Forum Kościół Rzymskokatolicki Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Teologia ciała: 36. Cudzołóstwo według prawa i w języku pror Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32807 Przeczytał: 56 tematów

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:05, 16 Sty 2024 Powrót do góry

Teologia ciała: 36. Cudzołóstwo według prawa i w języku proroków

Najważniejszy cykl katechez Jana Pawła II po raz pierwszy od 40 lat w oryginalnej wersji dźwiękowej. Najpierw streszczenie Jana Pawła II w języku polskim, a natępnie cała katecheza z tłumaczeniem na język polski.

36. Cudzołóstwo według prawa i w języku proroków

( na stronie nagranie prawie 14 minutowe)

1 Kiedy Chrystus w Kazaniu na Górze mówi: „Słyszeliście, że powiedziano: «Nie cudzołóż!»” (Mt 5,27), odwołuje się do tego, co każdy z Jego słuchaczy znał na pamięć i do czego czuł się zobowiązany mocą przykazania, które pochodzi od Boga – Jahwe. Jednakże historia Starego Testamentu ukazuje, że życie ludu, który był związany z tym Bogiem szczególnym przymierzem, życie poszczególnych ludzi, wielokrotnie odbiegało od tego przykazania. Wskazuje na to nawet pobieżne spojrzenie na prawodawstwo, którego obfity zapis znajdujemy w księgach Starego Testamentu.

Przepisy prawa starotestamentowego były bardzo surowe. Były one również bardzo szczegółowe i wnikały w najdrobniejsze konkrety życia (por. np. Pwt 21,10-13; Lb 30,7-16; Pwt 24,1-4; Pwt 22,13-21 i in.). Można przypuszczać, że im bardziej uwidaczniała się w tym prawie legalizacja faktycznego wielożeństwa, tym bardziej rosła potrzeba utrzymania jego prawnych rozmiarów i zabezpieczenia legalnych granic. Stąd właśnie ta wielka ilość przepisów, a także surowość kar, które prawodawca przewiduje za ich łamanie. Sądząc na podstawie wcześniej przeanalizowanego odwołania się do „początku” w rozmowie o nierozerwalności małżeństwa i w sprawie „listu rozwodowego”, Chrystus widzi jasno tę podstawową sprzeczność, jaką prawo małżeńskie Starego Zakonu kryło w sobie, akceptując faktyczną poligamię, instytucję nałożnic obok prawnych małżonek czy też prawo do współżycia z niewolnicą1. Można powiedzieć, że prawo to, zwalczając grzech, równocześnie zawierało w sobie — lub inaczej: chroniło — „społeczne struktury grzechu”, stanowiło ich legalizację. W tych okolicznościach istotny etyczny sens przykazania „Nie cudzołóż” musi też ulegać zasadniczemu przewartościowaniu. Chrystus w Kazaniu na Górze odsłania na nowo ten sens — to znaczy: przekracza jego tradycyjno-legalne ograniczenia.

2 Warto może w tym miejscu dodać, że o ile zakaz cudzołóstwa jest w swej wykładni starotestamentowej nacechowany — rzec można — kompromisem z pożądliwością ciała, to stanowisko wobec zboczeń seksualnych jest w nim całkowicie jednoznaczne. Świadczą o tym odnośne przepisy, które przewidują karę śmierci za homoseksualizm oraz za uprawianie bestializmu. Jeśli chodzi o postępowanie Onana, syna Judy (od którego pochodzi nowoczesna nazwa „onanizm”) to Pismo Święte nazywa je złym „w oczach Pana […] i dlatego także zesłał na niego śmierć” (Rdz 38,10).

W całości owo szeroko rozbudowane prawo małżeńskie Starego Testamentu wysuwa na pierwszy plan celowość prokreacyjną małżeństwa. Stara się ono w pewnych wypadkach okazywać jednaką sprawiedliwość w stosunku do kobiety i mężczyzny — tak np. gdy chodzi o karę za cudzołóstwo, powiedziane jest wyraźnie: „Ktokolwiek cudzołoży z żoną bliźniego, będzie ukarany śmiercią i cudzołożnik, i cudzołożnica” (Kpł 20,10) — w całości jednak raczej upośledza kobietę i traktuje ją surowiej.

3 Należałoby może jeszcze zwrócić uwagę na język tego prawodawstwa. Jest to, jak zawsze w takim razie, język obiektywizujący ówczesnej seksuologii — ważny dla całokształtu rozważań teologii ciała. Spotykamy się w nim ze swoistym potwierdzeniem wstydliwego charakteru wszystkiego, co płciowe w człowieku. Więcej jeszcze: to co płciowe, jest poniekąd „nieczyste”, zwłaszcza gdy chodzi o fizjologiczne objawy ludzkiej płciowości. „Odsłanianie nagości” (por. np. Kpł 20,11.17-21) jest napiętnowane jako równoznaczne z dokonaniem niedozwolonego aktu seksualnego, przy czym sam termin wydaje się dość znamienny. Nie ulega wątpliwości, że prawodawca starał się posługiwać terminologią, która odpowiadała świadomości i obyczajowości ówczesnego społeczeństwa. Tak więc język prawodawstwa starotestamentowego musi nas umocnić w przekonaniu, że prawodawcy i społeczeństwu nie tylko znana jest fizjologia płci oraz somatyczne objawy życia seksualnego, ale także są one w określony sposób wartościowane. Trudno oprzeć się wrażeniu, że wartościowanie to ma charakter negatywny. Nie jest to z pewnością zaprzeczenie prawd znanych nam z Księgi Rodzaju, nie można pomawiać Starego Testamentu — a w nim także Ksiąg prawodawczych — o to, że są prekursorami manicheizmu. Zawarte tam spojrzenie na sprawy ciała i płci jest nie tyle „negatywne”, czy nawet nie tyle surowe, ile nacechowane owym obiektywizmem, który tłumaczy się wolą wprowadzenia ładu w całą tę dziedzinę życia ludzkiego. Chodzi zaś nie bezpośrednio o ład „serca”, ale o porządek całego życia społecznego, u którego podstaw stoi jak zawsze małżeństwo i rodzina.

4 Na jedno może jeszcze wypada przez chwilę zwrócić uwagę, mianowicie na uwydatniający się w odnośnych księgach Starego Testamentu związek pomiędzy moralnością, prawem i medycyną, gdy chodzi o całokształt problematyki „seksualnej”. Księgi te zawierają niemało przepisów praktycznych z dziedziny higieny i medycyny, wedle jej ówczesnego poziomu, a wynikających bardziej z doświadczenia niż wiedzy [por. np. Kpł 12,1-6; 15,1-28]. Wiadomo, że do dzisiaj związek ten jest ściśle aktualny. Medycyna stale blisko towarzyszy etyce w tej jakże rozległej dziedzinie zagadnień, a etyka oraz teologia szukają jej współpracy.

5 Kiedy Chrystus w Kazaniu na Górze wypowiada te słowa: „Słyszeliście, że powiedziano: «Nie cudzołóż!»”, dodając zaraz: „a Ja wam powiadam”, staje się rzeczą jasną, że chce odbudować w świadomości swoich słuchaczy właściwy, etyczny sens tego przykazania, odcinając się od interpretacji „doktorów” — urzędowych znawców prawa. Oprócz wykładni, która pochodziła z tej tradycji, Stary Testament dostarcza nam innego jeszcze rozumienia przykazania „Nie cudzołóż”. Była to tradycja Proroków. Ci ostatni poprzez nawiązanie do „cudzołóstwa” pragnęli uprzytomnić „Izraelowi i Judzie” największy ich grzech, jakim było odstępstwo od jedynego prawdziwego Boga, na rzecz kultów różnych bożków, które Lud Wybrany łatwo i pochopnie sobie przyswajał w kontakcie z innymi ludami. Właściwa dla języka Proroków jest raczej analogia cudzołóstwa; jednakże poprzez analogię odsłania się także rozumienie przykazania „Nie cudzołóż”, taka jego interpretacja, której brak odczuwamy w dokumentach prawodawczych. W mowach Proroków, przede wszystkim Izajasza, Ozeasza czy Ezechiela, Bóg Przymierza — Jahwe — przedstawiany jest jako Oblubieniec, a miłość, którą związał się z Izraelem, można i należy upodobnić do oblubieńczej miłości małżonków. I oto Izrael poprzez swoje bałwochwalstwo, poprzez odstępstwo od Boga – Oblubieńca, dopuszcza się wobec niego zdrady takiej, jakiej dopuszcza się kobieta w stosunku do swego męża — dopuszcza się właśnie „cudzołóstwa”.

6 Prorocy w wymownych słowach, przy pomocy bardzo nieraz plastycznych obrazów i porównań, przedstawiają zarówno miłość Jahwe – Oblubieńca, jak też ową zdradę Izraela – Oblubienicy, która oddaje się cudzołóstwu. Temat ten w naszych rozważaniach musi jeszcze powrócić (wówczas, gdy poddamy analizie problem „Sakramentu”), jednakże już teraz należy przynajmniej na tyle nad nim się zatrzymać, na ile jest to nieodzowne dla zrozumienia słów Chrystusa z Mt 5,27-28 oraz dla tej odnowy etosu, jaką słowa te w sobie niosą („a Ja wam powiadam”). O ile Izajasz (por. Iz 54; 62,1-5) zdaje się w swoich tekstach uwydatniać przede wszystkim miłość Jahwe – Oblubieńca, która w każdej sytuacji wychodzi na spotkanie Oblubienicy i przewyższa wszystkie jej załamania, o tyle Ozeasz i Ezechiel nie szczędzą porównań, ażeby uwydatnić przede wszystkim brzydotę i zło moralne tego cudzołóstwa, którego dopuszcza się oblubienica – Izrael.

Postaramy się w następnym jeszcze rozważaniu głębiej wniknąć w teksty Proroków, ażeby pełniej odsłonić treść, która w świadomości słuchaczy Kazania na Górze mogła odpowiadać przykazaniu „Nie cudzołóż”.

(20.8.1980)

[link widoczny dla zalogowanych]
Zobacz profil autora
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32807 Przeczytał: 56 tematów

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:11, 16 Sty 2024 Powrót do góry

Teologia ciała: 37. Cudzołóstwo — zafałszowaniem znaku i zerwaniem.

37. Cudzołóstwo — zafałszowaniem znaku i zerwaniem osobowego przymierza

( na stronie nagranie 17 minutowe)

1 W Kazaniu na Górze Chrystus mówi: „Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić” (Mt 5,17). Aby ukazać, na czym ma polegać to wypełnienie, przechodzi z kolei do poszczególnych przykazań. Odwołuje się też do przykazania „Nie cudzołóż”. Poprzednie nasze rozważanie miało ukazać, jak właściwa, zamierzona przez Boga treść tego przykazania, w szczegółowym prawodawstwie Izraela została przyćmiona szeregiem kompromisów. Prorocy, którzy w swoim nauczaniu przedstawiają często odstępstwa ludu od prawdziwego Boga – Jahwe, porównując je do „cudzołóstwa”, bardziej autentycznie uwydatniają tę treść.

Ozeasz stara się nie tylko słowami, ale — jak się zdaje — również swym postępowaniem ukazać (por. Oz 1 – 3), że zdrada ludu jest podobna do zdrady małżeńskiej, owszem, więcej jeszcze: do cudzołóstwa praktykowanego jako nierząd: „Idź, a weź za żonę kobietę, co uprawia nierząd, i [bądź ojcem] dzieci nierządu; kraj bowiem uprawiając nierząd — odwraca się od Pana” (Oz 1,2). Prorok słyszy ten nakaz i przyjmuje go jako pochodzący od Boga – Jahwe: „Pan rzekł do mnie: «Pokochaj jeszcze raz kobietę, która innego kocha, łamiąc wiarę małżeńską»” (Oz 3,1). Chociaż bowiem Izrael jest tak niewierny wobec swego Boga, jak ta małżonka, która „biegała za swymi kochankami, a o Mnie zapomniała” (Oz 2,15), to jednak Jahwe nie przestaje szukać swojej oblubienicy, nie przestaje oczekiwać jej nawrócenia i powrotu — daje zaś temu wyraz przez słowa i uczynki Proroka: „I stanie się w owym dniu — wyrocznia Pana — iż nazwie Mnie: «Mąż mój», a już nie powie: «Mój Baal» […] I poślubię cię sobie [znowu] na wieki, poślubię przez sprawiedliwość i prawo, przez miłość i miłosierdzie. Poślubię cię sobie przez wierność, a poznasz Pana” (Oz 2,18.21-22). To żarliwe wezwanie do nawrócenia niewiernej oblubienicy – małżonki idzie w parze z następującą groźbą: „Winna usunąć znaki nierządu ze swej twarzy i spośród swych piersi ozdoby cudzołożnicy. W przeciwnym razie — obnażę ją zupełnie i stanie się taka jak w dzień swych urodzin” (Oz 2,4-5).

2 Ten obraz — obraz upokarzającej nagości narodzin — zostaje w pełniejszych jeszcze rozmiarach przypomniany Izraelowi — niewiernej oblubienicy — przez Ezechiela: „W dniu twego urodzenia wyrzucono cię na puste pole — przez niechęć do ciebie. Oto Ja przechodziłem obok ciebie i ujrzałem cię, jak szamotałaś się we krwi. Rzekłem do ciebie, gdy byłaś we krwi: Żyj, rośnij! Uczyniłem cię jak kwiat polny. Rosłaś, wzrastałaś i doszłaś do wieku dojrzałego. Piersi twoje nabrały kształtu i włosy twoje stały się obfitsze. Ale byłaś naga i odkryta. Oto przechodziłem obok ciebie i ujrzałem cię. Był to twój czas, czas miłości. Rozciągnąłem połę płaszcza mego nad tobą i zakryłem twoją nagość. Związałem się z tobą przysięgą i wszedłem z tobą w przymierze — wyrocznia Pana Boga — stałaś się moją […]. Włożyłem też pierścień w twój nos, kolczyki w twoje uszy i wspaniały diadem na twoją głowę. Zostałaś ozdobiona złotem i srebrem, przyodziana w bisior oraz w szaty jedwabne, wyszywane […]. Rozeszła się twoja sława między narodami dzięki twojej piękności, bo była ona doskonała z powodu ozdób, którymi cię wyposażyłem […]. Ale zaufałaś swojej piękności i wyzyskałaś swoją sławę na to, by uprawiać nierząd. Oddawałaś się każdemu, kto obok ciebie przechodził […]. Jakżeż słabe było twoje serce — wyrocznia Pana Boga — skoro dopuszczałaś się takich rzeczy, godnych bezwstydnej nierządnicy, skoro budowałaś szałas na początku każdej drogi, skoro urządzałaś sobie wzniesienia na każdym placu, a gardząc zapłatą nie byłaś podobna do nierządnicy, lecz do kobiety cudzołożnej, która zamiast swojego męża przyjmuje obcych” (Ez 16,5-8.12-15.30-32).

3 Długi cytat. Tekst jednak jest tak bardzo znamienny, że trzeba go było wprowadzić! Analogia pomiędzy cudzołóstwem a bałwochwalstwem wypowiedziana w nim jest w sposób szczególnie pełny i mocny. Momentem upodabniającym oba człony analogii do siebie jest przymierze, któremu towarzyszy miłość. Bóg – Jahwe zawarł takie przymierze z Izraelem z miłości — bez żadnych jego zasług — stał się dla niego tym, kim jest dla oblubienicy, najczulszy, najtroskliwszy i najhojniejszy oblubieniec i małżonek. Za tę miłość, która od zarania dziejów towarzyszyła Ludowi Wybranemu, Jahwe – Oblubieniec doczekał się rozlicznych zdrad: „szałas”, „wzniesienia” — to miejsca bałwochwalczego kultu, w których dokonywało się „cudzołóstwo” Izraela – Oblubienicy. W analizie, którą tutaj przeprowadzamy, istotne jest samo pojęcie cudzołóstwa, którym posługuje się Ezechiel. Można powiedzieć, że cała sytuacja, w jaką to pojęcie (w ramach analogii) zostało wpisane, jest nietypowa. Mamy bowiem do czynienia nie tyle ze wzajemnym wyborem oblubieńców zrodzonym z obustronnej miłości, ile z wyborem oblubienicy (i to już od chwili jej narodzenia), pochodzącym z miłości Oblubieńca, która z jego strony jest aktem czystego miłosierdzia. Tak rysuje się ten wybór — co jest zgodne z tą częścią analogii, która określa przymierze Jahwe z Izraelem; natomiast mniej zgodne jest z częścią drugą, która określa naturę małżeństwa. Z pewnością umysłowość ówczesna była mniej na to wyczulona — małżeństwo było u Izraelitów wynikiem raczej jednostronnego wyboru, często ze strony rodziców — jednakże w kręgu naszych pojęć sytuacja taka z trudem się mieści.

4 Pomijając wszakże ten szczegół, nie można nie zauważyć, iż w tekstach Proroków uwydatnia się inne znaczenie cudzołóstwa niż w tradycji prawodawczej. Cudzołóstwo jest grzechem dlatego, ponieważ stanowi złamanie osobowego przymierza mężczyzny i kobiety. W tekstach prawodawczych uwydatniało się naruszenie prawa własności — i to przede wszystkim prawa własności mężczyzny w stosunku do tej kobiety, która była jego prawną żoną; jedną z wielu. W tekstach prorockich podtekst faktycznego i „legalnego” wielożeństwa nie zakłóca etycznego sensu cudzołóstwa. Monogamia występuje w tylu tekstach jako jedyna prawidłowa analogia monoteizmu rozumianego w kategoriach Przymierza, czyli wierności i zawierzenia jednemu prawdziwemu Bogu – Jahwe: Oblubieńcowi Izraela. Cudzołóstwo jest przeciwieństwem owej relacji oblubieńczej, jest antynomią małżeństwa (również jako instytucji), o ile małżeństwo monogamiczne realizuje w sobie międzyosobowe przymierze mężczyzny i kobiety, zrodzone z miłości i zaakceptowane poprzez odnośne dwie osoby właśnie jako małżeństwo (i jako takie uznane przez społeczeństwo). Tego rodzaju przymierze osób stanowi podstawę owej jedności, przez którą „mężczyzna […] łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem” (Rdz 2,24). Można w wyżej określonym kontekście mówić, iż taka jedność w ciele jest ich „prawem” (obustronnym uprawnieniem) — przede wszystkim jednak należy powiedzieć, że jest prawidłowym znakiem tego zjednoczenia osób, jakie zostało ukonstytuowane pomiędzy mężczyzną i kobietą jako małżonkami. Cudzołóstwo ze strony każdego z nich jest nie tylko naruszeniem prawa (uprawnienia), które jest wyłącznym uprawnieniem drugiego z małżonków — jest ono równocześnie radykalnym zafałszowaniem znaku. Wydaje się, iż w mowach prorockich ten właśnie aspekt cudzołóstwa dochodzi dość wyraźnie do głosu.

5 Kiedy stwierdzamy, że cudzołóstwo jest zafałszowaniem znaku, który swoją nie tyle „prawidłowość”, ile po prostu wewnętrzną prawdę posiada w małżeństwie, czyli w obcowaniu mężczyzny i kobiety, którzy są małżonkami — wówczas niejako na nowo dotykamy owych podstawowych ustaleń, których dokonaliśmy już dawniej jako istotnych i ważnych dla teologii ciała. Istotnych i ważnych zarówno antropologicznie, jak i etycznie. Cudzołóstwo jest „grzechem ciała”. Cała tradycja starotestamentowa daje temu wyraz, a Chrystus potwierdza to samo. Analiza porównawcza Jego słów z Kazania na Górze [Mt 5,27-28], a także innych wypowiedzi na ten temat, jakie znajdują się w Ewangeliach i pozostałych pismach Nowego Testamentu, pozwala nam ustalić właściwą rację grzeszności cudzołóstwa. Rzecz jasna, że ową rację grzeszności, czyli zła moralnego, ustalamy na zasadzie przeciwieństwa w stosunku do odnośnego dobra moralnego. Tak więc racja zła moralnego cudzołóstwa pozwala się określić tylko na podstawie przeciwieństwa w stosunku do moralnego dobra wierności małżeńskiej, które to dobro w sposób właściwy może być urzeczywistnione tylko w wyłącznym związku dwojga (to znaczy w związku małżeńskim jednego mężczyzny z jedną kobietą). Takiego też tylko związku domaga się miłość oblubieńcza, której międzyosobowa struktura (jak na to już uprzednio zwróciliśmy uwagę) kieruje się wewnętrzną prawidłowością „komunii osób”. Ona to właśnie nadaje istotny sens Przymierzu (zarówno w relacji mężczyzna — kobieta, jak też, przez analogię, w relacji Jahwe — Izrael). O cudzołóstwie, o jego grzeszności, o złu moralnym, jakie się w nim zawiera, można orzekać na zasadzie przeciwieństwa do przymierza małżeńskiego, pojmowanego w taki tylko sposób.

6 Wszystko to musimy mieć przed oczyma, gdy mówimy, że cudzołóstwo jest „grzechem ciała”. „Ciało” rozumiemy tutaj utrzymując pojęciową łączność ze słowami Rdz 2,24, te bowiem słowa stanowią o mężczyźnie i kobiecie jako o mężu i żonie, którzy jednoczą się z sobą tak ściśle, że stają się „jednym ciałem”. Cudzołóstwo wskazuje na czyn, poprzez który taką „jedność ciała” stanowią mężczyzna i kobieta nie będący mężem i żoną (i to mężem i żoną w znaczeniu owej pierwotnie ustanowionej monogamii, a nie tylko w znaczeniu, które wynika z kazuistyki prawnej Starego Testamentu). „Grzech” ciała może zostać zidentyfikowany tylko ze względu na relację osób. W zależności od tego, czy relacja ta czyni prawdziwą ową małżeńską „jedność ciała”, czy nadaje jej charakter prawdomównego znaku — czy też nie, możemy mówić o dobru albo o złu moralnym. Możemy więc orzekać w danym wypadku grzech, który zgodnie z przedmiotową treścią czynu, o jakim ów grzech orzekamy, nazywa się „cudzołóstwem”.

Tę treść ma na myśli Chrystus, gdy w Kazaniu na Górze przypomina: „Słyszeliście, że powiedziano: «Nie cudzołóż!»”. Chrystus nie zatrzymuje się jednak na tym wymiarze sprawy.

(27.8.1980)

[link widoczny dla zalogowanych]
Zobacz profil autora
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32807 Przeczytał: 56 tematów

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:30, 18 Sty 2024 Powrót do góry

Teologia ciała: 38. Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę

38. Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę

( na stronie nagranie 17 minutowe)

1 W Kazaniu na Górze Chrystus przypomina tylko przykazanie „Nie cudzołóż”. Natomiast nie krytykuje postępowania swoich słuchaczy w odniesieniu od tego przykazania. Wszystko, co na ten temat powiedziano, pochodzi skądinąd, zwłaszcza z rozmowy z faryzeuszami, w której Chrystus odwołał się do „początku” (por. Mt 19,8; Mk 10,6). W Kazaniu na Górze Chrystus całą tę krytykę pomija — lub raczej ją zakłada. To, co powie w drugiej części swojej wypowiedzi, zaczynając się od słów: „a Ja wam powiadam”, będzie czymś więcej niż polemiką z „uczonymi w Piśmie”, czyli z moralistami Tory. I będzie także czymś więcej niż krytyką etosu starotestamentalnego. Będzie od razu przejściem do nowego etosu. Chrystus jak gdyby pozostawia wszystkie spory prowadzone o etyczny sens cudzołóstwa na gruncie prawodawstwa oraz kazuistyki, gdzie istotna międzyosobowa relacja męża i żony została w znacznej mierze przysłonięta przedmiotową relacją własności — i wchodzi w inny wymiar. Mówi: „A Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już w swoim sercu dopuścił się z nią cudzołóstwa” [Mt 5,28]; (stale przypomina się tu ów dawny przekład: „już ją scudzołożył w sercu swoim”, który chyba lepiej niż obecny oddaje to, że chodzi tutaj o akt czysto wewnętrzny i jednostronny). Tak więc „cudzołóstwo w sercu” zostało poniekąd przeciwstawione „cudzołóstwu w ciele”.

Musimy pytać o właściwe racje takiego przeniesienia punktu ciężkości grzechu. Musimy również pytać o właściwe znaczenie analogii: jeśli bowiem „cudzołóstwo”, wedle swojego podstawowego znaczenia, może być tylko „grzechem ciała”, w jakim znaczeniu to, czego człowiek dopuszcza się w sercu, zasługuje również na miano cudzołóstwa? Słowa Chrystusa, budujące podwaliny nowego etosu, domagają się znów gruntownego zakorzenienia w antropologii. Zanim podejmiemy próbę odpowiedzi na te wszystkie pytania, zatrzymajmy się przez pewien czas na zwrocie, który w słowach Mt 5,27-28 dokonuje niejako tego przeniesienia czy też przesunięcia znaczenia „cudzołóstwa” od „ciała” do „serca”. Są to słowa o pożądaniu.

2 Chrystus mówi o pożądaniu: „kto pożądliwie patrzy” — i ten właśnie zwrot domaga się odrębnej analizy dla zrozumienia całości wypowiedzi. Wypada tutaj oczywiście nawiązać do uprzednio już przeprowadzonej analizy, która miała na celu niejako rekonstrukcję obrazu „człowieka pożądliwości” — już u początków dziejów (por. Rdz 3). Ów człowiek, o którym mówi Chrystus w Kazaniu na Górze — człowiek, który „pożądliwie patrzy” — jest niewątpliwe człowiekiem pożądliwości. I dlatego właśnie „pożąda”, dlatego „patrzy pożądliwie”, gdyż pożądliwość, a w szczególności pożądliwość ciała, stała się jego udziałem. Obraz człowieka pożądliwości — ten, który zbudowaliśmy na poprzednim etapie, ma nam obecnie dopomóc w interpretacji owego „pożądania”, o którym mówi Chrystus wedle Mt 5,27-28. Chodzi zaś tutaj nie o interpretację jedynie psychologiczną, ale równocześnie teologiczną. Chrystus przemawia w kontekście ludzkiego doświadczenia i równocześnie w kontekście dzieła odkupienia. Te dwa konteksty niejako nakładają się na siebie i wzajemnie przenikają. Posiada to istotne i konstytutywne znaczenie dla całego etosu Ewangelii. Posiada takie samo znaczenie dla tej szczegółowej treści, którą niesie w sobie wyraz „pożąda” czy „pożądliwie patrzy”.

3 Używając tych wyrażeń, Nauczyciel odwołuje się do doświadczenia i świadomości człowieka każdego miejsca i czasu. Język Ewangelii posiada uniwersalną komunikatywność. Jednakże dla bezpośredniego słuchacza, którego świadomość była kształtowana na Biblii, „pożądanie” musiało się kojarzyć z szeregiem pouczeń i przestróg, jakie znajdował zwłaszcza w Księgach o charakterze „mądrościowym”. Przestrogi przed pożądliwością ciała, a także rady mające na celu zabezpieczenie przed nią, pojawiają się tam wielokrotnie.

4 Tradycja „mądrościowa” miała, jak wiadomo, szczególne znaczenie dla moralności i obyczajowości społeczeństwa izraelskiego. To, co w tych przestrogach i radach, jakie znajdujemy np. w Księdze Przysłów (por. np. Prz 5,3-6.15-20; 6,24-7,27; 21,9.19; 22,14; 30,20), Syracha (por. np. Syr 7,19.24-26; 9,1-9; 23,22-27; 25,13-26; 36,21-25; 42,6.9-14) czy nawet Koheleta (por. np. Koh 7,26-28; 9,9), uderza nas od razu, ta pewna ich jednostronność. Przestrogi kierowane są nade wszystko do mężczyzn — może to oznaczać, że są im szczególnie potrzebne — natomiast kobieta jawi się w tych przestrogach i radach najczęściej jako okazja do grzechu lub wręcz jako uwodzicielka, której należy się strzec. Trzeba przyznać, iż zarówno Księga Przysłów, jak i Księga Syracha, obok przestrogi przed kobietą, przed jej uwodzicielskim wdziękiem, który prowadzi mężczyznę do grzechu (por. Prz 5,1-6; 6,24-29; Syr 26,9-12), zdobywają się zarówno na pochwałę kobiety, która jest „dzielną” towarzyszką życia swego małżonka (por. Prz 31,10 i in.) jak i na pochwałę piękności i wdzięku dobrej żony, która czyni szczęśliwszym swego męża.

„Wdzięk nad wdziękami skromna kobieta

i nie masz nic równego osobie powściągliwej.

Jak słońce wschodzące na wysokościach Pana,

tak piękność dobrej kobiety między ozdobami jej domu.

Jak światło błyszczące na świętym świeczniku,

tak piękność oblicza na ciele dobrze zbudowanym.

Jak kolumny złote na podstawach srebrnych,

tak piękne nogi na kształtnych stopach.

Wdzięk żony rozwesela jej męża,

a mądrość jej orzeźwia jego kości” (Syr 26,15-18.13).

5 Z taką pochwałą kobiety – małżonki kontrastuje w tradycji „mądrościowej” niejedna przestroga przed pięknością i wdziękiem kobiety, która nie jest własną żoną, jako źródłem pokusy i okazją do cudzołóstwa: „jej wdzięków niech serce twoje nie pragnie” (Prz 6,25), a w Syr 9,1-9 ta sama przestroga wypowiedziana jest jeszcze dosadniej:

„Odwróć oko od pięknej kobiety,

a nie przyglądaj się obcej piękności:

przez piękność kobiety wielu zeszło na złe drogi,

przez nią bowiem miłość namiętna rozpala się jak ogień”

(Syr 9,8-9).

Znaczenie tekstów „mądrościowych” jest nade wszystko wychowawcze. Uczą one cnoty, starają się zabezpieczyć ład moralny, odwołując się do prawa Bożego, a zarazem do szeroko rozumianego doświadczenia. Odznaczają się też swoistą znajomością ludzkiego „serca”. Można powiedzieć, iż uprawiają własną psychologię moralności, bez popadania w psychologizm. Bliskie są więc poniekąd Chrystusowemu odwołaniu się do „serca” [Mt 5,27-28] — jednak nie można stwierdzić, że wykazują dążność do zasadniczego przeobrażenia etosu. Znajomość wnętrza ludzkiego autorzy tych Ksiąg wykorzystują do nauczania moralności raczej w obronie tego etosu, który zastają i zasadniczo akceptują. Czasem któryś, jak np. Kohelet, akceptację tę wiąże ze swoją własną „filozofią” ludzkiej egzystencji, co ma swój wpływ na sposób formułowania przestróg i rad, ale zasadniczych zrębów wartościowania etycznego nie zmienia.

6 Na takie przekształcenie etosu trzeba będzie poczekać aż do Kazania na Górze. Natomiast owa często bardzo wnikliwa znajomość psychologii człowieka, jaką znajdujemy w tradycji „mądrościowej”, nie była z pewnością bez znaczenia, gdy chodzi o krąg bezpośrednich słuchaczy tego Kazania. Jeśli poprzez tradycję prorocką byli oni do pewnego stopnia przygotowani do właściwego zrozumienia pojęcia „cudzołóstwa”, to poprzez tradycję mądrościową byli także w jakiejś mierze przygotowani do zrozumienia tych słów, które mówią o „patrzeniu pożądliwym” jako o „cudzołożeniu sercem”.

Do analizy pożądania w Kazaniu na Górze wypadnie nam jeszcze powrócić.

(3.9.1980)

[link widoczny dla zalogowanych]
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)