Forum Kościół Rzymskokatolicki Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Święci Kosma i Damian Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32811 Przeczytał: 81 tematów

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:04, 25 Cze 2016 Powrót do góry

Święci Kosma i Damian

Image

[link widoczny dla zalogowanych]

Święci męczennicy Kosma i Damian



Czasami bardzo trudno dowiedzieć się czegoś o świętych, którzy żyli bardzo dawno temu. Niewielu ludzi umiało wówczas czytać i pisać, dlatego jeśli chcieli, by coś ważnego nie uległo zapomnieniu, opowiadali to swoim dzieciom, a potem one swoim i tak dalej. W ten sposób pewne historie nigdy nie zostały zapomniane.

Czasami jednak ten czy inny szczegół ulegał zagubieniu, albo dodawano własne cudowne historie, które w ten sposób stawały się częścią opowieści. Słuchając ich dzisiaj z żalem dostrzegamy, jak wiele prawdziwych szczegółów zaginęło, zastąpione przez wymyślone fragmenty.

Dwaj święci, o których losach posłuchamy dzisiaj, żyli dawno, dawno temu, a ich dzieje niemal całkiem wyblakły już z ludzkiej pamięci. Jeśli jednak pojedziecie do Florencji, tego miasta kwiatów, gdzie na każdym rogu widać ślady świetności starego rodu Medyceuszy, wszędzie zobaczycie portrety tych dwóch mężów, ponieważ dawni malarze bardzo lubili na swych obrazach opowiadać historie o świętych. Jeszcze dzisiaj ciemnookie włoskie dzieci potrafią odczytywać takie opowieści bez pomocy książek, gdyż na obrazach są one opowiedziane dużo prościej i piękniej niż w uczonych pismach.

Kosma i Damian byli braćmi. Urodzili się w Arabii trzysta lat po Chrystusie, a kiedy byli jeszcze mali umarł ich ojciec. Odtąd chłopców wychowywała tylko matka, która była chrześcijanką. Gdy tylko chłopcy dorośli na tyle, by zrozumieć, tłumaczyła im, że choć nie mają ojca na ziemi, Bóg jest ich Ojcem w Niebiosach. Uczyła ich też, że wielki Król Nieba i Ziemi nazywa wszystkich swymi dziećmi, ale ten, kto postępuje podle i okrutnie, albo plami swój honor kłamstwem, nie jest wart miana: syn Króla. A ponieważ pochodzą ze szlachetnego rodu, muszą zawsze postępować szlachetnie, odważnie bronić słabych i pomagać tym, którzy sami nie potrafią sobie pomóc.

Chłopcy rośli więc prości i silni, zarówno na ciele, jak i na duszy. Najgorszą karą była dla nich myśl, że zrobili coś przynoszącego ujmę ich Królowi, a choć często popełniali błędy i bezmyślnie wyrządzali zło, nigdy nie zbłądzili naprawdę poważnie, ponieważ chwała Pana była dla nich zawsze najważniejsza.
Ojciec pozostawił im i ich matce wielki majątek, ale tyle było wokoło biednych i cierpiących ludzi, że wręcz nie sposób było wszystkim pomóc. Dlatego chłopcy bardzo wcześnie nauczyli się odmawiać sobie wielu rzeczy i często oddawali biedakom nawet własny obiad.

W Arabii panowały liczne choroby przynoszące cierpienia, co bardzo martwiło obu chłopców. Nie mogli wprost znieść widoku udręczonych bólem ludzi i myśli, że nie potrafią im pomóc. Często zastanawiali się nad tą sprawą, aż w końcu postanowili, że nauczą się sztuki medycznej i zostaną lekarzami. Wówczas nawet jeśli nie będą w stanie kogoś wyleczyć, przynajmniej zdołają złagodzić jego cierpienia.

Po latach cierpliwej nauki wykształcili się na wspaniałych lekarzy, a ich dobre serca i delikatne dłonie łagodziły ból i pocieszały ludzi w cierpieniu, choć ich sztuka medyczna nie zawsze była w stanie zwalczyć choroby.
Leczyli bogatych i biednych, bez różnicy, nigdy nie biorąc pieniędzy za swe usługi. Twierdzili, że wystarczającą zapłatą jest dla nich świadomość, że zdołali ulżyć nieco w cierpieniach świata.

Opiekowali się nie tylko ludźmi, ale również innymi Bożymi stworzeniami. Jeśli jakieś zwierzę cierpiało, leczyli je równie delikatnie i uważnie, jakby było człowiekiem. Niewykluczone nawet, że bardziej litowali się nad zwierzętami, niż nad ludźmi, gdyż zwykli powtarzać:
– Choć ludzie, którzy potrafią przecież mówić i skarżyć się na swe choroby, zasługują na wielkie współczucie, te biedne cierpiące w milczeniu stworzenia, powołane do życia przez naszego Króla, wymagają równie wiele naszej opieki.
O sławie Kosmy i Damiana usłyszała kiedyś pewna biedna kobieta, która chorowała ciężko od wielu lat. Posłała zaraz po nich prosząc, by jej pomogli, gdyż wierzyła, że choć inni nie potrafią nic poradzić na jej cierpienia, ci dobrzy lekarze zdołają ją uleczyć.

Kosma i Damian wzruszeni jej wiarą wyruszyli natychmiast w drogę i uczynili dla chorej wszystko, co doradzała im ich sztuka. A nawet więcej: modlili się do Boga, by pobłogosławił ich wysiłki.

Już wkrótce, ku powszechnemu zdumieniu, chora poczuła się lepiej, a potem zupełnie wyzdrowiała. Czując wielką wdzięczność dla świętych lekarzy zaoferowała im zapłatę, ale oni nie chcieli jej przyjąć. Wówczas z pokorą wręczyła im torbę, w której były trzy jajka, błagając, by nie odchodzili od niej z pustymi rękami. Ale Kosma odwrócił się i odszedł nawet nie chcąc spojrzeć na to, co im chciała podarować, ponieważ bracia bardzo ściśle przestrzegali zasady, że nie wolno im przyjmować ani wynagrodzenia ani prezentów za swe usługi. Wówczas, gdy Damian również gotował się do odejścia, kobieta złapała go za płaszcz i błagała w imię miłości Chrystusa, by przyjął jej niewielki dar.
Kiedy Damian usłyszał imię Naszego Pana, zawahał się, a potem przyjął torbę i podziękował uprzejmie biednej kobiecie.

Kosma na widok tego, co uczynił brat, wpadł w straszny gniew i tej nocy nie chciał spać u jego boku jak zwykle. Powiedział również, że odtąd Damian nie jest już jego bratem.
Tej nocy przyszedł jednak do Kosmy Bóg i rzekł:
– Mój synu, czemu tak bardzo gniewasz się na swego brata?
– Ponieważ wziął zapłatę za nasze usługi, a przecież wiesz, Panie, że jedyną zapłatę otrzymujemy od Ciebie – wyjaśnił Kosma.
– Ale czy to nie w moje Imię przyjął dar tej kobiety? – spytał Głos. – Twój brat dobrze uczynił biorąc prezent, ponieważ ta biedna kobieta dała mu go przez miłość do mnie.
Wówczas Kosma obudził się pełen radości, pobiegł do łóżka brata i błagał go o przebaczenie za niesprawiedliwy osąd. Od tej pory znów byli razem szczęśliwi i obaj ze smakiem zjedli otrzymane jajka.

W owych czasach wielu pielgrzymów przemierzało Arabię, a ponieważ wędrówka taka była trudna, a większość podróżnych biedna, często zapadali na różne choroby i dostawali się pod opiekę Kosmy i Damiana. Pewnej nocy przyprowadzono do nich biedaka, który słaniał się na nogach i cierpiał na straszną gorączkę. Dobrzy lekarze ułożyli go troskliwie na łóżku i patrząc na jego twarz, ściągniętą i umęczoną cierpieniem, obawiali się, że umrze.
Całą noc siedzieli przy łóżku chorego, robiąc wszystko, by ulżyć mu w cierpieniu, a uśmiechnęli się dopiero wówczas, gdy biedak odezwał się słabym głosem:
– Czemu robicie sobie tyle zachodu z powodu ubogiego pielgrzyma, który nie ma wam nawet czym zapłacić za opiekę?
– Nie przyjęlibyśmy od ciebie zapłaty nawet gdybyś był najbogatszym z ludzi, gdyż przyjmujemy ją tylko od naszego Króla – odparli lekarze.
Wówczas, akurat w chwili, gdy pierwsze blade światło poranka zaczęło się zakradać do komnaty przez małe okienko, dobrzy lekarze, z niepokojem obserwujący nieruchomy kształt na łóżku, poczuli ogromne zdumienie. Oto twarz biedaka zmieniła się w jednej chwili, a zamiast łoża boleści ujrzeli przed sobą obłok Chwały Pańskiej. W samym środku tego obłoku dostrzegli nieskończenie dobrą twarz Chrystusa. Jego dłonie spoczęły na ich głowach w błogosławieństwie, gdy odezwał się w te słowa:
– W istocie, do mnie należą wszystkie bogactwa tego świata, choć wydaję się tylko biednym pielgrzymem. Byłem chory, a wy mnie doglądaliście, dlatego otrzymacie godną zapłatę od swego Króla.
Wówczas Kosma i Damian padli w uwielbieniu na kolana i podziękowali Panu, że uznał ich za godnych pielęgnowania Jego osoby.
Wkrótce jednak sława Kosmy i Damiana zawędrowała aż za granice Arabii i o ich szlachetnych uczynkach usłyszał zły prokonsul. A kiedy dowiedział się, że są chrześcijanami i pomagają cierpiącym i biednym, wpadł w wielki gniew i wysłał rozkaz, aby obu braci strącić z urwiska do morza.

Kosma i Damian zostali pojmani przez żołnierzy i zaprowadzeni na wysokie skały. Tu związano im ręce i nogi, uniesiono ich w górę i ciśnięto w fale okrutnego morza, leżącego daleko w dole, jednak z ich ust nie wydobyło się ani jedno słowo skargi. Nagle wielki strach i zdumienie ogarnęło żołnierzy, którzy pochylali się na urwiskiem chcąc zobaczyć, jak bracia toną, oto bowiem ujrzeli, jak ze spokojnego, błękitnego morza powoli wynurzają się obaj lekarze i idą spokojnie ku wybrzeżu, prowadzeni z wielką miłością przez anioła.
Gniew prokonsula wzrósł jeszcze bardziej po tym zdarzeniu. Polecił żołnierzom niezwłocznie rozpalić wielki ogień, rzucić w sam środek obu braci i spalić ich żywcem.

Ale choć ogień był ogromny, gdy tylko wrzucono do niego Świętych, natychmiast przygasł i nie dał się ponownie rozpalić. Pomyśleć by można, że żadne Boże dary nie chcą uczynić krzywdy Jego sługom.
Kosmę i Damiana przywiązano teraz do dwóch krzyży, a żołnierze otrzymali rozkaz by ich ukamienować. Ale kawałki skał też nie wyrządziły krzywdy tym cierpliwym Świętym – przeciwnie leciały nie do przodu a do tyłu, raniąc tych, którzy je rzucali.

Wówczas wszyscy wokoło zakrzyknęli, że to na pewno czarownicy i że zabić ich można tylko ucinając im głowy. A ten straszny czyn natychmiast spełniono.
W taki sposób zakończyła się na ziemi praca dwóch świętych lekarzy, ale jeszcze wiele lat później chorzy modlili się właśnie do nich o ochronę.
Według jednej z legend, pewien mieszkający w Rzymie biedak, który cierpiał na tak poważną chorobę nogi, że zdaniem lekarzy mógł nawet umrzeć z jej powodu, zaczął się modlić do świętego Kosmy i świętego Damiana prosząc o pomoc w potrzebie. Tej samej nocy, gdy zasnął, wydało mu się, że u jego łoża stanęli dwaj święci lekarze w czerwonych szatach i czapkach obszytych futrem. Jeden z nich trzymał w ręku nóż, a drugi misę z maścią.
– Czym zastąpimy nogę, którą zaraz utniemy? – spytał święty Kosma.
– Właśnie umarł i został pochowany pewien murzyn – odparł święty Damian. – A ponieważ nie potrzebuje już nóg, weźmiemy od niego jedną i przyczepimy tutaj.
Ucięli więc chorą nogę, a w jej miejsce przyłożyli nogę czarnego człowieka, po czym zamocowali ją do żywego ciała przy pomocy maści.
Kiedy biedak się obudził, sądził, że śnił tylko o wizycie Świętych, ale kiedy spojrzał na swoje nogi przekonał się, że obie są zupełnie zdrowe, choć jedna całkiem czarna. Wówczas nakazano poszukiwania ciała zmarłego murzyna, a gdy je odnaleziono, okazało się, że jedną nogę ma białą. Chory zrozumiał wówczas, że święci lekarze wysłuchali jego modlitwy i przyszli go uleczyć.
Istnieje jeszcze wiele podobnych, cudownych opowieści o świętym Kosmie i świętym Damianie. Nie wiemy, czy to, co w nich opowiadają, wydarzyło się naprawdę, mamy jednak pewność, że ci dwaj bracia, choć żyli w okrutnych i samolubnych czasach, poświęcili całe swe życie pomaganiu cierpiącym i z odwagą przyjęli śmierć w służbie swego Pana. A choć tak niewiele o nich wiadomo, przecież dają nam przykład cierpliwej życzliwości i bezinteresownej pomocy. Uczą nas też, że i nam, sługom tego samego Króla, również honor winien nakazywać chronić słabych i pomagać cierpiącym, czy są to tacy ludzie jak my, czy nieme stworzenia Boże.

Amy Steedman

Powyższy tekst jest fragmentem książki Amy Steedman W Ogrodzie Boga. Fascynujące opowieści o świętych.
Czytaj więcej z tej książki:
(...)
[link widoczny dla zalogowanych]
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)