Autor |
Wiadomość |
Teresa
Administrator
Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32807
Przeczytał: 56 tematów
Skąd: z tej łez doliny Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Pią 15:00, 24 Maj 2013 |
|
Mirosław Salwowski
Czy Ameryka Łacińska jest nadzieją dla katolicyzmu?
W związku z wyborem na stanowisko papieża pochodzącego z Ameryki Łacińskiej kardynała Bergoglio, mocniejsze stały się głosy sugerujące, iż to właśnie na tym kontynencie należy upatrywać nowego źródła inspiracji i nadziei dla katolicyzmu. Czy jednak aby na pewno należy w ten sposób patrzeć na latynoską część Kościoła katolickiego? Przyjrzyjmy się zatem suchym faktom, odstawiając na bok zrozumiałe pozytywne emocje wynikające z historycznego precedensu, którym jest wybór pierwszego pochodzącego z Ameryki Łacińskiej biskupa Rzymu.
VooDoo, santeria, synkretyzm, candomble
Jedną z rzucających się w oczy cech latynoskiej wersji katolicyzmu są szeroko rozpowszechnione tam synkretyczne mieszanki łączące chrześcijaństwo z różnymi pogańskimi wierzeniami. Mamy tu więc do czynienia z całą paletą takich religijnych "koktajli", by wymienić najpopularniejsze z nich: voo doo (Haiti, Dominikana, Brazylia), santeria (Kuba, Karaiby, Meksyk), candomble (Brazylia) , macumba (Brazylia), "Santa Muerte" (Meksyk). I w przypadku tych kultów nie mamy do czynienia z jakimiś tam mniejszej wagi zabobonami (w rodzaju zwyczaju spluwania przez lewe ramię), ale wszystkie one wypaczają i zniekształcają chrześcijaństwo w bardzo poważnym wymiarze i aspektach. Pod fasadą pewnych katolickich praktyk i pojęć, wzywa się w nich bowiem pogańskie bóstwa (czyli tak naprawdę demony) oraz duchy zmarłych, praktykuje czary oraz składa się krwawe ofiary ze zwierząt. Niektóre zaś z tych synkretycznych mieszanek w tak jawny sposób manifestują zły charakter (jak np. voo doo, gdzie podstawowym obrzędem jest wejście w stan opętania, czy "Santa Muerte", w którym obiektem kultu jest postać kościotrupa), iż trudno mieć najmniejsze wątpliwości co do demonicznej inspiracji za nimi stojącej. Owe pogańskie kulty nie stanowią też jakiegoś marginesu latynoskich społeczeństw, ale są ich ważną częścią. Przykładowo, w samej Brazylii funkcjonuje kilkadziesiąt tysięcy kaplic i świątyń w których sprawowane są obrzędy candomble, zaś liczba zwolenników tego kultu jest tam szacowana nawet na 20 do 40 milionów (co stanowi od 15 do 30 procent całego społeczeństwa).
Nawet statystki coniedzielnego uczestnictwa w Mszy nie są imponujące, jeśli chodzi o Amerykę Łacińską. W Brazylii i Argentynie jest to 20 procent, a więc mniej niż np. w Polsce,(41%) Włoszech (35 %).
Rozwiązłość, "machizm", wojny gangów, korupcja
Latynoski katolicyzm nie słynie też bynajmniej z wysokiego poziomu moralności (delikatnie mówiąc). Rokroczny karnawał w Rio de Janeiro w czasie, którego miliony ludzi uprawia tam rozpustę i pijaństwo jest tylko symbolem zgnilizny moralnej toczącej Amerykę Łacińską. W rzeczywistości jeśli chodzi o rozwiązłość seksualną zwłaszcza w katolickich krajach Ameryki Łacińskiej od dawna upowszechniła się kultura i mentalność bardzo sprzyjająca różnym formom rozwiązłości seksualnej. W Ameryce Łacińskiej zdecydowana większość dzieci pochodziła z nieprawego łoża (w XIX-wiecznym Ekwadorze takich dzieci było nawet 75 procent), istniało (i wciąż istnieje) szeroko rozwinięte przyzwolenie na cudzołóstwo w wykonaniu mężczyzn . W zastraszających rozmiarach szerzyła się tam prostytucja (np. w latach 50-tych XX wieku, w liczącym wówczas 520 tysięcy kolumbijskim mieście Cali istniało 2600 domów publicznych z 13 000 zatrudnionych tam prostytutek, co daje ok. 5 procent całej żeńskiej populacji tego miasta). Ideał latynoskiego mężczyzny od dawna stanowi tzw. machos, a więc osobnik, który z założenia źle traktuje swą żonę (zdradza ją i bije), a wyznacznikiem prawdziwej męskości dla niego jest posiadanie licznych kochanek, wizyty w domach publicznych, itp.
Gdy spojrzy się zaś na statystyki przestępczości w tradycyjnie katolickich krajach Ameryki Łacińskiej nieraz ogarnia człowieka wręcz przerażenie. Poziom morderstw i bandytyzmu w takich państwach jak Meksyk, Wenezueli, Gwatemali czy Brazylii nieraz przybierał rozmiary przypominające liczbę ofiar wojny domowej. Przykładowo, w liczącej zaledwie 12 milionów ludzi Gwatemali dokonywanych jest ok. 4-5 tysięcy zabójstwo rocznie. Z kolei , w 2006 roku, w Brazylii (prawie 194 miliony ludności) w wyniku przestępczości kryminalnej zostało zabitych 49.145 osób. Oznacza to, iż w Gwatemali i Brazylii jest około 20-krotnie wyższy wskaźnik morderstw niż w Polsce, zaś przeszło 5-krotnie większy niż w USA.
Katolickie republiki?
Na pocieszenie można powiedzieć jednak, iż do państw Ameryki Łacińskiej nie dotarły w tak dużym wymiarze jak gdzie indziej negatywne tendencje w podejściu do polityki i porządku prawnego. Niektórzy na określenie charakteru państw w tym rejonie używali określenia "katolickie republiki". I w tym wypadku warto jednak osłodzić entuzjazm dla latynoskiej wersji katolicyzmu. Owszem, pewne złe trendy na płaszczyźnie polityczno-prawnej dotarły do Ameryki Łacińskiej z opóźnieniem i do dziś nie wszystkie z nich przybrały charakter tak radykalny jak w wielu innych krajach. Kwestią, w której najmocniej jest tu jeszcze widoczny wpływ nauki katolickiej na praktykę rządzenia stanowi podejście do legalności aborcji. Poza kilkoma małymi krajami regionami tego kontynentu, gdzie zabijanie nienarodzonych jest legalne na życzenie (np. Urugwaj, Kuba, stolica Meksyku), w zdecydowanej ich większości zbrodnia ta jest prawnie dopuszczalna "tylko" w wyjątkowych okolicznościach (typu: ciąża pochodząca z przestępstwa, zagrożenie dla zdrowia lub życia matki). Jednak jeśli chodzi już o drugą z naczelnych kwestii współczesnej rewolucji obyczajowej, a więc społeczną legitymizację dla homoseksualizmu, to tu sprawy wyglądają niewiele lepiej niż w Europie czy Ameryce Północnej i Australii. Kontakty homoseksualne są legalne w prawie wszystkich państwach tego regionu (czasami od prawie 200 czy 150 lat, jak ma to miejsce w Brazylii od 1834 r czy Meksyku od 1862 r.). Instytucja homo-małżeństw została już wprowadzona w Argentynie, zaś tzw. związki partnerskie prawnie usankcjonowano w Brazylii, Ekwadorze, Kolumbii, Gujanie Francuskiej, części Meksyku. W większości krajów Ameryki Łacińskiej funkcjonują też przepisy zabraniające tzw. dyskryminacji ze względu na orientację seksualną. Te nieszczęsne prawa nie wydają się bynajmniej iść w poprzek nastawieniu tamtejszych społeczeństw. Wedle badawczego instytutu "Pew Global Attitudes Project" w 2007 roku na pytanie: "Czy homoseksualizm powinien być akceptowany przez społeczeństwo?" odpowiedź "Tak" dało: 72 procent ankietowanych Argentyńczyków, 65 proc. Brazylijczyków, 64 proc. Chilijczyków, 51 procent Peruwiańczyków, 47 proc. Wenezuelczyków. Dla porównania, w Stanach Zjednoczonych, pomimo trwającej tam od prawie 30 lat intensywnej kampanii pro-homoseksualnej, odsetek osób uważających, iż ową dewiację należy akceptować wynosi ok 50 procent Dość wspomnieć, że największa parada "gejowska" odbywa się rokrocznie w brazylijskim Sao Paulo – w 2007 roku zgromadziła ona ok. 3, 5 miliona zboczeńców i ich popleczników. Z kolei obecność homoseksualistów na słynnym karnawale w Rio de Janeiro przybiera jawną formę już od co najmniej początku lat 80-tych 20 wieku.
Raj dla lewicy
Także społeczna sympatia, jaka w Ameryce Łacińskiej jest okazywana różnych ruchom lewicowym daje wiele do myślenia. Gdyby nie wpływy USA i działania latynoskich generalicji, najprawdopodobniej większość krajów tego regionu przez dziesiątki lat byłaby rządzona przez komunistów i/lub socjalistów. I działoby się tak bynajmniej nie w drodze jakichś krwawych wojen domowych rozpętywanych przez fanatyczną lewacką mniejszość. Bolszewicy i socjaliści zdobywaliby tam władzę z poparciem dużej części społeczeństw, czego dowodem są chociażby losy np. Chile (prezydentura Allende), Wenezueli (Hugo Chavez), Brazylii (Lula de Silva) czy Boliwii (Evo Morales).
Zamiast więc ulegać emocjom związanym z wyborem nowego papieża, warto twardo trzymać się faktów i realiów. A owe przemawiają za tym, że bliższe przyjrzenie się latynoskiej odmianie katolicyzmu przekonuje, że owa powinna być raczej źródłem wstydu aniżeli nadziei.
[link widoczny dla zalogowanych] |
Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Pon 10:18, 02 Lip 2018, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
Teresa
Administrator
Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32807
Przeczytał: 56 tematów
Skąd: z tej łez doliny Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Pon 10:26, 02 Lip 2018 |
|
Teresa napisał: |
Mirosław Salwowski
Czy Ameryka Łacińska jest nadzieją dla katolicyzmu?
W związku z wyborem na stanowisko papieża pochodzącego z Ameryki Łacińskiej kardynała Bergoglio, mocniejsze stały się głosy sugerujące, iż to właśnie na tym kontynencie należy upatrywać nowego źródła inspiracji i nadziei dla katolicyzmu. Czy jednak aby na pewno należy w ten sposób patrzeć na latynoską część Kościoła katolickiego? Przyjrzyjmy się zatem suchym faktom, odstawiając na bok zrozumiałe pozytywne emocje wynikające z historycznego precedensu, którym jest wybór pierwszego pochodzącego z Ameryki Łacińskiej biskupa Rzymu.
VooDoo, santeria, synkretyzm, candomble
Jedną z rzucających się w oczy cech latynoskiej wersji katolicyzmu są szeroko rozpowszechnione tam synkretyczne mieszanki łączące chrześcijaństwo z różnymi pogańskimi wierzeniami. Mamy tu więc do czynienia z całą paletą takich religijnych "koktajli", by wymienić najpopularniejsze z nich: voo doo (Haiti, Dominikana, Brazylia), santeria (Kuba, Karaiby, Meksyk), candomble (Brazylia) , macumba (Brazylia), "Santa Muerte" (Meksyk). I w przypadku tych kultów nie mamy do czynienia z jakimiś tam mniejszej wagi zabobonami (w rodzaju zwyczaju spluwania przez lewe ramię), ale wszystkie one wypaczają i zniekształcają chrześcijaństwo w bardzo poważnym wymiarze i aspektach.
(...) |
Brazylia: zabobonne praktyki katolików
Copacabana, kwiaty dla Jemanja'
Zakończenie starego roku wypełnione jest w Brazylii spotkaniami rodzinnymi, festynami na plażach (nie zapominajmy, że panuje tam pełnia gorącego lata), fajerwerkami, na które z każdego roku wydaje się coraz większe sumy pieniędzy! Istnieje też inny przejaw związany z końcem roku: różnorodne praktyki zabobonów, które według popularnych wierzeń mają zapewnić w Nowym Roku to, czego Brazylijczycy najbardziej pragną: miłości, pokoju, pieniędzy, zdrowia. Według wyobraźni zabobonnych Brazylijczyków spełnienie w pierwszych chwilach Nowego Roku pewnych rytów, gestów, spożycie wskazanych owoców, podanie i degustacja wybranych dań, użycie odpowiednich strojów zapewni tym ludziom to wszystko, czego najbardziej pragną dla siebie!
Kilkanaście lat temu w Rio de Janeiro, potężna stacja telewizyjna „Globo” zachęcała mieszkańców miasta oraz licznych turystów, aby udawali się przed północą kończącego się roku na plażę Copacabana ubrani na biało. Z roku na rok liczba tych osób rosła. Używanie koloru białego w ostatnim dniu roku stało się już praktyką dużej części społeczeństwa tego kraju.
Dlaczego biały kolor stroju i potrzeba udania się nad Ocean? Otóż zwyczaj tej przybył do Brazylii wraz z niewolnikami z Afryki i jest związany z religią Candomblé i Umbanda. Według tych wierzeń kolor biały oznacza harmonię, cichość, spokój. Wspomniane religie czczą „Jemanjá” – królową mórz, której w wodach Oceanu składają w ofierze kwiaty, perfumy, a nawet drogą biżuterię. Dla uczczenia tej bogini trzeba ubrać się na biało. Natomiast aby pozyskać jej przychylność należy podskoczyć siedem razy nad falami Oceanu i złożyć w ofierze czerwone róże. Poprzez ten gest podskoków przyzywa się siły duchowe tej bogini na rozpoczynający się rok.
Z pewnością zwyczaje związane z kończącym się, czy rozpoczynającym się rokiem są przejawem wierzeń ludowych czy zabobonu. Jednak, kiedy obserwuje się wśród wielu Brazylijczyków pewien rygor, w ich ścisłym wypełnianiu to nawet przypadkowy obserwator stawia sobie pytanie czy wypada chrześcijaninowi praktykowanie tych zwyczajów?
Na tak postawioną kwestię odpowiada kardynał Odilo Scherer – arcybiskup São Paulo w opublikowanym w tych dniach artykule: „Być chrześcijaninem”. „Spotykamy chrześcijan żyjących tak, jakby przyjęty chrzest nic nie zmienił w ich życiu: żyją tak jakby nie byli chrześcijanami. Spotykamy też takich, którzy praktykują religię zaledwie w formie zewnętrznej, spełniając pewne ryty, ale ich życie, postępowanie nie mają żadnego związku z Chrystusem i Jego Ewangelią” – pisze kard. Scherer.
W kontekście prowadzenia życia pełnego zabobonów, wspomniany kardynał zauważa, że tego typu praktyki zniewalają pokaźną liczbę katolików, którzy zwracają się do tych zwyczajów, czasami nawet do praktykowania synkretyzmu religijnego i według nich moc, rozwiązywanie trudnych spraw, siła i nieznane energie czy tajemnicze siły mają swoje źródło właśnie w tych wierzeniach.
Zabobony obecne w życiu katolików stają się dużym wyzwaniem dla tutejszego Kościoła. Jego zadaniem jest tak prowadzić ewangelizację, by przemieniała ona zwyczaje pogańskie na wartości, które proponuje Chrystus, któremu oddano ten kraj noszący u swych początków nazwę ”Ziemia Krzyża Świętego”!
[link widoczny dla zalogowanych] |
Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Wto 13:58, 11 Cze 2019, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001, 2002 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|