Azarias
|
Wysłany:
Czw 13:41, 05 Lut 2015 Temat postu: |
|
Dlaczego nie należy pozwolić na używanie marihuany?
x. Paulo Ricardo
Jesteśmy świadkami, nie tylko w Brazylii, ale i na całym świecie, kampanii na rzecz legalizacji użycia marihuany. Niektórzy chrześcijanie, katolicy, są zakłopotani i zastanawiając się pytają: co na to powiedzieć.
Najważniejszy argument zwolenników legalizacji jest taki, że marihuana – choć oczywiście jest narkotykiem i może nawet spowodować pewne uzależnienie – nie jest jednak narkotykiem silnym. Na drugim miejscu pojawia się argument o zastosowaniu marihuany w terapii medycznej w niektórych przypadkach, ponieważ w niektórych przypadkach udowodniono naukowo i medycznie, że marihuana jest skutecznym lekarstwem: leczy lub pomaga w leczeniu.
Aby właściwie odpowiedzieć na tytułowe pytanie, należy przejść przez trzy obszary, na które legalizacja marihuany mogłaby mieć wpływ: etykę, politykę i prawo.
Co do podejścia etyczno-moralnego, cóż można powiedzieć o używaniu marihuany: czy jest to grzech, czy też nie? Musimy powiedzieć, że owszem – jest to grzech. Dlaczego? Ponieważ marihuana zmienia stan świadomości człowieka, więc nie jest to zgodne z godnością bytu ludzkiego. To co czyni bytami ludzkimi, godnymi bytami ludzkimi, jest nasze myślenie i zdolność do podejmowania decyzji. Marihuana zaś zmienia tę rzeczywistość. Osoba paląca marihuanę, popada w stany euforyczne, staje się labilna w materii podejmowania decyzji i traci świadomość powiązania z realnym światem. Więc, aby można było w moralnej zgodności palić marihuanę, trzeba mieć ku temu bardzo poważny powód. Nadmierne używanie marihuany jest grzechem ciężkim, śmiertelnym. Osoba, która pali marihuanę i zmienia stan swojej świadomości, zgadzając się na to, ciężko grzeszy. Oczywiście, można powiedzieć: przecież palę umiarkowanie, nie przesadzam. No tak, w tym przypadku jest to grzechem powszednim, ale i tak pozostaje grzechem.
Powiesz pewnie: - grzechy powszednie każdy z nas popełnia codziennie. To prawda, jednak ten grzech powszedni bardzo łatwo może stać się grzechem ciężkim. Dlaczego? Z powodu okoliczności. Choć rzeczywiście można używać marihuany w sposób umiarkowany, może to spowodować poważne zgorszenie młodzieży, staje się 'reklamą' narkotyku, który nie powinien być w społeczeństwie promowany, może powodować rozterki i rozpad rodziny, a poza tym wszystkim – może dać sposobność osobie palącej do nieuchronnego upadku w grzech ciężki, bo staje się bliską okazją do popełnienia grzechu śmiertelnego, zważywszy na przyzwolenie na zaburzenie własnej świadomości. Wiadomo także, że użycie marihuany jest określane jako otwarcie bramy dla innych narkotyków. Więc oczywistym jest, że w ten sposób rzeczywistość staje się bardzo niebezpieczna. Powtórzmy: z moralnego punktu widzenia palenie marihuany jest grzechem.
Co do obszaru polityki: czy nie ma nic dziwnego w tym, że środowiska, które prowadzą światową kampanię na rzecz liberalizacji marihuany, jednocześnie prowadzą działania na rzecz zakazu palenia tytoniu? Co kryje się za taką strategią? Jest to strategia manipulacji, inżynierii społecznej. Społeczeństwo, w którym pali się tytoń, nie jest społeczeństwem ogłupionym, natomiast społeczeństwo, gdzie jest przyzwolenie na marihuanę – owszem jest.
Wiemy, że z naukowego punktu widzenia, tytoń wraz z zawartą w nim nikotyną, korzystnie wpływa na działania mózgu, a osoba, która pali – jest bardziej ruchliwa i myśli żywo. Z kolei ten, kto pali marihuanę, wręcz przeciwnie, popada w stan umysłowego odrętwienia i łatwo można nią manipulować. Istnieją skutki palenia marihuany, które stanowią poważne następstwa społeczne: utrata pamięci bliższej, euforia a jednocześnie uległość, co otwiera drogę do manipulacji, sterowania takim społeczeństwem.
Jesteśmy więc świadkami kampanii, która nie wydaje się zdrowa dla dobra wspólnego, co przecież jest najważniejszym celem prowadzenia polityki. Innymi słowy, politycznie rzecz ujmując, promocja marihuany nie prowadzi do wspólnego dobra, ponieważ używanie marihuany zepsuje tkankę społeczną i przyczyni się do coraz bardziej postępującego uprzedmiotowienia ludzi w kontekście manipulacji i inżynierii społecznej, co stanowi ryzyko powstania dyktatury.
Dochodzimy do trzeciego obszaru, czyli prawa. Cóż możemy określić jako prawo? To obszar spotkania etyki i polityki. Prawo więc jest moralnym minimum, minimum etycznym, poprzez które społeczeństwo dokonuje penalizacji z racji dobra wspólnego. Oczywiście nie każdy grzech jest przestępstwem, ale te grzechy, które są jednocześnie przestępstwem, stanowią czyny, które godzą bezpośrednio w dobro wspólne.
Tak oto – przeanalizowawszy sytuację – co widzimy? Otóż ten grzech, którym jest używanie marihuany, ma bardzo specjalną cechę, którą jest prowadzenie do dezintegracji, rozpadu społeczeństwa i sprzyjanie, przyczynianie się do zła, a z całą pewnością nie działa na rzecz wspólnego dobra. Dlatego zarówno z punktu widzenia moralnego, politycznego jak i prawnego, powinno się zakazać używania marihuany, z powodu zła, które powoduje w społeczeństwie.
Oczywiście – i tu można kontrargumentować – przytaczając wielokrotnie przywoływaną w tym kontekście sprawę prohibicji alkoholowej, penalizacji spożycia alkoholu w USA, tzw. prawa Seca. Można stąd wyciągnąć wniosek, że zakaz i tak nic nie da: jeśli zabronisz, to ludzie tym bardziej będą korzystać.
Jednak między tymi dwiema rzeczywistościami jest ogromna różnica. W przypadku alkoholu nie możemy powiedzieć, że jego użycie jest zawsze grzeszne. Dlaczego? Bo jedynie nadmierne, nieumiarkowane spożycie alkoholu zmienia stan świadomości człowieka a przez to staje się grzechem. Podstawowym celem alkoholu nie jest ogłupienie człowieka: można przecież spożywać go w sposób umiarkowany, odpowiedni nie narażając się na zmianę stanu świadomości. Oczywiście, może powodować fizyczne poczucie błogostanu, ale nie powoduje utraty zdolności decyzyjnych i nie musi prowadzić do innych grzechów. Nie może więc być mowy o penalizacji spożycia alkoholu, choć jego nadmierne spożycie jest grzechem.
Nie jest tak w przypadku marihuany: o ile podstawowym celem alkoholu nie jest ogłupienie człowieka, o tyle jest nim jeśli chodzi o marihuanę. Inaczej mówiąc – substancja ta przyswajana nawet w najmniejszych ilościach, zmienia świadomość człowieka, i aby używać jej, potrzebny jest naprawdę bardzo poważny powód.
Tak oto my chrześcijanie, którzy dążymy do dobra wspólnego społeczeństwa, zresztą nie tylko chrześcijanie – wszyscy, którzy idą tym tokiem rozumowania (nawiasem mówiąc, nie wiem, czy zauważyliście, że w tym rozważaniu nie ma nawet najmniejszego odniesienia do Biblii, Katechizmu, czy Magisterium Kościoła, opieraliśmy się jedynie na tym wielkim doradcy człowieka, którym jest umysł), każdy człowiek dobrej woli, który o tym pomyśli, do takiego wniosku: legalizacja użycia marihuany na pewno nie przysłuży się dobru wspólnemu.
Autor tłumaczenia nie podał odnośnika do tekstu, ale myślę że to tu:
https://padrepauloricardo.org/episodios/por-que-o-uso-da-maconha-nao-deve-ser-legalizado |
|
Teresa
|
Wysłany:
Sob 20:19, 22 Paź 2011 Temat postu: Re: Marihuana |
|
KaiserChief napisał: |
Witam wszystkich. Czy zapalenie popularnej "trawki" Kościół uważa za grzech? O tzw. twarde narkotyki nawet nie pytam, bo to oczywiste wyniszczanie organizmu. Są natomiast kraje, gdzie używanie marihuany jest legalne.
O wpływ tej substancji na organizm nie dyskutujmy, bo znając życie nikt nikogo nie przekona, a ile ludzi tyle opinii. |
Marihuana jest zaliczana do grupy tzw. narkotyków miękkich . A podział na miękkie i twarde jest sztuczny i mylący - jedne i drugie szkodzą.
Nikt dobrowolnie nie popełnia samobójstwa (przynajmniej nikt normalny), a narkotyk po prostu ZABIJA! I to każdy - począwszy od marihuany (czyt. trawy).
Trawka zabija? - Nie bezpośrednio (co nie znaczy że jest "zdrowsza" od innych narkotyków). Różnica polega jedynie na sposobie uśmiercania.
Czasami, (przy tzw. narkotykach twardych) śmierć powodowana jest przez przedawkowanie narkotyku. "Miękkie" narkotyki (nie uzależniające fizycznie, a jedynie psychicznie) sprawiają, że wcześniej lub później sięgniemy po narkotyk, który potrafi zabić (w pełnym tego słowa znaczeniu). Uzależnienia psychicznie prowadzą do sięgnięcia po narkotyki uzależniające fizycznie ... granica jest cienka i można jej nie zauważyć. I nie ma mocnych - sięgniemy wcześniej czy później. Każdy mówi, że to tylko tak, "miękki" narkotyk, ale ... to tak teoretycznie, bo nie ma osoby biorącej twarde narkotyki, która nie zaczynała od marihuany lub amfetaminy. Te dwa narkotyki są prekursorami - wprowadzają nic nie podejrzewającą osobę w świat narkotyków, z którego wyjście najczęściej wiedzie przez cmentarz.
Ciekawie pisze tu:
(...)
http://kkrzychk.republika.pl/narkotyki/wstep.html
Używanie narkotyków jako używki , dla osiągnięcia " przyjemności, odlotu" jest grzechem przeciwko piątemu przykazaniu ( "Nie zabijaj"). Jest to grzech ciężki.
"Używanie narkotyków wyrządza bardzo poważne szkody zdrowiu i życiu ludzkiemu. Jest ciężkim wykroczeniem, chyba że wynika ze wskazań ściśle lekarskich. Nielegalna produkcja i przemyt narkotyków są działaniami gorszącymi, stanowią one bezpośredni współudział w działanich głęboko sprzecznych z prawem moralnym, ponieważ skłaniają do nich." - KKK 2291 |
|