaciami. W tak ważnym momencie życia otrzymują pełnię znaku eucharystycznego, by jeszcze lepiej zrozumieć, że ich małżeńskie przymierze jest zanurzone w misterium paschalnym, w przymierzu Chrystusa z Kościołem, przypieczętowanym wydaniem całego siebie za Kościół i wylaniem najdroższej Krwi.
Ale w tych samych normach jest powiedziane, że taki sposób udzielenia komunii może mieć miejsce tylko po uprzednim przygotowaniu teologicznym narzeczonych oraz świadków, a także po wyjaśnieniu, czym jest taka komunia, zgromadzonym na ślubie. Jeżeli duchowny tak udzieli komunii, ale nie poprzedzi tego wspomnianym przygotowaniem uczestników, osiągnie opłakany skutek. Otrzymujący komunię zestresują się tylko niezrozumiałym przebiegiem obrzędu, a oglądająca z ławek publiczność skomentuje: „Nieźle zapłacili, skoro nawet wina dał im się napić”.
Ta sama zasada rozwagi obowiązuje przy wprowadzaniu całej posoborowej reformy i kardynał Wyszyński skrupulatnie jej przestrzegał.
Mówi się, że u nas reforma była wprowadzana wolniej, bo byliśmy zacofani cywilizacyjnie.
– Jest w tym trochę racji. Zachód, wolny od komunistycznego reżimu, miał nieograniczony dostęp do środków przekazu i zdobyczy techniki. Kiedy tam korzystano z kserografów, u nas pracowite siostry przepisywały teksty na maszynach, kopiując je przez bibułkę. Nie było wolnej prasy katolickiej oraz innych mediów, i nawet księgi liturgiczne musiały otrzymać zgodę cenzury; a przede wszystkim nie było „prawdziwych” pieniędzy, więc księgi liturgiczne drukowano w Paryżu czy Ratyzbonie. To wszystko bardzo spowalniało pracę nad wdrażaniem reformy. Ale zapał do jej urzeczywistnienia był w Polsce ogromny. Wystarczy posłuchać, jak wspominają lata 60. i 70. starsi polscy liturgiści czy ojcowie benedyktyni z Tyńca.
Czyli nie tylko roztropność prymasa, lecz także zapóźnienie cywilizacyjne przyszło w sukurs?
– Chyba tak. Pamiętać też musimy, że kardynał Wyszyński był już człowiekiem starszym i mając bogate doświadczenie duszpasterskie z najtrudniejszego okresu powojennego dla Kościoła, dostosowywał tempo reform do naszej mentalności religijnej i naszych możliwości.
Co nam nie wyszło we wprowadzaniu reformy liturgicznej w Polsce?
– Nie ma takiej kwestii, o której moglibyśmy powiedzieć, że nic nam nie wyszło z jej urzeczywistnienia. Zwłaszcza że reforma posoborowa wciąż jeszcze trwa. Możemy być zadowoleni z wykonanego dzieła i gotowi do dalszego doskonalenia. Teraz, kiedy mamy już prawie wszystkie księgi liturgii posoborowej i tyle możliwości technicznych, musimy pamiętać, że priorytetem jest wychowanie i duszpasterstwo liturgiczne.
Marzę też o lepszym uporządkowaniu przestrzeni sakralnej. Nasze nieestetyczne prezbiteria, ołtarze zastawione, czym się da, bardziej przypominające babciny kredens niż stół Ostatniej Wieczerzy, tandetne pulpity zamiast solidnej ambony – stołu Słowa Bożego, brak miejsca przewodniczenia i niezgodna z duchem liturgii sztuczność (sztuczne świece, kwiaty). Edukacja liturgiczna i doświadczanie liturgii w dobrze zorganizowanym zgromadzeniu powinny zaowocować jeszcze większym poczuciem, że liturgia jest czynnością w najwyższym stopniu świętą, którą należy sprawować z największą czcią oraz pietyzmem.
[link widoczny dla zalogowanych]
Jest co czytać i punktować. |
Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Czw 13:14, 11 Cze 2020, w całości zmieniany 2 razy |
|
|
|
Teresa
Administrator
Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32807
Przeczytał: 56 tematów
Skąd: z tej łez doliny Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Pią 23:12, 14 Lut 2014 |
|
Koniec "reformy reformy":
(...)
[link widoczny dla zalogowanych]
Tłumaczenie artykułu tu:
Koniec z reformą reformy?
„Zbliżenie starszej i nowszej formy liturgii wymagałoby o wiele większych zmian starszej formy” – zauważa ks. Thomas Kocik dodając, iż mówienie o próbach reformy posoborowych ksiąg liturgicznych wydaje się nie mieć już uzasadnienia. Nadzwyczajną formę rytu rzymskiego musimy uczynić czymś zwyczajnym i powszechnym.
„Odnoszę wrażenie, że powiedziano już wszystko, co powiedzieć można o reformie reformy – jej źródeł i celów, zakresu i metodologii, różnych propozycji wysuwanych w jej interesie (o ile nie w jej imieniu), jej zwolennikach i krytykach. Choć ruch ten trudno zdefiniować (…), ogólne jego cele zostały parę lat temu nieźle podsumowane przez prałata z Cejlonu, który stwierdził, że nadszedł czas w którym musimy zidentyfikować i naprawić błędne orientacje i decyzje, odważnie docenić liturgiczne tradycje przeszłości i upewnić się, że Kościół ponownie odkryje prawdziwe korzenie swojego duchowego bogactwa i wielkości, nawet jeśli oznacza to zreformowanie samej reformy” – zauważa na łamach „The New Liturgical Movement ks. Thomas Kocik.
Załóżmy rzecz mało prawdopodobną, że reforma zreformowanych ksiąg liturgicznych zyskałaby instytucjonalne wsparcie ze strony Watykanu – zachęca duchowny. Możliwy zreformowana liturgia może wrócić do stanu, w którym zasadniczo byłaby zgodna z wypartą przez nią tradycją? W ocenie księdza Kocika nie jest to możliwe.
„Nie, reforma reformy nie jest możliwa ponieważ materialna nieciągłość między dwoma formami rytu rzymskiego, będącymi obecnie w użytku, jest szersza i o wiele głębsza niż sam pierwotnie uważałem. W trakcie dekady, które minęły od publikacji mojej książki, Reforma reformy? Debata liturgiczna, która dotyczy niemal wyłącznie rytu Mszy, wiele ważnych badań naukowych - w szczególności László Dobszay’a i Lauren Pistas – otworzyło mi oczy na zniszczenia zadane przez Consilium Pawła VI całemu liturgicznemu gmachowi Kościoła łacińskiego: Mszy, Liturgii Godzin, rytom sakramentów, sakramentaliów, błogosławieństw, innych posług Rytuału Rzymskiego i tak dalej. Cokolwiek można powiedzieć więcej o zreformowanej liturgii – jej zaletach duszpasterskich, prawowitości, teologicznym zakorzenieniu, hegemonicznym statusie – nie zmienia to faktu, że nie prezentuje ona organicznego rozwoju liturgii, którą odziedziczył Sobór Watykański II, a cztery stulecia wcześniej odziedziczył Sobór Trydencki” – podkreśla duchowny.
„Istnieją znaczące pęknięcia w treści i formie, które nie mogą być zwyczajnie rozwiązane poprzez przywrócenie prymatu chorału gregoriańskiego w muzyce rytu rzymskiego, rozszerzenie wykorzystania łaciny i poprawienie tłumaczeń łacińskich tekstów na języki narodowe, częstsze (jeśli nie wyłączne) użycie Kanonu Rzymskiego, reorientację ołtarza i unieważnienie niektórych zezwoleń. Choć sprawowanie zreformowanej liturgii poprawnie, z pobożnością, w sposób w który związek z tradycją jest bardziej oczywisty, takie kroki nie dotykają zasadniczych treści rytów. (…) Zbliżenie starszej i nowszej formy liturgii wymagałoby o wiele większych zmian starszej formy, stąd wydaje się, że bardziej uczciwie jest mówić o stopniowym odwróceniu reformy (do momentu w którym połączy się z tradycją liturgiczną, jaką otrzymał sobór), niż o reformie reformy” – podkreśla ks. Thomas Kocik. Dodaje, że celem byłaby „umiarkowana” adaptacja ksiąg liturgicznych używanych w roku 1962, w granicach reguł ustanowionych przez „Sacrosanctum Concilium” i z uwzględnieniem wniosków wynikających z ostatnich pięćdziesięciu lat zmian w katolickim kulcie.
Ks. Richard G. Cipolla, komentując artykuł księdza Kocika zauważa, że stwierdzenie zasadniczej „nieciągłości” między niedawno ustanowionymi formami rytu rzymskiego przynosi brzemienne skutki. To „podzwonne każdej próby obstawania na poważnie przy fikcji ciągłości między Mszałem z roku 1970 a tradycyjnym rytem rzymskim”. Artykuł duchownego zaangażowanego w odnowę posoborowej liturgii oznacza „koniec ruchu reformy reformy” – ocenia ks. Cipolla. „To, co teraz musimy zrobić, a co wymaga dużo laborandum i orandum, to uczynić nadzwyczajne zwyczajnym”.
[link widoczny dla zalogowanych] |
Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Pon 19:33, 20 Lut 2023, w całości zmieniany 2 razy |
|
|
|
Teresa
Administrator
Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32807
Przeczytał: 56 tematów
Skąd: z tej łez doliny Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Wto 23:45, 25 Lut 2014 |
|
Koniec "reformy reformy": mogłem lepiej spożytkować czas i energię pokornie celebrując tradycyjną liturgię
(...)
[link widoczny dla zalogowanych]
Tłumaczenie artykułu tu:
O. Kirby OSB: wróćmy do tradycyjnej liturgii!
Rośnie dyskusja wokół końca „reformy reformy”. Ojciec Mark Daniel Kirby OSB, przeor benedyktyńskiej wspólnoty z Irlandii, w której celebrowana jest nadzwyczajna forma rytu rzymskiego, także zabrał głos w dyskusji. Benedyktyn potwierdza: próby reformowania zreformowanej liturgii są bezowocne.
„Po poświęceniu godziwej „reformie reformy” blisko 40 lat; po tym, jak uczyłem i broniłem Novus Ordo Missae najlepiej jak potrafię; (…) po bronieniu aż do wyczerpania inteligentnego posłuszeństwa Institutio Generalis Missalis Romani; po zaangażowaniu się w wykłady i naukę księży, seminarzystów i zakonników, czuję się zobowiązany do stwierdzenia, że mogłem lepiej spożytkować czas i energię pokornie celebrując tradycyjną liturgię – taką, jaką ją odkryłem i pokochałem – radość mojej młodości. Stwierdzam to nie z goryczą, ale z dojrzałą rezygnacją zmęczonego weterana, który ostatnio powrócił do domu po godnej porażce w Liturgicznej Wojnie Trzydziestoletniej”.
„Szanuję tych księży i świeckich, którzy dalej wierzą w reformę reformy. Szanuję ich oddanie i wytrwałość, ale w miejscu, w którym się znajduję na tym etapie własnego życia, uważam, że ich energia jest źle ulokowana. Życie jest krótkie. Nie mogę dłużej innym radzić, by poświęcali najbardziej produktywne lata ich życia na łatanie budynku, który – w sposób oczywisty – powstał w pośpiechu w trakcie boomu na szaleńcze budownictwo; budynek ten posiada słabe fundamenty, ubogą izolację, wadliwy osprzęt i nieszczelny dach. Tuż obok znajduje się dom stary, urodziwy, dobrze pobudowany i w dobrym stanie. Może on wymagać w kilku miejscach niewielkiego dostosowania, ale to budynek w którym poczuć się można jak w domu, w którym dobrze żyć. To w nim, jeśli mogę wybrać, chciałbym spędzić resztę moich dni” – tłumaczy mnich, od dekad zaangażowany w naprawę posoborowej liturgii, upowszechnienie łaciny i chorału.
Mnich kierujący wspólnotą w hrabstwie Meath dodaje, że w ciągu ostatnich czterdziestu lat nauczył się, że reforma liturgiczna nie przyniosła niczego pozytywnego osobom konsekrowanym. „Zmiany liturgiczne przetoczyły się przez klasztory jak huragan, pozostawiając w tym przypadku najbardziej żałosne zniszczenia. Czy ta tzw. odnowa liturgiczna przyniosła wzrost powołań? Czy przyniosła większe przywiązanie do podstaw zdrowego życia monastycznego? Czy sprzyjała większej gorliwości w Dziele Bożym?” – pyta benedyktyn, przeor klasztoru Naszej Pani z Wieczernika.
Źródło: rorate-coeli.blogspot.com
Za: [link widoczny dla zalogowanych] |
Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Sob 13:10, 11 Mar 2017, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
Teresa
Administrator
Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32807
Przeczytał: 56 tematów
Skąd: z tej łez doliny Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Śro 12:12, 24 Wrz 2014 |
|
|
|
|
Teresa
Administrator
Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32807
Przeczytał: 56 tematów
Skąd: z tej łez doliny Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Śro 11:56, 01 Cze 2016 |
|
|
|
|
Teresa
Administrator
Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32807
Przeczytał: 56 tematów
Skąd: z tej łez doliny Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Sob 13:01, 11 Mar 2017 |
|
Polecam cykl artykułów:
Śmierć Reformy Reformy - Josepha Shawa:
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Kolejne części są w tłumaczeniu. |
Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Czw 13:18, 11 Cze 2020, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
Teresa
Administrator
Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32807
Przeczytał: 56 tematów
Skąd: z tej łez doliny Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Śro 22:09, 22 Mar 2017 |
|
Joseph Shaw: "Jeśli uczyni się Novus Ordo niezrozumiałym na poziomie werbalnym lub zabierze się z Vetus Ordo łacinę oraz ciszę, nie stworzy się idealnej liturgii. Raczej jest to przepis na katastrofę: stworzenie groteskowej hybrydy, która nie działa na żadnym poziomie." Polecam do poczytania!
Śmierć reformy reformy? - część 3
(...)
[link widoczny dla zalogowanych] |
Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Czw 13:19, 11 Cze 2020, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001, 2002 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|