|
|
Autor |
Wiadomość |
Teresa
Administrator
Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32802
Przeczytał: 29 tematów
Skąd: z tej łez doliny Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Pon 21:20, 05 Lis 2007 |
|
Ruch oazowy obszarem zbliżenia katolicko-protestanckiego
[link widoczny dla zalogowanych]
Ruch Światło-Życie - inaczej zwany oazowym -szczególne zainteresowanie budził w Polsce lat 70. i 80., przyciągając uwagę zarówno osób religii życzliwych, jak i wrogich czy obojętnych. Kiedy lokalne oazy, czyli poszczególne wspólnoty ruchu, ogarnęły swoim zasięgiem kilkadziesiąt tysięcy młodych katolików, a "oazowicze" zaczęli manifestować swą obecność nie tylko na górskich, wakacyjnych szlakach, ale także w codziennym życiu swych szkół i parafii - stało się jasne, że w życiu polskiego katolicyzmu pojawiło się nowe, znaczące zjawisko religijne. Nowe zarówno w formie, jak i treści. Ruch oazowy zaczął się jawić jako owoc przemian Vaticanum II, akcentujących świadomy stosunek do spraw wiary, powrót do źródeł (w tym i Biblii) oraz wyjście naprzeciw potrzebom współczesnego człowieka.
Dynamiczny rozwój duszpasterskiej inicjatywy ks. Franciszka Blachnickiego (1921-1987), Ślązaka, wykładowcy teologii praktycznej na KUL-u, wzbudził niepokój PRL-owskich władz, które w przedsięwzięciu tym dostrzegały niedopuszczalną próbę stworzenia niezależnej od reżimu oferty dla młodzieży (stąd np. akcje Urzędu Bezpieczeństwa przeciw oazom), a z drugiej strony budził nadzieję tych, którym miłe było nowe, posoborowe oblicze Kościoła.
Rodzaj katolicyzmu, jaki reprezentował ruch oazowy, szczególnie miły był protestantom różnych konfesji -stąd klimat życzliwości wobec niego. Ponadto w oazach znaleźli się ludzie pozostający od lat w przyjaznych kontaktach z protestantami. Mimo to trudno ustalić treść i zakres stosunków, jakie nawiązały się między obydwoma obozami wyznaniowymi dzięki pojawieniu się oaz. Brak rzetelnych badań pozwalał twierdzić, że ruch oazowy jest tworem czysto protestanckim (echem tej tezy był anonimowy, napisany przez przeciwników kontaktów z protestantami, tekst pt. Uwagi o infiltracji baptystycznej w Ruchu Światło-Życie} czy że do 1989 r. oazy utrzymywały się dzięki pomocy zagranicznych Kościołów protestanckich.
Nie ulega wątpliwości, że rola ruchu zainicjowanego przez ks. Blachnickiego domaga się szczegółowej analizy i naukowej oceny. Dotyczy to również stosunków protestancko-oazowych. Stan badań nad oazami jest, niestety, wciąż ubogi, ostatnio jednak otrzymaliśmy ważną publikację na ten temat. Zaspokaja ona ciekawość czytelnika interesującego się nie tylko dziejami kontaktów między protestantami a ruchem oazowym i stosunkiem oaz do ekumenii, ale także wprowadza w historię i teologię Ruchu Światło-Życie.
C.D.N. |
Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Nie 10:12, 10 Lip 2016, w całości zmieniany 4 razy |
|
|
|
Teresa
Administrator
Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32802
Przeczytał: 29 tematów
Skąd: z tej łez doliny Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Pon 21:25, 05 Lis 2007 |
|
Oazy pod lupą badacza
Książka Dariusza Cupiała Na drodze ewangelizacji i ekumenii. Ruch Światło-Życie w służbie jedności chrześcijan* jest rozwinięciem jego pracy doktorskiej, obronionej na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. To oryginalne i nowatorskie dzieło, opierające się na obszernej bazie źródłowej, polsko i obcojęzycznej, odkrywa fakty wcześniej powszechnie nieznane. Temat wymagał od autora sporej odwagi i przenikliwości badawczej, niezbędnych przy pionierskim opracowaniu. Problematyka zaś jest trudna, gdyż dotyczy ruchu religijnego, który trwa i nadal się rozwija (w polskim protestantyzmie zjawiskiem zbliżonym jest ruch dzięgielowski), a dystans czasowy w stosunku do większości analizowanych wydarzeń jest niewielki. Ponadto trzeba pamiętać, że oazy często działały w warunkach półkonspiracyjnych, unikały tworzenia sztywnych struktur i często nie mogły (bądź nie chciały) dokumentować swojej działalności. Mimo to dr Cupiał dotarł do wielu źródeł, zbadał je, niektóre utrwalił. Jednym z walorów tej niewielkiej objętościowo pracy (157 stron formatu B5, łącznie z 9-stronicową bibliografią) jest właśnie ujawnienie, w formie aneksu, materiałów dokumentujących dzieje ruchu oazowego (54 strony reprodukcji i przedruków rozmaitych tekstów). Mankamentem jest zaś brak indeksu, a zwłaszcza zestawienia wymienionych w tekście osób.
Otrzymaliśmy, co mnie naprawdę podczas lektury cieszyło, fachowe opracowanie naukowe, w dodatku napisane przez człowieka silnie z oazami związanego. Godne podkreślenia jest i to, że rozprawa powstała w tak ważnym ośrodku naukowym jak Instytut Ekumeniczny KUL. Dowodzi to, że niezwykle doniosłe dla polskiej religijności zjawisko, jakim jest Ruch Światło-Życie, nie znika z pola widzenia poważnej teologii akademickiej. W ślad za ustaleniami zawartymi w tym dziele mogłyby pójść solidne badania np. nad luterańską pobożnością ludową w Polsce czy fenomenem powstających w naszym kraju zborów (Kościołów) postoazowych lub postcharyzmatycznych o genezie rzymskokatolickiej, które wbrew temu, co się o nich często mówi, nie są - w większości - sektami, lecz raczej reprezentują nowy typ protestantyzmu.
C.D.N. |
Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Nie 10:13, 10 Lip 2016, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
Teresa
Administrator
Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32802
Przeczytał: 29 tematów
Skąd: z tej łez doliny Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Pon 21:33, 05 Lis 2007 |
|
Dzieje stosunków protestancko-oazowych
Jak wynika z ustaleń dr. Cupiała, międzywyznaniowe kontakty ruchu oazowego ograniczały się niemal wyłącznie do kontaktów z protestantyzmem. Można wiec stwierdzić, że ekumenizm oazowy to obszar zbliżenia katolicko-protestanckiego. Książka odsłania poszczególne etapy owego zbliżenia.
Początki ruchu oazowego sięgają lat 50., kiedy represjonowany przez władze stalinowskie ks. Franciszek Blachnicki organizuje rekolekcje dla ministrantów. Poszukując nowych metod duszpasterstwa wśród dzieci i młodzieży, poznaje w 1975 r. Amerykanina polskiego pochodzenia, Jerzego Łoszaka, działacza międzynarodowej protestanckiej organizacji misyjnej Campus Crusade for Christ (CCC), w polskich kręgach katolickich znanej głównie pod nazwą Agape. Ks. Blachnicki zdecydował się na współpracę z CCC i w ten sposób rozpoczął się nowy etap w historii RŚŻ [Ruchu Światło-Życie]. Dla jego twórcy ponad wszelką wątpliwość pionierska droga odnowy i ewangelizacji miała odtąd prowadzić przez teren współpracy ekumenicznej. Działacze CCC mieli znaczący wpływ na kształt programu formacyjnego oaz, na metodę ich działalności, na opracowywane materiały i przygotowywanie liderów oazowych.
W oazach panował klimat otwartości i życzliwości ekumenicznej - protestantów traktowano jak braci, od których można się uczyć życia z Chrystusem. W kontaktach tych podkreślano to, co wspólne w sprawach wiary dla obu nurtów wyznaniowych. Dokonało się wówczas coś, co założyciel oaz określił jako przewrót kopernikański na odcinku ekumenii (s. 63). W myśl tej zasady należało w stosunkach z przedstawicielami innych wyznań rozpoczynać od tego, co wspólne, co łączy, i cieszyć się tym, co jest dobrem wspólnym, a na drugi plan przenieść różnice i rozpatrywanie przeszkód, jakie stoją na drodze do pełnej jedności (b. 62).
Kiedy po stronie katolickiej pojawiły się obawy co do skutków takiego zbliżenia z protestantyzmem (podsycane także przez Urząd Bezpieczeństwa - s. 41), a nawet sugestie, by kontakty z protestantami zarzucić, ks. Blachnicki zdecydowanie sprzeciwiał się rozluźnianiu tych związków. Nie wycofał się nawet w obliczu groźby zawieszenia Ruchu Światło-Życie, za czym opowiadała się większość biskupów. Przeciwny tym zamiarom był bp Władysław Miziołek, któremu oazy zawdzięczają najprawdopodobniej kościelną zgodę na dalszą egzystencje (s. 41-42).
Broniąc potrzeby kontaktów z protestantami ks. Blachnicki argumentował: My nie możemy teraz powiedzieć "To są sekciarze, heretycy" i patrzeć na nich z góry, z poczuciem wyższości, bo jeśli weźmiemy pod uwagę ich styl życia na co dzień Ewangelią, przykazaniem miłości, modlitwą, świadectwem, to po prostu stoją bardzo często o wiele wyżej od nas.
Tutaj dotykamy problemu współpracy ekumenicznej. Jeżeli chcemy dojść do zjednoczenia chrześcijan, to nigdy z pozycji naszego modelu tradycyjnego - w poczuciu wyższości, wzywając ich do powrotu i do jedności z nami. Najpierw musimy się znaleźć na tym samym poziomie pod względem życia chrześcijańskiego, żeby potem podjąć dialog na płaszczyźnie doktryny, prawdy itd. (s. 36).
Takie spojrzenie na chrześcijaństwo typu protestanckiego przynosiło owoce w postaci ścisłej współpracy oaz z różnymi instytucjami i działaczami protestanckimi, na czele z CCC i organizacją Młodzież z Misją. Mimo przeszkód ze strony państwa (autor pisze o groźbach pod adresem protestantów wspierających RŚŻ i wspomina, że dialog z braćmi odłączonymi był często utrudniony ze względu na ich zależność od Urzędu ds. Wyznań} rozsiane po całym kraju ośrodki oazowe odwiedziło od kilkuset do kilku tysięcy braci z różnych denominacji, zarówno obcokrajowców, jak i Polaków (autor wymienia głównie polskich zielonoświątkowców, baptystów, wolnych chrześcijan i metodystów).Współpraca oazowo-protestancka wykraczała poza granice kraju - podejmowano wspólne działania na rzecz stworzenia odpowiednika oaz na Słowacji, a CCC zachęcało ks. Blachnickiego do rozszerzenia RŚŻ na kraje Europy Zachodniej i Ameryki Południowej. On sam chętnie odwiedzał zagraniczne ośrodki protestanckie. Za pośrednictwem Ruchu Światło-Życie dochodziło do spotkań pastorów różnych wyznań z biskupami katolickimi i inicjowania protestanckiej pomocy dla "Solidarności" (s. 118, 114). O skali współpracy protestantów z oazami w latach 80, świadczy choćby skandynawska akcja "Milion Biblii dla Polski", polegająca na wydrukowaniu i bezpłatnym przekazaniu miliona egzemplarzy Pisma Świętego w tłumaczeniu katolickim. |
Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Nie 10:13, 10 Lip 2016, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
Teresa
Administrator
Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32802
Przeczytał: 29 tematów
Skąd: z tej łez doliny Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Pon 21:39, 05 Lis 2007 |
|
Praktyczny ekumenizm nawróconych
Otwartość ruchu oazowego na współpracę z protestantami miała źródło w podstawowym przekonaniu - co znalazło wyraz w jednym z podręczników Ruchu - że nie ma Ewangelii "protestanckiej" i "katolickiej", jest tylko jedna Ewangelia Jezusa Chrystusa. Przeświadczenie to, idące w parze z uznaniem autentycznego chrześcijaństwa protestantów, doprowadziło ks. Blachnickiego do docenienia wartości wybranych doktryn i praktyk protestantyzmu oraz ich użyteczności dla innych nurtów chrześcijaństwa.
Zafascynowany tym zjawiskiem - taką stawiam tezę - ks. Biachnicki- postanowił wykorzystać doświadczenia protestanckie w swym dziele duchowego przebudzenia młodzieży katolickiej. Oferta protestancka zdawała się odpowiadać potrzebom Ruchu Światło-Życie. Ks. Blachnicki i jego współpracownicy mieli świadomość pewnego braku w przepowiadaniu i przeżywaniu prawd chrystologicznych w Kościele katolickim (s. 24). Jednocześnie ich kontakty z protestantami wykazały, że chrześcijanie z nurtu reformacyjnego mogą zaproponować wiele katolikom w zakresie tzw. kerygmy, to znaczy wstępnego zapoznania z istotą orędzia chrześcijańskiego.
Protestanccy sojusznicy oaz wzięli na siebie odpowiedzialność za służbę w dziedzinie kerygmatu w trojakim zakresie. Podali propozycję jego treści, ujęli ją w postaci materiałów formacyjnych dla oaz oraz inicjowali i sugerowali metody samej akcji ewangelizacyjnej. Wszystko to tworzone było wespół ze stroną katolicką z uwzględnieniem sytuacji i charakteru ruchu oazowego.
Wkład protestantów był tak zasadniczy, iż Dariusz Cupiał pisze: ewangelizacyjne plany ks. Blachnickiego powstawały pod wpływem misji protestanckich i nieco dalej pyta retorycznie: czym byłby RŚŻ, jak wyglądałby jego program, gdyby na pewnym etapie swojej historii - ku zaszczytnemu dla siebie zgorszeniu ~ nie otworzył się na współpracę z protestantami? Pomimo to współcześni przywódcy oazowi jakby unikali ujawniania tego faktu. Jak gorzko konstatuje autor, przeważająca większość najnowszych opracowań o tożsamości i charyzmacie RŚŻ pomija tę dziedzinę w stylu, czy aby związek z ruchem CCC nie był czymś w rodzaju wstydliwego epizodu, młodzieńczego romansu oaz, o którym lepiej byłoby zapomnieć (s, 79, zob. też s. 81).
Z lektury książki Dariusza Cupiała można wyciągnąć wniosek, że zbliżenie protestancko-oazowe dokonało się nie w wyniku realizacji abstrakcyjnego ideału ekumenicznego, lecz naglącej potrzeby współdziałania między ludźmi już zjednoczonymi świadomą wiarą w Zbawiciela. Inaczej mówiąc, to nie górnolotna idea zbliżenia skłoniła obie strony do poszukiwania tego, co wspólne, lecz to, co wspólne - odkryta wcześniej wspólnota - przynaglało obie strony do współdziałania w krzewieniu tego, co łączy.
Ks. Blachnicki ten ekumenizm najwyraźniej przeciwstawiał ekumenizmowi zewnętrznemu, pozbawionemu właściwej dyspozycji duchowej: spotkania ekumeniczne (...) są często wyrazem mody, jakiegoś stylu. Zapraszają się wzajemnie przedstawiciele Kościołów, organizują piękne nabożeństwa, są przemówienia, potem herbatka, kawa i na tym wszystko się kończy. (...) Jeżeli zaś dialog jest tylko na płaszczyźnie intelektualnej, dialog słowny, jeżeli jest tylko dążenie organizacyjne, administracyjne, społeczne, kulturalne, grzecznościowe - musi dojść do impasu. (...)
Mówi się często, że młodzież nie powinna być dopuszczana do kontaktów międzywyznaniowych, ale ta młodzież, która jest rozbudzona w swoim życiu wewnętrznym, ta młodzież, która żyje modlitwą i Słowem Bożym, jest o wiele lepiej przygotowana do nawiązania tego dialogu niż dorośli katolicy, którzy posługując się kategoriami biblijnymi mogliby być nazwani "niemowlętami w Chrystusie" albo "ludźmi cielesnymi" (s. 54, 55-56).
Nic dziwnego, że przy takim pojmowaniu ekumenizmu jako praktycznego zbliżenia i współdziałania tych, którzy są jedno w sprawach najważniejszych - naczelnym jego zadaniem stała się ewangelizacja. Praktyka współpracy oazowo-protestanckiej zadała kłam tezie o hamowaniu misji przez ekumenizm. Wyniki wspólnej misji ewangelizacyjnej były imponujące. Mimo że mówcami na forum oaz, współautorami programów i uczestnikami poszczególnych przedsięwzięć bywali protestanci, to jednak ich rolą było przede wszystkim doradzanie i wspieranie działalności ewangelizacyjnej. Zasadniczy ciężar spoczywał oczywiście na stronie katolickiej, która zdołała dotrzeć do kilkudziesięciu tysięcy młodych Polaków.
Bili Bright, prezbiterianin, założyciel CCC, nazwał ks. Blachnickiego "polskim Marcinem Lutrem". Jak podkreśla dr Cupiał.wspierana przez ks. Blachnickiego koncepcja współpracy międzywyznaniowej w dziedzinie ewangelizacji zyskała aprobatę Karola Wojtyły, najpierw jako metropolity krakowskiego, a następnie jako papieża Jana Pawła II (s. 142).
Obraz współpracy międzykonfesyjnej uzupełnijmy informacją o pomocy materialnej protestantów dla oaz. Poza wspomnianymi materiałami drukowanymi, zwłaszcza Bibliami, zagraniczni partnerzy RŚŻ ofiarowywali oazom sprzęt poligraficzny i introligatorski, projektory filmowe i przekazali ok, stu kopii filmu ewangelizacyjnego pt. Jezus. Organizowali wizyty wybitnych misjonarzy i zespołów muzycznych, udzielali wsparcia finansowego. (Nieprawdziwa jest natomiast opinia o ogólnym finansowaniu ruchu oazowego ze źródeł protestanckich.) Przypomnieć należy też szeroko zakrojoną akcję pomocy żywnościowej na początku lat 80. ze zbiórek prowadzonych przez Kościoły protestanckie, głównie skandynawskie. |
Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Nie 10:14, 10 Lip 2016, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
Teresa
Administrator
Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32802
Przeczytał: 29 tematów
Skąd: z tej łez doliny Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Pon 21:45, 05 Lis 2007 |
|
"Przeszczepy", czyli protestancki wkład w teologię Ruchu Światło-Życie
Zafascynowanie ks. Blachnickiego elementami protestantyzmu opierało się na odkryciu, a także głębokim przeżyciu eksponowanych przez niektóre nurty protestanckie prawd i postaw dotyczących przyswojenia owoców odkupienia. Prowadziło go to do konstatacji: protestanci (...) przechowali w swojej tradycji wiele elementów, które myśmy gdzieś zgubili (s. 36). Elementy doktryny protestanckiej przestały być widziane jako rzeczywistość zewnętrzna, obca, lecz jako skarby tak samo drogie i potrzebne katolikom, jak i protestantom.
Wśród wchłanianych przez oazy kategorii z zakresu nauki i praktyki protestanckiej, wywodzących się głównie z tradycji reformowanej, a konkretnie postpurytańskiej, wskazać można przede wszystkim:
1) osobiste nawrócenie, powiązane z duchowym przyjęciem Jezusa Chrystusa do swojego serca i życia jako Pana i Zbawiciela, co wypływać musi z przekonania, iż zbawienie jest z wiary (zbawienie z wiary - takiego określenia używa dr Cupiaf. Jest to adaptowana na użytek oaz formuła doktryny o zbawieniu z łaski przez wiarę);
2) powiązaną z tym naukę o odpuszczaniu grzechów przez wiarę w krzyż Chrystusa, co oznaczałoby dopuszczenie możliwości uzyskania odpuszczenia grzechów na drodze pozasakramentalnej (wyjąwszy sakrament spowiedzi, pokuty), czyli bez udziału kapłana. (Oczywiście przyjęcie takiego spojrzenia na sposób uzyskania odpuszczenia nie miało zniechęcać do korzystania ze spowiedzi sakramentalnej.);
3) nowe narodzenie (duchowe odrodzenie) jako owoc świadomego nawrócenia, "przyjęcia Chrystusa" i doświadczenia odpuszczenia grzechów, Stanowiło to istotne novum w katolickim rozumieniu odrodzenia, które dotychczas wiązano nieomal wyłącznie z aktem chrztu ("zbawcza sprawczość chrztu"), i było oczywistym odwołaniem do koncepcji odrodzenia (łac. regeneratio) w tradycji reformowanej, zwłaszcza anglosaskiej;
4) naukę o pewności zbawienia, na gruncie oazowym adaptowaną jako "nauka o pewności wiary";
5) model przywództwa oparty na silnym zaangażowaniu świeckich, wyposażanych nieraz w kompetencje dotychczas w katolicyzmie zastrzeżone wyłącznie dla kapłanów.
Co więcej, jak pisze dr Cupiał, w programie [oaz] spotykamy się z teologią akcentującą bezpośrednie (bez pośrednictwa urzędu) działanie Boże na wspólnotę wierzących. Zarówno pierwszy element, określany przez autora jako przełom w traktowaniu świeckich w Kościele katolickim, jak i drugi traktować można jako echo mocno eksponowanej w protestantyzmie zasady powszechnego kapłaństwa chrześcijan.
Działacze Ruchu Światło-Życie przejmowali także elementy stylu bycia typowego dla protestanckiej tradycji, np. gesty modlitewne i pieśni. Podobne było spojrzenie na architekturę i wystrój wnętrz sakralnych. Wszystko to, wespół z innymi elementami, złożyło się na powstanie "stylu oazowego" lub - jak chce dr Cupiał - stylu bardziej ewangelicznego [s. 48].
Ustalenia poczynione przez Dariusza Cupiała pozwalają też stwierdzić, z jakiego rodzaju protestantyzmem stykali się katolicy z Ruchu światło-Życie. Okazuje się, że doszło tutaj do zbliżenia z protestantyzmem o proweniencji konserwatywnej, zdecydowanie misyjnej i wywodzącej się z reformowanej tradycji teologicznej, oraz z protestantyzmem typu zielonoświątkowego, charyzmatycznego.
Wobec faktu, że środowiska te (zwane w niektórych kręgach Wolnymi Kościołami) są zazwyczaj powściągliwe w angażowaniu się w kontakty ekumeniczne, w tym przypadku mamy do czynienia z doniosłym fenomenem. Okazuje się, iż zdolne są one do prowadzenia praktycznej współpracy z szerokimi kręgami wiernych Kościoła katolickiego i to na dodatek w dziedzinie szczególnie delikatnej, jaką jest ewangelizacja.
Praca Dariusza Cupiała dowodzi, że sojusz tych środowisk protestanckich z ruchem oazowym w dziele misyjnym był jednym z najbardziej doniosłych, bo dotykających dziesiątków tysięcy polskich katolików, przedsięwzięć ekumenicznych - edukujących o ekumenii i realizujących tę ekumenię w ramach codziennego współdziałania. Napotykamy tutaj nieznany na gruncie polskim obraz tej części protestantyzmu, którą czasem określa się przy pomocy neologizmu "ruch ewangelikalny" (Nawiasem mówiąc, autor książki ma poważne problemy z rozpoznawaniem i poprawnym klasyfikowaniem poszczególnych nurtów protestantyzmu). Jest to obraz środowiska gotowego do współpracy ekumenicznej w imię wspólnego głoszenia Ewangelii. |
Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Nie 10:15, 10 Lip 2016, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
Teresa
Administrator
Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32802
Przeczytał: 29 tematów
Skąd: z tej łez doliny Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Pon 21:50, 05 Lis 2007 |
|
Quo vadis, ekumenio oazowa?
Ruch Światło-Życie najlepszy okres kontaktów międzywyznaniowych ma za sobą. Z chwilą przymusowej emigracji ks. Blachnickiego nastąpił trwający do dziś kryzys oazowego ekumenizmu. Odpowiadając na pytanie o przyczyny takiego obrotu sprawy, Dariusz Cupiał pisze m.in., że w sprawach ekumenicznej współpracy założyciel oaz uruchomił machinę, nad którą nikt inny poza nim samym nie potrafit panować. (...) Następcy widzieli pozytywy współpracy ekumenicznej z ruchem Agape, ale czuli się niekompetentni i lękali się mogących zaistnieć niebezpieczeństw (s. 87).
Nie ulega wątpliwości, że przeważyły obawy przed utratą katolickiej tożsamości, a w szczególności - przed utratą niektórych uczestników na rzecz Kościołów protestanckich. To, że ów rodzaj lęku jest wciąż obecny, wynika także ze sposobu traktowania tego tematu przez ekumenicznie i irenistycznie nastawionego autora pracy
Na drodze ewangelizacji i ekumenii. Dla dr. Cupiała związane ze zbliżeniem oazowo-protestanckim odejścia od katolicyzmu są dezercjami z katolicyzmu, a dezerter to przecież ktoś, kto zdradza, Skoro w dysertacji doktorskiej powstałej w Instytucie Ekumenicznym pojawiają się takie określenia (jest też mowa o dramacie dezercji), to o ileż bardziej przypadki rezygnacji z katolicyzmu i wyboru innego Kościoła musiały bulwersować zwierzchność Kościoła rzymskokatolickiego, l choć dr Cupiał zastrzega, że ze środowiska oaz wywodzi się minimalna liczba konwersji (według moich szacunków można mówić o liczbie od pięciuset do tysiąca "oazowiczów", którzy przeszli na protestantyzm różnych konfesji), jednak zjawisko to potraktowane zostało jako kluczowy argument przeciwko kontynuacji związków z protestantami.
Konstatację obecnej ekumenicznej powściągliwości ruchu oazowego dr Cupiał uzupełnia apelem o nowe zaangażowanie w zbliżenie się do chrześcijan innych wyznań, nie określając, jak ma się ono dokonać. Zawarte w jego książce obiektywne, rzetelne i odważne (a więc trudne do przyjęcia dla niektórych) przedstawienie dotychczasowych doświadczeń oaz w zakresie stosunków z innymi wyznaniami, będzie jednak dobrze służyć sprawie przyszłych protestancko-katolickich stosunków ekumenicznych.
1 Dariusz Cupiał: Na drodze ewangelizacji i ekumenii. Ruch Światio-Zycie w służbie jedności chrześcijan. Sena Jeden Pan, jedna wiara. Studia i rozprawy Instytutu Ekumenicznego KUL Redakcja Wydawnictw Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, Lublin 1996, s. 220
Tekst ukazał się w miesięczniku "Jednota"
Redakcja Magazynu Sempre Reformanda dziękuje miesięcznikowi "Jednota" za możliwość wykorzystania tego materiału na naszych stronach.
[link widoczny dla zalogowanych] |
Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Nie 10:17, 10 Lip 2016, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
Teresa
Administrator
Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32802
Przeczytał: 29 tematów
Skąd: z tej łez doliny Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Wto 13:40, 26 Lut 2008 |
|
Ja nie podważam i nie neguję zasług ks.Blachnickiego, jego działalność jeszcze z czasów komuny ( ruch trzeźwościowy) była bardzo niewygodna, ale jakoś ten RuchŚŻ, to już ostatnie dzieło i szczególnie miły był protestantom i bardzo wspierany ten ruch był przez protestantów.
Czytając np. o niezłomności Ks. Blachnickiego artykuł ze strony Księża Niezłomni - "Idź w stronę przeciwną"
[link widoczny dla zalogowanych]
... trudno przypisywać złe intencje ks. Blachnickiemu.
Ale zarówno ruch charyzmatyczny, jak i ruch ks. Blachnickiego oraz Oaza mają zabarwienie protestanckie. Co katolik czy ja katoliczka mam wziąć dobrego od protestantów, co oni wymyślili?, by przyprowadzić człowieka do Boga ? czy nie należy postępować na odwrót? Stosując metody protestanckie to pomału i treść się rozmywa i zmienia. Diabeł tkwi w szczegółach.
Tak zwane "cztery kroki" oparte na Ewangeliii Św. Łukasza, od których zaczyna się formację oazową są zaczerpnięte od protestantów.
ROZPRAWA KRYTYCZNA O 'CZTERECH PRAWACH DUCHOWEGO ŻYCIA'
(...)
[link widoczny dla zalogowanych]
PRZYJĄŁEM JEZUSA I NARODZIŁEM SIĘ NA NOWO!
(...)
f. Wnioski
Pod koniec tych uwag i pytań, na które zapewne odpowiedzi mogą być rozmaite, jako że różne bywają praktyczne doświadczenia oazowej metody formacyjnej, można pokusić się o kilka tez do dyskusji:
1. Praktyka osobistego przyjęcia Jezusa jako osobistego Pana i Zbawiciela nie wydaje się wynikać wprost z Biblii. Do takiej praktyki nie zachęcali Apostołowie, nie odwoływali się do niej w swoim nauczaniu i nie sposób podać biblijnego przykładu, aby ktoś takiego modlitewnego aktu dokonał.
2. Praktyka przyjęcia Jezusa jako osobistego Pana i Zbawiciela wydaje się wynikać raczej z ewangelizacyjnych i modlitewnych tradycji wielu ruchów chrześcijańskich: np. ruchu Agape, Ruchu Nowego Życia, a ostatnio Ruchu Światło-Życie i Ruchu Odnowy w Duchu Świętym.
3. Praktyka ta jest w najwyższym stopniu pożyteczna jako okazja do nawiązania lub odnowienia osobistej relacji z Bogiem. Jest jednak modlitewnym zwyczajem kościelnym i taką też rangę należy jej przypisać. Nie należy natomiast przypisywać jej mocy tożsamej z nowym narodzeniem, gdyż nie ma to podstaw w Biblii (i automatycznie w Tradycji Kościoła).
4. Problemy mogą pojawić się u nie dość gruntownie uformowanych uczestników oazy, jeśli jednoznacznie utożsami się ową praktykę z biblijnymi „nowymi narodzinami” (czego teksty Biblii nie usprawiedliwiają). Skutkiem może być osłabienie poczucia wartości otrzymanego w dzieciństwie chrztu, nieodbieranie go jako wzbogacającego daru, ale raczej jako kłopotu trudnego do wyjaśnienia. Utrata wiary w moc otrzymanego w Kościele katolickim chrztu, jak się okazało, może w pewnych przypadkach doprowadzić do odejścia z Kościoła do grup, gdzie przyjęcie Jezusa jako Pana i Zbawiciela jest rozumiane jednoznacznie jako jedyny sposób nowego narodzenia.
5. Część tego problemu wynika z faktu głoszenia ewangelizacyjnego kerygmatu bez brania pod uwagę, czy głosi się go poganom, czy katolikom, którzy odpadli od wiary lub których wiara ochłodła, czy też katolikom gorliwym i pobożnym. Jak się wydaje, wszystkie grupy bez wyjątku zostały w oazowej (re)ewangelizacji potraktowane tak samo jak niewierzący, co nie jest zgodne z wzorcem biblijnym. Przypominanie podstaw wiary chrześcijanom, którzy osłabli w wierze, nie jest niezależne od otrzymanego przez nich dawniej chrztu, ale wręcz przeciwnie: do niego nawiązuje i na nim bazuje.
ks. Andrzej Siemieniewski
[link widoczny dla zalogowanych]
Tutaj: [link widoczny dla zalogowanych]
(...)
... za książką: x.x. Schenk, Blachnicki, Zielasko; "Wprowadzenie do liturgii" ....
|
Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Pią 16:38, 24 Lut 2017, w całości zmieniany 7 razy |
|
|
|
Teresa
Administrator
Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32802
Przeczytał: 29 tematów
Skąd: z tej łez doliny Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Czw 11:47, 28 Lut 2008 |
|
Cytat: |
Tak zwane "cztery kroki" oparte na Ewangeliii Św. Łukasza, od których zaczyna się formację oazową są zaczerpnięte od protestantów.
ROZPRAWA KRYTYCZNA O 'CZTERECH PRAWACH DUCHOWEGO ŻYCIA'
(...)
[link widoczny dla zalogowanych]
|
Cztery prawa duchowego życia zostały opracowane w 1956 r. przez Billa Brighta, protestanta, założyciela ruchu Campus Crusade for Christ (w Polsce Ruch Agape, obecnie Ruch Nowego Życia).
Cztery prawa życia duchowego stanowią jeden z elementów formacji Ruchu Światło-Życie (I stopień), a także są dosyć powszechnie używane przez katolickie wspólnoty charyzmatyczne jako podstawa ewangelizacji – pierwszego głoszenia, rozbudzania wiary u osób nowych – dopiero co trafiających do takich wspólnot. Pewną mutacją „czterech praw” jest kerygmat stosowany przez Szkoły Nowej Ewangelizacji i wspólnoty z nimi związane. |
Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Pon 16:11, 09 Kwi 2018, w całości zmieniany 4 razy |
|
|
|
witold1987
Użytkownik
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany:
Pon 23:33, 16 Lut 2009 |
|
Kobieto co ty w ogóle piszesz?
Nie będę negował wszystkiego, po prostu szkoda mi czasu..
ale moja rada, weź się trochę poucz, poczytaj źródła z imprimatur kościoła,wstąp do wspólnoty i przeżyj, zajedź do krościenka, zapytaj o historię a potem weź się niechlujne za porównanie oazy z protestantami!!
Czołem i szczęśliwej drogi ci życzę z taką wiedzą i ... |
|
|
|
|
witold1987
Użytkownik
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany:
Pon 23:39, 16 Lut 2009 |
|
A według obecnego arcybiskupa z Malezji bp.Mlakekej który bronił pracy na Harvard-zie to opisuje on na stronie 94 że protestanci powstali z Ruchu Światło - Życie..
po prostu żal... |
|
|
|
|
Teresa
Administrator
Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32802
Przeczytał: 29 tematów
Skąd: z tej łez doliny Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Wto 10:54, 17 Lut 2009 |
|
witold1987 napisał: |
Czołem i szczęśliwej drogi ci życzę z taką wiedzą i ... |
Nawzajem, wszystkiego najlepszego, jeżeli tylko po to tu weszłeś, miło było, dziękuję. |
|
|
|
|
jarek
Gość
|
Wysłany:
Wto 15:54, 17 Lut 2009 |
|
witold1987 napisał: |
Kobieto co ty w ogóle piszesz?
Nie będę negował wszystkiego, po prostu szkoda mi czasu..
ale moja rada, weź się trochę poucz, poczytaj źródła z imprimatur kościoła,wstąp do wspólnoty i przeżyj, zajedź do krościenka, zapytaj o historię a potem weź się niechlujne za porównanie oazy z protestantami!!
Czołem i szczęśliwej drogi ci życzę z taką wiedzą i ... |
nie obrazaj sie , lepiej daj kilka konkretow .
pozdrawiam |
|
|
|
|
Teresa
Administrator
Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32802
Przeczytał: 29 tematów
Skąd: z tej łez doliny Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Śro 8:46, 11 Mar 2009 |
|
jarek napisał: |
witold1987 napisał: |
Kobieto co ty w ogóle piszesz?
Nie będę negował wszystkiego, po prostu szkoda mi czasu..
ale moja rada, weź się trochę poucz, poczytaj źródła z imprimatur kościoła,wstąp do wspólnoty i przeżyj, zajedź do krościenka, zapytaj o historię a potem weź się niechlujne za porównanie oazy z protestantami!!
Czołem i szczęśliwej drogi ci życzę z taką wiedzą i ... |
nie obrazaj sie , lepiej daj kilka konkretow .
|
Pierwszy konkret z brzegu można przeczytać tu:
(...)
http://www.traditia.fora.pl/wiara-katolicka-a-ruchy-charyzmatyczne,31/ruch-swiatlo-zycie-i-ruch-nowego-zycia-organizuja-heretycka,1705.html |
Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Nie 10:54, 10 Lip 2016, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
Teresa
Administrator
Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32802
Przeczytał: 29 tematów
Skąd: z tej łez doliny Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Wto 21:39, 26 Kwi 2011 |
|
Po owocach ich poznacie (świadectwo)
Tomek
Dopiero po kilku latach od rozpadu naszej Wspólnoty zrozumiałem, że byłem członkiem sekty
Zaczęło się cudownie — od intrygujących tematów i burzliwych dyskusji na spotkaniach parafialnego Duszpasterstwa Akademickiego. Wielu z nas było już wcześniej zaangażowanych w rozmaite formy duszpasterskie, jakie proponowała nasza parafia. Wielu też wcześniej przeszło kilka stopni formacji Ruchu Światło–Życie. Ale kiedy w naszym duszpasterstwie pojawił się nowy młody wikariusz, którego zaangażowanie w spotkaniach z młodzieżą przekraczało wszystkie znane nam dotąd poziomy, jakich spodziewać się można od księdza, nie byliśmy w stanie pozostać wobec tego obojętnymi.
Homilie i kazania nowego wikariusza otwierały nas na Słowo Boże w nieznany nam dotąd sposób, pociągając nie tylko ogromnym ładunkiem intelektualnym, ale i prawdziwym tchnieniem duchowym. Sposób ich przekazu mistrzowsko dostosowany do potrzeb młodych poszukujących ludzi gromadził na mszach młodzieżowych coraz to większe tłumy słuchaczy. Na kolejne spotkania DA czekaliśmy jak na święto, a wychodząc z nich długo dyskutowaliśmy odprowadzając się do domów. Dla wielu z nas ksiądz stał się stałym spowiednikiem, odkrywając przed nami nieznane nam dotąd możliwości przeżywania sakramentu pokuty i dając nam nadzieję i radość w walce z naszymi słabościami. Kiedy więc padła propozycja założenia Wspólnoty nie wahałem się ani chwili.
Zawsze pragnąłem być tak naprawdę blisko Jezusa, stać się Jego wojownikiem i sługą. Nie potrafiłem jednak zdobyć się dotąd na prawdziwy radykalizm i nie wiedziałem, od czego zacząć. Gdy na oazie oddawałem swoje życie Jezusowi, jako Mojemu Panu i Zbawicielowi, mimo wzniosłości tej deklaracji nie widziałem później zasadniczych zmian w moim życiu. Być może wtedy, pomimo kilkuletniej formacji oazowej i zaangażowania w parafii, nie byłem jeszcze gotowy na to, aby słowo wprowadzić w czyn. Kiedy teraz nasz ksiądz mówił nam o Nowym Narodzeniu wszystko wydawało się jasne, logiczne i proste, a nade wszystko poparte wspaniałym świadectwem życia tego kapłana. Dla mnie stał się on szybko nie tylko stałym spowiednikiem i duszpasterzem, ale przede wszystkim przyjacielem. Modlitwa oddania swego życia Jezusowi wypowiedziana przeze mnie tym razem stała się dla mnie rzeczywiście początkiem nowego życia.
Pod duchową opieką księdza uporałem się na długi czas z wieloma moimi słabościami i grzechami, które wcześniej pojawiały się co miesiąc przy każdej spowiedzi tak, że traciłem już nadzieję na to, by kiedyś przestały mnie powalać nieustannie na ziemię. Pozwoliło mi to odetchnąć duchowo, oderwać się od skupienia na tych grzechach, aby pójść dalej i pozwolić Jezusowi na to by stał się Panem tych sfer mojego życia, o których dotąd nawet nie myślałem, że mogłyby interesować Mojego Pana i Zbawiciela. W tym stanie ducha całkowicie oczywistym i zupełnie nietrudnym okazało się codzienne czytanie i rozważanie Pisma Świętego, które stało się od tej pory w moim życiu rzeczywiście „lampą dla moich stóp i światłem na mojej ścieżce”. Bez większego wysiłku Słowo Boże zaczęło mi odtąd towarzyszyć. Nigdy nie lubiłem uczyć się niczego na pamięć. Teraz całe fragmenty Biblii pozostawały w mojej głowie i powracały często, gdy żarliwie dyskutowaliśmy nad kolejnymi tematami w czasie spotkań DA lub zastanawialiśmy się, gdzie w naszej parafii moglibyśmy stać się jeszcze przydatni.
Podobne przeżycia towarzyszyły wtedy wielu moim przyjaciołom i znajomym, których przyciągnęła do głębszego zaangażowania w życia parafii osoba naszego nowego duszpasterza.
Wkrótce podczas kolejnych spotkań, odbywających się już w pokoju księdza, powstała nasza Wspólnota. Jej członkami mogli zostać wszyscy ci, którzy tak jak i my oddali swe życie Jezusowi odmawiając jedną modlitwę oddania. W ciągu kilku tygodni nasza grupa zjednoczyła kilkadziesiąt osób. Później powstały nawet grupy siostrzane. Od samego początku naszego przewodnika duchowego zaczęliśmy nazywać Liderem. Spotykaliśmy się co najmniej dwa razy w tygodniu — raz w jego pokoju na spotkaniu formacyjnym i raz na wspólnej Mszy Świętej w Kościele. Na spotkaniach najpierw słuchaliśmy tego, co Jezus ma do powiedzenia naszej Wspólnocie rozważając fragment Pisma Świętego przygotowany zgodnie z rozeznaniem naszego Lidera. Wspólnie modliliśmy się potem o dar „i chcenia i działania zgodnie z Bożą wolą” (Flp 2,13) oraz podejmowaliśmy kolejne ćwiczenia duchowe i drobne zobowiązania — wierności. Każdy z nas od tego czasu pojawiał się w kościele praktycznie codziennie: Jeśli nie na codziennej Eucharystii, to co najmniej na wykonywaniu kolejnych posług, jakie brała na siebie w Parafii nasza Wspólnota.
W krótkim czasie Wspólnota „opanowała” zakresem swej działalności większość działań parafialnych, a wciąż rodziły się nowe pomysły. O Panu Bogu i naszej Wspólnocie rozmawialiśmy praktycznie wszędzie, a nasze spotkania towarzyskie i obchody np. imienin czy urodzin stawały się kolejnymi spotkaniami naszej grupy. Nie widzieliśmy w tym niczego nienormalnego, bo cały ten czas wielu z nas wydawał się jedną niekończącą się Wielkanocą i Zielonymi Świątkami. Podobnie wyglądały wyjazdy wakacyjne naszej Wspólnoty. Nigdy wcześniej nie czułem większej niż wtedy potrzeby i chęci nazywania współczłonków naszej grupy braćmi i siostrami, choć przedtem (np. na rekolekcjach oazowych) wydawało mi się to sztuczne i wymuszone.
Snuliśmy nawet plany wspólnego zamieszkania i stworzenia domu wspólnotowego. Niektórzy odkładali na ten cel już swoje pieniądze. Wiele też innych zasad czerpaliśmy z obrazu pierwotnego Kościoła w Dziejach Apostolskich. Każdy z nas oddawał np. dziesięcinę na potrzeby rozlicznych działań duszpasterskich i ewangelizacyjnych wspólnoty, spotykaliśmy się po „Naszych Mszach Świętych” na wspólnej agapie, wszystko mieliśmy wspólne i podstawowym dążeniem każdego z nas miało być otwarcie się na charyzmaty, jakimi obdarzył nas Duch Święty. Wielu z nas rozpoznało u siebie rozliczne Jego dary. Był dar języków, były uzdrowienia i rozeznania poparte Pismem Świętym. Słowem radość, miłość braterska, entuzjazm, wspólnota i świetlana przyszłość. Do dziś, kiedy o tym myślę robi mi się ciepło na sercu.
Tak było na początku. Czułem się jakbym zaciągnął się do Armii Pana. Wciąż przecież czuliśmy Jego prowadzenie, a Wspólnota wydawała wspaniałe owoce w postaci nowych Nowonarodzonych i nowych form służenia Parafii.
We wspólnocie było mi dobrze również dlatego, że tam mówiono mi czego chce ode mnie Pan Bóg. Co chwila padały ze strony Lidera lub innych moich braci i sióstr rozmaite rozeznania, co jest u mnie dobre, a co złe. To niezwykle wygodne mieć wokół siebie cały sztab „Mojżeszów”, którzy przynoszą kolejne rozporządzenia i wskazówki od Boga. Na szczęście jednak Jezus zdołał zaszczepić we mnie pragnienie prawdziwie osobistej relacji i rozmowy z Nim samym w modlitwie, dlatego też rozeznania te przedkładałem Mu w czasie moich osobistych Namiotów Spotkań oraz sam także szukałem odpowiedzi w Jego Słowie. Myślę, że między innymi dlatego zdołałem uchronić się przed wieloma niebezpieczeństwami, jakie później przyniosła nasza Wspólnota.
Do takiej praktyki zachęcał nas również nasz Lider, prosząc, aby tego rodzaju weryfikacji poddawać też i jego rozeznania. Szybko okazało się jednak, że siła oddziaływania Wspólnoty jest większa, niż się spodziewaliśmy. Wielu z nas nie potrafiło podjąć już nawet najdrobniejszych decyzji dnia codziennego bez rozeznania ich we Wspólnocie, a i sam jej Lider wkrótce stał się naszym przewodnikiem i doradcą już we wszystkich sferach naszego życia. Wielu z nas wpadało w pułapkę niewłaściwego interpretowania natchnień płynących z usłyszanego Słowa. Gdy np. pojawiał się fragment „Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię…” i dalej „Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką…” (Mt 10, 34–36), wielu z nas zaczęło nawet nieświadomie psuć swoje relacje rodzinne. Gdy słyszeliśmy o tym, że „przyjdą prześladowania…”, widzieliśmy naszych prześladowców w każdym, kto pozwolił sobie na krytykę poczynań Wspólnoty.
W ogóle poczuliśmy się bardzo szybko wybranymi i wyjątkowymi. Wzajemnie się też w tym utwierdzaliśmy i zaczęliśmy ulegać pokusie dzielenia świata na „tych, co we Wspólnocie” i na „tych, co ze świata”. I choć wiedzieliśmy, że osądzanie i porównywanie się jest niedobre i pokornie modliliśmy się za naszych „prześladowców” to podświadomie zwieraliśmy szeregi do walki z nimi. Bardzo szybko wykorzystał to nasz prawdziwy nieprzyjaciel — Szatan, który siał w naszych sercach pychę szepcząc nam do ucha „tylko wy macie rację”, „inni się mylą i błądzą…” Wkrótce też okazało się, że nasza Wspólnota jest zamknięta, a jej członkami stać się mogą jedynie wybrani. Z czasem też wyraźnie nasz ksiądz stawał się dla nas coraz bardziej Liderem, a coraz mniej duszpasterzem. Wielu z nas nie potrafiło już bez jego rady zrobić kroku, aż w końcu doszło i do tego, że rozeznawaliśmy, który nasz brat jest przeznaczony której z naszych sióstr, powodując w ten sposób nierzadko wiele ran oraz rozdarć duchowych i uczuciowych, bo niektórzy zgodnie z tymi rozeznaniami na siłę zmuszali się do rozbudzania uczuć względem tej jedynej i przeznaczonej sobie osoby.
Niebezpiecznym okazały się również rozbudowane we Wspólnocie struktury form działania i obowiązków, a także przyjmowanych na siebie zobowiązań i wierności. Ja sam wpadłem w pułapkę „działactwa” spędzając długie godziny w parafii na często bezowocnych licznych posługach, jakbym chciał za to kupić sobie Niebo. Wiele razy uciekałem też od swoich obowiązków domowych, czy nauki, tłumacząc sobie, że przecież służę Jezusowi.
Punktem przełomowym dla istnienia naszej Wspólnoty stało się odejście naszego Lidera od kapłaństwa.
Wielu z członków Wspólnoty utraciwszy w ten sposób swoje główne źródło rozeznania i rady oraz swój niejednokrotnie jedyny autorytet odeszło nie tylko ze Wspólnoty, ale i od Kościoła. Wielu poranionych przez długi jeszcze czas leczyło swe rany u innych spowiedników. Wielu do dziś nie potrafi z radością sięgać po Pismo Święte, bojąc się, aby nie przytrafiło się im znowu jakieś „rozeznanie”. Słowo to dla wielu z nas do dzisiaj brzmi złowrogo. Inni z kolei wszelkie zobowiązania, posługi i wierności, choćby nawet najdrobniejsze omijają do dziś szerokim kołem, bojąc się jak ognia wszelkich ćwiczeń duchowych.
Jeszcze w trakcie istnienia naszej grupy pojawiało się, również pośród jej członków, wiele głosów krytyki. Wszystkie one gasiła jednak wciąż powracająca fraza o prześladowcach i czasach próby. We Wspólnocie byłem jedną z osób najbliżej związanych z jej Liderem i nawet, jeśli czułem jakiś niepokój co do jej funkcjonowania, to albo ksiądz, albo inny ze współbraci szybko roztapiał moje wątpliwości w ogniu „braterskiego napomnienia”. Dopiero po kilku latach od rozpadu naszej Wspólnoty zrozumiałem, po wielu burzliwych dyskusjach i analizie owoców tego czasu, że byłem członkiem sekty. Często dziękuję Jezusowi, że uchronił mnie przed wieloma jej pułapkami. Teraz, gdy razem z moją żoną (nie miała nią prawa być, zgodnie z jednym
z „rozeznań”) rozmawiamy o Wspólnocie, modlimy się w intencji tych, którzy odnieśli w niej rany, prosząc Jezusa o ich uzdrowienie.
Wielu z członków naszej Wspólnoty odkreśliło grubą kreską ten okres swego życia uznając go za zły i bezwartościowy.
Ja widzę w tym czasie jednak wiele dobrych owoców. Tak to już jest z Panem Bogiem, że nawet z upadku i grzechu potrafi wyciągnąć dobro. Ten czas jest dla mnie bolesnym, lecz cennym doświadczeniem. Być może dzięki modlitwie i wcześniejszemu zaangażowaniu w Kościele nie utraciłem po rozpadzie Wspólnoty pociągu do Pisma Świętego i pragnienia, aby służyć Panu Bogu. Nadal jestem zaangażowany w parafii. Wróciłem też do dobrego i sprawdzonego już Ruchu Światło–Życie, gdzie znalazłem swoje miejsce w kręgach Domowego Kościoła.
Patrząc wstecz jestem też przekonany, że nasz Lider nie planował nigdy założenia sekty. To po prostu wymknęło się spod naszej kontroli. Może też i dlatego, że tam, gdzie jest wiele dobrych owoców, Diabeł stara się za zdwojoną siłą i w sposób bardziej zawoalowany zniweczyć to, co dobre, a w niełatwej drodze życia charyzmatami, gdzie potrzeba wiele pokory i wsłuchania się w Głos Boży, łatwo skręcić w niewłaściwą ścieżkę. Szatanowi wystarczy przecież tylko szczypta zbytniej pewności siebie zasiana w serce przewodnika duchowego, by z dobrego pasterza szybko uczynić guru.
Po dłuższym czasie odkryłem też, że w naszej wspólnocie pobłądziliśmy wszyscy, nawzajem utwierdzając się w błędach i pobudzając do pychy. Dziś wiem, że niezwykle łatwo gorliwą wspólnotę zmienić w grupę wzajemnej adoracji, a potem w sektę. Trzeba więc, wszystkim nam modlić się za nasze wspólnoty i grupy oraz za ich animatorów o światło Ducha Świętego i zdrowy rozsądek, abyśmy odziani w Pełną Zbroję Bożą — tę z listu do Efezjan (Ef 6, 10–20), zdołali zgasić wszystkie rozżarzone pociski Złego”.
Artykuł „Po owocach ich poznacie (świadectwo)” ukazał się w 136 numerze „Wieczernika”.
[link widoczny dla zalogowanych] |
Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Nie 11:00, 10 Lip 2016, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
Wakeford
Użytkownik
Dołączył: 17 Lut 2011
Posty: 218
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany:
Wto 22:33, 26 Kwi 2011 |
|
Świetny tekst !
Miałbym pytanie, pani Tereso, i nie jest to żart - ja uważam, że z przynależności do różnych odnów trzeba się spowiadać - sam nieopacznie - jak wiadomo - byłem na Filipie - i moim zdaniem jest to grzech ciężki. Owszem gdybym był jakimś nastolatkiem, który w ogóle nie ma żadnej świadomości religijnej, no, ale nie jestem, a w tych gusłach uczestniczyłem, aż wstyd... |
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001, 2002 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
| |