Autor |
Wiadomość |
Teresa
Administrator
Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32807
Przeczytał: 53 tematy
Skąd: z tej łez doliny Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Nie 9:40, 29 Kwi 2012 |
|
Francja nie dostrzega grozy islamizmu
Islamscy fanatycy stwarzają poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa i tożsamości Francji - mówi w rozmowie z PCh24.pl prof.Bruno Gollnisch, eurodeputowany, doradca Marine Le Pen.
We Francji żyje 5 mln muzułmanów, corocznie do kraju przybywa około 200 tys. imigrantów z Afryki, w większości wyznawców Allaha. Jak to wpływa na sytuację wewnętrzną kraju?
-Sytuacja jest bardzo niepokojąca, bo mamy do czynienia z imigracja masową, która staje się rzeczywistą inwazją. Imigranci instalują się u nas w ramach polityki łączenia rodzin, udzielania azylu politycznego, a przede wszystkim z braku kontroli najczęściej nielegalnego ich napływu. Są to ludzie, którzy przybywają tutaj, by poprawić swoje warunki życia, niekoniecznie pracując, tylko korzystając z rozbudowanego sytemu opieki i zasiłków. Ta masowa imigracja powoduje zjawisko wyizolowania, utraty swoich korzeni. Widać to szczególnie w drugim pokoleniu imigrantów, którzy otrzymują automatycznie obywatelstwo francuskie, zachowując jednocześnie paszporty krajów pochodzenia. Mamy więc do czynienia z ludźmi, którzy nie asymilują się w społeczeństwie francuskim, najczęściej bez pracy i zawodu. W tej sytuacji islam staje się dla nich siłą integrującą, dowartoścowującą ich, powodem do dumy. Do tego dochodzi, obserwowalny od wielu lat, spadek urodzeń wśród populacji rdzennych Francuzów. Masowa muzułmańska imigracja w dużym stopniu przyczynia się też do dechrystianizacji Francji. Okazuje się, że idee laicyzacji, konsumpcja, propagowany hedonizm nie wystarczają. Ludzie poszukują wartości duchowych i dla wielu z nich islam wydaje się bardzo atrakcyjny.
Piewcy islamu mówią o jego pokojowej misji, “religii szacunku i pokoju”.
-Nie wszyscy muzułmanie są ekstremistami i fanatykami, ale cześć z nich jest. Stwarza to poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa i tożsamości Francji.
Dają się słyszeć głosy, twierdzące, że obecna Francja może przestać istnieć. Czy rzeczywiście jest takie niebezpieczeństwo?
-Istnieje takie ryzyko, bo dochodzi progresywnie i dość szybko do jakościowej zmiany populacji francuskiej, gdzie rdzenni Francuzi stają się coraz mniej liczni. Jest to tym bardzie niebezpieczne, bo ideolodzy internacjonaliści, głównie marksiści, negują prawdę, twierdząc absurdalnie, że Francja powstała w wyniku imigracji. Jest przecież nasz język, kultura, wspólna historia, które nie są dostrzegane przez wpływowych intelektualistów i będące pod wpływem lewicy środki przekazu.
Francuskie elity polityczne nie dostrzegają tego niebezpieczeństwa?
-Niestety, również one w większości są pod ideologicznym wpływem marksizmu. Ideologia, która teoretycznie przeszła do historii wciąż ma swoich cichych wyznawców, wrogich tradycjonalnemu modelowi rodziny, patriotyzmowi narodowemu czy chrześcijańskiej tożsamości Francji.
Istnieje groźba wojny domowej we Francji?
-Jest wiele stref na przedmieściach francuskich miast, gdzie policja spotyka się z codzienną agresją. Od czasu do czasu, pod byle pretekstem, dochodzi do zamieszek i niszczenia mienia społecznego, są ranni. Jest czymś ewidentnym, że gdyby doszło w jednym czasie do konfliktów i rozruchów w dzielnicach zamieszkałych przez niezasymilowanych imigrantów, to francuska policja nie potrafiłaby ich uśmierzyć.
Marine Le Pen w pierwszej turze wyborów otrzymała prawie 18 proc. głosów. Mimo tak dużego poparcia, Front Narodowy nie ma ani jednego deputowanego w Zgromadzeniu Narodowym. Czy może się to zmienić po czerwcowych wyborach parlamentarnych?
-Mamy nadzieję, że tak, ale będzie to zależeć od polityki w stosunku do nas naszych politycznych przeciwników. Wprowadzony za rządów Jacquesa Chiraca system wyborczy sprawia, że zawsze gdy gdzieś wygrywa nasz polityki, dochodzi do sojuszu jego przeciwników i w konsekwencji on przegrywa.
Obecnie dwaj kandydaci na prezydenta zapowiadają wprowadzenie większej proporcjonalności.
-Tak, ale nie zawsze obietnice wyborcze są realizowane. Sytuacja jest zupełnie paradoksalna – Front Narodowy będący trzecią siłą polityczną we Francji nie ma swoich deputowanych, a mają ich komuniści popierani przez 5 proc. Francuzów.
Od głosów wyborców FN zależeć będą wyniki drugiej tury. Czy Marine Le Pen zaapeluje do nich, by głosowali na Nicolasa Sarkozyego?
-Nie wiem, ma się ona wypowiedzieć na ten temat 1 maja. Wielu z tych którzy oddali głos na Sarkozyego w 2007 r. jest mocno zawiedzionych jego polityką.
Rozmawiał Franciszek L.Ćwik
[link widoczny dla zalogowanych] |
Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Śro 15:18, 04 Gru 2019, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
Stefan Buhholz
Użytkownik
Dołączył: 22 Lut 2011
Posty: 147
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: USA Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany:
Czw 14:30, 03 Maj 2012 |
|
Witam,
Francja chce mieć dobre stosunki z krajami arabskimi, chociaż wprowadzenie zakazu noszenia "burek" w szkołach był ostrym posunięciem a już nazwanie ludobójstwem masakrę Ormian pokazuje nam, że chyba nie jest tak źle u żabojadów
Pozdrawiam, |
|
|
|
|
Teresa
Administrator
Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32807
Przeczytał: 53 tematy
Skąd: z tej łez doliny Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Śro 15:40, 23 Maj 2012 |
|
Stefan Buhholz napisał: |
Francja chce mieć dobre stosunki z krajami arabskimi, (...) |
I coraz to sobie je poprawiają, może wkrótce ustanowią sobie kalifat?
Francja: Chcesz wziąć cywilny ślub z Marokanką? MUSISZ przejść na islam!
Nowoczesna Francja znana jest głównie z przywiązania do laickości państwa. Wraz z falą imigrantów islamskich, kraj ten zmienia swoje oblicze. Być wkrótce będzie tam kalifat. Francuskie merostwa już dziś odmawiają ślubu Francuzom z muzułmankami, jeżeli przyszły mąż odmówi przejścia na islam!
Sprawa wydaje się nieprawdopodobna, ale obecne przepisy doprowadzają do tego typu paradoksów. Przekonał się o tym Fryderyk Gilbert, dziennikarz telewizyjny, który zdecydował się poślubić Marokankę. W merostwie w podparyskim Aubervilliers zażądano od niego tzw. „zaświadczenia zwyczajowego”, którego celem było poświadczenie, że jego narzeczona nie była już zaślubiona w jakikolwiek sposób z innym mężczyzną w Maroku. Zaświadczenia takie wydają konsulaty. Przyszły Pan młody myślał, że jego otrzymanie jest zwykłą formalnością. W konsulacie okazało się, że aby otrzymać takie zaświadczenie, trzeba być muzułmaninem, co w przypadku Fryderyka oznaczało konieczność przejścia na islam (sic!). Odrzucając kategorycznie taką możliwość, udał się ponownie do świeckiego, rządzonego przez socjalistów merostwa, gdzie ponownie stwierdzono, że bez takiego certyfikatu nie otrzyma ślubu cywilnego… a więc będzie musiał przyjąć islam, mimo, że jego narzeczona posiadała oficjalne zaświadczenie, że nie jest mężatką.
Dziennikarzowi doradzano, by „zamiast stwarzać trudności powinien, tak jak robią to inni, udawać, że przechodzi na islam i zostać niepraktykującym muzułmaninem”. Oburzony, postanowił pójść do innych okolicznych merostw, gdzie otrzymał taką samą propozycję. Spotkał się z kilkoma przyjaciółmi, którzy potwierdzili, iż wszyscy ich znajomi, którzy ożenili się z Marokankami stali się „papierowymi muzułmanami”. Twierdzili, że „jest to bardzo prosta procedura trwająca trzy minuty”. Wystarczy tylko w obecności imama powiedzieć z przekonaniem i od serca formułę: „Uznaję, że jest tylko Bóg Allah, i że Mahomet jest jego prorokiem”. Wówczas imam decyduje, że zostaje się muzułmaninem, wydaje odpowiedni papier, z którym należy pójść do konsulatu, by otrzymać “zaświadczenie zwyczajowe”, niezbędne do ślubu we francuskim, laickim merostwie. To wszystko w centrum Europy w XXI wieku!
- Gdybym był “rozsądny” powinienem to zrobić – powiedział Fryderyk, dodając, że wtedy nie miałby problemów z francuską i marokańską administracją. - Piłbym alkohol i jadł wieprzowinę dziesięć razy więcej niż obecnie, by ukazać moją niezależność – stwierdził. Ale Fryderyk nie był “rozsądny” i postanowił walczyć dalej, tym bardziej, że przekonał się, że francuski kodeks cywilny nic nie mówi o “zaświadczeniach zwyczajowych”. Okazało się, że francuskie merostwa same stworzyły tego typu wymagania.
W obliczu uparcia Fryderyka i medialnego rozgłosu tego problemu, merostwo w Aubervilliers postanowiło “przestudiować szczegółowo jego dossier”. W końcu udzielono mu ślubu bez “zaświadczenia zwyczajowego”. Ślub jest ważny dla władz Francji, ale nie w Maroku, gdyż tam nie ma możliwości zawarcia małżeństwa, kiedy jedna ze stron nie jest wyznawcą Allaha.
- Postawa francuskich merostw, które uległy arabskim przepisom, woła o pomstę do nieba - powiedział PCh24.pl Luc Perelle, katolicki działacz społeczny. Jego zdaniem, jest to kolejny dowód na postępującą islamizację kraju. - Co by się działo, gdyby tak we Francji wymagano przejścia na chrześcijaństwo od obcokrajowców, którzy chcieliby zawrzeć związek małżeński z Francuzkami? – pyta Perelle. Nie trudno przewidzieć, że cały świat muzułmański, wraz z francuskimi republikanami, byłby oburzony, oskarżając państwo o islamofobię, prozelityzm i walkę z cywilizacją islamską”. Perelle precyzuje, że rocznie we Francji zawieranych jest około 5 tys. małżeństw francusko-marokańskich. Zdecydowana większość francuskich współmałżonków godzi się przejść na islam ze względu na absurdalne wymogi francuskiej i marokańskiej administracji.
[link widoczny dla zalogowanych] |
Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Śro 15:15, 04 Gru 2019, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
Teresa
Administrator
Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32807
Przeczytał: 53 tematy
Skąd: z tej łez doliny Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Sob 10:35, 07 Lip 2012 |
|
Francuski minister chciałby niezależnego "francuskiego islamu"
[link widoczny dla zalogowanych]
Minister spraw wewnętrznych w rządzie premiera Jean-Marc Ayraulta, Manuel Valls pojawił się na otwarciu nowego meczetu we Francji. W wygłoszonym przemówieniu namawiał muzułmanów do zbudowania „francuskiego islamu”, niezależnego od wpływów z zewnątrz.
Minister, do którego kompetencji należą również sprawy kultów religijnych, namawiał muzułmanów do postawy dialogu i budowania „islamu Francji”, który będzie miał francuskie korzenie.
Zdaniem Vallsa to właśnie z ducha dialogu i współpracy powstał nowy meczet w Cergy, który może pomieścić 1500 wiernych.
Ta otwartość przedstawiciela rządu na islam wynika albo ze strachu, albo z naiwności. Nie od dzisiaj bowiem wiadomo, że Francuzi mają poważny problem z ekspansją islamistów, którzy nie tylko nie poddają się asymilacji, ale szerzą swoją kulturę w tym kraju. Przykładem niechaj będzie wznoszenie kolejnych meczety.
Słowa Vallsa dziwią też, jeśli spojrzeć z perspektywy ostatnich dramatycznych wydarzeń we francuskim mieście Toulouse, gdzie muzułmanin Mohamed Merah wtargnął do szkoły i z zimną krwią mordował tam dzieci i nauczycieli.
Być może jednak słowa Vallsa powodowane strachem przed radykalizacją działań muzułmanów. Oto bowiem w organizacji Francuska Rada Kultu Muzułmańskiego doszło do podziałów. W ten sposób wyłonił się Związek Organizacji Islamskich, który powiązany jest z Bractwem Muzułmańskim.
Źródło: [link widoczny dla zalogowanych]
Za: [link widoczny dla zalogowanych]
Odnośnie budowy Meczetu w Marsylii:
W Marsylii będzie wielki meczet
(...)
http://www.traditia.fora.pl/kosciol-w-mediach-swiat,61/zlaicyzowana-francja-ulega-islamowi,6729.html#36226 |
Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Śro 12:41, 04 Gru 2019, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
Teresa
Administrator
Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32807
Przeczytał: 53 tematy
Skąd: z tej łez doliny Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Śro 0:02, 12 Lut 2014 |
|
Francja powinna zaakceptować swoje “orientalno-arabskie dziedzictwo”.
Nowa, lepsza Francja
Rząd prezydenta Hollande’a zamierza wprowadzić radykalne zmiany we francuskiej polityce integracyjnej. Ich podstawą jest założenie, że Francja powinna zaakceptować swoje “orientalno-arabskie dziedzictwo”. Jest to, szczególnie z perspektywy ogólnoeuropejskiej, bardzo niepokojąca wiadomość. Stanowi ona wyraźny sygnał, że francuska lewica, która poparcia szuka także wśród muzułmanów, liczy coraz bardziej na ten segment społeczeństwa i chcąc zapewnić sobie jego przychylność, zamierza przyspieszyć islamizację drugiego co do wielkości państwa w Europie. Jest to również niemalże zapowiedź zmierzchu cywilizacji.
Pierwszy cios wymierzony jest w samo serce francuskiej laïcité: w przyszłości muzułmanki nie powinny mieć żadnych przeszkód w okrywaniu głów chustami, co obecnie jest we Francji zakazane prawem. Drugi, o wiele subtelniejszy, trafia niejako w plecy, bowiem aby uznać „dziedzictwo orientalno-arabskie”, Francja powinna odciąć się od swoich własnych kulturowo-religijnych korzeni. I tak, w celu promocji integracji ważne ulice i place powinny mieć zmienione nazwy, aby nosiły one imiona ważnych osób pochodzenia imigranckiego. Oprócz modyfikacji nazw ulic i placów planuje się utworzenie „muzeum kolonizacji”. Jako jego miejsce wskazuje się Hôtel dela Marine na placu dela Concorde, gdzie w roku 1848 podpisano dekret o zniesieniu niewolnictwa. Oprócz tego należy wykreślić ze słownika określenie „integracja”, gdyż według socjalistów ma ono konotacje postimperialne i utrzymuje tylko podziały społeczne. Nie będzie zatem integracji, ale tworzenie “otwartego i solidarnego ‘my’”.
Multikulturowe pranie mózgów
Powyższy scenariusz nie został nakreślony przez skrajne organizacje lewackie. Wprost przeciwnie, ten rajski pejzaż wyłania się wprost z oficjalnego raportu na temat imigracji i integracji, opracowanego dla francuskiego premiera Jeana-Marca Ayrault. To właśnie w myśl tego dokumentu rozpoczęte zostaną rządowe konsultacje w sprawie przeformułowania francuskiej polityki integracyjnej. Komunikat wydany w tej kwestii przez Palais Matignon (siedzibę rządu) nie pozostawia złudzeń: „Chcemy zmienić sposób podejścia do integracji i zamierzamy opracować strategię opartą o równość oraz walkę z dyskryminacją.”
Należy jednak przyznać, że plany premiera Ayrault nie pojawiły się Deus ex machina, gdyż już w lipcu 2012 roku można było posłuchać o rządowych ambicjach fundamentalnej zmiany w podejściu do spraw integracji. Od tamtego czasu pięć grup roboczych pracowało nad reformą polityki integracyjnej w jej różnych aspektach. Ostatecznym rezultatem tych prac była właśnie ogólna rekomendacja sugerująca, że politycy powinni postawić sobie za cel utworzenie otwartego i solidarnego poczucia tożsamości. Aby to osiągnąć należy, według ekspertów, wdrożyć taki „projekt społeczeństwa”, który pozwoliłby Francji zrozumieć jak wielkie korzyści płyną z różnorodności kulturowej. Należy zatem, używając oficjalnej nowomowy, doprowadzić do niezbędnej „zmiany paradygmatu” w polityce integracyjnej, która do tej pory raczej zachęcała przybyszów do asymilacji i przyjmowania francuskiego modelu cywilizacji. Mówiąc krótko, trzeba od nowa wynaleźć tożsamość francuską.
Oficjalnymi celami tych „paradygmatycznych” zmian w polityce jest zmniejszenie nierówności społecznej i dyskryminacji tak, aby wszyscy mogli „żyć razem w równości”, „stwarzać możliwości” oraz utworzyć nową wspólnotę. W tym celu należy przede wszystkim radykalnie zmienić program nauczania w szkołach podstawowych. Reformatorzy zalecają „dyskusje warsztatowe prowadzone we wszystkich klasach na tematy takie, jak różnorodność, tożsamość, gender oraz religia”. Kolejnym elementem zmian jest „całkowita reewaluacja historii Francji” ponieważ jest to niezbędne aby odzwierciedlić obecną różnorodność francuskiego społeczeństwa i ułatwić utożsamianie się z otwartym „my”. Ponadto należy podnosić świadomość społeczną na temat kulturowo zróżnicowanych korzeni obecnego społeczeństwa. W tym celu projekt reformy przewiduje włączenie w lekcje historii pogadanek o „pływach migracyjnych rozmaitych grup” przy szczególnym zwróceniu uwagi na „niewolnictwo i handel ludźmi” oraz historię Cyganów.
O parytety w Panthéonie
Niewątpliwie najbardziej kontrowersyjnym punktem będzie jednak kwestia chust islamskich. W ramach wprowadzanych zmian przewiduje się bowiem zniesienie obecnie obowiązującego zakazu ich noszenia w szkołach. Dokładnie zaś, według pomysłodawców, chodzi o „zniesienie dyskryminujących praw i zarządzeń szkolnych” szczególnie tych, które „dotyczą chust muzułmańskich”, gdyż owe prawa opierają się na „opresyjnej logice”, która zachęca do dyskryminacji w praktyce życia codziennego, nie tylko w szkołach, ale także w innych gałęziach sektora tak publicznego, jak i prywatnego.
To jeszcze nie koniec, gdyż w związku ze wszystkimi powyższymi zmianami należy także dokonać dekonstrukcji obecnego Panthéonu i w jego miejsce utworzyć nowy. Obecny stwarza problemy, gdyż niewątpliwie dominują w nim osoby, które w terminologii lewicowej powszechnie określa się mianem „martwych, białych, heteroseksualnych mężczyzn”. Stąd należy dobrać nowy zestaw postaci historycznych, które będą odzwierciedlać i uosabiać “wielkie ruchy, epoki i różnorodną dynamikę społeczeństwa”. Z podobnych przyczyn należy także zredukować przewagę języka francuskiego, zaś podkreślać równość wszystkich języków. Trzeba przyznać, że jest to pomysł niesłychany, jak na kraj, w którym używanie języka angielskiego urasta do rangi zbrodni. Tyle, że przecież nie chodzi o angielski – do szkół, w ramach walki z szowinizmem językowym, wprowadzony będzie arabski oraz języki afrykańskie. Nowe, multikulturowe poczucie jedności ma być wzmocnione poprzez wprowadzenie nowych świąt, w tym przynajmniej jednego dnia, który upamiętniałby „wkład wszystkich imigrantów w tworzenie społeczeństwa francuskiego”.
Zmiany nie ominą też i innych płaszczyzn życia – w tym prawnej, gdzie poza cenzurą (dotyczącą używania odniesień do czyjegoś pochodzenia, koloru skóry czy religii), za naruszanie której przewiduje się „grzywny administracyjne”, rozważane jest także uznanie za przestępstwo „nękania na tle rasowym”. Wszystkie te reformy mają jednak wspólny cel stworzenia nowego uniwersalizmu, korzystnego dla wszystkich. Jego osiągnięcie będzie możliwe dzięki subsydiom państwowym, inicjatywom promującym „pozytywne zmiany społeczne” fundusz inwestycyjny i nowy urząd, który będzie podlegał premierowi, a zajmie się monitorowaniem spójności działań rządowych w walce z dyskryminacją.
Zapewne nie wszystkie ambitne plany z tej listy marzeń uda się ziścić, jednak nawet częściowa realizacja tych zamierzeń będzie oznaczać z jednej strony fundamentalną redefinicję tego, czym tak naprawdę jest francuska tożsamość, z drugiej zaś będą musiały się zmierzyć z reakcjami opinii publicznej. Zaś w społeczeństwie francuskim imigranci wciąż jeszcze stanowią mniejszość. Do tego należy dodać reakcję innych ugrupowań politycznych, które obecne zabiegi socjalistów nazywają „wykorzenianiem Francuzów”, by użyć stwierdzenia użytego przez Malikę Sorel-Sutter, jeśli nie wręcz „niebezpieczeństwem dla republiki”, co z kolei oznajmił przewodniczący opozycyjnej partii konserwatywnej UMP, Jean-François Copé.
Opozycja jest zgodna co do tego, że Francji nie wolno “rezygnować ze swoich wartości, języka, historii i tożsamości w celu zaadaptowania się do innych kultur”, chociaż co bardziej podejrzliwi jej przedstawiciele sądzą, że opublikowany raport jest tylko żałosną strategią socjalistów mającą na celu wzmocnienie Frontu Narodowego, co ma osłabić głównego rywala lewicy, jakim jest UMP. Według byłego ministra François Fillona, taka taktyka ma prowadzić do podziałów w społeczeństwie i narastania radykalnych nastrojów. Sama Marine Le Pen mówiła o „poważnej prowokacji” i zamachu na model republikański. Planowana reforma bez wątpienia będzie tematem gorących debat, które niewątpliwie zdominują życie publiczne przez nadchodzącymi wyborami do Europarlamentu. Warto jednak pamiętać, że dotyczy ona rzeczy o wiele ważniejszych, niż doraźne konflikty polityczne i partykularne interesy poszczególnych partii, gdyż dotyczy rzeczy, które zaważą na przyszłości cywilizacji europejskiej.
[link widoczny dla zalogowanych] |
Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Śro 15:12, 04 Gru 2019, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
Teresa
Administrator
Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32807
Przeczytał: 53 tematy
Skąd: z tej łez doliny Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Nie 22:05, 26 Lut 2017 |
|
Już teraz chyba zaczynają dostrzegać po tych różnych akcjach terrorystycznych jakie tam miały miejsce, o czym można poczytać np. tu:
http://www.traditia.fora.pl/wydarzenia-wywiady-wiadomosci,12/noc-terroru-we-francji-zamachy-w-kilku-miejscach-paryza,13790.html
Dziś na wielu stronach można przeczytać:
Francja bezradna wobec radykalizacji młodych muzułmanów
Francuzi są bezradni w obliczu radykalizacji muzułmańskiej młodzieży. Ani państwo, ani rodziny ani umiarkowani imamowie nie są w stanie powstrzymać tego procesu.
We Francji trwa aktualnie debata po ogłoszeniu w ubiegłą środę senackiego raportu o rządowych programach deradykalizacji młodzieży muzułmańskiej. Okazały się one kompletnym fiaskiem.
Radio Watykańskie poprosiło o komentarz w tej sprawie Davida Thompsona, który jako dziennikarz przebadał środowisko francuskich dżihadystów, którzy należeli do struktur Państwa Islamskiego na Bliskim Wschodzie, a następnie powrócili do Francji. Ich losom poświęcił on książkę „Les Revenants”.
Podkreśla on, że nie spotkał się on z ani jednym przypadkiem francuskiego islamisty, który zrezygnowałby ze swej ideologii po przejściu przez program deradykalizacji. „Znam natomiast takich, którzy po takim programie wyjechali na wojnę do Syrii” – przyznaje Thompson. Zauważa on, że bardzo trudno jest wpłynąć na poglądy młodych islamistów. Rodzina bardziej niż pomocą okazuje się tutaj czynnikiem wspierającym radykalizację. Do islamistów nie dociera też głos umiarkowanych muzułmanów, bo traktują ich jak zdrajców. Tym niemniej przypadki deradykalizacji się zdarzają, ale zawsze są one konsekwencją osobistego dojrzewania – podkreśla francuski dziennikarz. Zastrzega on jednak, że fiasko państwowych programów deradykalizacji nie jest jedynie problemem francuskim. Podobnie jest też w innych krajach – mówi David Thompson.
„Nie znam ani jednego kraju, który mógłby się dziś pochlubić pozytywnymi rezultatami programów deradykalizacji czy demobilizacji islamistycznych ugrupowań. Pionierami na tym polu byli Brytyjczycy przed 10, 15 laty, którzy podjęli pracę wśród Pakistańczyków w ubogich dzielnicach Londynu. Bez powodzenia. Skala zjawiska się nie zmniejszyła, choć wielu dżihadystów wyruszyło na wojnę do Syrii. Arabia Saudyjska zawsze przechwalała się swoimi programami, a tymczasem okazuje się, że to głównie z tego kraju pochodzą dziś dżihadyści walczący na Bliskim Wschodzie. Wielu z nich przeszło przez program deradykalizacji. A zatem nie istnieje dziś na świecie żaden program czy metoda walki z radykalizacją islamskiej młodzieży, która by rzeczywiście sprawdzała się w praktyce” – podkreśla Thompson.
David Thomson zauważą, że słabym punktem wszelkich programów jest szczerość skruchy islamistów. Bardzo często pozorują oni jedynie zmianę postępowania, by odwrócić uwagę służb bezpieczeństwa. Było tak na przykład z zabójcą ks. Jacquesa Hamela w Rouen.
[link widoczny dla zalogowanych]
Mają zagwozdkę na własne życzenie! |
Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Śro 15:07, 04 Gru 2019, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001, 2002 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|