Forum Kościół Rzymskokatolicki Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Nie uważam się za tradycjonalistę, jestem po prostu katoliki Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32807 Przeczytał: 56 tematów

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:04, 09 Paź 2023 Powrót do góry

Nie uważam się za tradycjonalistę, jestem po prostu katolikiem

Rozmowa z ks. Josephem Bisigiem FSSP. Archiwalna rozmowa z 1999 roku i uważam że warto poznać.

Jan Grzegorczyk , Paweł Kozacki OP: Czy mógłby Ksiądz na początku przedstawić nam główne idee Bractwa Św. Piotra?

Joseph Bisig FSSP: Naszym głównym celem jest uświęcanie księży poprzez ministerium kapłaństwa. Uświęcanie to dokonuje się przez wierne przestrzeganie liturgii i dyscypliny kościelnej. Działalność Bractwa opiera się na wskazaniach zawartych w Liście Apostolskim Motu Proprio Ecclesia Dei Ojca Świętego Jana Pawła II z 2 lipca 1988 roku.

Wymienił Ksiądz takie sprawy jak uświęcenie księży, utrzymanie dyscypliny liturgicznej czy teologicznej. Czy żeby wspierać te sprawy, trzeba aż tworzyć nowe ciało w Kościele? Czy np. dążenie do uświęcania księży nie jest rzeczą powszechną, celem, który winien przyświecać wszystkim seminariom, instytutom duchownym i zakonom? Dlaczego uważacie, że to jest wasza „differentia specifica”?

Czy jest sens istnienia takiego Bractwa jak nasze? Rzym odpowiedział już na to pozytywnie, uznając naszą wspólnotę kapłańską i erygując ją kanonicznie. Odnośnie differentia specifica Bractwa Św. Piotra, stanowi ją kilka głównych elementów. Rozchodzi się tutaj przede wszystkim o środki do osiągnięcia wspomnianego celu, jaki stawia sobie Bractwo — świętości kapłańskiej. Nasi księża zmierzają m.in. przez wierne zachowywanie „liturgicznych i duchowych tradycji” Kościoła łacińskiego (Eccl. Dei), a zatem przez celebrowanie klasycznej liturgii rzymskiej oraz przestrzeganie tradycyjnej dyscypliny i pobożności — owocu wielowiekowego doświadczenia Kościoła, także kultywowanie chorału gregoriańskiego, etc. W centrum naszej duchowości i pracy apostolskiej stoi tradycyjna Msza święta; ofiara Chrystusa, z której wypływa źródło naszej kapłańskiej tożsamości i siły do apostolatu we współczesnym świecie. Przywiązujemy szczególną wagę do starej liturgii rzymskiej (rubryki z 1962 r.), która obowiązuje — biorąc pod uwagę nieliczne, późniejsze, ubogacające, zgodne z procesem organicznego wzrostu liturgii uzupełnienia — od czasów papieża Grzegorza Wielkiego, a która stanowi o wielkim bogactwie Kościoła.

Bractwo wierne nieomylnemu Urzędowi Nauczycielskiemu, zakłada w swoich konstytucjach formację intelektualną księży w oparciu o filozofię wieczystą Św. Tomasza z Akwinu, która tyle razy była zalecana przez papieży, a ostatnio także przez Sobór Watykański II oraz, naturalnie, teologię bazującą na filozofii tomistycznej.

Oprócz tego pełnimy rolę poniekąd ekumeniczną. Stanowimy jakby pomost między widzialnym Kościołem a wspólnotami tradycyjnymi, które niestety popadły w schizmę. Mam tutaj na myśli przede wszystkim Bractwo Kapłańskie Św. Piusa X, któremu przewodził przez długi okres nieżyjący już arcybiskup Marcel Lefebvre, które, jakby na to nie patrzeć, liczy prawie 400 księży i posiada 5 seminariów duchownych.

Wreszcie posługujemy tym wszystkim wiernym, którzy czują się związani z tradycją łacińską, a w szczególności z tradycyjną liturgią rzymską, aby mogli korzystać z tych obiektywnych źródeł wiary na ich drodze osobistego uświęcenia i łączności z Panem Bogiem.

Czy uważa Ksiądz, że stara liturgia sprawowana w języku łacińskim bardziej przybliża człowieka do Boga i pozwala doświadczyć Jego świętości?

Nie sądzę, aby to pytanie można było skwitować prostym „tak” albo „nie”, które jest przecież zależne w dużej mierze od uwarunkowań subiektywnych poszczególnych wiernych. Jestem jednak z doświadczenia przekonany, iż wiernym, z którymi mamy do czynienia, a którzy cenią sobie bardzo tę starą liturgię, umożliwiamy przez jej celebrację zbliżenie się do Pana Boga. Obiektywnie patrząc, sądzę, iż w liturgii tradycyjnej doskonale znajdują swój wyraz tajemnice wiary, misterium Boga, Jego świętość i transcendencja.

Jak Ksiądz trafił do Bractwa Św. Piotra? Czy był Ksiądz tzw. księdzem tradycjonalistą jeszcze przed jego założeniem, czy też wstąpił do niego po ekskomunikowaniu Bractwa Św. Piusa X?

Przez 11 lat byłem członkiem Bractwa Św. Piusa X. Tym niemniej, po smutnym wydarzeniu, jakim był akt wyświęcenia czterech biskupów przez abpa Marcela Lefebvre’a w dniu 30 czerwca 1988 roku, wbrew wyraźnemu zakazowi Następcy Św. Piotra, Głowy wszystkich biskupów, zdałem sobie sprawę, że cały ten ruch prowadzi prostą drogą do schizmy i w tym momencie opuściłem definitywnie to Bractwo. Wraz z 9 księżmi i 20 seminarzystami udaliśmy się niezwłocznie do Rzymu i tam powołaliśmy do istnienia nową Konfraternię, obierając za patrona świętego Piotra, podkreślając nasz ścisły związek ze Stolicą Świętą.

Czy mógłby Ksiądz powiedzieć coś bardziej osobistego na temat swej drogi, która zawiodła go do Bractwa Św. Piusa X?

Jestem Szwajcarem. Wstąpiłem do seminarium duchownego Bractwa Św. Piusa X w Ecône w 1972 roku. Głównym tego powodem był sprzeciw wobec teologii modernistycznej, która panowała w seminariach szwajcarskich. Do podjęcia decyzji o wstąpieniu do seminarium w Ecône skłoniła mnie nie tyle sama tradycyjna liturgia, ale raczej powody teologiczne, poszukiwanie nauczania bardziej ortodoksyjnego.

Jakie trendy w teologii, czy też jacy teologowie budzili szczególne zaniepokojenie Księdza?

Rozchodzi się tutaj przede wszystkim o modernizm (w filozofii i teologii) potępiony już na początku naszego stulecia przez papieża Św. Piusa X w encyklice Pascendi Dominici gregis, który nie będąc do końca przezwyciężonym, rozwinął się bardzo w formie neomodernizmu w latach 60–70., głównie na różnych wydziałach teologicznych Szwajcarii, Niemiec, Francji czy Stanów Zjednoczonych. Ów neomodernizm leży u podstaw wielu dzisiejszych ciężkich błędów, które panoszą się w Kościele katolickim. Trudno mi tutaj w jednym pytaniu odpowiedzieć na problem, o którym traktuje tak wiele publikacji teologicznych na Zachodzie. Ażeby jednak lepiej zrozumieć aktualny kryzys Kościoła, może nie tak widoczny w Polsce, co w Europie Zachodniej, oraz by ustrzec się przed tymi błędami, polecam lekturę wspomnianej encykliki Pascendi… która zawiera bardzo dokładny opis i wyliczenie potępionych tez.

Studiując materiały związane z Waszym Bractwem zauważyliśmy, że przez modernistów jesteście oskarżani o kryptolefebvryzm, a ze strony lefebvrystów o to, że jesteście powołani przez Rzym po to, żeby przyczynić się do upadku Bractwa Św. Piusa X. Tak mówi np. ks. Karl Stehlin. Niektórzy z kolei powiadają, że jesteście plagiatem Bractwa Św. Piusa X?

Jeśli zapytacie o nas członków Bractwa Św. Piusa X, otrzymacie oczywiście odpowiedź, że jesteśmy zdrajcami, ponieważ ich opuściliśmy. Natomiast warto tutaj wspomnieć, iż w latach 1987–88, a więc jeszcze przed nielegalnymi święceniami biskupimi, były prowadzone pertraktacje między Rzymem a Bractwem Św. Piusa X, które zostały uwieńczone podpisaniem protokołu w dniu 5 maja 1988 roku. W tym dokumencie jasno zostały wyłożone i sprecyzowane nasze poglądy, nasze zasady, zaś z eklezjologicznego punktu widzenia było wtedy dla nas rzeczą najważniejszą, aby pozostać wiernymi Rzymowi, w pełnej łączności ze Stolicą Apostolską, przy jednoczesnym zachowaniu niemal wszystkich dotychczasowych założeń ideowych. Niestety, już następnego dnia (6 maja 1988) abp Lefebvre, nieufny wobec zapewnień Kurii rzymskiej, wycofał swój podpis, zrywając tym samym osiągnięte po długich rozmowach z kard. Ratzingerem porozumienie, zniweczywszy wielką szansę na szeroki rozwój ruchu tradycyjnego w ramach Kościoła. Po tragicznym fakcie wyświęcenia 4 biskupów (30 czerwca 1988), które odbyło się wbrew woli Ojca Świętego, opuściliśmy czym prędzej to Bractwo, nie mogąc zaakceptować tego niedozwolonego czynu, uderzającego w swej materii w jedność Kościoła. Niedługo potem założyliśmy Bractwo Kapłańskie Św. Piotra, gdzie protokół z 5 maja stał się, za aprobatą Stolicy Apostolskiej, podstawą dla naszego zaistnienia i działalności w Kościele. Nasze natychmiastowe odejście motywowane było nie jakimiś osobistymi niesnaskami, chęcią zrobienia kariery czy też w celu zwalczania Bractwa Św. Piusa X, ale przede wszystkim podyktowane racjami teologicznymi, wiernością Następcy Św. Piotra, wierze katolickiej w ogóle.

W latach 1982–88 byłem członkiem Rady Głównej Bractwa Św. Piusa X, drugim asystentem przełożonego generalnego. Jednym z ważnych elementów, który spowodował już wcześniej rozchodzenie się naszych dróg, był fakt udzielania przez abpa Lefebvre’a bierzmowania sub conditione. Wówczas bierzmowano u nas powtórnie wiele osób, ponieważ Arcybiskup miał wątpliwości co do materii, za pomocą której udzielono wcześniej tego sakramentu. Papież Paweł VI stwierdził bowiem na mocy swej władzy papieskiej, iż przy udzielaniu sakramentu bierzmowania mogą być używane również inne oleje roślinne, niż — jak dotychczas — tylko z oliwek. Marcel Lefebvre, chcąc pozostać wiernym Tradycji, wątpił w ważność takiego bierzmowania i udzielał tego sakramentu po raz wtóry. Już wtedy nie okazywałem zrozumienia dla takiego posunięcia. Trzeba mieć przecież naprawdę silną, pozytywną wątpliwość, żeby coś takiego uczynić, żeby móc udzielić jakiegoś sakramentu sub conditione. Zdawałem sobie powoli sprawę, że rodzi się tutaj błędne pojmowanie Tradycji.

Innym przejawem pewnych tendencji schizmatyckich, którym się sprzeciwiałem, był problem związany z nowym Kodeksem Prawa Kanonicznego z 1983 roku. Abp Lefebvre, przeciwny jego nauczaniu, nie życzył sobie, aby go wykładać oficjalnie w seminariach Bractwa. Twierdziłem wówczas, iż takie stawianie sprawy jest podważaniem autorytetu Ojca Świętego, który na mocy swej władzy papieskiej ów Kodeks zatwierdził. Najważniejszą jednak sprawą, która spowodowała bezpośrednio nasze wystąpienie z Bractwa Św. Piusa X, były wspomniane już konsekracje biskupie z 1988 roku. Już w 1983 roku toczyła się w łonie Bractwa dyskusja nad ewentualną możliwością wyświęcenia biskupa bez zgody papieża. Byłem wtedy członkiem organu, który miał za zadanie zbadać możliwości teologiczno–prawne takiego aktu. Moja oficjalna, ostateczna konkluzja brzmiała, że jest to niemożliwe.

Jak z perspektywy tych lat ocenia Ksiądz postać arcybiskupa Marcela Lefebvre’a. Czy jego błąd wziął się z przyczyn charakterologicznych, czy też zadecydowało o tym głównie fałszywe pojęcie Tradycji?

Jak już wspomniałem, w mojej pracy teologicznej na temat wyświęcania biskupów wskazywałem na istotną rzecz, a mianowicie na prymat jurysdykcji papieskiej w tej dziedzinie, stwierdzając wyraźnie, że wyświęcenie biskupów w tej sytuacji prowadzi prostą drogą do schizmy. Opracowanie to przedstawiłem arcybiskupowi Lefebvre’owi i innym księżom Bractwa. W odpowiedzi Lefebvre przysłał mi półtorastronicowy, ręcznie napisany list. Przez pół strony przyznawał mi rację, zgadzając się z moimi argumentami, iż akt wyświęcenia biskupa bez mandatu papieskiego oznaczałby zerwanie z Rzymem, tym niemniej w pewnym momencie tego listu pojawiło się jedno „ale” i po tym „ale” padło zdanie bardzo drastyczne, „ale Ksiądz w swej argumentacji przeoczył, że ten Papież nie jest katolicki”.

Rozmowy między arcybiskupem Lefebvrem a Stolicą Apostolską trwały od 1975 roku, ale te rozmowy przypominały raczej dialog głuchych, ponieważ, jak stwierdził kard. Mayer, Arcybiskupowi nie okazano wystarczającego szacunku, a przecież był on zasłużonym delegatem Episkopatu na Afrykę francuskojęzyczną, przyjacielem papieża Piusa XII. Do postawy schizmatyckiej apba Lefebvre’a mogły się również przyczynić niesnaski w łonie episkopatu francuskiego. Miał on bowiem przeciwników w osobach kardynałów Garrone i Villot. To były walki wewnętrzne, które złożyły się w pewien sposób na przesłanki natury psychologicznej.

Postawa pewnego rodzaju autonomii wobec Rzymu, zawodu i nieufności, nie pojawiła się od razu, ona powoli wzrastała u Arcybiskupa. Przypominam sobie bardzo dobrze rok 1972, kiedy wstąpiłem do seminarium w Ecône, gdy zdarzyło się któremuś z seminarzystów krytykować Papieża, abp Lefebvre osobiście wyciszał te krytyki. Niemniej jednak, na początku lat osiemdziesiątych napisał zdanie, że obecny Papież nie jest katolicki.

Powiada Ksiądz, że rozmowy przypominały dialog głuchych i że nie okazano Arcybiskupowi należytego zrozumienia. Natomiast Jan Paweł II w tak bardzo przez Was cenionym Motu Proprio pisze: „na nic się zdały owe wysiłki, zwłaszcza podejmowane w ostatnich miesiącach, kiedy to Stolica Apostolska wykazywała zrozumienie posunięte do granic możliwości”.

Zgadzam się całkowicie z oceną Ojca Świętego. Myślę, że Rzym okazał szczególnie pod koniec wiele zrozumienia w swym wyjściu naprzeciw Bractwu. Niestety było już chyba nieco za późno, ponieważ abp Lefebvre był wtedy, psychologicznie biorąc, mocno zamknięty w sobie i tak bardzo nieufny wobec Kurii Rzymskiej, iż jakby nie wierzył, że te z jej strony daleko idące propozycje mogą być prawdziwe. Ta nieufność zrodziła się jeszcze w latach 70., a więc w okresie niezwykle trudnych pertraktacji z kardynałami Garrone, Wright i Tabera, podczas których arcybiskup Lefebvre był przez nich nie najlepiej traktowany.

Jak potoczyły się losy 9 księży i 20 seminarzystów, którzy się odłączyli od arybiskupa Lefebvre’a?

Krótko po odejściu udaliśmy się do Rzymu, gdzie 4 lipca podjęci zostaliśmy przez kardynałów Augustina Mayera, pierwszego przewodniczącego Komisji Ecclesia Dei i Josepha Ratzingera, prefekta Kongregacji Nauki Wiary. Na koniec przyjął nas sam Ojciec Święty. Było to 6 lipca 1988 roku, otrzymaliśmy wsparcie i zachętę do rozwoju naszego Bractwa oraz polecenie, by ratować księży przed schizmą. Sprawy kanoniczne i prawne potoczyły się bardzo szybko. Mówiono, że zostaliśmy zarejestrowani z prędkością niemal kosmiczną. Kapituła założycielska Bractwa Kapłańskiego Św. Piotra odbyła się 18 lipca 1988 roku, a już w trzy miesiące później, 18 października br., zostało ono erygowane jako societas vitae apostolicae, czyli stowarzyszenie życia apostolskiego na prawie pontyfikalnym. Oznacza to, najogólniej mówiąc, że jesteśmy zgromadzeniem księży, które prowadzi działalność apostolską, ale równocześnie życie wspólnotowe. Jest to zatem struktura, sytuująca się między wspólnotą zakonną a klerem diecezjalnym.

Zdecydowaną pomoc otrzymało Bractwo Św. Piotra ze strony kard. Mayera i abpa Stimpfla z diecezji augsburskiej. Średnio wyświęcaliśmy w Bractwie 10 kapłanów rocznie. Obecnie nasza Konfraternia liczy ok. 100 księży i 130 kleryków. Posiadamy już 2 międzynarodowe seminaria duchowne, jedno w Wigratzbad w Bawarii, drugie w Scranton w USA, w stanie Pensylwania.

Czy mógłby się Ksiądz cofnąć do 18 października 1978 roku. Jakie były reakcje Księdza i arcybiskupa Lefebvre’a na wybór na tron papieski Karola Wojtyły?

Z wyborem Jana Pawła II zarówno ja, jak i pozostali księża i klerycy wiązaliśmy ogromne nadzieje (Na marginesie, kiedy zmarł papież Paweł VI, brałem wówczas udział w pielgrzymce z Warszawy do Częstochowy. Pierwszy mój pobyt w Polsce stanowił dla mnie wielkie odkrycie. Ujrzałem silną, żywą wiarę w kraju zniewolonym komunizmem, gdzie policja pilnowała nawet tras przejścia). Był to jednocześnie trudny dla nas moment, gdyż w roku 1975 Bractwo Św. Piusa X zostało zawieszone przez lokalnego biskupa z Fryburga, a następnie 6 lipca 1976 roku abp Lefebvre został zasuspendowany a divinis, zawieszony w swoich czynnościach. Tak więc w dwa lata po tych smutnych wydarzeniach, wybór nowego Papieża wiązał się dla nas z dużymi nadziejami.

Czy takie nadzieje miał również Marcel Lefebvre?

Tak, ponieważ Jan Paweł II przyjął go na audiencji szybko po swoim wyborze, jeszcze w listopadzie 1978 roku. Ojciec Święty podkreślał wówczas, że jest to ta sama doktryna, ta sama wiara katolicka. Istnieją jedynie do rozwiązania kwestie dyscyplinarne, które nie powinny stwarzać większych problemów. W praktyce jednak nie okazało się to wcale łatwe, gdyż rozmowy przeprowadzane z różnymi kardynałami z Kongregacji Nauki Wiary były trudne i przeciągały się. Dopiero po 10 latach zostały podpisane dokumenty, w których uzgodniono stanowiska, a miało to miejsce w protokole z 5 maja 1988 roku.

Jak Ksiądz patrzy na pontyfikat Jana Pawła II, pamiętając o tych nadziejach z 1978 roku?

Jestem prostym, zwykłym księdzem i nie mnie jest oceniać najwyższego Kapłana. Mogę jedynie powiedzieć, że bardzo ważnym dla nas dokumentem było Motu Proprio Ecclesia Dei, jak również niedawna audiencja, której naszym środowiskom udzielił Papież 26 października tegoż roku w Rzymie. Podczas tej audiencji Ojciec Święty umocnił nas w naszych dążeniach. Powiedział, że jest zwolennikiem różnorodności liturgii w Kościele oraz wyraził poparcie wszystkim katolickim wspólnotom, kultywującym liturgie tradycyjne. Taka tolerancja była za pontyfikatu Pawła VI niemożliwa.

Z wypowiedzi Księdza sądzimy, że jest Ksiądz za wizją Kościoła, w której jest miejsce na różnorodność. Natomiast czytając różne pisma Bractwa Św. Piotra, mam wrażenie, że na nowe formy liturgiczne patrzy się u Was inaczej, nawet jako na pewne błędy, które relatywizują wiarę.

Różnorodność w Kościele, a co za tym idzie — jego bogactwo, polega na tym, iż Kościół potrafił zawsze zjednoczyć w jednej i tej samej wierze różne kultury i mentalności poszczególnych ludów. Troskę Kościoła stanowi zawsze to, aby uwzględnić tę różnorodność, o ile nie wpływa ona ujemnie na niezmienne prawdy wiary. Ma to swój wyraz chociażby w liturgii rzymskiej, gdzie istniało i nadal istnieje szereg rytów podrzędnych, takich jak np. ryt dominikański, ambrozjański, kartuski, ryt z Toledo, etc. Kościołowi był zawsze obcy jakiś ciasny uniformizm. W kontekście tego warto zacytować tutaj fragment 37 punktu Konstytucji o liturgii Sacrosanctum concilium (4.12.1963) Soboru Watykańskiego II, iż „w sprawach, które nie dotyczą wiary lub dobra powszechnego, Kościół nie chce narzucać sztywnych, jednolitych form nawet w liturgii”.

Co do nowej liturgii (3.04.1969), musimy otwarcie, ze smutkiem przyznać, iż istnieją pewne tendencje czy samowolne eksperymenty liturgiczne, co tyczy się już raczej praktyki, które wierze katolickiej szkodzą. Są bowiem rzeczy, o których dyskutować można, a nawet trzeba. Weźmy np. ostatnie wypowiedzi kardynała Ratzingera, w jego dwóch najnowszych książkach na temat niektórych słabości zmian liturgicznych, dokonanych w parę lat po Vaticanum Secundum. Konkludując to całe pytanie, trafnie zabrzmią tu słowa Św. Augustyna: In necessariis unitas, in dubiis libertas, in omnibus caritas.

Jak patrzycie na różne inicjatywy Papieża jak spotkanie w Asyżu czy pójście do Synagogi?

Nie dostrzegam nic złego w fakcie, że katolicy spotykają się z niekatolikami, że wspólnie rozmawiają, etc. Asyż miał w jakimś sensie ogromne znaczenie w tamtych czasach, gdzie w ramach modlitwy o pokój spotkali się ze sobą wyznawcy różnych religii, kultur, etc., aczkolwiek zaznaczyć należy, iż nie było wspólnotowej modlitwy, ale każdy modlił się z osobna. Pamiętać należy, że były to jeszcze czasy potencjalnego zagrożenia, trwała zimna wojna, istniało niebezpieczeństwo konfliktu atomowego, i wtedy właśnie przedstawiciele rożnych religii zostali wezwani przez Papieża do modlitwy o pokój. Taki cel przyświecał temu spotkaniu i żaden inny.

Natomiast dla abpa Lefebvre’a Asyż był wielkim skandalem. Jako były misjonarz w Czarnej Afryce ryzykował niejednokrotnie własnym życiem, by głosić prawdziwą wiarę wśród pogan, toteż m.in. w tym kontekście spotkanie to stanowiło dla niego obrazę. Reakcja Arcybiskupa była oczywiście przesadzona, on nie omieszkał nawet mówić o apostazji. A przecież podczas tego spotkania Ojciec Święty wygłosił mowę, w której dał świadectwo o boskości Jezusa Chrystusa. To było bardzo ważne, ponieważ znajdowali się tam ludzie, którzy w Bóstwo Chrystusa nie wierzą. To zaś, co przekazała żądna sensacji prasa, co właściwie chciała przekazać, często nie odpowiadało w pełni prawdzie. Aczkolwiek faktem jest, iż usadowienie wszystkich przywódców religijnych wraz z Następcą Św. Piotra na jednym poziomie, jako że siedzieli razem jedni obok drugich, mogło wprowadzić niektórych wiernych w błąd indyferentyzmu religijnego.

Jaki jest stosunek Bractwa Św. Piotra do Soboru Watykańskiego II i do takich jego dokumentów jak „Deklaracja o wolności religijnej”? Pytam dlatego, że przeczytaliśmy dzisiaj w internecie tekst sygnowany przez „Tradycyjny Katolicyzm na Górnym Śląsku”. Jedno ze zdań tam zawartych brzmi: „Odrzucamy absurdalne zasady wolności wyznania i sumienia, bezwyznaniowość państwa, wolność prasy oraz inne produkty liberalizmu”. Czy pod takim twierdzeniem mogłoby się podpisać Wasze Bractwo? Nie wiem właściwie, którym tradycjonalistom mam go przypisać, lefebvrystom czy Bractwu Św. Piotra?

Nie jesteśmy członkami tego ruchu czy środowiska, nie mamy z nim nic wspólnego. Nie przepadam w ogóle za słowem „tradycjonaliści”, jak się zwykło określać katolików przywiązanych do tradycyjnej liturgii. Nie uważam się za tradycjonalistę, jestem po prostu katolikiem. Lepsze chyba byłoby tutaj określenie „katolicy konserwatywni”, aczkolwiek też nie do końca, ponieważ słowo to posiada wydźwięk bardziej polityczny, a jeśli już zastosować go na płaszczyźnie religijnej, to jest rzeczą jasną, iż każdy prawdziwy katolik, zobowiązany trzymać się niezmiennych prawd wiary, musi być konserwatywny. W takim wypadku użycie słowa „konserwatywny” jawiłoby się jako jakieś niepotrzebne dublowanie. Tradycjonalizm zaś to herezja potępiona w XIX wieku.

Jeśli idzie o wspomniany dokument Dignitatis humanae, to znam go dosyć dobrze. Przy powstawaniu naszej Wspólnoty kapłańskiej zachowały swoją ważność te same warunki, które postawiono wcześniej arcybiskupowi Lefebvre’owi i jego Bractwu Św. Piusa X w planowanym procesie pojednania z Kościołem, a mianowicie przyjęcie tzw. Decláration doctrinale, tworzącej pierwszą część wspomnianego protokołu z 5 maja 1988 roku. W punkcie drugim tejże czytamy: Accipio doctrinam, quae in n. 25 Constitutionis dogmaticae „Lumen gentium” Concilii Vaticani II de Magisterio Ecclesiae et adhaesione illi debitae docetur, znaczy to, iż zadeklarowaliśmy się przyjąć naukę o kościelnym Magisterium i o winnej jemu aprobacie, jak to zawarte jest w 25 punkcie Konstytucji dogmatycznej o Kościele, Soboru Watykańskiego II. Ta doktryna została zaakceptowana przez wszystkich naszych współbraci i co za tym idzie, w świetle tego oświadczenia, przyjmowane są oczywiście również wszystkie pozostałe dokumenty Vaticanum Secundum.

Co się zaś konkretnie tyczy naszego stosunku do dokumentu soborowego o wolności religijnej, chciałbym zacytować tutaj numer trzeci wspomnianej już, podpisanej przez nas Dekláration doctrinale: Circa aliquas doctrinas, quas Concilium Vaticanum docuit (…) quae aliquibus difficulter cum praecedentibus Magisterii declarationibus conciliari posse videntur, obligationem assumo sequendi lineam positivam studii et communicationis cum sede Apostolica, vitata omni nota polemica. A zatem, odnośnie niektórych punktów, nauczanych przez Sobór Watykański II, a które się nam wydają trudne do pogodzenia z Tradycją Kościoła, z dotychczasowym nauczaniem Magisterium Ecclesiae, zobowiązujemy się do postawy pozytywnego studium (nad nimi) i do komunikowania się ze Stolicą Świętą, unikając przy tym wszelkiej polemiki. Do tych punktów należą bez wątpienia niektóre sformułowania „Deklaracji o wolności religijnej”. Tu bowiem daje się szczególnie zauważyć istnienie pewnego problemu. W różnych publikacjach teologicznych, odnośnie niektórych fragmentów tego właśnie dokumentu, padały często zarówno ze strony tzw. tradycyjnych, jak również liberalnych teologów zdania, iż niemożliwą rzeczą jest pogodzenie go z dotychczasowym nauczaniem Kościoła. Jeden z niemieckich teologów stwierdził nawet, że ta niemożność pogodzenia stanowi dowód na to, iż Urząd Nauczycielski jest mocen poddawać rewizji także wcześniejsze nauczanie Kościoła, które ostatecznie zostało zdefiniowane (!). Dlatego też wyjaśnienie tego problemu ma dla całego Kościoła niemałe znaczenie. I tak, jeden z młodych zakonników z tradycyjnego, benedyktyńskiego opactwa Św. Magdaleny w południowej Francji w Le Barroux uczynił ów problem tematem swojej obszernej pracy doktorskiej, którą obronił na jednym z uniwersytetów rzymskich. W niej to dochodzi do wniosku, iż nie ma i nie może być żadnych nieprzezwyciężalnych sprzeczności między nauczaniem papieży XIX wieku (szczególnie w Quanta Cura i Syllabusie) a deklaracją Dignitatis humanae.

Przeglądając strony w internecie, nie potrafiliśmy orzec, które są Bractwa Św. Piusa X, a które Bractwa Św. Piotra. Z reguły są one sygnowane przez tzw. tradycyjnych katolików, nie wiadomo jednak, z kim ich łączyć. Niektóre elementy wydają się wspólne, jak powoływanie się na „Syllabusa” czy klasyczny ryt rzymski. W jaki sposób mógłbym rozpoznać teksty, dokumenty pochodzące od Bractwa Św. Piotra?

Bractwo Św. Piotra nie ma jeszcze własnej strony internetowej, ona jest już w trakcie przygotowań, w czterech językach. Wiem natomiast o istnieniu polskojęzycznej strony o nazwie Verbum Traditionis środowiska warszawskiego, grupującego się wokół Mszy Św. indultowej w kaplicy Res Sacra Miser na Starym Mieście, które z nami sympatyzuje. Nie jest to jednak nasza oficjalna strona.

Jak ustosunkowują się do Was biskupi, np. w Polsce?

Biskupi zareagowali w różny sposób, szczególnie na początku, kiedy problem schizmy z 1988 roku był sprawą jeszcze gorącą; schizmy, która wtedy zaszokowała Kościół. Reakcje biskupie wobec nowo powstałego Bractwa Św. Piotra były w wielu wypadkach pozytywne. We Francji, Niemczech i USA otrzymaliśmy nader szybko ważne placówki do pracy duszpasterskiej. Nasze Bractwo rozwija się w dalszym ciągu, uzyskując regularnie coraz to nowe zaproszenia od biskupów do pracy w ich diecezjach.

Odnośnie Episkopatu w Polsce, trudno jest mi jeszcze wydać jakąś konkretną ocenę, ponieważ dotychczas dane mi było rozmawiać z kilkoma tylko polskimi biskupami. Problem zaś Bractwa Św. Piusa X jest na polskim gruncie stosunkowo młody. Inna rzecz, to istnienie trwałych już i dobrze zorganizowanych tradycyjnych grup indultowych, jak np. w Poznaniu czy Warszawie, skupiających przeważnie ludzi młodych, często stanowiących elity życia katolickiego i społecznego, którym samo tylko odprawianie Mszy Św. w klasycznym obrządku rzymskim nie wystarcza, a którzy pragną stałej opieki duszpasterskiej. Podczas mojej obecnej wizyty w Waszym Kraju odnoszę wrażenie, że wzrasta zrozumienie dla tych spraw ze strony biskupów polskich. Przy okazji cieszę się, iż mam możliwość także poprzez Wasze Pismo zaprezentowania Bractwa Św. Piotra i postawienia sprawy jasno, że nie można nas w żaden sposób identyfikować z Bractwem Św. Piusa X.

Ilu polskich księży należy do Bractwa Św. Piotra?

Na razie nie mamy jeszcze żadnego księdza Polaka, ale za to trzech polskich seminarzystów. Jeden kształci się w Wigratzbad i niebawem będzie się przygotowywać do święceń kapłańskich, dwaj pozostali odbywają formację seminaryjną w Scranton.

Czy ma Ksiądz jakąś wymarzoną wizję rozwoju Bractwa? Taka wizja realistyczna, ale i optymistyczna.

W mojej optymistycznej wizji odnośnie naszego dzieła w Kościele zdaję się w dalszym ciągu całkowicie na Pana Boga, na Jego Opatrzność, która tak cudownie prowadziła nas przez dotychczasowe 10 lat. Podstawowym sensem naszego istnienia jest autentyczne życie według wskazań Ewangelii. Ważne są owoce, które przyobiecał Zbawiciel. Bractwo Św. Piotra nie jest konieczne do zbawienia, ale jesteśmy przekonani, że ma ono do odegrania ważną rolę w dzisiejszym Kościele, wobec jego niełatwego położenia we współczesnym świecie, czy też wobec jego problemów wewnętrznych. Jeśli nasze Bractwo utraci rację bytu, zapewne zniknie. Tym, co nieustannie pobudza nas do życia i aktywności jest gloria Dei i salus animarum, i będziemy to czynić póki nam starczy sił. Owszem, postęp w rozwoju dzieła, nasza dalsza działalność, istnienie w ogóle, uzależnione są w znacznej mierze od przychylności biskupów. Jeśli będziemy mieć w nich oparcie, to na pewno czeka nas sporo pracy w ciągu najbliższych kilkunastu lat.

Czy nie przewiduje Ksiądz takiej sytuacji, że podobnie jak arcybiskup Marcel Lefebvre stwierdzicie, iż Papież nie jest katolicki?

Już raz w moim życiu otarłem się o schizmę i wydaje mi się, że jestem już na nią zaszczepiony, odporny. To w ogóle nie wchodzi w rachubę. Patrząc już tylko od strony czysto praktycznej, nie istnieje takie niebezpieczeństwo, gdyż nie ma u nas, w Bractwie, żadnego biskupa. Natomiast najpiękniejszy koniec, jaki mógłbym sobie wyobrazić dla Bractwa Św. Piotra, to powrót Bractwa Św. Piusa X na łono Kościoła i wzajemne, braterskie pojednanie.

Dziękujemy za rozmowę.

[link widoczny dla zalogowanych]
Zobacz profil autora
Mateusz21
Użytkownik


Dołączył: 22 Gru 2020
Posty: 2 Przeczytał: 1 temat


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 19:55, 11 Paź 2023 Powrót do góry

Bardzo dobry i jakże dziś potrzebny (mimo upływu lat) wywiad.
Serdecznie dziękuję za opublikowanie
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)