Teresa
|
Wysłany:
Śro 14:11, 04 Kwi 2012 Temat postu: O lenistwie duchowym: Środki przeciw oziębłości - bp Pelczar |
|
O lenistwie duchowym: Środki przeciw oziębłości - bp Józef Sebastian Pelczar
Gdybyś nieszczęściem popadł w stan podobny, ratuj się następującymi środkami.
W pierwszym rzędzie – jeżeli możesz – odpraw kilkudniowe rekolekcje, środek to bowiem najskuteczniejszy. Jeżeli nie możesz, rozmyślaj przynajmniej nad strasznymi skutkami oziębłości, jak też nad prawdami wiary. „Jeżeli jesteś letni – mówi św. Bernard – i lękasz się być wyrzuconym z ust Bożych, nie oddalaj się od słowa Pańskiego, a ono cię rozpali, bo Jego słowo jest gorącym płomieniem”.
Rozważaj, jak wielki jest Bóg, jak święty i dobry, ile On ci łask udzielił, ile wyświadczył dobrodziejstw. Czy temu Bogu nie będziesz służył ochoczo? Rozważaj, co Pan Jezus uczynił z miłości ku tobie. Zbliż się do żłóbka, stań pod krzyżem, otwórz Najmiłościwsze Serce Jezusowe, spojrzyj okiem wiary na Najświętszy Sakrament. Czy nie będziesz się poczuwał do wzajemności? Rozważaj, co dla Boga wycierpieli Apostołowie i męczennicy, co dla Niego uczynili wyznawcy, pokutnicy, dziewice, co uczynił jeden tylko święty, taki jak np. św. Franciszek Ksawery. Czyż nie zachęcisz się do ich naśladowania?
Pamiętaj, że Pan Bóg jest twoim Panem, ty zaś Jego sługą, a więc twoje szczęście i przeznaczenie zależy od wiernej służby. Pewnego razu spostrzegł św Ignacy braciszka leniwo pracującego, a zbliżywszy się do niego, zapytał: „Dla kogo ty pracujesz?” „Dla Boga”, odrzekł braciszek. „Jak to! Dla Boga i tak leniwo? Gdybyś tak pracował dla ludzi, musiałbyś się wstydzić, cóż dopiero, gdy pracujesz dla Boga”. Zaiste, jeżeli lenistwo w służbie ludzkiej jest rzeczą ohydną i karygodną, o ileż więcej w służbie Bożej.
Rozważaj, jaką nagrodę weźmiesz za pracę ochotną i wytrwałą. Jeżeli dworzanie służą królowi ziemskiemu z całym poświęceniem się i nawet życia dla niego nie szczędzą, a wszystko za marną zapłatę, czy ty byś nie miał służyć Królowi niebieskiemu, który ci tyle dał i tyle dać przyobiecał? Stary dworzanin Karola V, będący już bliski śmierci, zaprosił cesarza do siebie. Gdy ten stanął nad łożem umierającego, zebrał dworzanin resztki sił i rzekł: „Cesarzu, mam jedną prośbę do ciebie”. „Mów śmiało – odrzekł cesarz – a spełnię ją najchętniej”. „Użycz mi, proszę, jeszcze ćwierć godziny życia”. „Niestety, to jest nad moje siły, proś o co innego”. „Jak to – zawołał chory ze łzami – pięćdziesiąt lat służyłem ci jak najwierniej, dla ciebie nie wahałem się ponieść wszelkiej ofiary, a nawet dla ciebie zapominałem o Bogu. A ty mi nie możesz przedłużyć życia o ćwierć godziny? Ach, gdybym tak wiernie służył Królowi Niebieskiemu, dałby mi teraz nie jedną chwilę, ale całą wieczność”.
Obyś i ty podobnie nie potrzebował żałować. A więc zawczasu oddaj się Bogu na służbę nieustającą i wierną. Nie zapominaj, że czas życia jest krótki i szybko przemija, podobny do strzały puszczonej z łuku lub do rzeki wartko płynącej, a w tym czasie masz sobie zapracować na wieczność. Korzystaj zatem z czasu, nad który nic nie jest cenniejsze prócz Boga, który owszem, tak jest cenny jak niebo, jak krew Jezusa, jak sam Bóg, bo wszakże za dobre użycie czasu możesz posiąść Boga. Gdyby ubogiemu otworzono na jeden dzień skarbiec królewski i pozwolono mu brać z niego według woli, zapewne nie straciłby ani jednej chwili. Podobnie i tobie otworzył Bóg swój skarbiec, byś wybrał wiele skarbów niebieskich i przyodział się w szatę godową. Nie stój więc z założonymi rękami i nie odkładaj przędzenia nici na szatę godową aż do chwili, w której trzeba będzie wyjść w niej na spotkanie Oblubieńca.
„Każdego dnia pamiętaj, że Ten, kto daje ci ranek, nie obiecuje wieczoru, a dając ci wieczór, nie obiecuje ranka”. Stąd każdego dnia tak żyj, jakby miał on być ostatni w twoim życiu. Król angielski Alfred Wielki miał w swoim pokoju świecę woskową, która paliła się przez dwadzieścia cztery godziny. Ile razy jedna godzina upływała, sługa umyślnie wyznaczony stawał przed królem i pytał go, czy dobrze użył tego czasu. Podobnie wielebny Ludwik z Grenady, ile razy słyszał uderzenie zegara, miał zwyczaj mówić: „O mój Boże, znowu upłynęła jedna z tych godzin, z których się składa moje życie. O, jakże z niej złożę rachunek przed Tobą”. Czytamy również w żywocie św. Małgorzaty Marii Alacoque, że przed śmiercią popadła w wielką trwogę na wspomnienie surowych sądów Bożych. Ta myśl, że tyle chwil życia straciła i że niezadługo musi z nich złożyć rachunek przed sprawiedliwym Sędzią, przejmowała ją grozą, tak że drżała na całym ciele, przyciskała krzyż do piersi i wołała ze łzami: „Miłosierdzia, o mój Boże, miłosierdzia!” Wreszcie, mając już konać, rzekła do otaczających ją sióstr: „Proście o przebaczenie dla mnie i miłujcie Boga z całego serca, byście wynagrodziły, co ja zaniedbałam”.
Przede wszystkim zaś, jeżeli wpadłeś w stan oziębłości, módl się, aby Bóg sam cię uleczył, naśladując paralityka, który otworem zrobionym w dachu został spuszczony do stóp Chrystusowych. Czytamy w Księdze Objawienia, że do biskupa Laodycei rzekł Pan: „Przecież mówisz : «Jestem bogaty» i «wzbogaciłem się» i «niczego nie potrzebuję», a nie wiesz, że ty jesteś nędzarz pożałowania godzien i ubogi i ślepy i nagi: Radzę ci, abyś sobie kupił u Mnie złota w ogniu doświadczonego, żebyś się wzbogacił i żebyś się ubrał w szaty białe, żeby się nie okazywała sromota nagości twojej” (Ap 3, 17-19). Podobnie do duszy oziębłej odzywa się Zbawiciel: Duszo biedna i zaślepiona, sądzisz zbyt śmiało, że jesteś bogata i odziana w piękną szatę, a ty tymczasem jesteś uboga, bo jaką wartość mają przede Mną twoje uczynki zgoła ziemskie, których ani w górę nie wznosi czysta pobudka, ani nie ożywia gorliwość. Jesteś naga, bo ogołocona z prawdziwych cnót, a nieraz i z sukni miłości, jesteś ślepa, bo nie poznajesz swego stanu i wcale nie widzisz niebezpieczeństwa. Radzę ci, byś sobie u Mnie kupiła za gorącą modlitwę czystego złota, to jest miłości, która cię wzbogaci i posłuży ci za ozdobną szatę na pokrycie twojej nagości, i dopiero wtenczas będziesz Mi miłą oblubienicą i wstąpisz ze Mną na gody.
Módl się i ty, chrześcijaninie, a przy tym czuwaj ciągle nad sobą, rób pilnie codzienny rachunek sumienia, i to tak ogólny, jak szczegółowy, poskramiaj swe namiętności, przystępuj często i z należytym przygotowaniem do sakramentów świętych, poświęcaj – jeżeli możesz – jeden dzień w miesiącu na rozmyślanie o rzeczach ostatecznych, wreszcie wszystkie, choćby najmniejsze obowiązki spełniaj jak najdokładniej i staraj się o dobre uczynki, abyś nie był podobny do owej figi przeklętej przez Zbawiciela, która była okryta liściem, ale owocu nie miała (por Mk 11, 13-14). Św. Hiacynta, córka hrabiego Marka Mariscotti, wstąpiła bez powołania do klasztoru i nawet po ukończeniu nowicjatu była oziębła. Wprawdzie nic zdrożnego nie czyniła, ale lubiła zbytek i zajmowała się lichymi fraszkami. Chcąc ją wyrwać z tego stanu, użył Bóg za narzędzie ciężkiej choroby i słowa spowiednika, który ją ostro skarcił za niezakonne życie i dodał: „Niebo nie jest dla dusz próżnych i pysznych”. „Czy wszystko dla mnie stracone?” – zapytała Hiacynta mocno zatrwożona. „Jest jeszcze jeden środek dla ciebie” – odrzekł spowiednik. „Przeproś Boga za grzechy, napraw zgorszenie dane siostrom i rozpocznij nowe życie”. Hiacynta udała się natychmiast do refektarza, a padłszy na kolana, wyznała pokornie swe winy, co wszystkie siostry poruszyło do łez. Wprawdzie nie obeszło się bez ciężkich walk, ale przy jej dobrej woli łaska Boża dokonała dzieła. Hiacynta stała się świętą, i nie tylko oddała się surowej pokucie tak, że np. sypiała na gałęziach winogronowych, a kamień miała za poduszkę, ale w czasie zarazy poświęciła się pielęgnowaniu chorych († 1740).
Jeżeli z łaski Bożej nie jesteś w stanie oziębłości, strzeż się, abyś w niego nie wpadł, dlatego nie lekceważ małych upadków, nie zadowalaj się miernym stanem cnoty i nie stygnij w pobożności. Jeżeli w mieszkaniu ma być ciepło, trzeba je opalać, tak i dom duchowy niech ogrzewa ogień prawdziwej i niewygasłej pobożności, a mroźny wiatr oziębłości nie będzie miał do niej przystępu. |
|