Teresa
|
Wysłany:
Czw 11:38, 02 Sty 2014 Temat postu: Przed wizytą duszpasterską - o. dr Andrzejem Kukła CSsR |
|
Dlatego zawsze na spotkaniu, przed wizytą duszpasterską, przypominam moim braciom, żeby pamiętali po co idą. A udają się do parafian, by błogosławić i spotkać się – mówi w rozmowie z PCh24.pl o. dr Andrzej Kukła CSsR, proboszcz parafii Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Krakowie
Znacznie więcej niż koperta
Kończy się okres kolędy. Czy zauważa ojciec, iż istnieje wśród Polaków potrzeba dawania świadectwa swojej wiary, także poprzez przyjęcie kapłana w domu.
Trzeba być dumnym z tego, że się jest katolikiem. I dawać temu wyraz. Uczynienie znaku krzyża przed podróżą, modlitwa przed jedzeniem, to niezwykle ważne sprawy. Będąc w USA wielokrotnie widziałem ludzi czyniących to bez żadnych kompleksów czy wstydu, rodziny tak właśnie rozpoczynające posiłek w restauracjach. Nie mówiąc już o przyjmowaniu księdza w domu.
W Polsce pewnie byli by oskarżeni o naruszanie przestrzeni publicznej i narzucanie światopoglądu.
Pewnie tak. Kościół nie może w imię tolerancji robić kroku do tyłu i np. zdejmować krzyże. Głosiciele tolerancji chcieliby byśmy zamknęli się w kruchcie kościelnej. Uciszyli dzwony, zrezygnowali z procesji. Szermujący hasłem tolerancji zapominają, że oznacza ona także szacunek dla katolików.
Czy zauważa ojciec, że wierni odwiedzani podczas kolędy nasiąkają językiem nienawiści i agresji skierowanej przeciwko Kościołowi?
Niestety tak, czasem nawet w sposób nieświadomy. W efekcie powtarzają zasłyszane w telewizji slogany. Słyszę to podczas kolędy, kampania mająca pokazywać księży w jak najgorszym świetle przyniosła rezultaty. Oczywiście zdążają się przypadki niedochowania wierności powołania, ale czy naprawdę jest to regułą? Podobnie z zarzutami o nadmierny materializm.
Zatem porozmawiajmy o tzw. kopercie
Nie ma co ukrywać. Tzw. koperta to zastrzyk finansowy, tak bardzo potrzeby zwłaszcza dla księży, którzy nie mają innego źródła utrzymania. Te datki to także szansa na normalne funkcjonowanie parafii. Wierni przychodzący do kościoła chcą by w nim było czysto, ciepło w zimie, schludnie. Pragną zobaczyć kapłana w godnym stroju liturgicznym, mieć dobrego organistę, kościelnego itd. Sprawa jest tu brutalnie oczywista: to wszystko kosztuje. Ludzie zapominają, że Kościół to nie tylko kapłani, ale także i wierni. Dlatego tak ważna jest ich współodpowiedzialność. Moim zdaniem, jeśli ludzie tego nie zrozumieją ,to sytuacja będzie stawać się coraz trudniejsza. Wierni nie poczuwając się do współodpowiedzialności traktują Kościół jak kolejną instytucję usługową. Doświadczam tej mentalności komercyjnej - w kontaktach z rodzicami zwłaszcza podczas pierwszej komunii świętej czy udzielania sakramentu bierzmowania.
Rozwojowi tej, jak to ojciec ujął, mentalności komercyjnej w relacji z Kościołem sekundują media.
Część mediów stara się przedstawić Kościół jako wroga wolności człowieka. Wtłaczany do umysłów odbiorców model Kościoła-instytucji, czy Kościoła-urzędu świetnie się do tego nadaje. W myśl tej logiki, kapłan na kolędzie ma właśnie za cel zebrać kopertę, niczym urzędnik podatkowy i udzielić nagany i pouczenia, jak pracownik wymiaru sprawiedliwości.
Czy podczas kolędy słyszy ojciec zarzuty, że Kościół miesza się do polityki?
Tak. Pojawiają się takie głosy. Ten zarzut ma charakter absurdalny. Jakiekolwiek bowiem domaganie się Kościoła poszanowania praw moralnych już jest uważane za politykę. Mówienie o aborcji to też dla wielu jest politykowanie. Kościół broniący życia od poczęcia do naturalnej śmierci, naraża się także na ten - powtarzam - absurdalny zarzut. Wchodzenie na teren Katolickiej Nauki Społecznej i mówienie o niej spotyka się z absurdalnym zarzutem polityczności kazań. Kościół ma pełne prawo i obowiązek wypowiadać się w kwestiach społecznych. Wynika to z troski o człowieka i jego godności. Kimkolwiek jest: dzieckiem, ojcem, matką, mężczyzną, kobietą, pracownikiem, bezrobotnym itp.
Zabieranie przez Kościół głosu w tych sprawach wiąże się także z obroną rodziny i jej praw. Na przykład Kościół apeluje o wstrzymanie się od niedzielnego handlu m.in. po to, by rodziny mogły wspólnie przeżywać niedzielę i cieszyć się obecnością wszystkich jej członków.
Zauważam także, że zagraża nam tzw. selekcjonizm moralny. Ludzie są skłonni wybierać pasujące im przykazania i ustalać swoją wersję dekalogu. Żyję bez ślubu z drugą osobą, więc kwestionuję szóste przykazanie. Większość pokus dotyczy właśnie sfery naszej uczuciowości czy seksualności. W tej materii toczy się odwieczna walka duchowa. Człowiek ulegając pokusie odrzuca swoją odpowiedzialność. Za stan rzeczy obwinia ustalone reguły.
A po co właściwie ojciec przychodzi z wizytą duszpasterską?
Wizyta duszpasterska rozgrywa się na kilku płaszczyznach. Jej zewnętrznym wymiarem jest dotarcie do parafian. Jednym z celów wizyty duszpasterskiej zwanej w Polsce kolędą jest właśnie umożliwienie spotkania kapłana z ludźmi mu powierzonymi w miejscu ich zamieszkania, tam gdzie człowiek jest najbardziej sobą. Odwiedzając parafian mogę zobaczyć jak mieszkają, jak się im naprawdę powodzi. Jacy są bez „odświętnego” ubrania. Aby zobaczyć codzienność moich parafian, musze ich odwiedzić. Czasem są to szokujące obrazy – rodziny pozbawionej dostaw prądu lub gazu. W innym miejscu trafiam na zamożną rodzinę w komfortowym mieszkaniu. Kolęda to próba dotknięcia radości i smutków parafian.
Kolęda daje możliwość spotkania z konkretnym człowiekiem. Twarzą w twarz, z tym człowiekiem, który w kościele jest oddzielony pewnym dystansem. Dla części ludzi - jeśli tylko zechcą - może to być jedyna w swoim rodzaju okazja do podzielenia się swoimi problemami. Potrzeba jednak dużo delikatności, nie można rozpoczynać kolędy od ganienia tych, do których się przychodzi. Na to uwrażliwiam także swoich księży.
Takie spotkanie nie może obyć się bez modlitwy, wyrażającej naszą prośbę o błogosławieństwo Boże w rozpoczynającym się roku. Ja modlitwę rozpoczynam zawsze jednak od dziękczynienia Bogu za łaski jakie otrzymaliśmy w roku minionym. Warto także „spersonalizować’ taką modlitwę, dlatego też pytam rodzinę – czy ma jakąś szczególną intencję, w której chciałaby się pomodlić. Jest to także sposób na dowiedzenie się więcej o ich sytuacji.
Czy ludzie wstydzą się przychodzącego kapłana?
Mam nadzieje, że nie. Być może czują się zaskoczeni. Kolęda bowiem jest przedstawiana w mediach głównie od strony materialnej. Na pytanie po co przychodzi ksiądz, wielu niestety odpowie, iż po kopertę, ewentualnie jeśli są dzieci, to podpisać im zeszyt i oczywiście by nakrzyczeć i strofować. Dlatego zawsze na spotkaniu przed wizytą duszpasterską przypominam moim braciom, żeby pamiętali po co idą. A udają się do parafian, by błogosławić i spotkać się.
Jeśli jednak ludzie czują się skrępowani w obecności księdza, może to mieć różnorodne przyczyny. Wierni wstydzą się np. tego jak mieszkają, swojej biedy, swojego bezrobocia. Również nieuporządkowane życie osobiste bywa powodem wstydu i skrępowania. Kolejnymi powodami tego wstydu przed kapłanem bywa zaburzona relacja z Kościołem. Na kolędzie mogę spotkać tych, którzy w kościele są tylko od wielkiego dzwonu. Nawiedzają świątynie zaledwie parę razy do roku, z okazji świąt.
Bywa i tak, że młodzi ludzie krępują się własnych rodziców-alkoholików. Niestety zauważam, iż rośnie liczba przypadków, w których to matka ma problemy z alkoholem lub oboje rodzice piją. Tacy ludzie często nie przyjmują kapłana, krzywdząc nie tylko siebie ale i swoje dzieci, odmawiając im okazji do przyjęcia błogosławieństwa i rozmowy. Ludzie nie przyjmujący kolędy zamykają się nie tyle na kapłana, co na Pana Boga i na Jego działanie. Jednak ten wstyd może czasem przełożyć się na refleksję i stanięcie w prawdzie, ujrzenie swojego grzechu i małości. Myślę, że ludzie podświadomie czują, że to Pan Bóg, a nie kapłan, pyta ich dlaczego nie chodzą na Mszę św., co zrobili ze swoim życiem itd.
Przyjęcie kapłana jest jednym z wymierników aktywności życia religijnego. Jeśli ktoś np. prosi mnie o wypisanie odpowiedniego dokumentu, że dana osoba może być chrzestnym, to właśnie sprawdzenie „przyjmowalności” jest jednym z mierników jego życia duchowego. Jeśli ktoś przez długi czas odmawia przyjęcia kolędy, to mam podstawy sądzić, że jego aktywność religijna wygasła.
Czym to skutkuje?
Jeśli człowiek mówi „nie” Kościołowi, kapłanowi to ma to swoje konsekwencję. Dokonuje wyboru, korzystając z wolnej woli otrzymanej od Boga. Zrywając więź, człowiek musi liczyć się ze skutkami swego wyboru, także w wymiarze sakramentalnym. W takiej sytuacji niemożliwe jest np. bycie chrzestnym, gdyż przyjecie na siebie tego obowiązku związane jest z wyznaniem wiary i deklaracją wychowania dziecka w wierze.
Kolęda jest czasem w którym można uświadomić sobie, że trzeba nie tylko wierzyć w Boga, ale i Bogu. Wszak nasz chrzest był zasługą rodziców, podobnie jak przystąpienie do pierwszej komunii św. i bierzmowania. Jako ludzie dorośli jesteśmy już zobowiązani do pogłębiania swojego życia duchowego. Np. przez udział w rekolekcjach, czytanie książek religijnych i prasy katolickiej. Nie wystarczy deklaracja, iż mamy w domu Biblię, jeśli leży ona zakurzona i zapomniana.
Łatwo to dostrzec wsłuchując się w język jakim wierni mówią o wierze i Kościele?
Zgadzam się. Gdy słyszę, że ktoś mówi np. „nie słuchałem Bozi”, że chodzi „do kościółka” a jest dorosłym człowiekiem, to mam podstawy sądzić, że jego rozwój duchowy zatrzymał się w 2 klasie szkoły podstawowej, kiedy szedł do Pierwszej Komunii Św.
Jakich wiernych chciałby ojciec spotykać podczas wizyty duszpasterskiej zwanej kolędą?
Życzyłbym sobie spotykać wiernych aktywnych. Dużym zagrożeniem dla Kościoła jak i dla społeczeństwa jest pasywizm. Wyrażający się w braku aktywności, pomysłowości i ideowości w podejmowanych działaniach. Oby nie byli letnimi katolikami. Pamiętajmy o ostrzeżeniu zwartym w Apokalipsie - obyś był zimny albo gorący. Najgorsza jest bylejakość. I dlatego chciałby jej jak najmniej oglądać podczas kolędy. Chciałbym spotykać wiernych, którzy są w stanie angażować się z potrzeby serca, jednak w sposób systematyczny. Niestety, my wolimy akcje o charakterze jednorazowym, jak WOŚP. Wzięcie udziału w takim przedsięwzięciu niejako ucisza nasze sumienie, traktujemy to jak zwolnienie od czynienia uczynków miłosierdzia przez cały rok. Dlatego życzyłbym sobie ludzi, którzy potrafią zaangażować się w akcję charytatywne Kościoła. Którzy interesują się mieszkającymi w sąsiedztwie, ponieważ często potrzebują oni naszej pomocy, żyjąc w nędzy materialnej czy moralnej. Trzeba nam więcej chrześcijańskiej empatii.
https://www.pch24.pl/znacznie-wiecej-niz-koperta,11633,i.html |
|