Autor |
Wiadomość |
Teresa
|
|
|
Teresa
|
Wysłany:
Wto 14:15, 14 Lip 2020 Temat postu: |
|
Powyżej zamieszczona z maja 2020 r. rozmowa z ks. Bronisławem Piaseckim, dziś czytam newsa:
Zmarł ks. Bronisław Piasecki, osobisty sekretarz Prymasa Wyszyńskiego
Dziś rano zmarł we Włoszech ks. Bronisław Piasecki, osobisty sekretarz kard. Stefana Wyszyńskiego i wicepostulator w jego procesie beatyfikacyjnym. Miał 79 lat.
Bronisław Piasecki rozpoczął formacje kapłańską w Wyższym Metropolitalnym Seminarium Duchownym w Warszawie. Święcenia kapłańskie przyjął w 1963 r. z rąk kard. Stefana Wyszyńskiego.
Studiował na Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie a następnie w Instytucie Teologii Moralnej na Papieskim Uniwersytecie Laterańskim w Rzymie gdzie obronił doktorat z teologii. Prowadził zajęcia z teologii moralnej na ATK oraz w warszawskim seminarium duchownym.
W latach 1974-1981 był osobistym sekretarzem kard. Stefana Wyszyńskiego, a następnie wicepostulatorem w Jego procesie beatyfikacyjnym.
Był doktorem teologii moralnej, prałatem Jego Świątobliwości. W latach 1983-2010 pełnił funkcje proboszcza parafii Najświętszego Zbawiciela w Warszawie, a następnie, aż do śmierci rezydentem w tej parafii.
Niedawno ukazało się wznowienie jego książki "Ostatnie dni Prymasa Tysiąclecia", wydane z okazji spodziewanej (a ostatecznie bezterminowo zawieszonej) beatyfikacji kard. Stefana Wyszyńskiego.
W wywiadzie dla KAI, udzielonym w maju br. ks. Piasecki mówił m.in. o tym, co dało mu spotkanie z Prymasem Polski.
"W nim były dwa wymiary. Z jednej strony miał świadomość, że reprezentuje Kościół w zmaganiach z ideologią wojującego ateizmu. Wiedział, że jest stroną i tu rzeczywiście był 'pomnikowy'. W tamtych warunkach trzeba było być monumentem: inaczej oni nie rozumieli. Człowiek ciepły, znaczy - słaby, więc trzeba było pokazać moc. Natomiast gdy był księdzem Stefanem to z nami żartował i podawał piłkę. Wielki i normalny" - mówił ks. Piasecki.
https://www.niedziela.pl/artykul/55712/Zmarl-ks-Bronislaw-Piasecki-osobisty |
|
|
Teresa
|
Wysłany:
Pią 10:20, 29 Maj 2020 Temat postu: |
|
Polecam bardzo ciekawą rozmowę z osobistym sekretarzem kard. Stefana Wyszyńskiego, a następnie wicepostulatorem w Jego procesie beatyfikacyjnym.
Bardzo ciekawe pytania, a jeszcze ciekawsze odpowiedzi. Wspomnienie słynnych słów Prymasa "“non possumus”.
– Władza w Polsce nie pochodziła od suwerena – narodu, lecz była z importu, z Moskwy. Nie miała umocowania społecznego, tylko zewnętrzny, moskiewski nadzór.
Słynne “non possumus” Prymasa było odpowiedzią na dekret rządu z 9 lutego 1953 r. o obsadzaniu stanowisk kościelnych. Największą karierę urzędnicy robili na walce z Kościołem.
Ks. Piasecki: kardynał Wyszyński – wielki i normalny
Kardynał Wyszyński był jednocześnie wielki i normalny – powiedział w rozmowie z KAI ks. prałat Bronisław Piasecki. – W zmaganiach z komunistami był “pomnikowy” i mocny, ale jako ksiądz Stefan żartował z nami i podawał piłkę – mówi osobisty sekretarz Prymasa Polski. Ks. Piasecki mówi o aktualnych wątkach jego nauczania, o wizji Polski i Kościoła a także o relacjach Prymasa z kard. Wojtyłą oraz o panującej dziś w naszym kraju “walce klas”.
Tomasz Królak (KAI): Księże Prałacie, prymas Wyszyński to dla ludzi średniego i starszego pokolenia postać pomnikowa, wielka, legendarna. Jak pomnik zachowywał się na co dzień?
Ks. prałat Bronisław Piasecki: – Prawdziwa wielkość to skromność i prostota. On był skromny do tego stopnia, że niekiedy wręcz nieśmiały. Ale wiedział, jak działa na innych, bo sam kilka razy słyszałem, jak mówił: mój autorytet ciąży rozmówcy.
KAI: Miał tego świadomość.
– Tak, dlatego tym bardziej starał się być jak najbardziej prosty, zwyczajny i nie onieśmielać, a wręcz zachęcać rozmówcę do rozmowy. Kiedy w 1974 r. przyszedłem do pracy w Domu Arcybiskupów Warszawskich zapytałem, co będzie należało do moich obowiązków. Odpowiedział: będziesz w moim imieniu na progu tego domu przyjmował wszystkich wchodzących. Nie wszystkim uda się załatwić sprawę, ale każdy ma być wysłuchany i uszanowany, żeby wychodził stąd z poczuciem godności. Tak mnie instruował.
Po kilku dniach, kiedy już trochę ochłonąłem, poprosiłem: księże prymasie może jakiś dekret nominacyjny, żeby pozostał w archiwum rodzinnym?… Spojrzał na mnie ciepło i powiedział: w tym domu jest się i pracuje na zaproszenia, a nie “z dekretu”. Myślę, że to bardzo dobrze go charakteryzuje.
W domu, przy stole podawał sąsiadowi wazę z zupą czy półmisek, nalewał herbatę, żartował. Bardzo chciał tworzyć klimat bliskości. O sprawach biurowych czy tym podobnych nie rozmawiało się przy stole. Tu panowała prywatność, rodzinność.
KAI: Towarzyszył mu Ksiądz także w czasie wakacji.
– Kiedy graliśmy w piłkę, to on sam co prawda nie grał, ale chętnie nam ją podawał, kiedy potoczyła się poza boisko.
KAI: Uczestniczył w zabawie?
– Oczywiście! To były takie drobne gesty, którymi mówił: tu też jestem z wami. Nigdy żadnego wywyższania się, to było Księdzu Prymasowi obce.
KAI: Czy nie odnosi Ksiądz wrażenia, że rola, jaka przypadła kard. Wyszyńskiemu – prawdziwego przywódcy narodu, na tle komunistycznych pierwszych sekretarzy, którzy byli oczywistymi uzurpatorami – przysłoniła Wyszyńskiego – człowieka, kogoś, kto “po prostu” zawsze chciał być wierny Ewangelii?
– Władza w Polsce nie pochodziła od suwerena – narodu, lecz była z importu, z Moskwy. Nie miała umocowania społecznego, tylko zewnętrzny, moskiewski nadzór.
Słynne “non possumus” Prymasa było odpowiedzią na dekret rządu z 9 lutego 1953 r. o obsadzaniu stanowisk kościelnych. Największą karierę urzędnicy robili na walce z Kościołem. To było uciążliwe dla Kościoła, bo urzędnik z Urzędu ds. wyznań w Poznaniu w tej samej sprawie decydował odwrotnie niż urzędnik w Krakowie. Prymas proponował jakąś regulację, żeby strona kościelna miała do czego się odwołać (bo pamiętajmy, że po wojnie konstytucję przyjęto dopiero w 1952 r.).
Rząd zgodził się na porozumienie w kwietniu 1950 r., oczywiście licząc na to, że będzie to punkt wyjścia do podporządkowania sobie Kościoła. Niecałe trzy lata później uchwalono wspomniany dekret. Najkrócej mówiąc polegał on na tym, że biskupów mianuje premier, a proboszczów wojewoda. Możemy sobie wyobrazić istnienie Kościoła w takich “normach”…
Cztery miesiące po dekrecie, 4 czerwca 1953 r., odbyła się w Warszawie procesja Bożego Ciała. W latach powojennych na tę uroczystość przyjeżdżało wielu ludzi z całej Polski, 80-100 tys., bo chcieli posłuchać Prymasa. I wtedy, przemawiając przed fasadą kościoła św. Anny, powiedział wobec “ludu pracującego miast i wsi” (jak komuniści określali naród): “non possumus” – „nie możemy pozwolić”, bo to jest ingerencja w kanoniczną strukturę Kościoła. Odwołał się do ludzi, narodu, suwerena. To te słowa stały się przyczyną aresztowania Prymasa. Wcześniej słano protesty i petycje, ale władza nic sobie z tego nie robiła. Prawdziwie groźne okazało się odwołanie się do narodu.
Kiedy po uroczystości przyjechał do domu, powiedział: Nie wiadomo, czy aresztują mnie przede wakacjami czy dopiero po.
KAI: Pełna świadomość.
– Przemawiał z pełnym przekonaniem, jakie to może mieć konsekwencje, ale nie robił tego, by prowokować, ale jasno zaprezentować swoje przekonania.
Przyjechali… po wakacjach, 25 września, tuż przed północą. Pułkownik, który dowodził grupą operacyjną odczytał postanowienie rządu podpisane przez Cyrankiewicza, że: “Ze względu na szkodliwość działania wobec Polski zostaje odsunięty od urzędu arcybiskupa w Gniezna i Warszawy oraz izolowany”.
Kilka miesięcy po wyjściu z więzienia spotkał się z Gomułką. Rozmawiał z nim zresztą kilka razy. Za którymś razem dyskutowali do czwartej nad ranem. Gomułka, co sam słyszałem od Prymasa, oświadczył: „Jeszcze 20 lat i problem Kościoła w Polsce przestanie istnieć. Na co Kardynał odpowiedział: „Panie sekretarzu, 20 lat w Polsce to wy jesteście, a Kościół jest tu tysiąc lat.”
KAI: Ktoś, kto rzuca wyzwanie wszechpotężnej i – mogłoby się wydawać wówczas – wiecznej władzy, w oczach narodu staje się pomnikiem. Zwykli ludzie mogli czuć się maleńcy…
– Trzeba pamiętać, że w 1950 r. Prymas szukał kontaktu z władzą. Podpisane wówczas porozumienie okazało się jednak nietrwałe. Ratunkiem dla zagrożonego Kościoła był naród, więc wypowiadając w 1953 r. “non possumus” odwołał się do narodu. Nie po to, żeby walczyć z władzą, ale żeby Kościół mógł działać i wypełniać swoją misję zbawczą.
Użył pan, w odniesieniu do władz słowa “uzurpatorzy. Lepiej byłoby nazwać ich figurantami. Uzurpator musi być jakoś umocowany, a oni nie byli decydentami, lecz odbiorcami decyzji płynących z Moskwy.
Kościół i jego przywódca był zawsze z narodem i bardzo starał się, żeby ludzie mieli tego świadomość. Ale, uwaga, naród to nie tylko “Solidarność”. Naród to i ludzie “Solidarności” i ludzie partii, PZPR-u.
Pamiętamy przecież, jak w sierpniu 1980 r. “Solidarność” oczekiwała od Prymasa jednoznacznego poparcia. Tymczasem on mówił o narodzie, nie o “Solidarności”. Niektórzy oceniali, że: “Staruszek nie wie, o czym mówi”, że się “rozminął z nastrojami”, itd. A on pojmował to inaczej i tu widzę jego geniusz: po prostu naród to Polacy, wszyscy. Także ten, który jest uwikłany, złamany lub z jakiejkolwiek innej racji jest po tamtej stronie.
Prawdziwym reprezentantem suwerena, czyli narodu był Kościół, a w Kościele – prymas. Dlatego, o czym się nie mówi, a czego byłem świadkiem, wszyscy ambasadorzy państw zachodnich, rozpoczynając misję w Polsce, składali wizytę Prymasowi. Po pięciu latach, bo zazwyczaj tyle trwała ich kadencja, przed wyjazdem przybywali, żeby się pożegnać, bo dla nich to on reprezentował polski naród.
Kiedy we wrześniu 1967 r. przyjechał do Polski generał de Gaulle, chciał spotkać się Prymasem. Ale w niedzielę, gdy miało do tego dojść, władze uniemożliwiły to, “wywożąc” generała do Gdańska. To dobitnie pokazuje, jak kard. Wyszyński był odbierany za granicą i co znaczył dla świata.
Liberalni katolicy mieli mu za złe, że rozmawia tylko z pierwszym sekretarzem i z premierem. Tak, on tego bardzo przestrzegł. Mówił: Jeśli nie dopilnuję, to mi każą rozmawiać z dzielnicowym i wtedy nic nie załatwię. Nie robił więc tego z poczucia wielkości. To był po prostu przejaw pragmatyzmu i zdrowego rozsądku.
KAI: Co nam dziś, w zupełnie innych czasach, mówi kard. Wyszyński? Jakie wątki jego nauczania czy postawy w ogóle wydają się dziś najbardziej aktualne?
– Myślę, że ciągle aktualne pozostaje to, co podkreślał za życia: Człowiek, naród i Kościół. Człowiek, a więc szacunek dla drugiego. Każdy człowiek kocha, chce być kochany, cierpi, ma nadzieję… Wielkim zadaniem także na dziś jest autentyczne budowanie narodu i Kościoła. Poza tym: troska o rodzinę.
Moskwę zastąpiła dziś Bruksela, stąd deficyt polskości.
KAI: Myśli Ksiądz, że kard. Wyszyński zwracałby dziś uwagę na pogłębianie świadomości narodowej i troskę o zachowanie polskiej tożsamości?
– Z pewnością. Śluby narodu z 1956 r. zrodziły pierwszą solidarność Polaków. Na Jasną Górę przyjechało wtedy ponad milion pielgrzymów. Na dworcu kolejowym w Warszawie nie sprzedawano biletów do Częstochowy, jeden z biskupów w drodze z Warszawy był zatrzymywany siedem razy. Jak zebrał się tam ten milion, z całego kraju? I tam Polacy rozpoznali się po raz pierwszy: jesteśmy razem. A Śluby były skierowaną do wszystkich Polaków, zachętą do gruntownej refleksji wokół takich pojęć, jak: człowiek, osoba, rodzina, społeczeństwo, etyka, moralność, praca, odpowiedzialność.
KAI: A obchody milenijne były dobitną “powtórką”.
– Tak, inspiracją dla obchodów tysiąclecia chrztu Polski były Śluby zorganizowane 10 lat wcześniej. Cały projekt moralnej odnowy narodu w “formie” dziewięcioletniej nowenny, dał Kościołowi program duszpasterski. To była nie tylko pobożność, ale i formacja. Dalszym etapem tej formacji był program Społecznej Krucjaty Miłości, zawarty w 10 punktach i impuls do budowania cywilizacji miłości.
KAI: Zastanawiamy się dziś często nad tym, co epidemia powiedziała o naszym Kościele oraz jaki będzie po jej ustaniu. Jak patrzyłby na to kard. Wyszyński?
– Pandemia w dramatyczny sposób obnażyła myślenie niektórych ludzi Kościoła. Zamknąć kościół? Uciec, schować się…
KAI: Sugeruje Ksiądz, że Prymas Wyszyński reagowałby na zagrożenie epidemiczne inaczej? Wobec tego jak?
– Oczywiście, że inaczej, bo przecież człowiek jest zagrożony! A kto ma być blisko przy takim człowieku? Lekarz i kapłan!
KAI: Kościół się wystraszył?
– Przypomnę tylko co powiedział kilka dni temu prezydent Trump: w Stanach Zjednoczonych sklepy alkoholowe są otwarte, kliniki aborcyjne czynne, a kościoły wszystkich wyznań zamknięte. W Polsce na Wielkanoc w świątyniach obowiązywał limit pięciu osób.
KAI: A jak postrzega Ksiądz obecność myśli kard. Wyszyńskiego w przestrzeni publicznej? Czy potrafimy z niego czerpać – w życiu indywidualnym, w Kościele, w życiu społecznym, w praktyce politycznej?
– Dwa pokolenia Polaków, a może nawet trzy, wychowano w atmosferze walki klas. Nie zastanawiano się nad tym, jak pomnożyć dobro wspólne i dobro indywidualne, a cały wysiłek był skierowany na to, jak zabrać temu, kto ma, o ile jeszcze miał. Jakie to krótkowzroczne! Po kilkudziesięciu latach społeczeństwo nie miało już nic lub prawie nic. Całe dobro wspólne przejęła wąska grupa oligarchów. Dlatego Kardynał opracował Społeczną Krucjatę Miłości, która wyrosła z obchodów milenijnych.
KAI: Pierwszy punkt Krucjaty brzmi: “Szanuj każdego człowieka, bo Chrystus w nim żyje. Bądź wrażliwy na drugiego człowieka, twojego brata (siostrę)”. Gdyby choć część spuścizny Kardynała była traktowana poważnie, to chyba żylibyśmy w innej Polsce?
– Przecież i dziś wciąż mówimy o walce, a nie o szukaniu wspólnego dobra i budowaniu tego, co będzie służyło przyszłym pokoleniom. Zamiast tego rozgrywamy wszystko partyjnie. Powróciła walka klas.
KAI: A wskazania Prymasa Wyszyńskiego?
– Cóż, one przecież są, można ich słuchać, można je przeczytać. Ale nie robimy tego. Dlaczego? Dlatego, że utknęliśmy w walce klas. Najwyższą wartością społeczną jest dobro wspólne, ale nim nikt się nie przejmuje. Liczy się interes grupy. Mnie się wydaje, że społeczeństwo myśli prawidłowo, problem tkwi w stylu myślenia oligarchii politycznej. Ludzie mają naturalny zmysł wartościowania, wyczuwają, co jest dobre, a co złe, na czym trzeba się skoncentrować, co można poświęcić dla większego dobra, itd. Natomiast media zostały zdominowane przez interesy polityczne i jest to, co jest.
KAI: Może to, że czas oczekiwania na beatyfikację kardynała Wyszyńskiego nam się wydłużył, powinniśmy wykorzystać na doczytanie jego nauk?
– W Kościele nie ma przypadków. Dostaliśmy czas na refleksję. Myślę, że wszystkie te doświadczenia społeczne i polityczne będą temu sprzyjały. Może przyjdzie jakieś opamiętanie. Kiedyś mówiło się o “stylu parlamentarnym”, to coś znaczyło…
KAI: Wiosna tego roku jest wyjątkowa poprzez splot wydarzeń związanych z dwoma wielkimi postaciami Kościoła w Polsce w XX wieku: Jana Pawła II z okazji 100. rocznicy jego urodzin i Prymasa Wyszyńskiego w związku z oczekiwaną beatyfikacją.
– Obaj stanowili wielkie zagrożenie dla komunistów i liberałów. Zawsze byli razem, jak przy ołtarzu: jeden odprawiał, drugi przemawiał. Częściej przemawiał Stefan. Pamiętam ostatnią Mszę św., przed tym, jak obydwaj udali się na konklawe. To było w rzymskim kościele św. Stanisława. Odprawiał Stefan, a mówił Karol. Omawiał fragment z pytaniem Jezusa: „Piotrze, czy mnie miłujesz?” Do dziś pamiętam, jak zmagał się z tym pytaniem, jakby to było pytanie do niego. Za kilkadziesiąt godzin był już papieżem.
KAI: Władze PRL próbowały ich sobie przeciwstawiać, a nawet skłócić.
– Zawsze byli razem, więc żeby ich osłabić, usiłowali ich podzielić lub unicestwić. Jeden umierał w Warszawie, drugiego trzeba uśmiercić. Opatrzność znalazła rozwiązanie, co potwierdza dziś Kościół, że obaj są świętymi.
KAI: Prymas musiał wiedzieć, że próbuje się go skłócić z kard. Wojtyłą. Cierpiał z tego powodu, czy się tym nie przejmował?
– Poza konferencją episkopatu czy Radą Główną spędzili ze sobą dziesiątki godzin, rozmawiając w cztery oczy: w ogrodzie, w pokoju, w czasie wakacji w Bachledówce i wielu innych miejscach. Prymas przygotowywał go na swego następcę. Dlatego uzgadniali stanowiska, wyjaśniali argumentacje, a kiedy kard. Wojtyła został wybrany na papieża, zwrócił się do Prymasa: co mam robić. “Wybór przyjąć”.
Dla mnie kluczową sprawa, jeśli chodzi o ich relacje, była wizyta polskich biskupów w Niemczech, jesienią 1977 r. Zaczęło się to od słynnego listu biskupów polskich do niemieckich ze słowami: „Wybaczamy i prosimy o wybaczenie”. Jak wiadomo Niemcy odpowiedzieli na to dość powściągliwie, niemniej szybko zorientowali się, że trzeba wykazać się postawą bardziej otwartą. Dlatego przez kolejne lata przyjeżdżali do Polski kardynałowie i biskupi niemieccy, uczestnicząc w uroczystościach religijnych, m.in. w Gnieźnie, Warszawie i Częstochowie. Zaczął narastać problem proceduralny związany z rewizytą. Prymas powtarzał co roku, że jeszcze nie czas.
Po wyborze Jana Pawła I Prymas wrócił z Watykanu i pojechał do Fiszora pod Wyszkowem na odpoczynek. Po powrocie poprosił na rozmowę sekretarza Episkopatu bp. Bronisława Dąbrowskiego i powiedział mu, że nadszedł czas na rewizytę w Niemczech. Wizyta okazała się wielkim sukcesem. Rozpoczęła się w Fuldzie, u grobu św. Bonifacego, patrona Niemiec. Pierwszego wieczoru Prymas powiedział mi: “Chciałbym, żeby ktoś tym wiedział. Presja wojującego komunizmu rodzi głęboką erozję w polskim Kościele. Jeżeli to potrwa dłużej, to sami tego nie udźwigniemy. Trzeba szukać kontaktu, oparcia w innych Kościołach. Hiszpanie są daleko; Włosi są tacy, jacy są; na Francuzach nie można polegać, zostają nam Niemcy”.
W katedrze w Kolonii stałem za Prymasem, nagrywałem jego przesłanie. Powiedział wtedy, że: „Europa ma być Betlejem dla świata, to znaczy rodzić Chrystusa dla świata.„ Kardynał Karol słuchał tego, siedząc w stalli. Myślę, że to przemówienie mogło być jakąś inspiracją dla papieża Wojtyły, który jeździł od krańca do krańca Europy i świata, “rodząc Chrystusa”.
Po powrocie z Niemiec, Prymas pojechał na kilka dni do Fiszora i tam zastała go wiadomość o śmierci Jana Pawła I. Znowu trzeba było jechać na konklawe. Ale tym razem już nikt nie miał wątpliwości, kto zostanie wybrany.
KAI: Śmiertelnie już chory Prymas rozmawiał telefonicznie z rannym w zamachu Papieżem. Ksiądz był tego świadkiem. Pierwsza próba, gdy z rzymskiego szpitala zadzwonił Jan Paweł II, nie powiodła się z prozaicznych powodów: zbyt krótkiego kabla telefonicznego w domu Kardynała…
– Prymas niczego w swoim pokoju nie miał: telefonu, telewizora, radia. Trzeba było wykorzystać telefon, który stał na parterze, w sekretariacie. Rzeczywiście, przewód był zbyt krótki, więc trzeba było trochę czasu i umówiono rozmowę na następny dzień, 25 maja, w południe. Opuściłem pokój, nie było mnie przy tej rozmowie. Ale wiem, że mówił do Papieża: „Ojcze, całuję Twoje dłonie… Łączy nas cierpienie.”
KAI: A jaki był Prymas w ostatnich godzinach życia?
– Bardzo opanowany, powściągliwy, a jednocześnie świadomy swojej sytuacji.
KAI: Co dało Księdzu spotkanie z Prymasem – wielkim, a jednocześnie skromnym?
– Właśnie, w nim były te dwa wymiary. Z jednej strony miał świadomość, że reprezentuje Kościół w zmaganiach z ideologią wojującego ateizmu. Wiedział, że jest stroną i tu rzeczywiście był “pomnikowy”. W tamtych warunkach trzeba było być monumentem: inaczej oni nie rozumieli. Człowiek ciepły, znaczy – słaby, więc trzeba było pokazać moc. Natomiast gdy był księdzem Stefanem to z nami żartował i podawał piłkę. Wielki i normalny.
Służyłem do Mszy św., kiedy nie było koncelebry. Później on to robił, gdy ja odprawiałem: polewał wodą moje ręce, podawał ręczniczek. Jak prawdziwy ministrant. Uważał to za zupełnie normalne.
Co mi dało spotkanie z nim? Stojąc u Jego boku nauczyłem się odprawiać Mszę świętą, mimo, że miałem “kwalifikacje”. On nie czytał tekstu mszału, lecz tekstem wołał do Pana. Każda jego modlitwa: różaniec, Anioł Pański czy litania – to było wielkie wołanie. A nie gadanie…
***
Ks. Bronisław Piasecki (ur. 1940) przyjął święcenia kapłańskie w 1963 r. W latach 1974-1981 był osobistym sekretarzem kard. Stefana Wyszyńskiego, a następnie wicepostulatorem w Jego procesie beatyfikacyjnym. Jest doktorem teologii moralnej, prałatem Jego Świątobliwości, byłym proboszczem parafii Najświętszego Zbawiciela w Warszawie.
https://ekai.pl/ks-piasecki-kardynal-wyszynski-wielki-i-normalny/ |
|
|
Teresa
|
Wysłany:
Czw 10:28, 28 Maj 2020 Temat postu: |
|
Dziś 39. rocznica śmierci kard. Wyszyńskiego
W czwartek, 28 maja przypada 39. rocznica śmierci Prymasa Tysiąclecia. Z tej okazji publikujemy materiały obrazujące historyczne dokonania i różne aspekty nauczania kard. Stefana Wyszyńskiego.
Stefan Wyszyński urodził się 3 sierpnia 1901 r. w Zuzeli na Bugiem, w zaborze rosyjskim, na granicy Mazowsza i Podlasia. Był dzieckiem Stanisława (1876-1970) i Julianny (1877-1910) z domu Karp. Jego ojciec nie posiadał gospodarstwa, lecz był organistą. Przyszły kardynał wychowywał się na historycznym pograniczu Korony i Litwy. Mama była czcicielką Matki Bożej Ostrobramskiej a ojciec Częstochowskiej. W domu silnie kultywowano tradycje patriotyczne. Wyniesiona ze środowiska rodzinnego religijność była prosta ale zarazem pogłębiona, z silną nutą maryjną. Ta właśnie nuta uległa wzmocnieniu po śmierci Matki, która zmarła 31 października 1910 r. (Stefan miał wtedy 9 lat).
Stefan Wyszyński wychował się w licznej rodzinie, gdyż jego ojciec wszedł w drugi związek małżeński. Miał dobre relacje ze swoim przyrodnim rodzeństwem. Doskonały kontakt miał z ojcem, który przekazywał mu tradycje patriotyczne. Wraz z nim uczestniczył m. in. w nielegalnym odnawianiu mogił powstańców styczniowych. Jako kilkulatek został ministrantem.
W 1912 r. Stefan zdał egzaminy i rozpoczął naukę w Warszawie w prywatnym gimnazjum Wojciecha Górskiego z polskim językiem wykładowym. Od września 1915 r. z powodu frontu niemiecko-rosyjskiego, oddzielającego drogę do Warszawy, kontynuował naukę w Łomży w Męskiej Szkole Handlowej im. Piotra Skargi. Podczas nauki w Łomży wstąpił do powstającego wówczas harcerstwa. Należał do środowiska skautowego, które zainicjował w Łomży ks. Kazimierz Lutosławski, jedna z bardziej wybitnych postaci Kościoła warszawskiego, twórca Krzyża Harcerskiego, a po uzyskaniu niepodległości poseł z ramienia Narodowej Demokracji.
Powołanie kapłańskie
Kiedy Stefan zdecydował się na kapłaństwo, wybrał nie diecezjalne seminarium w Płocku, lecz ambitniej – seminarium we Włocławku, które miało opinie jednego z najlepszych na ziemiach polskich.
Był człowiekiem słabego zdrowia. Miał chore płuca, a kiedy kończył seminarium, wątpiono, czy warto go wyświęcać. Został wyświęcony indywidualnie na mocy specjalnej decyzji biskupa 3 sierpnia 1924 r. w katedrze we Włocławku przez bp. Wojciecha Owczarka. Mszę prymicyjną odprawił 5 sierpnia 1924 r. na Jasnej Górze, by, jak pisał, „mieć Matkę, która nie umiera”.
Duszpasterz robotników, promotor katolickiej nauki społecznej
Po święceniach przez rok pracował jako wikariusz przy parafii katedralnej we Włocławku, był też prefektem w szkole przy fabryce celulozy oraz redaktorem dziennika diecezjalnego „Słowo Kujawskie”.
W 1925 r. rozpoczął studia na KUL z zakresu prawa kanonicznego i katolickiej nauki społecznej, zakończone w 1929 r. obroną doktoratu nt. „Prawa rodziny, Kościoła i państwa do szkoły”. Był uczniem ks. prof. Antoniego Szymańskiego, jednego z najwybitniejszych przedstawicieli katolickiej nauki społecznej w Polsce. W Lublinie poznał też ks. Władysława Korniłowicza, współtwórcę Dzieła Lasek, który miał duży wpływ na jego formację duchową i intelektualną. Podczas pobytu na KUL związał się ze środowiskiem Stowarzyszenia Katolickiej Młodzieży Akademickiej „Odrodzenie”, tworzącego ruch młodej inteligencji katolickiej, stawiający na solidną formację intelektualną, zaangażowanie społeczne i otwartość na rodzące się wówczas prądy odnowy Kościoła, prekursorskie wobec Soboru Watykańskiego II.
W 1929 r. ks. Wyszyński uzyskał stypendium naukowe, dzięki któremu odwiedził specjalizujące się w katolickiej nauce społecznej ośrodki naukowe w Austrii, Włoszech, Szwajcarii, Francji, Belgii, Holandii i Niemczech. Zapoznał się m.in. z działalnością Akcji Katolickiej oraz chrześcijańskich stowarzyszeń i związków zawodowych. Owocem tej podróży była publikacja „Główne typy Akcji Katolickiej za granicą” (Lublin 1931).
Po powrocie w 1930 r. do Włocławka był wykładowcą prawa kanonicznego i ekonomii społecznej w seminarium duchownym, a jednocześnie prowadził Chrześcijański Uniwersytet Robotniczy oraz był asystentem kościelnym Chrześcijańskich Związków Zawodowych. Pod jego kierunkiem robotnicy mieli zajęcia z ekonomii, socjologii, historii Polski, geografii, ustawodawstwa pracy, samorządu gospodarczego i katolickiej nauki społecznej.
Dość szybko dał się poznać jako zdolny, obiecujący intelektualista i publicysta. W 1932 r. został redaktorem naczelnym „Ateneum Kapłańskiego”, jednego z najwybitniejszych wówczas periodyków dla duchowieństwa. Było to pismo nowatorskie, otwarte na nowe nurty w Kościele powszechnym, zdające sobie sprawę z potrzeby reformy a jednocześnie zajmujące stanowisko w pełni zgodne z doktryną Kościoła. Ks. Wyszyński angażował się w obronę praw robotników, na skutek czego przypięto mu łatkę „czerwonego księdza”.
Działał również w Akcji Katolickiej, zorganizował m.in. Katolicki Związek Młodzieży Robotniczej i sieć Katolickich Uniwersytetów Ludowych. Z uwagą śledził percepcję marksizmu na tych terenach, i analizował to w swej publicystyce. Był jednym z nielicznych duchownych, którzy przeczytali w całości „Kapitał” Karola Marxa. W tym okresie ks. Wyszyński napisał książki pt: „Katolicki program walki z komunizmem” i „Inteligencja w straży przedniej komunizmu” oraz około stu artykułów skoncentrowanych wokół problemów katolicyzmu, kapitalizmu i komunizmu. Publikował często pod pseudonimem dr Zuzelski. Zaangażowanie społeczne ks. Wyszyńskiego dostrzegł kard. August Hlond, który w 1937 r. zaprosił go do Rady Społecznej przy Prymasie Polski.
Wydana już po wojnie książka Wyszyńskiego „Duch pracy ludzkiej” jest jasnym i głębokim, wykładem teologii pracy, opracowaniem nowatorskim na polu ówczesnej katolickiej nauki społecznej. Założyciel Opus Dei św. Josemaria Escriva de Balaguer poznawszy ją zalecił najpierw jako obowiązkową lekturę swoim duchowym podopiecznym, a następnie z jego inspiracji została ona przetłumaczona na większość języków europejskich.
Związki z Dziełem Lasek
Po wybuchu drugiej wojny światowej ks. Wyszyński przewidując, że może być poszukiwany przez gestapo opuścił Włocławek. Od lipca 1940 r. był kapelanem niewidomych dzieci oraz sióstr franciszkanek służebnic krzyża z Lasek, które znalazły schronienie w Kozłówce na Lubelszczyźnie, a potem w Żułowie. W październiku 1940 zagrożony chorobą płuc wyjechał na krótko do Zakopanego, gdzie w przypadkowej łapance został aresztowany. Udało mu się uciec zanim ustalono jego tożsamość. W czerwcu 1942 r. przyjechał do Lasek pod Warszawą i jako kapelan zakładu dla niewidomych pozostał tam do zakończenia wojny. W Warszawie prowadził wykłady na tajnych uniwersytetach. W 1944 r. przystąpił do Armii Krajowej, nosił pseudonim Radwan III. W czasie powstania warszawskiego był kapelanem w szpitalu powstańczym w Laskach.
Podczas pobytu w Laskach poznał Marię Okońską i prowadzaną przez nią w ramach Sodalicji Mariańskiej grupę kilku dziewcząt, tzw. Ósemkę, zaangażowaną w pracę z gimnazjalistkami i licealistkami warszawskimi. Na prośbę młodych kobiet został ich kierownikiem duchowym, prowadząc je stopniowo ku złożeniu ślubów i założeniu nowego instytutu świeckiego.
W marcu 1945 r. powrócił do Włocławka, gdzie był rektorem Seminarium Duchownego, które wymagało odbudowy. Jednocześnie z powodu braku księży, wymordowanych przez Niemców, sprawował funkcję proboszcza w dwóch parafiach oraz był redaktorem naczelnym „Ładu Bożego” i „Ateneum Kapłańskiego”.
Biskup lubelski
Biskupem został mianowany 4 marca 1946 r. Wspominał, że nominacją był „mocno przestraszony”. Poprosił o czas do namysłu, ale szybko przekonały go słowa kard. Hlonda, że „papieżowi się nie odmawia”. Sakrę biskupią przyjął 12 maja 1946 r. na Jasnej Górze, a ingres do katedry w Lublinie odbył 26 maja. Porządkował zniszczoną przez okupację diecezję, wizytował parafie, wygłaszał liczne kazania, szczególnie w dzielnicach robotniczych Lublina, prowadził rekolekcje, organizował kursy katechetyczne, wykładał na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim i opiekował się nim jako wielki Kanclerz.
22 października 1948 r. niespodziewanie zmarł kard. August Hlond. Przed śmiercią jako swego następcę wskazał bp Stefana Wyszyńskiego. Pius XII decyzję o nominacji podjął już 12 listopada, a 16 listopada podpisał bullę, w której powoływał Wyszyńskiego na arcybiskupa gnieźnieńskiego i warszawskiego, prymasa Polski. Wedle ówczesnej opinii Konferencji Episkopatu Polski, rola prymasa Polski jako metropolity gnieźnieńskiego oraz funkcja arcybiskupa warszawskiego powinny zostać rozdzielone, ale papież się z tym nie zgodził.
Prymas Polski
Ingres do katedry w Gnieźnie nowy prymas odbył 2 lutego, a 6 lutego 1949 r. do prokatedry w Warszawie (katedra św. Jana leżała jeszcze w gruzach). W liście, jaki z okazji ingresu ogłosił do wiernych obu archidiecezji pisał: „Nie jestem ci ja ani politykiem, ani dyplomatą, nie jestem działaczem ani reformatorem. Jestem natomiast ojcem waszym duchowym, pasterzem i biskupem dusz waszych, jestem apostołem Jezusa Chrystusa”.
Arcybiskup Wyszyński został wyposażony w specjalne pełnomocnictwa Stolicy Apostolskiej, otrzymane w spuściźnie po kard. Hlondzie. Dawały mu one uprawnienia legata papieskiego wobec całego Kościoła w Polsce jak i terenów włączonych do ZSRR a w okresie międzywojennym należące do II Rzeczpospolitej, jurysdykcję nad Kościołem na ziemiach zachodnich i północnych (poniemieckich) oraz opiekę nad katolickimi obrządkami wschodnimi w Polsce.
Komuniści po sfałszowaniu wyborów w styczniu 1947 r. i wyeliminowaniu opozycji politycznej oraz antykomunistycznego podziemia, rozpoczęli intensywną walkę z Kościołem. Jej celem była eliminacja Kościoła ze sfery publicznej oraz podporządkowanie go państwu. Władze państwowe na początku 1950 r. przejęły Caritas, kościelną ziemię (poza niewielkimi działkami dla parafii i seminariów duchownych) i dużą część nieruchomości. Zamykano prowadzone przez Kościół szkoły, szpitale, wydawnictwa, nastąpiła likwidacja stowarzyszeń katolickich.
Prymas, wobec tej nowej sytuacji próbował więc szukać dla Kościoła „modus vivendi” z władzą. Uważał, że skoro komuniści przejęli rządy w Polsce z uwagi na warunki geopolityczne, to nieuniknione jest, że przez jakiś czas będą ją sprawować. Stąd zgodził się na „Porozumienie” z 1950 r., które na okres kilku lat szalejącego stalinizmu wyhamowało frontalny atak na Kościół. W zamian za potępienie wciąż walczących oddziałów partyzanckich oraz uznanie nowej granicy zachodniej uzyskał zgodę na naukę religii w szkołach i działalność KUL.
Jednak prymasowska gotowość do porozumienia miała ściśle zakreślone granice. W lutym 1953 r. władze wydały dekret o obsadzaniu stanowisk kościelnych, wszelkie nominacje – aż do szczebla proboszcza – uzależniając od zgody władz. Wobec próby ubezwłasnowolnienia w ten sposób biskupów kard. Wyszyński wypowiedział kategoryczne: „Non possumus!” – świadomie narażając się na uwięzienie. W marcu 1953 r. w imieniu Episkopatu napisał do Bolesława Bieruta memoriał, kończący się słowami: „gdyby postawiono nas wobec alternatywy: albo poddanie jurysdykcji kościelnej jako narzędzia władzy świeckiej, albo osobista ofiara, wahać się nie będziemy. Pójdziemy za głosem apostolskiego naszego powołania i kapłańskiego sumienia, idąc z wewnętrznym pokojem i świadomością, że do prześladowania nie daliśmy powodu, że cierpienie staje się naszym udziałem nie za co innego, lecz tylko za sprawę Chrystusa i Chrystusowego Kościoła. Rzeczy Bożych na ołtarzach Cezara składać nam nie wolno. Non possumus”.
Trzy miesiące później, 25 września 1953 r. prymas Wyszyński został aresztowany. Bez aktu oskarżenia, procesu i wyroku był więziony przez trzy lata – do 28 października 1956 r. Był internowany w kolejnych miejscach odosobnienia: Rywałdzie Królewskim (do 12 października 1953 r.), Stoczku Warmińskim (do 6 października 1954 r.), Prudniku Śląskim (do 26 października 1955 r.) oraz Komańczy (do 28 października 1956 r.).
Wielka Nowenna
Podczas pobytu Komańczy Prymas napisał tekst Jasnogórskich Ślubów Narodu Polskiego, pomyślanych jako odnowienie ślubów lwowskich Jana Kazimierza z czasów Potopu szwedzkiego. Zostały one dostarczone na Jasną Górę przez Ósemki, które mogły się z nim kontaktować. Ponieważ kardynał Wyszyński wciąż był więziony, tekst ślubów odczytał bp Michał Klepacz 26 sierpnia 1956 r., w obecności blisko miliona pielgrzymów, przybyłych na Jasną Górę.
Po odzyskaniu wolności 28 października 1956 r. prymas, w latach 1957 – 1966 prowadził Wielką Nowennę, która miała przygotować naród na obchody Tysiąclecia Chrztu Polski. Był to szeroko zakrojony projekt moralnej przemiany narodu, wyzwolenia go z licznych wad i nałogów, prowadząc w ten sposób wyzwolenia duchowego w znacznie poważniejszym wymiarze. Z jego inicjatywy rozpoczęło się Nawiedzenie, czyli wędrówka Matki Bożej w kopii Obrazu Jasnogórskiego po wszystkich polskich diecezjach parafiach, co było przedmiotem nieustannej konfrontacji z władzami. W sensie moralnym Kościół odniósł jednak zwycięstwo. Nowenna zakończyła się 3 maja 1966 r. Aktem Oddania Narodu Matce Bożej za wolność Kościoła w Polsce i na świecie. Te wielkie projekty duszpasterskie kard. Wyszyńskiego – realizowane w państwie komunistycznym – robiły w Kościele powszechnym gigantyczne wrażenie. Większość hierarchii patrzyła na to ze zdumieniem i podziwem. Zyskał na tym Kościół w Polsce, stając się w tym czasie istotnym punktem zainteresowania Kościoła powszechnego.
Udział w Soborze Watykańskim II
W latach 1962-1965 kard. Wyszyński brał czynny udział w pracach Soboru Watykańskiego II, najpierw w jego przygotowaniu, a potem w obradach wszystkich czterech Sesji. Podczas pierwszej sesji soborowej został mianowany przez papieża Jana XXIII członkiem Sekretariatu do Spraw Nadzwyczajnych, a później przez kolejnego papieża Pawła VI, członkiem Prezydium soboru. Wielokrotnie przemawiał podczas spotkań plenarnych, składał pisemne memoriały, prowadził wykłady czy udzielał wywiadów. W nurt prac soborowych włączył cały Kościół w Polsce, inicjując w nim modlitwy w intencji Soboru m.in.: Czuwania Soborowe z Maryją Jasnogórską. Biskupi polscy złożyli na III Sesji Soboru specjalny memoriał do Ojca Świętego z prośbą o ogłoszenie Maryi Matką Kościoła i oddanie Jej świata. Dokonało się to 21 listopada 1964 roku, na zakończenie III Sesji. Papież Paweł VI ogłosił Maryję Matką Kościoła.
Orędzie do biskupów niemieckich
Kardynał Wyszyński był też jednym z inicjatorów słynnego orędzia biskupów polskich do biskupów niemieckich z 1965 r. Na zakończenie obrad Soboru Watykańskiego II, w przyjętym przez Prymasa liście biskupów polskich do niemieckich, napisano m. in.: „W tym ogólnochrześcijańskim, a zarazem bardzo humanitarnym duchu wyciągamy do Was nasze dłonie z ław kończącego się Soboru, udzielamy przebaczenia i prosimy o przebaczenie. A jeśli wy – biskupi niemieccy i ojcowie soborowi – ujmiecie po bratersku nasze wyciągnięte dłonie, wówczas dopiero będziemy mogli ze spokojnym sumieniem obchodzić w Polsce nasze Milenium w sposób całkowicie chrześcijański.” Słowa te spotkały się z niemal histeryczną nagonką ze strony władz komunistycznych.
W 1972 dzięki jego długoletnim staraniom Stolica Apostolska ostatecznie potwierdziła polskie diecezje na ziemiach zachodnich i północnych oraz uznała granice zachodnie PRL.
We wrześniu 1978 r. kard. Wyszyński odbył podróż do Niemiec, która upłynęła pod znakiem chrześcijańskiego przebaczenia oraz pragnienia jedności i pokoju. W Fuldzie delegacja polska spotkała się z niemiecką Konferencją Episkopatu. Ponadto odwiedziła Kolonię, Monachium, Dachau, Frankfurt i Moguncję. „Europa – mówił wówczas Prymas – musi dostrzec ponownie, że jest ona nowym Betlejem – dla świata, dla ludów i narodów. (…) Wśród współczesnych wojen i wieści o wojnach, Europa – która otrzymała przez Kościół powszechny pokój, jakiego świat nie jest zdolny dać, nie może być ciągle fabryką amunicji, międzynarodowym targowiskiem i dostawcą broni, nie może nadal być poligonem dla doświadczeń wojennych, czy też miejscem samoudręki ludów i narodów.”
Krytyk watykańskiej Ostpolitik i promotor wiary na Wschodzie
Kard. Wyszyński nie zgadzał się z watykańską Ostpolitik – polityką wobec państw bloku komunistycznego, którą oceniał jako zbyt ugodową – i w związku z tym miał trudne relacje z kolejnymi sekretarzami stanu Stolicy Apostolskiej, począwszy od Domenico Tardiniego, a skończywszy na kard. Jean-Marie Villotcie z czasów Pawła VI.
A korzystając ze swych nadzwyczajnych pełnomocnictw był swego rodzaju łącznikiem ze Stolicą Apostolską dla katolickich księży pracujących za wschodnią granicą Polski. Notatki Prymasa ujawniają, że w 1957 r. otrzymał od papieża Piusa XII szczególne uprawnienia „facultates specialissime” dotyczące katolików obrządku łacińskiego żyjących na terenie Związku Sowieckiego. Te nadzwyczajne uprawnienia były Prymasowi Polski przedłużane przez kolejnych papieży. W październiku 1978 r. przed audiencją u Jana Pawła II Prymas zapisał, że poprosi go o konfirmację uprawnień z 1957 r., gdyż jego zdaniem „są one jeszcze potrzebne”. 26 października 1978 r. zostały mu one przyznane na kolejne lata.
W ramach tych uprawnień kard. Wyszyński dokonywał tajnych święceń duchownym potajemnie działającym w ZSRR. 30 czerwca 1967 roku udzielił sakry biskupiej ks. Janowi Cieńskiemu w prywatnej kaplicy prymasów Polski w Gnieźnie. Tajnie wyświęcony biskup miał uprawnienia sufragana (biskupa pomocniczego) archidiecezji lwowskiej. Kolejną ważną postacią z sowieckiej Ukrainy, która miała kontakt z kard. Wyszyńskim był prof. Henryk Mosing ze Lwowa. 20 września 1961 r. w Warszawie otrzymał z rąk kard. Wyszyńskiego święcenia diakonatu, natomiast w nocy 21 października 1961 r. święcenia kapłańskie. Odbyło się to w ścisłej tajemnicy w klasztorze ss. Służebniczek Krzyża w Laskach pod Warszawą. Profesor Mosing przez wiele lat działał jako kapłan, nielegalnie docierając do najdalszych zakątków Związku Sowieckiego. Prymas Wyszyński wyświęcił także szereg innych kapłanów pracujących w ZSRR, ale ich liczby dokładnie nie znamy,
Ważną częścią posługi Prymasa na Wschodzie było zbieranie informacji o sytuacji Kościoła na tych terenach. Informatorami byli zarówno duchowni, jak i ludzie świeccy. Jednym z ważnych rozmówców Prymasa był ks. Władysław Bukowiński, łagiernik i kapłan pracujący w Kazachstanie który od 1965 r. miał możliwość odwiedzania rodziny w Polsce.
Obchody Millennium
Prymas przewodniczył wszystkim uroczystościom milenijnym 1966 r., przemierzając wraz z całym Episkopatem „Szlak Tysiąclecia” , gdzie na stacjach milenijnych głosił słowo Boże.
Punktem kulminacyjnym uroczystości milenijnych było święto Królowej Polski, 3 maja 1966 r. W tym dniu Prymas wraz z całym Episkopatem, wobec kilkuset tysięcznej rzeszy wiernych zebranych u stóp Jasnej Góry, wypowiedział Akt całkowitego Oddania Polski w niewolę Matce Chrystusowej za wolność Kościoła w Ojczyźnie i w świecie. Z punktu widzenia politycznego sukcesem Prymasa było przede wszystkim zachowanie samodzielności i autonomii Kościoła katolickiego od państwa komunistycznego – dzięki czemu udało się obronić resztki samodzielności społecznej Polaków.
W trakcie obchodów milenium władze przypuściły niezwykle ostry atak na osobę Prymasa i rozpoczęły organizowanie konkurencyjnych, świeckich obchodów tysiąclecia polskiej państwowości. Nie zgodziły się też na przyjazd Ojca Świętego Pawła VI na Jasną Górę. W wielu miejscach kościelne obchody milenium miały dramatycznych przebieg, chociażby w Warszawie, gdzie wierni zostali zaatakowani przez bojówki ORMO.
Obrońca praw człowieka i narodu
Prymas Wyszyński był twórcą oryginalnej koncepcji „teologii narodu”. Koncepcja ta wychodzi z założenia, że naród jest wspólnotą naturalną, równie naturalną co rodzina. Naród kard. Wyszyński rozumiał jako pewien sposób egzystencji człowieka – także w sferze nadprzyrodzonej – zgodnie z teologiczną prawdą, że łaska buduje na naturze.
Był też konsekwentnym obrońca praw każdej osoby ludzkiej. Podczas wydarzeń marcowych 1968 r. Prymas zdecydowanie występował w obronie podstawowych praw człowieka. Wołał: „Nie wolno bić! Chrześcijanin nigdy na nikogo ręki nie podnosi, bo w każdym widzi godność dziecięcia Bożego. Ugodzony może wydawać się sponiewieranym. Ale bardziej poniewiera się ten, który uderza, niż ten, który jest uderzany… Najmilsi, przezwyciężajcie nienawiść miłością.”
Po tragicznych wypadkach na Wybrzeżu w grudniu 1970 r. Prymas wypowiedział wstrząsające słowa: „Wasz ból jest naszym wspólnym bólem. Gdybym mógł w poczuciu sprawiedliwości i ładu, wziąć na siebie całą odpowiedzialność za to, co się ostatnio stało w Polsce, wziąłbym jak najchętniej… Bo w Narodzie musi być ofiara okupująca winy Narodu… Jakżebym chciał w tej chwili – gdyby ta ofiara przyjęta była – osłonić wszystkich przed bólem, przed męką.” Nadzieję na przemiany w Polsce Prymas wiązał z faktem, że komunizm jest systemem tak bardzo zdegenerowanym, że – prędzej czy później – zapadnie się. Uważał, że na ten właśnie moment trzeba się przygotować, nie narażając się na zbytnie straty lecz wychowując ludzi do tego, by wewnętrznie stali się wolni.
5 września 1971 r. wypełniając milenijne zobowiązania Narodu, w poczuciu współodpowiedzialności za cały Kościół, Prymas Wyszyński dokonał wraz ze wszystkimi biskupami polskimi na Jasnej Górze Aktu oddania Maryi, Matce Kościoła całej rodziny ludzkiej.
W październiku 1971 r. udał się do Rzymu na kolejny Synod Biskupów oraz uczestniczył w pracach Kongregacji ds. Kapłanów i Papieskiej Komisji Rewizji Prawa Kanonicznego. Wraz z dwutysięczną rzeszą pielgrzymów z kraju wziął wówczas udział w uroczystościach beatyfikacyjnych ojca Maksymiliana Kolbego w Bazylice świętego Piotra w Rzymie.
26 sierpnia 1978 r. kard. Wyszyński uczestniczył w konklawe, które wybrało papieża Jana Pawła I, a 16 października 1978 w konklawe, które wybrało kardynała Karola Wojtyłę na papieża.
W dniach 2–10 czerwca 1979 przyjął Ojca świętego Jana Pawła II w Polsce, podczas jego pierwszej pielgrzymki do Ojczyzny.
Po wybuchu strajków w sierpniu 1980 r. na Wybrzeżu Prymas spotkał się z Gierkiem, a później 26 sierpnia wygłosił kazanie na Jasnej Górze. Mówił w nim o potrzebie wolności związkowej oraz o konieczności upominania się o swobody społeczne. W kilka dni później z jego inicjatywy Rada Główna Episkopatu wydała 28 sierpnia oświadczenie jednoznacznie popierające postulaty strajkujących. Do Stoczni Gdańskiej wysłał Romualda Kukułowicza jako swego osobistego wysłannika.
W latach 1980 – 1981 prymas Wyszyński pełnił rolę pośrednika w negocjacjach pomiędzy władzą a „Solidarnością”. Przez cały czas troszczył się o zachowanie w Polsce pokoju społecznego. Na ostatnim spotkaniu z władzami „Solidarności” w marcu 1981 r. tonował radykalne nastroje, mówiąc: „Chyba ani ja ani panowie nie darowalibyśmy sobie, gdyby popłynęła krew chociaż jednego młodego chłopca”. Był przekonany, że „Solidarność” nie ma żadnych szans w siłowej konfrontacji z reżimem. Uważał, że w tym momencie trzeba się skoncentrować na budowie struktur oraz na samokształceniu, po to, by być silniejszym na dalszych etapach rozwoju sytuacji w Polsce.
Ostatnie przemówienie
W marcu 1981 r. uwidoczniła się silnie śmiertelna choroba Prymasa na tle nowotworowym. 22 maja 1981r. wygłosił ostatnie przemówienie do Rady Głównej Episkopatu. Powiedział m.in.: „Żadnych próśb w mojej intencji nie zanoszę do Matki Najświętszej. (…) Waszą żywą wiarę zawsze podziwiałem i waszą gorliwość apostolską, której nie zawsze mogłem sprostać. Same uczucia wdzięczności. Do nikogo – najmniejszego żalu. Na nikim – najmniejszego zawodu, wszystkim pozostawiam moje serce, które nie zabiera ze sobą żadnego zastrzeżenia w stosunku do żadnego z biskupów, do kapłanów i ludu Bożego. Wszystkie nadzieje, to Matka Najświętsza. I jeżeli jaki program – to Ona.”
Kard. Stefan Wyszyński zmarł 28 maja 1981 r. w Warszawie w uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego. Miał 80 lat, z których 57 przeżył jako kapłan. Pogrzeb odbył się 31 maja 1981 r., z udziałem sekretarza stanu Stolicy Apostolskiej kard. Agostino Casaroli reprezentującego Ojca Świętego, przebywającego wówczas w szpitalu po zamachu. Uroczystości te stały się wielką manifestacją narodową, co symbolizował m. in. napis na jednym z wieńców: „Niekorowanemu królowi Polski”. Trumna z jego ciałem spoczęła w podziemiach katedry św. Jana w Warszawie.
https://ekai.pl/prymas-stefan-wyszynski-kandydat-na-oltarze/ |
|
|
Teresa
|
Wysłany:
Czw 10:14, 28 Maj 2020 Temat postu: |
|
Jak odchodził Pasterz. Mija 39 lat od śmierci Prymasa Wyszyńskiego
To była śmierć, ale bez oznak konania, nie można było dostrzec ostatniego tchnienia, Ks. Prymas zgasł, po prostu dopaliło się to piękne życie. Za oknami wschodził świt dnia Wniebowstąpienia Pańskiego - zanotowała w pamiętniku s. Józefa. Dokładnie 39 lat temu do Domu Ojca wrócił kard. Stefan Wyszyński.
Pokój, w którym umarł kard. Stefan Wyszyński, stan krótko po pogrzebie
Siostra Józefa Kozieł była pielęgniarką szpitalną, oddelegowaną do zajmowania się chorym Prymasem. Prowadziła dokładny dziennik, w którym zapisywała swoje spostrzeżenia i obserwacje z czasu tej niezwykłej swojej posługi. Od początku mówiła, że nie miała jeszcze takiego pacjenta, nie tylko z uwagi na jego funkcję, rozpoznawalność i wielki szacunek, ale przede wszystkim z uwagi na jego podejście do chorowania. Rzadko się skarżył, cierpiał w milczeniu, nawet w największym bólu zwracał uwagę na potrzeby innych. Siostra Józefa wspomina, jak na kilka dni przed śmiercią, mocno cierpiący Prymas martwił się, że… ona chodzi boso.
A wszystko zaczęło się ledwie dwa miesiące wcześniej. Była wiosna 1981 roku. Już od końca marca kardynał bardzo źle się czuł, niemal nie opuszczał łóżka. Badania, którym go poddano najpierw wykazywały, że to nie rak, by w końcu 13 kwietnia 1981 r. stwierdzić obecność komórek rakowych w jamie brzusznej. Wyrok brzmiał: nowotwór trzustki w zaawansowanej aktywności.
Prymas jednak od początku choroby wiedział, że jest ona śmiertelna. Dwa tygodnie przed wyrokiem lekarzy zanotował w dzienniku, że “zaczyna się początek końca”. Ciągle jednak bardziej martwił się sytuacją w kraju, niż tym, co się dzieje z nim samym. W Wielki Piątek 17 kwietnia zanotował:
“W tej strasznej nocy zdołałem opuścić siebie. Ale owładnęła mnie męka ludów wschodnich, które już od trzech pokoleń cierpią od zbrodniarzy, którzy mordują w ZSRR Chrystusa, Jego Kościół i znaki dobrej nowiny ewangelicznej. To jest moja nocna modlitwa od szeregu lat. A dziś była szczególnie dotkliwa. Obraz ludzi bez świątyń, bez kapłana, bez ołtarza i Mszy św., obraz dzieci bez Eucharystii i nauki Wiary św. – obraz matek bez pomocy wychowawczej, potworne udręki więźniów i »pacjentów« szpitali psychiatrycznych, nieustanne zagrożenia wojenne w tylu krajach, którym ZSRR przychodzi »z pomocą«, by umacniać zbrodniczy ustrój. A w Ojczyźnie naszej groźba interwencji w sprawy wewnętrzne Polski. To wszystko jest przedmiotem mojej modlitewnej męki i bolesnego wołania do Pani Ostrobramskiej, przecież Matki Miłosierdzia”.
Od początku swojej choroby i swego umierania Prymas był otoczony wielką modlitwą, nie tylko domowników, przyjaciół i księży, ale dosłownie całej Polski.
Był to z pewnością niezwykły maj. Do wielkiej modlitwy w intencji śmiertelnie chorego kard. Wyszyńskiego dołącza 13 maja kolejna wielka modlitwa: o ocalenie życia Jana Pawła II. “Kiedy dowiedział się o tym zamachu jakby skurczył się w sobie i po chwili powiedział: “Zawsze się tego bałem” – notuje ks. Bronisław Piasecki, osobisty sekretarz i kapelan Prymasa Tysiąclecia.
Powoli kard. Wyszyński wyłączał się z podstawowych aktywności. 12 maja ostatni raz odprawił Mszę św.; 17 maja przyjął sakrament namaszczenia chorych i tego dnia był też po raz ostatni na spacerze w ogrodzie, wieziony na wózku inwalidzkim przez opiekujące się nim pielęgniarki.
Ciągle jednak przyjmuje gości, którzy chcą się z nim pożegnać lub którym chce przekazać ważne przesłania. Tak przyjmuje delegację Episkopatu, tak przyjmuje kard. Dziwisza, który wysłany przez papieża przybywa z Rzymu, tak przyjmuje swoją rodzinę.
“W tych ostatnich tygodniach był niezwykle cierpliwy, nigdy o nic sam nie prosił, trzeba było pytać albo domyślać się, czy przewrócić, czy w czymś ulżyć. Godził się wtedy i dziękował, ale sam nie występował z żadną prośbą. A przecież wszystko bolało, trudno wyobrazić sobie jak bardzo. Kiedyś zdradził się mimo woli mówiąc: "Ciekaw jestem czy Ojca Św. też tak bolą plecy od leżenia jak mnie" Nigdy się nie skarżył, nie jęczał, a przecież zabiegi męczyły Go bardzo. Niektóre trwały bardzo długo, np.: punkcja trwała czasem cztery godziny i tak przez ten czas leżał z igłą w brzuchu, prawie nieruchomo” – notowała siostra Józefa, pielęgnująca go dniem i nocą. Siostra zauważyła również, że ten sposób cierpienia emanował na cały dom. Mimo napięcia, w którym wszyscy żyli byli dla siebie uważni i dobrzy, zdaniem siostry – właśnie dzięki postawie samego Cierpiącego.
Prymas bardzo cierpiał, nie sypiał nocami. Miał ciężkie zaburzenia krążenia i oddychania. Do ostatniego momentu jednak Prymas jest w stanie przyjmować Komunię Świętą, która jest mu podawana codziennie.
Ostatnie chwile nadeszły 27 maja. Ciągle w kaplicy jego domu trwa nieustanna modlitwa. Ok. 11, po przyjęciu ostatniej w życiu Komunii św. Prymas zapada w głęboki, ciężki sen. Ks. Piasecki notuje, że “traci kontakt z otoczeniem”. O północy odprawiana jest Msza św., przy łóżku nieustannie są obecni lekarze, pielęgniarka i domownicy. Po Mszy podchodzi do łóżka s. Maria Okońska i mówi Prymasowi, że wszyscy się za niego modlą. Prymas otwiera oczy, patrzy na nią przytomnie. Zdaniem s. Józefy – to jest ostatnie jego spojrzenie.
Agonia zaczyna się dwie godziny później, ok. 3.30 nad ranem. Nieustannie odmawiane są modlitwy za konających, lekarze monitorują na bieżąco pracę serca. Ks. Piasecki wkłada w ręce Umierającego gromnicę – znak Zmartwychwstania i Życia.
O godz. 4.40 następuje zatrzymanie oddechu. “Tej ostatniej chwili towarzyszy cisza i spokój” – notuje ks. Piasecki. Siostra Józefa również o tym pisze, dodając, że niemal nie dało się zauważyć tego ostatniego oddechu.
“Ks. Prymas zgasł, po prostu dopaliło się to piękne życie.Tyle lat jestem pielęgniarką, tylu chorym towarzyszyłam w ich ostatniej chwili życia, ale tu był niespotykany pokój i majestat śmierci,– a może to było samo życie, które stało się Spełnieniem. Za oknami wschodził świt dnia Wniebowstąpienia Pańskiego”.
Korzystałam z książki “Ostatnie dni Prymasa Tysiąclecia” ks. Bronisława Piaseckiego oraz z pamiętnika s. Józefy Kozieł
https://stacja7.pl/kardynal-stefan-wyszynski/jak-odchodzil-pasterz-mija-39-lat-od-smierci-prymasa-wyszynskiego/ |
|
|
Teresa
|
Wysłany:
Pią 11:55, 11 Wrz 2015 Temat postu: |
|
Zdrowy patriotyzm - Ks. kard. Stefan Wyszyński
Ks. kard. Stefan Wyszyński, 1981 (Wikipedia)
Nie oglądajmy się na wszystkie strony. Nie chciejmy żywić całego świata, nie chciejmy ratować wszystkich. Chciejmy patrzeć w ziemię ojczystą, na której wspierając się, patrzymy ku niebu. Chciejmy pomagać naszym braciom, żywić polskie dzieci, służyć im i tutaj przede wszystkim wypełniać swoje zadanie – aby nie ulec pokusie „zbawiania świata” kosztem własnej ojczyzny. Przypomina mi się tak wspaniale przedstawiony w powieści Gołubiewa „Bolesław Chrobry” i Parnickiego „Srebrne orły” fragment. Oto cesarz Otto III kusi Bolesława Chrobrego, czyni go patrycjuszem rzymskim i chce go ściągnąć do Rzymu. Ale król nie dał się wyciągnąć z Polski, z ubogiego Gniezna, na forum rzymskie. Został w swoim kraju, bo był przekonany, że jego zadanie jest tutaj. Naprzód umocnić musi swoją ojczyznę, a gdy to zrobi, pomyśli o innych, o sąsiadach. Niestety, u nas dzieje się trochę inaczej – „zbawia” się cały świat, kosztem Polski. To jest zakłócenie ładu społecznego, które musi być co tchu naprawione, jeżeli nasza Ojczyzna ma przetrwać w pokoju, w zgodnym współżyciu i współpracy, jeżeli ma osiągać upragniony ład gospodarczy.
Nieszczęściem jest zajmowanie się całym światem kosztem własnej Ojczyzny.
Fragment pochodzi z przemówienia do kapłanów, 24 grudnia 1976 r.
-----------------------------***----------------------------
Ojczyzna nie jest jednym z państw, jest państwem jedynym, tak jak moi rodzice są jedynymi rodzicami dla mnie, a dzieci rodziców jedynymi ich dziećmi. Stąd właśnie bierze się ta szczególna odpowiedzialność za własnych rodziców, za własne dzieci i za własną Ojczyznę. Odpowiedzialność, z której nikt nikogo nie może zwolnić, choć do prawdziwego patriotyzmu droga bywa daleka; łatwo zbłądzić, kierując się własnym interesem lub mirażem kariery poza Polską i na rzecz obcych. Gdyby tą ostatnią drogą poszedł Chrobry, kto dziś o nim by pamiętał? Lub co gorsza, czy Polska w ogóle by przetrwała? Oto mąż i wzór dla nas: wielki i wierny.
Prof. dr hab. Piotr Jaroszyński.
Nasz Dziennik, Sobota-Niedziela, 8-9 listopada 2014, Nr 260 (5102)
http://www.piotrjaroszynski.pl/warto-przemyslec/1500-zdrowy-patriotyzm-ks-kard-stefan-wyszynski |
|
|
Teresa
|
Wysłany:
Nie 11:09, 09 Sie 2015 Temat postu: |
|
POLSKA RACJA STANU W NAUCZANIU STEFANA KARDYNAŁA WYSZYŃSKIEGO
Anna Rastawicka
(...)
Polska – ale jaka?
"(...) Obronę zdrowia moralnego utożsamiał Kardynał Wyszyński z obroną Ojczyzny i jej miejsca w rodzinie narodów. Nawet od wrogów można się uczyć mądrości: „Wrogowie wiedzą, co narodowi służy, a co mu szkodzi. A jeśli chcą mu szkodzić, niszczą to, co mu pomaga. Dlatego też najeźdźcy zawsze niszczyli Kościół i chcieli zatrzeć ślady moralności chrześcijańskiej w życiu Narodu. Dlatego starali się Naród upodlić i rozpić. Są to lekcje z niedawnej przeszłości. Obyśmy ich szybko nie zapomnieli, mogą się nam bowiem przydać! Wrogów naszego Narodu poznajemy po tym, jak się odnoszą do Boga i do moralności chrześcijańskiej. Umieją oni ocenić sens tej moralności dla nas. Wiedzą, że jest ona siłą i mocą Narodu, że najlepiej służy jego bytowi, całości i jedności. I dlatego chcąc zniszczyć Naród, niszczą jego wiarę i moralność chrześcijańską”.
http://www.warszawa.mazowsze.pl/panel/rastawicka.htm |
|
|
Teresa
|
Wysłany:
Czw 22:51, 28 Maj 2015 Temat postu: |
|
Dziś 34. rocznica śmierci kard. Stefana Wyszyńskiego
28 maja przypada 34. rocznica śmierci Sługi Bożego kard. Stefana Wyszyńskiego. Tego dnia o godz. 19.00 w archikatedrze warszawskiej zostanie odprawiona uroczysta Msza św. dziękczynna za dar życia i posługi Prymasa Tysiąclecia.
Stefan Wyszyński urodził się w 3 sierpnia 1901 r. w miejscowości Zuzela nad Bugiem. Po ukończeniu gimnazjum w Warszawie i Łomży wstąpił do Seminarium Duchownego we Włocławku, gdzie 3 sierpnia 1924 roku został wyświęcony na kapłana.
Po czterech latach studiów na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim na Wydziale Prawa Kanonicznego i Nauk Społecznych uzyskał stopień doktora.
Podczas II wojny światowej jako znany profesor był poszukiwany przez Niemców. Ukrywał się m.in. we Wrociszewie i w założonym przez matkę Elżbietę Czacką zakładzie dla ociemniałych w Laskach pod Warszawą.
W okresie Powstania Warszawskiego ks. Wyszyński pełnił obowiązki kapelana grupy "Kampinos" AK. Po zakończeniu działań wojennych wrócił do Włocławka i zaczął organizować Seminarium Duchowne, zniszczone w czasie wojny. W 1945 r. został rektorem Seminarium.
W 1946 r. papież Pius XII mianował ks. prof. Wyszyńskiego biskupem, ordynariuszem lubelskim. 22 października 1948 r. bp Wyszyński został mianowany arcybiskupem Gniezna i Warszawy oraz Prymasem Polski.
W coraz bardziej narastającej konfrontacji z reżimem komunistycznym, Prymas Wyszyński podjął decyzję zawarcia "Porozumienia", które zostało podpisane 14 lutego 1950 r. przez przedstawicieli Episkopatu i władz państwowych.
12 stycznia 1953 r. abp Wyszyński został kardynałem. Osiem miesięcy później, 25 września 1953 r. został aresztowany i internowany. Przebywał kolejno w Rywałdzie Królewskim koło Grudziądza, w Stoczku Warmińskim, w Prudniku koło Opola i w Komańczy w Bieszczadach.
W ostatnim miejscu internowania napisał tekst odnowionych Ślubów Narodu, wygłoszonych następnie na Jasnej Górze 26 sierpnia 1956 r. jako Jasnogórskie Śluby Narodu. 26 października 1956 r. Prymas wrócił do Warszawy z internowania. W latach 1957-65 prowadził Wielką Nowennę przed Jubileuszem Tysiąclecia Chrztu Polski.
W latach sześćdziesiątych Prymas Polski czynnie uczestniczył w pracach Soboru Watykańskiego II, na jego prośbę również Ojciec Święty ogłosił 21 listopada 1964 r. Maryję Matką Kościoła.
W okresie rodzącej się "Solidarności" pozostawał ośrodkiem równowagi i spokoju społecznego.
Zmarł 28 maja 1981 r. w uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego. Na pogrzeb kardynała w Warszawie 31 maja przybyły dziesiątki tysięcy ludzi.
Proces beatyfikacyjny kard. Wyszyńskiego na etapie diecezjalnym rozpoczął się 20 maja 1983 r. a zakończył 6 lutego 2001 r.
Następnie dokumentacja trafiła do Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych. Jej eksperci badają m.in. materiały dotyczące cudu jaki dokonał się za wstawiennictwem kard. Stefana Wyszyńskiego. Sprawa dotyczy 44-letniej dziś kobiety, która w wieku 19 lat zachorowała na raka tarczycy. 17 lutego 1988 r. wykonano w Szczecinie rozległą operację, usuwając zmiany nowotworowe oraz dotknięte przerzutami węzły chłonne. Po początkowym pozornym polepszeniu stan zdrowia pacjentki pogorszył się. Podczas pobytu w Instytucie Onkologii w Gliwicach w styczniu i marcu 1989 kobietę leczono jodem radioaktywnym. W gardle wytworzył się guz wielkości 5 cm, który dusił pacjentkę i zagrażał jej życiu.
14 marca 1989 r., po intensywnych modlitwach za wstawiennictwem Prymasa Tysiąclecia, stwierdzono przełom. Kolejne badania, prowadzone w gliwickim Instytucie Onkologii, potwierdzały dobry stan kobiety. W ciągu 24 lat nie stwierdzono u niej remisji nowotworu i jest całkowicie zdrowa.
https://ekai.pl/rocznica-smierci-kard-stefana-wyszynskiego/ |
|
|
Teresa
|
Wysłany:
Nie 11:04, 28 Gru 2014 Temat postu: |
|
Prymas Wyszyński o miłości pasterskiej
Miłość owiec każe nam sprawować ofiarę eucharystyczną i obdzielać lud Ciałem Chrystusowym. Miłość owiec, a nie jakieś upodobanie w społecznej ruchliwości, każe nam otwierać i prowadzić różne instytucje religijne mające zaradzać potrzebom ludzkim. Miłość pasterska każe nam szukać owiec zagubionych, wspierać odnalezione, pielęgnować i uświęcać, naśladując najwierniej Dobrego Pasterza. Zapewne, nie będzie nam ta miłość zamykała oczu na ludzkie wady, ułomności, grzechy. Miłość ta jest ‘mocna jak śmierć’. Przyłoży rękę i do łopaty, i do ostrych narzędzi, by wzruszyć zależałą ziemię duszy, by obciąć uschłą gałąź. Miłość pasterska każe widzieć wady, by z Chrystusowa cierpliwością, dyskrecją, gorliwością i umiejętnością leczyć źle się mających i dźwigać upadłych” (Kardynał Stefan Wyszyński, List do moich kapłanów, cz. 3, Paryż 1969, s. 114-115). - cytat z homilii abp Stanisława Gądeckiego. Prezbiter dobrym pasterzem. Święcenia kapłańskie (Katedra Poznańska - 23.05.2020). |
|
|
Teresa
|
Wysłany:
Śro 20:07, 25 Cze 2014 Temat postu: |
|
Wstrząsy w Ojczyźnie a nauczanie Prymasa Tysiąclecia
W obliczu wstrząsów, jakie przeżywa nasza Ojczyzna, warto przypominać sobie nauczanie Prymasa Tysiąclecia kardynała Stefana Wyszyńskiego.
13 marca 1956 roku w Komańczy po śmierci Bolesława Bieruta w „Zapiskach więziennych” Prymas Wyszyński napisał: (…) Bóg położył kres życiu człowieka i głowy Państwa, który miał odwagę pierwszy i jedyny z dotychczasowych władców Polski zorganizować walkę polityczną i państwową z Kościołem. To straszna odwaga! Na tę odwagę zdobył się Bolesław Bierut.
I jeszcze jedno! Ostatecznie, Bolesław Bierut umarł obciążony ekskomuniką kościelną. (…) Dla mnie ta okoliczność jest wyjątkowo ciężka, że z mego powodu stanęła jeszcze jedna przeszkoda między sprawiedliwym Sędzią a zmarłym. Jak trudno w takiej sytuacji być pełnym chrześcijaninem!
Pogwałcone prawo Kościoła wymaga kary. Cześć należna woli Bożej musi być okazana. To muszę uznać i tego chcieć; muszę chcieć sprawiedliwości Boga, który walczy w obronie swoich pomazańców. A jednak pragnąłbym, by ta ostatnia przeszkoda nie istniała. Tym więcej pragnę, modlić się o miłosierdzie Boże dla człowieka, który tak bardzo mnie ukrzywdził. Jutro odprawię Mszę świętą za zmarłego; już teraz »odpuszczam mojemu winowajcy«, ufny, że sprawiedliwy Bóg znajdzie w tym życiu jaśniejsze czyny, które zjednają Boże Miłosierdzie.
(…) Tyle razy w ciągu swego więzienia modliłem się za Bolesława Bieruta. Może ta modlitwa nas związała tak, że przyszedł po pomoc. Oglądałem się za nim, we śnie – i nie zapomnę o pomocy modlitwy. Może wszyscy o nim zapomną rychło, może się go wkrótce wyrzekną, jak dziś wyrzekają się Stalina – ale ja tego nie uczynię. Tego wymaga ode mnie moje chrześcijaństwo”.
25 grudnia 1970 roku, wkrótce po strasznych wydarzeniach na Wybrzeżu, Prymas Stefan Wyszyński w archikatedrze warszawskiej wygłosił homilię. Powiedział wówczas: „Gdybym mógł, w poczuciu sprawiedliwości i ładu, wziąć na siebie całą odpowiedzialność za to, co się ostatnio w Polsce stało, wziąłbym jak najchętniej! Bo w narodzie musi być ofiara, okupująca winy narodu. I jeśli za ludzkość – ciężary jej win wziął na swoje ramiona Jezus Chrystus, Wieczny Kapłan, to w Polsce tę odpowiedzialność, gdyby zbawczą była, miałby obowiązek wziąć na swoje ramiona – prymas Polski!
Jakże bym chciał w tej chwili – gdyby ta ofiara przyjęta była – osłonić wszystkich przed odpowiedzialnością, przed bólem i męką! Bo może nie dość wołałem, nie dość upominałem, nie dość ostrzegałem i prosiłem! Chociaż wiadomo, że głos mój nie zawsze był wysłuchany, nie każde poruszył sumienie i wolę, nie każdą ożywił myśl. Ale tak widocznie być musi.
Dlatego my, biskupi i kapłani w naszej wolnej ojczyźnie, o której niezależność i pomyślność walczymy, i dla której pracujemy na powierzonym nam odcinku duchowej odnowy narodu, czujemy się współodpowiedzialni i prosimy rodziny pobitych, aby przyjęły nasze wyznanie i prośbę o przebaczenie...
Ale gdy ją zanosimy, przekazujemy również nadzieję, która wstępuje w serca. Polska jest narodem żyjącym duchem Ewangelii i chociaż nie zawsze i nie na wszystkich wargach ona spoczywa, to jednak wstrząsa sumieniem. Taki wstrząs sumień przeszedł ostatnio przez cały naród polski – od tych, którzy nim kierują i którzy wzięli odpowiedzialność za jego rozwój w obecnej chwili, do wszystkich, którzy myślą, pracują, trudzą się i cierpią.
Jest to nakaz powszechnej spowiedzi narodu polskiego i wszystkich, którzy ten naród stanowią – nakaz spowiedzi, w której nikogo nie oskarżając, sam bije się w piersi: moja bardzo wielka wina. Naród polski w swej wielkiej szlachetności zdolny jest zdobyć się na taką spowiedź i gotowość, aby i granice naszej ojczyzny ujrzały również zbawienie Boże”.
28 marca 1981 roku, kilka tygodni przed śmiercią, Prymas Tysiąclecia apelował: „Najbardziej sponiewierany człowiek, najbardziej obwiniony, obciążony przez wszystkie kodeksy karne, jeszcze pozostaje człowiekiem, bo grzechy można z niego odczyścić, a człowieczeństwo zostaje. Przecież Chrystus jest na tej ziemi dla nas ludzi i dla naszego zbawienia.
(…) Człowieka nigdy nie można tak ukarać i skazać, aby go doszczętnie unicestwić. Chrześcijanin zawsze znajdzie jeszcze w nim jakiś szczegół, jakieś resztki wartości człowieka. Tylko szatan jest w pełni zły, tylko o nim można powiedzieć, że jest to okrągłe nihil. Ale człowiek – nigdy! Chociaż rządziłby się wszystkimi zasadami nihilizmu, jeszcze pozostaje w nim, jako zaczątek wszelkiej nadziei, oczyszczająca świadomość godności ludzkiej i odpowiedzialności za dźwiganie krzyża”.
Te wszystkie wypowiedzi Prymasa Tysiąclecia warto sobie przypominać, mając świadomość, że Polskę czekać mogą kolejne wstrząsy. Warto przede wszystkimi żyć wedle nauki płynącej z nauczania Wielkiego Prymasa. Miłość w prawdzie. Prawda w miłości. Tego wymaga od nas nasze chrześcijaństwo.
https://naszdziennik.pl/polska-kraj/83150,wstrzasy-w-ojczyznie-a-nauczanie-prymasa-tysiaclecia.html |
|
|
Teresa
|
|
|
Teresa
|
Wysłany:
Nie 11:55, 09 Lut 2014 Temat postu: |
|
Prymas Wyszyński do inteligentów żądających szybkiego wprowadzenia reform: "Chcecie liturgii po polsku? Księża bełkocą po łacinie. Jak zaczną bełkotać po polsku, to dopiero będziecie mieli. Chcecie twarzą do ludu? Często mówię księżom: wasze plecy można oglądać, ale Wasze twarze?"
https://www.facebook.com/CentrumKulturyiTradycjiWieden1683/posts/726421054056420
Więcej z powyższego cytatu. W setną rocznicę urodzin prymasa Stefana Wyszyńskiego (3 sierpnia 1901–2001) jest w sieci dyskusja:
Wyszyński: strażnik tradycji czy wizjoner
... gdzie możemy przeczytać:
"(...) Kolejny spór dotyczył Soboru. Kiedyś, po Pierwszym Międzynarodowym Kongresie Laikatu, poszliśmy do Prymasa z delegacją i prosiliśmy o trzy rzeczy: liturgię twarzą do ludu, liturgię po polsku oraz duszpasterstwo małych grup.
Na wszystkie trzy punkty kardynał Wyszyński stanowczo odpowiedział: „nie”. „Chcecie liturgii po polsku? Księża po łacinie bełkocą. Jak zaczną wam bełkotać po polsku, to dopiero będziecie mieli”. Na prośbę o powołanie grup apostolskich odparł: „Mam za mało księży dla jakichś grupek wzajemnej adoracji”. „Chcecie twarzą do ludu? – usłyszeliśmy w odpowiedzi na nasz trzeci postulat. – Ja często mówię księżom: wasze plecy można oglądać, ale wasze twarze?” Tak się rozmawiało z Prymasem... (...)
http://www.tygodnik.com.pl/numer/2716/debata.html
"Są zagorzali liturgiści, którzy chcieliby już od razu, jutro, dostać do ręki Mszał w jęz. polskim, bo inaczej, jeśli go nie będą mieli, upadnie całe Królestwo Boże. Tymczasem istota rzeczy nie na tym polega. Nie trzeba przestawiać ciężaru gatunkowego. Idzie o to, aby ludzie się modlili, aby się chcieli modlić, a zagadnieniem drugorzędnym jest, w jakim języku będą to czynić (Stefan kard. Wyszyński) - Alumnom seminarium w Warszawie tak tłumaczył.
https://www.facebook.com/photo.php?fbid=492755640852510&set=a.214732038654873.45701.167940736667337&type=1&theater |
|
|
Teresa
|
Wysłany:
Wto 14:16, 28 Maj 2013 Temat postu: |
|
28 maja
1981 – zmarł kardynał Stefan Wyszyński (ur. 1901). Po śmierci prymasa Augusta Hlonda w 1948 został mianowany arcybiskupem metropolitą gnieźnieńskim i warszawskim oraz prymasem Polski. 14 kwietnia 1950 w imieniu episkopatu Polski podpisał porozumienie z władzami komunistycznymi, mające zagwarantować prawa Kościoła. Niestety, gdy komuniści poczuli się pewniej, zaczęli łamać zawarte ustalenia. 25 września 1953 kard. Wyszyński został aresztowany. Jeszcze w komunistycznym więzieniu przygotował program obchodów Tysiąclecia Chrztu Polski, który realizował w latach 1957–1966.
https://www.pch24.pl/28-maja,15140,i.html |
|
|
Teresa
|
Wysłany:
Pon 11:40, 26 Mar 2012 Temat postu: |
|
"Nadszedł czas, abyście nawet nam, kapłanom i biskupom, odważnie powiedzieli; Nie podoba nam się Wasz wyrozumiały styl, zmiękczający nasze życie. Nie podoba się nam, że już nie macie odwagi stawiać nam wymagań. Jeśli widzicie w nas wady, poprawiajcie je, bo jesteście od tego. Nie chcemy takich duszpasterzy, którzy nie mają odwagi stawiać nam wymagań. Od nich przecież zależy sens i wartość całego naszego przyszłego życia i wkładu w życie Polski, która idzie i jest przed nami."
Są to słowa Jego Eminencji Stefana kard. Wyszyńskiego, wygłoszone podczas jednej z cyklicznych konferencji głoszonych młodzieży w warszawskim kościele akademickim p.w. św. Anny.
Poniżej więcej treści:
Kardynał Wyszyński wielokrotnie osobiście przemawiał do młodzieży nakreślając jak Kościół widzi ich społeczną rolę; mówił również o wymaganiach jakim powinna ona sprostać; nakreślał także zadania dla duszpasterzy tej grupy społecznej 36. W czasie homilii z 9 kwietnia 1974 r podczas zakończenia rekolekcji do studentów prymas podkreślał: „Nadszedł czas abyście umieli powiedzieć waszym wychowawcom i profesorom na uczelniach: Uczcie nas prawdy, a nie rujnujcie nas, nie odbierajcie nam wiary! Nie niszczcie naszego chrześcijańskiego stylu moralnego przez głupawy laicyzm, którego sensu właściwie nikt nie pojmuje, a na propagandę którego wydaję się tyle pieniędzy. […]
"Nadszedł czas, abyście nawet nam, kapłanom i biskupom odważnie powiedzieli: nie podoba się nam wasz wyrozumiały styl, zmiękczający nasze życie. Nie podoba się nam, że już nie macie odwagi stawiać nam wymagań. Jeśli widzicie w nas wady, poprawiajcie je, bo jesteście od tego. Nie chcemy takich duszpasterzy, którzy nie mają odwagi stawiać nam wymagań”.37.
Przypisy:
36. AIPSKW, S. Wyszyński, Kazania i przemówienia autoryzowane, t. XLV, „Przemówienie do diecezjalnych duszpasterzy młodzieżowych”, 18 IV 1974, Warszawa, s. 228––236; AIPSKW, S. Wyszyński, Kazania i przemówienia autoryzowane, t. LV, „Należy wprowadzać młodzież w problemy Kościoła w Polsce”. Do duszpasterzy akademickich,9 XII 1976, Niepokalanów, s. 137–139.
37. AIPSKW, S. Wyszyński, Kazania i przemówienia autoryzowane, t. XLV, „Kościół stawia wam wymagania”. Zakończenie rekolekcji do młodzieży akademickiej, 9 IV 1974,Warszawa, s. 216–217 |
|
|
Teresa
|
Wysłany:
Nie 21:17, 29 Maj 2011 Temat postu: Re: Modlitwa o beatyfikację Stefana Kardynała Wyszyńskiego |
|
Teresa napisał: |
Modlitwa o beatyfikację Stefana Kardynała Wyszyńskiego Prymasa Tysiąclecia
Boże w Trójcy Świętej Jedyny, Ty w swojej niewypowiedzianej dobroci powołujesz ciągle nowych apostołów, aby przybliżali światu Twoją Miłość. Bądź uwielbiony za to, że dałeś nam opatrznościowego Pasterza Stefana Kardynała Wyszyńskiego, Prymasa Tysiąclecia.
Boże, źródło wszelkiej świętości, spraw, prosimy Cię, aby Kościół zaliczył go do grona swoich świętych. Wejrzyj na jego heroiczną wiarę, całkowite oddanie się Tobie, na jego męstwo wobec przeciwności i prześladowań, które znosił dla imienia Twego. Pomnij, jak bardzo umiłował Kościół Twojego Syna, jak wiernie kochał Ojczyznę i każdego człowieka, broniąc jego godności i praw, przebaczając wrogom, zło dobrem zwyciężając.
Otocz chwałą wiernego Sługę Twojego Stefana Kardynała, który wszystko postawił na Maryję i Jej zawierzył bez granic, u Niej szukając pomocy w obronie wiary Chrystusowej i wolności Narodu. Ojcze nieskończenie dobry, uczyń go orędownikiem naszych spraw przed Tobą. Amen.
Pokornie Cię błagam, Boże, udziel mi za wstawiennictwem Stefana Kardynała Wyszyńskiego tej łaski, o którą Cię teraz szczególnie proszę... |
Każdego 28 dnia miesiąca o godzinie 19.00. w Archikatedrze Warszawskiej św. Jana Chrzciciela na Starym Mieście, jest odprawiana Msza św. z intencją o beatyfikację Sługi Bożego, Stefana Kardynała Wyszyńskiego.
https://ekai.pl/modlitwa-o-beatyfikacje/
|
|
|