Autor |
Wiadomość |
Teresa
Administrator
Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32811
Przeczytał: 81 tematów
Skąd: z tej łez doliny Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Czw 20:56, 16 Sty 2020 |
|
Leon XIII encyklika "Tamesti futura" z 1 listopada 1900 r. - O Jezusie Chrystusie Odkupicielu.
Czcigodnym Braciom, Patriarchom, Prymasom, Arcybiskupom, Biskupom i innym Ordynariuszom w łasce i jedności ze Stolicą Apostolską pozostającym!
Czcigodni Bracia, pozdrowienie i apostolskie błogosławieństwo!
Miłość do religii.
Jakkolwiek patrząc w przyszłość nie można się pozbyć pewnego uczucia obawy, zwłaszcza, że są niektóre i to niemałej wagi do obaw podstawy, ponieważ tak w publicznych jak i prywatnych stosunkach życia tkwią tak głęboko zakorzenione i tak liczne zdrożności – to jednak wiek dzisiaj gasnący zdaje się przynosić za łaską Bożą otuchę i pociechę. Zaprzeczyć bowiem niepodobna, że ponowne przywołanie na pamięć myśli o skarbach duszy nieśmiertelnej – ożywienie ducha wiary i pobożności nie jest bez znaczenia dla dobra ogólnego; właśnie ożywienia się i spotęgowania tych cnót mamy w ostatnich czasach liczne i jasne dowody.
Mimo zdradliwych pokus świata, mimo przeszkód rzucanych im pod nogi, wszędzie z wielu stron dążyły rzesze wiernych ku grodowi apostołów, miejscowi i obcy, z dalekich stron, wyznali swą wiarę i religię, i ufni w łaski odpustowe, podane im przez Kościół, starannie korzystali ze sposobów osiągnięcia zbawienia. I czyje by serce nie wzruszyło się na widok tej powszechnej czci oddanej Zbawicielowi ludzkości; na widok tego ogólnego pożądania tysięcy od Wschodu i Zachodu, aby czcić i wielbić imię Chrystusa?!
Oby ta miłość po przodkach odziedziczonej religii wywołała zapał powszechny, oby przykład wielu pociągnął za sobą wszystkich innych. Cóż bowiem w naszych czasach konieczniejsze nad powszechną odnowę chrześcijańskiego charakteru i dawnych cnót chrześcijańskich w państwach? Właśnie głównym złem jest to, że wielu na te upomnienia jest głuchych. Gdyby znali słowo Pańskie, gdyby zrozumieli, iż nie ma większego nieszczęścia na ziemi, jak zaprzeć się Zbawiciela świata, zaniechać obyczajów i urządzeń chrześcijańskich, wtedy zaiste i oni by się ocknęli i nawrócili, aby ujść pewnej zguby.
Zadanie Kościoła.
Dlatego też więc jest tak bardzo zadaniem Kościoła królestwo Syna Bożego na ziemi ochraniać i rozszerzać oraz dążyć do tego, aby ludziom przez udział w darach łaski Bożej zapewnić zbawienie, bo w tym działaniu właśnie jest jego posłannictwo i władzy jego cel i podstawa.
Mniemamy, że przy tak uciążliwym i trosk pełnym sprawowaniu Naszego pontyfikatu do tego celu aż po dzień dzisiejszy wytrwale dążyliśmy; dla Was atoli, Czcigodni Bracia, jest to, że tak powiemy, codziennym chlebem, aby myśli Wasze i cały Wasz czas wspólnie z Nami temu właśnie poświęcić zadaniu. Atoli i my wszyscy wspólnie z powodu czasów, jakie nastały, musimy jeszcze do wyższych dążyć ideałów, a mianowicie z powodu roku miłościwego szerzyć dalej poznanie Jezusa Chrystusa, miłość ku Niemu przez nauczanie, przekonywanie i upominanie, ażeby głos Nasz przecież może wysłuchany został; a to najpierw u tych, którzy noszą miano chrześcijan, a prowadzą życie bez wiary, bez miłości Chrystusa. Tych Nam najbardziej żal, tych szczególnie pragnęlibyśmy przywieść do świadomości, co im czynić wypada i dokąd dojdą, jeżeli się nie opamiętają i w siebie nie wejrzą.
Poza Chrystusem nie ma zbawienia.
Nie znać Jezusa Chrystusa wcale, jest to zapewne wielkie nieszczęście, jednak wolne od zatwardziałości i niewdzięczności; atoli poznawszy Go, gardzić Nim lub zapominać Go, to występek tak ohydny i bezrozumny, że zdaje się prawie u ludzi niemożliwym. Albowiem On jest powodem i początkiem wszelkiego dobra i jak rodzaj ludzki bez wstawiennictwa Jezusa Chrystusa nie mógłby być zbawiony, tak i bez Jego pomocy utrzymany być nie może. „I nie masz w żadnym innym zbawienia; albowiem nie masz żadnego imienia pod niebem, danego ludziom, przez które moglibyśmy być zbawieni” (Dz 4, 12). Czyż ludy, pozbawione światła wiary chrześcijańskiej, nie dość głośno ku nam wołać się zdają, jak się kształtuje życie ludzi nie wiedzących nic o Jezusie. „Bożej mocy i Bożej mądrości”, i jaki koniec ich czeka? Potrzeba tylko wspomnieć przedstawione u św. Pawła (do Rzymian), ich ciemnotę ducha, zepsucie, niesłychane przesądy i wszelakie nieprawości, aby serce napełniło się zarówno żalem jak zgrozą.
Dobrodziejstwa łaski Bożej.
To, o czym tu wspominamy, powszechnie jest znane, ale nie dość należycie przemyślane i rozważone. Gdyż tak wielu nie odstręczałaby pycha, a lenistwo nie pogrążałoby w zgubę, gdyby żywa była pamięć o dobrodziejstwach łaski Bożej i gdyby ciągle rozważano, z jakiego stanu Chrystus wyrwał ludzkość i jak wysoko ją podniósł. Pozbawiony niebieskiego dziedzictwa, wygnany, szedł rodzaj ludzki przez długie wieki ku zatracie, pogrążony w przerażającej niedoli, przez grzech pierwszych ludzi wywołanej, a której żadna moc ludzka nie byłaby zaradziła, aż wreszcie Chrystus Pan zstąpił z niebios jako Zbawiciel na ziemię.
Chrystus Zbawiciel.
Bóg sam już od początku dziejów rodzaju ludzkiego zapowiedział Go jako pogromcę węża; na Jego przyjście z gorącym utęsknieniem czekały następne wieki. Że na Nim cała nadzieja polega, to przepowiednie świętych proroków dawno i z największą jasnością obwieściły; co więcej, wybranego ludu zmienne losów koleje, dzieła, zwyczaje, ustawy, obrzędy i ofiary dały poznać jasno i wyraźnie, że rodzajowi ludzkiemu dane będzie zupełne i najdoskonalsze zbawienie w Tym, który naznaczony został jako przyszły wielki ofiarnik i ofiara zarazem, jako odnowiciel wolności ludzkiej, jako książę pokoju, nauczyciel wszystkich narodów, założyciel wiekuistego państwa na ziemi. Za pomocą wszystkich owych różnorodnych, ale w rzeczowej spójni będących nazw, wyobrażeń i proroctw, przepowiedziany został Ten, który z wielkiej, nadmiernej miłości, jaką nas ukochał, dla zbawienia naszego miał się poświęcić. I w istocie, kiedy przyszedł czas wypełnienia się woli Najwyższego, dał za człowieka jedyny Syn Boga, który stał się człowiekiem, obrażonemu majestatowi swego Ojca najdoskonalsze zadośćuczynienie krwią swoją i za tak wysoką cenę odkupił rodzaj ludzki. „Nie skazitelnymi rzeczami, srebrem albo złotem wykupieni jesteście od marnego obcowania waszego, od ojców podanego, ale drogą krwią, jako baranka niewinnego i niepokalanego Chrystusa” (1 P 1, 18-19).
Chrystus Odkupiciel.
W ten sposób On wszystkich ludzi społem, którzy Jego mocy i panowaniu już byli poddani, bo wszystkich jest Stworzycielem i Żywicielem, właściwie i istotnie przez ofiarę na powrót jako swą własność pozyskał. „Azaż nie wiecie, iż ciało wasze jest Kościołem Ducha Świętego, który w was jest, którego macie od Boga? A nie jesteście sami swoi: albowiem jesteście drogo kupieni. Wysławiajcież tedy Boga w ciele waszym i w duchu waszym, które są Boże” (1 Kor 6, 19-20). Tak więc Bóg w Chrystusie wszystko odnowił.
„Oznajmiwszy nam tajemnicę woli swojej, według upodobania swego, które był postanowił w samym sobie, aby w rozrządzeniu zupełności czasów w jedno zgromadził wszystkie rzeczy w Chrystusie i te, które są na niebiesiech, i te, które są na ziemi” (Ef 1, 9-10). Z chwilą, w której Chrystus rozdarł zapis dłużny, co przeciw nam świadczył, i dał się przybić do krzyża, ustąpił gniew Boży, rozpadły się więzy dawnego niewolnictwa rodzaju ludzkiego w srogich pogrążonego błędach, który odzyskał miłość i łaskę Boga, prawo do zbawienia wiecznego, możność i środki do jego osiągnięcia. Wówczas to człowiek ujrzał na powrót, jak gdyby z długiego śmiertelnego snu przebudzony, owe tak długo z upragnieniem, a bezowocnie oczekiwane światło prawdy i poznał przede wszystkim, że stworzony jest do używania o wiele wyższych i wspanialszych dóbr, aniżeli te marne i znikome, które pod zmysły podpadają, a którymi poprzednio wszelkie myśli i dążenia swe kierował, że przeznaczeniem ludzkiego życia, jego najwyższym i ogólnym prawem jest, że, jak od Boga pochodzimy, tak znowu na Jego łono wrócimy.
Odrodzenie ludzkości.
Na tej podstawie odrodzone, ożyło poczucie godności ludzkiej na powrót, serca nastroiły się powszechną miłością bratnią, za czym pojęcia praw i obowiązków częścią udoskonalono, częścią zupełnie na nowo ustalono, a zarazem powołano do życia cnoty, o jakich się żadnej filozofii ludów starożytnych nawet marzyć nie mogło. Wskutek tego myśl ludzka, czyny i obyczaje, przybrały także inny kierunek, a gdy się poznanie Zbawiciela rozszerzyło po świecie, a siła tego poznania weszła w najżywotniejsze soki organizmu państwowego, usuwając dawną ciemnotę i grzechy, wówczas nastał ten zwrot rzeczy, który poczęty w chrześcijańskiej cywilizacji ludów – oblicze kuli ziemskiej gruntownie odmienił.
Rozważanie wspomnianych prawd i faktów, Czcigodni Bracia, zarówno budzi radosne zadowolenie, jak i dodaje potężnego bodźca do uczucia wdzięczności dla Boskiego Zbawiciela.
Jesteśmy wprawdzie z powodu minionych wieków oddaleni od źródła i pierwszych początków odzyskanego zbawienia, cóż to jednak znaczy, skoro przecież moc zbawienia jest wieczną, skoro wieczne i nieśmiertelne są jego dobrodziejstwa? Kto zepsutą grzechami naturę odnowić zdoła, zachowa ją, i zachowa na wieki. „On dał samego siebie na okup za wszystkich” (1 Tm 2, 6). „Albowiem jako w Adamie wszyscy umierają, tak i w Chrystusie wszyscy ożywieni będą” (1 Kor 15, 22). „I będzie królował na wieki, a królestwu jego nie będzie końca” (Łk 1, 33).
Zbawienie w Chrystusie.
Tak więc z odwiecznych wyroków Boga jest w Chrystusie złożone zbawienie zarówno jednostek jak i całej powszechności; ci, którzy Go opuszczą idą, samochcąc jakoby na oślep ku zgubie i w miarę zakresu swego działania są przyczyną tego, że i całe społeczeństwa ludzkie popadają w ogrom tej niedoli i nędzy, z którego Zbawiciel podźwignął ludzkość mocą swej wielkiej miłości.
Albowiem coraz bardziej oddalają się od pożądanego celu ci, którzy kroczą manowcami. Skoro czyste i prawdziwe światło prawdy odtrącone zostanie, musi i duch ludzki wpaść w ciemność, a okropna przewrotność w przekonaniach i sądach musi obałamucić umysły. Jakaż nadzieja zbawienia dla tych, którzy początek i źródło życia zatracą. A wszak Chrystus jedynie jest drogą, prawdą i życiem: ,Jam ci jest droga, prawda i żywot: żaden nie przychodzi do Ojca tylko przeze mnie” (J 14, 6); tak, że gdy się Go opuści, traci się owe trzy konieczne do zbawienia warunki.
Bóg celem człowieka.
Że oprócz Boga nie ma nic, w czym by dążenie ludzkie znalazło swoje zupełne i wszechstronne zadowolenie, tego szczegółowo uzasadniać nie potrzeba, gdyż codzienne doświadczenie to wskazuje i ponieważ każdy, nawet w największej obfitości dóbr ziemskich opływający, w głębi swego serca to czuje. Celem człowieka jest jeno Bóg, a całe życie na ziemi można bardzo słusznie do wędrówki porównać. „Drogą” zaś naszą Chrystus, gdyż z tego żmudnego i pełnego niebezpieczeństw życia ku Bogu, najwyższemu i ostatniemu ze wszystkich dóbr, w żaden inny sposób dojść nie możemy, jak za pośrednictwem i pod wodzą Chrystusa: „Żaden nie przychodzi do Ojca tylko przeze mnie” (J 14, 6).
O ile tylko przez Niego? Przede wszystkim i głównie tylko za Jego łaską: lecz ta byłaby u człowieka bezpłodną przy zaniedbaniu Jego nauki i przykazań. Jezus Chrystus, dawszy nam zbawienie, pozostawił nam także potrzebny zakon, jako stróża i rządcę rodzaju ludzkiego, aby mianowicie pod jego kierunkiem ludzie nawróceni od zdrożności życia pewnie ku swemu Bogu dążyli. „Idźcie i nauczajcie wszystkie narody… ucząc je przestrzegać wszystkiego, co wam przykazałem” (Mt 28, 19). ,Jeżeli mnie miłujecie, przykazania moje zachowajcie” (J 14, 15).
Z tego wypływa wniosek, że głównym wymaganiem religii chrześcijańskiej jest: przykazania Chrystusowe chętnie wypełniać i Jemu, jako najwyższemu Panu i Królowi, z całym oddaniem się cześć oddawać; wielkie to żądanie, które często nawet ciężkiej pracy, walki i wytrwania wymaga. Chociaż bowiem za łaską Zbawiciela natura ludzka na nowo odżyła, to jednak w każdym z nas jest nieco ułomności, słabości i skłonności do grzechu.
Wypełniać przykazania Chrystusowe.
Rozmaite zachcianki prowadzą człowieka w rozmaite strony, a pokusy z zewnątrz oddziaływują na duszę człowieka, aby nie szła za przykazaniami Chrystusa. A tu należy stawić odpór i z całych sił zwalczać namiętności, stać „na służbie Chrystusa”; gdyż jeżeli namiętności nie dają rozsądkowi posłuchu, wnet go opanowują, wydzierają człowiekowi Chrystusa, a z człowieka samego czynią swego niewolnika. „W sercach swych zepsuci i przeciw wierze grzeszący nie udają niewoli… gdyż są niewolnikami trojakiej żądzy: zmysłowości, pychy, rozkoszy oka” (1). W tej walce musi też każdy chętnie Chrystusowi gwoli przyjąć na się uciążliwości i nieprzyjemności.
Trudno wyrzec się tego, co tak nieraz pociąga i zachwyca; ciężko to i gorzko pogardzić upojeniem zmysłów, szczęściem ziemskim, aby iść za przykazaniem Chrystusa Pana, a jednak powinien chrześcijanin być prawdziwie cierpliwym w wytrwaniu, jeżeli użyczony mu czas żywota ziemskiego po chrześcijańsku spędzić pragnie.Czyż zapomnieliśmy, czyjego ciała i czyjej głowy jesteśmy członkami? Zamiast ofiarowanych mu radości, wziął na się krzyż Ten, który nam przykazał zaprzeć się samych siebie. Zresztą od wspomnianego właśnie nastroju duszy zależy godność natury ludzkiej. Albowiem, jak to już mądrość starożytnych uznawała, zapanować nad samym sobą i doprowadzić do tego, aby podlejsza część istoty ludzkiej dawała posłuch wyższej, nie jest wcale żadnym poniżeniem lub oznaką słabości woli, ale raczej jest rozumną, godną człowieka, wielkoduszną cnotą.
Zresztą rozmaite bóle i cierpienia są właśnie przeznaczeniem człowieka; życia bez bólów, najzupełniej szczęśliwego, człowiek prowadzić nie zdoła, tak samo jak nie potrafi odmienić wyroków swego Stwórcy, który skutki dawnego grzechu na wsze czasy rozciągnął. Rozsądną tedy jest rzeczą nie oczekiwać tu na ziemi końca cierpienia, ale z silną wolą znosić bóle a tak uzyskać pewną nadzieję najwyższego dobra. Gdyż ani skarbom i wygodnemu życiu, ani dostojeństwom i władzy, ale cierpliwości i łzom, dążeniu do sprawiedliwości i czystości serca obiecał Chrystus zbawienie wiekuiste.
Błąd wywyższania człowieka.
Widać zatem, jak bardzo błądzą w zarozumiałości swej ci, którzy, pogardzając królestwem Zbawiciela, stawią człowieka na czele wszechrzeczy i żądają ogłoszenia wszechstronnego panowania natury ludzkiej, jakkolwiek, oczywiście, nie zdołają tego panowania osiągnąć, a nawet go bliżej określić. Panowanie Chrystusa bierze swój początek i swoją istotę z miłości Bożej: miłość rzeczy godziwych i świętych jest jego podstawą i celem. Stąd jako naturalne następstwa wynikają: nieskazitelne wypełnianie obowiązków, nienaruszanie praw obcych, przenoszenie rzeczy niebieskich nad ziemskie, a miłość Boga nade wszystko. Natomiast panowanie człowieka, który albo jawnie Chrystusa odrzuca, albo Go ignoruje, polega na samolubstwie, nie zna żadnego poświęcenia. Chrystus pozwala człowiekowi panować, atoli jedynie i wyłącznie pod warunkiem, że będzie przede wszystkim służył Bogu i praw Jego przestrzegał.
Prawo Chrystusowe znajduje się w Kościele.
Pod zakonem Chrystusowym rozumiemy jednak nie tylko naturalne przykazania obyczajowe i owe w starym zakonie przez Boga ludziom dane, a przez Chrystusa tak doskonale wyłożone, objaśnione i zatwierdzone, do najwyższej doskonałości podniesione – lecz także jego całą dalszą naukę i postanowienia. W tym rzędzie naczelne miejsce zajmuje Kościół, a nawet właściwie nie ma takiego urządzenia, wprowadzonego przez Chrystusa, które by w Kościele objęte nie było. Chciał bowiem, ażeby urząd przez Ojca Mu nadany trwał dalej za pośrednictwem tak wspaniale przez Niego utwierdzonego Kościoła, i gdy z jednej strony złożył w tym Kościele wszystkie środki dla zbawienia ludzkości, z drugiej postanowił obowiązek, aby ludzie słuchali Kościoła tak, jak Jego samego, i sumiennie w życiu za jego przewodem postępowali, bo rzekł: „Kto was słucha, mnie słucha, a kto wami gardzi – mną gardzi” (Łk 10, 16). Dlatego zakonu Chrystusowego tylko w Kościele szukać należy; „drogą” człowieka jest Chrystus, ale zarazem i Kościół; On sam przez się i swoją istotę, Kościół – mocą przekazanego mu urzędu i nadanej mu władzy. Z tego powodu błądzą, którzy chcą poza Kościołem dążyć do zbawienia – bo dążą daremnie.
Dotyczy to także państw.
Tak samo, jak do jednostek, stosuje się wyżej powiedziane nie mniej do państw – i one muszą koniecznie dojść do upadku, jeśli zboczą „z drogi”. Stwórca i Zbawiciel natury ludzkiej, Syn Boży jest Królem i Panem tej ziemi, posiada najwyższą władzę tak nad pojedynczymi ludźmi, jak nad społecznościami. „I dał mu władzę, i cześć, i królestwo, aby mu wszyscy ludzie, narody i języki służyły” (Dn 7, 14). „On mnie ustanowił królem… Dam ci narody dziedzictwo twoje; a osiadłość twoją granice ziemi” (Ps 2). Musi zatem w społeczności ludzkiej i w społeczeństwach panować zakon Chrystusowy, tak, ażeby nie tylko prywatnego ale i publicznego życia był przodownikiem i nauczycielem.
A że to jest prawo i postanowienie Boskie, i nikt bezkarnie sprzeciwiać mu się nie może, źle się dzieje w społeczeństwach, gdziekolwiek ustawy Chrystusowe nie są godnie przestrzegane. Poniżywszy Chrystusa, upada rozum ludzki, pozbawiony swej najdzielniejszej podpory i światła: zaciemnia się w umysłach pojęcie przyczyny, która z woli Bożej dała społeczności ludzkiej żywot doczesny, a która głównie na tym polega, że ludzie, połączeni w społeczeństwa państwowe, osiągają wprawdzie w pierwszym rzędzie dobra doczesne, ale ponadto i głównie owo najważniejsze, najdoskonalsze i wieczne dobro nadprzyrodzone. A gdy raz przyjdzie zamęt pojęć – błądzą zarówno poddani jak rządzący, bo nie ma dla nich drogowskazu i celu.
Szukanie prawdy słuchaniem Chrystusa.
O ile nieszczęsnym i niebezpiecznym jest zbłądzić z drogi, nie mniej zgubnym jest opuścić prawdę. Wszakże najpierwszą absolutną i istotną „prawdą” jest Chrystus, jako Słowo Boże, Bogu Ojcu równy i jak On wieczny: „Jam jest droga i prawda”. Jeżeli tedy rozum ludzki szuka prawdy, to winien przede wszystkim słuchać Jezusa Chrystusa, a może bezpiecznie na nim polegać, bo przez Chrystusa przemawia głos prawdy. Niezliczona jest moc przedmiotów i gałęzi wiedzy, w których badania i dociekania zdolności ducha ludzkiego, jako na swej właściwej podstawie, swobodnie poruszać się mogą, a to nie tylko za zgodą, ale nawet na żądanie natury. Ale występkiem jest, i przeciwnym naturze, nie utrzymać ducha w jego granicach i zaniechawszy należnej skromności, odrzucać powagę Chrystusa-nauczyciela. Nauka, od której całe nasze zbawienie zależy, mówi tylko o Bogu i rzeczach Boskich, a nie wydała jej żadna mądrość ludzka, jeno Syn Boży w całości zaczerpnął i przejął ją od Ojca: „Słowa, które mi dałeś, dałem im” [J 17, 8]. Dlatego też koniecznie zawiera ona wiele rzeczy, którym wprawdzie nie są sprzeczne z rozumem, gdyż to zgoła niemożliwe, ale takich, których rozumem tak samo dociec nie możemy, jak nie zdołamy pojąć istoty Boga.
Jeżeli już w przyrodzie samej jest tyle ukrytych rzeczy, tajemniczych zjawisk, których żaden badacz ludzki wyjaśnić nie potrafi, o których jednak nikt wątpić nie może, to jest wprost nadużyciem wolności, nie chcieć przyznać, że istnieją ponad całą naturą rzeczy wzniosłe, których istoty dojść niepodobna. Nie uznawać dogmatów – to nie uznać religii chrześcijańskiej. Rozum musi ugiąć się kornie „w posłuszeństwie dla Chrystusa” i poddać w jarzmo Boskiego panowania i majestatu: „I podbijając wszelką myśl pod posłuszeństwo Chrystusowe” (2 Kor 10, 5). Tego posłuszeństwa Chrystus koniecznie wymaga prawnie, gdyż Bogiem jest i ma jak nad wolą człowieka, tak i nad jego rozumem jedynie i wyłącznie najwyższą władzę.
Prawda was wyswobodzi.
Gdy jednak człowiek rozumem Chrystusowi służy, nie czyni tego bynajmniej niewolniczo, ale zgodnie zarówno z rozumem jak i przyrodzoną godnością. Albowiem nie oddaje się dobrowolnie pod panowanie żadnego człowieka, ale swego Stworzyciela, Pana wszystkiego, Boga, któremu już z prawa natura podlega; ani też daje się skrępować poglądami jakiegoś ziemskiego nauczyciela, ale wiecznej i nieodmiennej mądrości. W ten sposób osiąga tak przyrodzone dobro ducha jak i wolność. Prawda, przekazana przez Boskiego Nauczyciela, wyjaśnia doskonale właściwości i wartości wszelkiej rzeczy, a jeśli człowiek tą nauką zbrojny, idzie za głosem prawdy, wówczas nie podporządkuje się rzeczom, ale rzeczy poddadzą się jemu, nie rozum podda się namiętności, ale namiętność rozumowi, a tak po wyzwoleniu się z najgorszej niewoli, niewoli grzechu i błędu – wzniesie się na najwspanialsze wyżyny prawdy: „I poznacie prawdę, a prawda was wyswobodzi” (J 8, 32).
Więc rzecz jasna, że ci, którzy panowanie Chrystusa odrzucają, podnoszą się krnąbrnie przeciw Bogu samemu. Ale wyzwoliwszy się spod panowania i mocy Bożej, nie staną się przeto wolniejszymi; podpadną pod jakąkolwiek moc ziemską; gdyż jak wiadomo, wybiorą sobie kogoś, kogo słuchać będą, przywiążą się doń i nauk jego słuchać będą. A nadto wciskają ducha swego, wykluczonego od udziału w rzeczach Boskich, w ciaśniejszy zakres wiedzy, a i w tym, co rozumem poznają, z mniejszą zdolnością naprzód postępują. Albowiem w naturze wszechrzeczy jest niemało stron takich, do których pojęcia i wyjaśnienia nauka Boska wielce się przyczynia, i nierzadko Bóg karze taką pychę przez to, że ludzie nie znajdują prawdy właśnie, aby ukarani byli. Te dwie są przyczyny, że tak wielu wysoko uzdolnionych i wykształconych uczonych w badaniu natury popełnia niedorzeczności, gorsze od najgorszych błędów.
Krzyż wzorem życia.
Tak tedy jest stwierdzonym, że w życiu chrześcijańskim rozum musi się poddać całkiem i zupełnie powadze Boskiej. Jeśli w podporządkowaniu rozumu, właściwa ludziom zarozumiałość, tak w człowieku potężna, czuje się uciśnioną i obrażoną – to jest to jednym dowodem więcej, że chrześcijanin potrzebuje nie tylko wielkiego opanowania woli, ale także wielkiej kultury rozumu. O tym powinni pamiętać ci, którzy by chcieli w religii chrześcijańskiej zaprowadzić jakąś normę myślenia i działania, która by przepisy religijne jak najbardziej elastycznymi, dla ludzkiej natury pobłażliwszymi czyniła, nie wymagając od nas albo żadnego wysiłku, albo tylko miernego. Nie rozumieją oni dostatecznie istoty wiary chrześcijańskiej i jej urządzeń i nie spostrzegają, że wszystkim nam przed oczyma, jako wyobrażenie i jako niewzruszony sztandar żywota, stoi „krzyż”, nam wszystkim, którzy Chrystusa nie tylko z imienia znamy, ale i w życiu naśladować chcemy.
Żywot chwały.
Być samym żywotem, to własność tylko Boga jednego. Wszelkie stworzenia biorą udział w żywocie, ale żywotem nie są. Ale od początku wieków i dla istoty swojej jest Chrystus „żywotem” tak, jako i prawdą jest ponieważ jest Bogiem od Boga zesłanym. Od Niego, jako ostatecznego i najwznioślejszego pierwiastka, rozpromieniło się życie po świecie i po wieki rozlewać się będzie; cokolwiek istnieje, co żywię, przez Niego żywię, albowiem „Słowem się stało wszystko co się stało, a bez niego nic stać się nie mogło”. Tyle co do życia ziemskiego, przyrodzonego; atoli o wiele doskonalszy, o wiele wyższy żywot mieliśmy na myśli powyżej, ów przez zbawcze dzieło Chrystusa wskrzeszony i utwierdzony „żywot łaski”‚, którego ostatecznym a nad wyraz szczęśliwym końcem jest „żywot chwały” – ku któremu powinniśmy zwracać wszelkie myśli i uczynki nasze. W tym tkwi cała istota nauki chrześcijańskiej, „abyśmy obumarłszy grzechom, sprawiedliwością żyli” (1 P 2, 24), to znaczy, żyli dla cnoty i świętości, na czym właśnie żywot poczciwy z niewątpliwą nadzieją szczęśliwości wiecznej polega.
Jezus Chrystus twórcą, ojcem i żywicielem wiary.
„Sprawiedliwy z wiary żyć będzie” (Gal 3, 11). „A bez wiary nie można podobać się Bogu” (Hbr 11,6). Tak zatem Twórcą, Ojcem i Żywicielem Wiary jest Jezus Chrystus, który w nas żywot cnotliwy utrzymuje i chowa, a to przede wszystkim za pośrednictwem Kościoła, albowiem Kościołowi według swych najłaskawszych i najmędrszych wyroków powierzył środki i sposoby, ażeby takie życie wywołał, chował, a gdyby zagasło na powrót rozniecał. Twórcza i zachowawcza moc przeto cnót zbawiennych wniwecz pójść musi, jeśli etyka rozejdzie się z Wiara św. i jeśli ci, którzy jedynie rozum chcą uczynić mistrzem obyczajów człowieka, z jego najwyższej godności obedrą, strącą go z jasności nadprzyrodzonych na powrót w otchłań czysto zmysłowego życia, ku zupełnemu zepsuciu. Nie mówimy, aby człowiek nie uznawał i nie słuchał praw naturalnych, ale gdyby je wszystkie uznawał i w ciągu całego życia bez uchybienia – co bez łaski Zbawiciela niepodobna – przestrzegał, to jeszcze wiary nie żywiąc, daremnie szczęśliwości wiecznej spodziewać się będzie. Jeśliby kto nie mieszkał we mnie, precz wyrzucony będzie jako latorośl i uschnie; i zbiorą ją i na ogień wrzucą i zgorzeje” (J 15, 6). „Kto nie wierzy, będzie potępiony” (Mk 16, 16). Ostatecznie mamy wiele przed oczyma dowodów, co warta etyka bez wiary, i jakie ona wydaje owoce.
Etyka bez wiary.
Czemuż to się dzieje, iż mimo wszelkich usiłowań, ażeby podnieść dobrobyt publiczny, państwa w tylu ważnych względach coraz bardziej chromają i cierpią? Mówią wprawdzie, że społeczeństwo samo sobie wystarcza i bez opieki chrześcijańskiego Kościoła prosperuje i cele swe osiąga. Dlatego też wszystko świeckim idzie ładem i w urządzeniach państwowych, w życiu publicznym coraz to mniej śladów religii ojców. Nie wiedzą, co czynią. Albowiem skoro nie będzie sankcji Boskiej dla dobrego i złego, wszelkim ustawom nie stanie najpotrzebniejszej i najznamienitszej powagi, a sprawiedliwość upaść musi: a toć są dwa najważniejsze węzły życia społecznego. I tak samo: zniknie li nadzieja i oczekiwanie nieśmiertelnej szczęśliwości, tym bliższe jest pożądanie dóbr doczesnych i każdy starać się będzie zagarnąć ich dla siebie samego tyle, ile tylko zdoła. Stąd zazdrość, zawiść i nienawiść, a zatem ohydne zamachy, gwałtowne wszelkiej władzy i rządu usuwania, szalone dążenia do przewrotów społecznych; ani zewsząd spokoju, ani bezpieczeństwa wewnątrz – życie społeczne wszelką pohańbione zbrodnią.
Zbawienie ludów.
W ogólnym zamęcie namiętności wobec sporów społecznych i ogólnego niebezpiecznego położenia albo trzeba zrezygnować i spodziewać się ostatecznego rozkładu, zepsucia, albo zawczasu należy jąć się odpowiedniego zbawczego środka. Złoczyńców na wodzy trzymać, pracować nad uobyczajnieniem ludu, wszelkimi sposobami odstraszać od zbrodni: to potrzebne i pilne. Ale to nie wszystko. Z wyższego punktu widzenia należy objąć zadanie zbawienia ludów; wyższa tu aniżeli ludzka siła w pomoc przyjść musi; siła, która umysły i serca do głębi poruszy, poczucie obowiązku obudzi, poprawi; ta siła, która świat już raz w daleko większych pogrążony błędach zbawiła. Usuńmy przeszkody chrześcijańskiemu duchowi, ożywmy go w społeczeństwie, a społeczeństwo ożyje na nowo. Spór klas niższych z wyższymi ułagodzi się, prawa obustronne ustalą się na podstawie wzajemnego poważania. Słuchając Chrystusa, tak obdarzeni doczesnymi dobrami, jak i ubodzy zarówno zachowają się w granicach swych obowiązków; zrozumieją, że chcąc żyć bezpiecznie, muszą wobec bliźnich iść drogą sprawiedliwości, miłości i umiarkowania. Wówczas odżyje i życie rodzinne w społeczeństwie pod opiekuńczym skrzydłem bojaźni Bożej, ulepszy się, wstanie prawem natury nakazany posłuch i poważanie dla prawowitej władzy, poszanowanie ustaw, okaże się jasno cała ohyda zamachów i buntów.
Chrześcijański porządek.
Gdzie zakon chrześcijański wszystkim rządzi i gdzie mu nic na zawadzie nie stoi, tam utrzyma się przez Opatrzność samą nakazany ład i porządek, rozwinie się i rozkwitnie pomyślność i dobrobyt. Dobro ogólnospołeczne wymaga zatem powrotu do Tego, od którego nie należało nigdy się odwracać, który jest „drogą, prawdą i żydem” nie tylko jednostek, ale i całej społeczności ludzkiej. W niej to musi ożyć Chrystus, jako Pan jej i władca jedyny, a dane przezeń życie przeniknąć musi wszystkie członki i części państwa, przepisy ustaw, urządzeń, szkół, instytucji publicznych, prawa małżeńskiego i rodzinnego, pałace bogatych, pracownie i chaty robotników. A nie zapominajmy, że właśnie od tego zależy owa tak upragniona cywilizacja narodów rozwijająca się i rozkwitająca, nie tak na używaniu dóbr i rozkoszy doczesnych, ile na podstawie pielęgnowania chwalebnych cnót i obyczajów.
Rozpowszechniać poznanie Zbawiciela.
Wielu odwraca się od Chrystusa więcej z powodu nieświadomości, aniżeli z powodu złej woli; tych, którzy człowieka i świat badają jest wielu, tych, którzy Syna Bożego poznać pragną – mało. A zatem starać się należy nieświadomość świadomością zastąpić, aby Chrystusa nie odpychano i nie lekceważono jako „nieznajomego”. Zaklinamy wszystkich chrześcijan całego świata, by nie szczędzili trudu, aby wedle sił rozpowszechniać poznanie Zbawiciela: kto rzecz jasno i z dobrą wolą rozważy, pozna, że nic zbawienniejszego nad Jego zakon, nic bardziej Boskiego nad Jego naukę.
Prawa Boże.
W wielkiej mierze przyczynić się może Wasza powaga i praca czcigodni Bracia, jak i całego duchowieństwa żarliwość i staranie. Weźcie sobie za pierwszy obowiązek wszczepiać w umysły pojęcie, niejako obraz Jezusa Chrystusa, jego miłość i zasady, ustnie i pismami, w szkołach dla dziatwy, na zgromadzeniach i gdziekolwiek się sposobność nadarzy. O tak zwanych „prawach człowieka” dosyć słyszą szerokie masy; oby usłyszały także coś o prawach Bożych. Dobra ku temu dziś sposobność: ożywiona u wielu i ujawniona miłość dla Zbawiciela, którą My, jeśli Bóg pozwoli, przekażemy jako zapowiedź lepszych czasów następnemu stuleciu. Ponieważ zaś idzie o coś, czego tylko za łaską Bożą spodziewać się można, zjednoczmy się wszyscy w gorącej modlitwie i błagajmy Wszechmocnego o miłosierdzie, aby nie dał zaginąć tym, których krwi własnej przelaniem odkupił: oby spojrzał łaskawie na czasy nasze, które wprawdzie dużo zgrzeszyły, ale też i dużo odpokutowały; oby raczył miłościwym okiem objąć ludzi wszystkich narodów i plemion, jak sam rzekł: „A ja gdy będę podwyższony nad ziemię, pociągnę wszystko do siebie” (J 12, 32).
Błogosławieństwo.
Na zadatek łask Bożych i na znak Naszej ojcowskiej życzliwości udzielamy Wam, Czcigodni Bracia, Waszemu klerowi i całemu ludowi w miłości Chrystusa Naszego apostolskiego błogosławieństwa.
Dan w Rzymie u św. Piotra 1 listopada 1900, w dwudziestym trzecim roku Naszego pontyfikatu.
Leon XIII |
|
|
|
|
Teresa
Administrator
Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32811
Przeczytał: 81 tematów
Skąd: z tej łez doliny Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Czw 20:59, 16 Sty 2020 |
|
"O tak zwanych „prawach człowieka” dosyć słyszą szerokie masy; oby usłyszały także coś o prawach Bożych." |
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001, 2002 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|