Forum Kościół Rzymskokatolicki Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Intronizacja NSPJ w rodzinach - wywiad z Matką Teresą Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
bratek
Użytkownik


Dołączył: 17 Paź 2008
Posty: 147 Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 13:30, 07 Kwi 2012 Powrót do góry

Intronizacja NSPJ fragment wywiadu z Matką Teresą - jak mówi, jest to najkrótsza, najłatwiejsza i największa droga.

Polecam wszystkim:

[link widoczny dla zalogowanych]
Zobacz profil autora
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32802 Przeczytał: 29 tematów

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:34, 05 Wrz 2012 Powrót do góry

"Od dzieciństwa Serce Jezusa było moją pierwszą miłością" – wspominała wiele lat później.

Dziś mija 15. rocznica jej śmierci, ciekawe wspomnienia na stronie rp.pl

Piekło Matki Teresy

Image

Uśmiechnięta staruszka w białym sari – taką Matkę Teresę z Kalkuty zapamiętał niemal każdy. A jednak jej życie było niemal nieustannym pasmem udręk i ciemności. Dziś mija 15. rocznica jej śmierci.

Tekst z archiwum tygodnika "Plus Minus" Matka Teresa z Kalkuty stała się ikoną popkultury. Jej charakterystyczna, lekko pochylona postać jest symbolem zaangażowania charytatywnego i pracy dla najuboższych. Jej dzieło i osoba przyciąga wszystkich: wierzących i niewierzących, zafascynowanych i tych, którzy chcieliby znaleźć na jej życiorysie skazę, by móc ją choć trochę odbrązowić. I tak jest już od wielu dziesięcioleci. Tysiące artykułów i książek sprawiają wrażenie, że jest to jedna z najlepiej znanych osób na świecie.

Ale to tylko iluzja, bowiem życie Matki Teresy kryło mroczny sekret. Opowiada o nim wstrząsający zbiór prywatnych pism „Świętej z Kalkuty” opublikowany w 2008 roku przez wydawnictwo Znak. Ową tajemnicą, o której nie wiedział nikt poza kilkoma duchownymi, jest całkowita nieobecność odczuwanej obecności Boga w życiu Matki Teresy. Stan ten trwał od momentu powołania przez nią Zgromadzenia Sióstr Misjonarek Miłości. „Ciemność jest taka ciemna – opisywała swój stan kierownikowi duchowemu – a ja jestem sama. – Niechciana, opuszczona. Samotność serca, które pragnie miłości, jest nie do zniesienia. Gdzie jest moja wiara? Nawet tam, głęboko, w samym wnętrzu, nie ma nic prócz pustki i ciemności”.

Kilka lat później straciła nawet zdolność do mówienia innym o swoim stanie: „samotność jest tak ogromna. Wewnątrz ani na zewnątrz nie mam nikogo, do kogo mogę się zwrócić. On zabrał mi pomoc nie tylko duchową, ale nawet ludzką. Nie potrafię z nikim porozmawiać, a nawet jeśli to zrobię, nic nie wchodzi do mojej duszy (...) Jeśli piekło istnieje – to musi to być to”.

Znawcy mistyki rozpoznają oczywiście w tych opisach stan „ciemnej nocy miłości”, którą św. Jan od Krzyża uznawał za niezbędny element życia każdego mistyka. Tyle tylko, że to, co według niego samego jest elementem przejściowym, trwającym jakiś czas i przemieniającym się w poczucie trwania w obecności Boga, u Matki Teresy trwało kilkadziesiąt lat, z jedną niespełna miesięczną przerwą. Nauczała ona siostry, umacniała je w wierze, promieniowała świętością wręcz dostrzegalną, a sama odczuwała w głębi duszy „całkowity chłód”, absolutne odrzucenie przez Boga, samotność.

Ten dramatyczny stan poprzedziła niebywała bliskość z Bogiem. I to trwająca w zasadzie od najwcześniejszych lat życia. „Od dzieciństwa Serce Jezusa było moją pierwszą miłością” – wspominała wiele lat później. Lata spędzone w zgromadzeniu loretańskim były także niewątpliwie okresem spokojnego i pracowitego pogłębiania swojego życia wewnętrznego. Praca w szkole, niedzielne odwiedziny w slumsach i modlitwa harmonijnie układały się w jej życiu w całość, która miała jeden cel: służbę Chrystusowi.

W pewnym momencie jednak matka Teresa (tak określano w jej zakonie wszystkie siostry po ślubach wieczystych) zdecydowała się na dodatkowy ślub, „aby pod karą grzechu śmiertelnego niczego Chrystusowi nie odmawiać”. O decyzji tej nie wiedział przez lata nikt poza jej kierownikiem duchowym. Ale to właśnie on, jak zawsze zaznaczała, „skrywał wszystko, co w niej było”, co w życiu zrobiła i czym się kierowała. Wierność temu przyrzeczeniu sprawiła, że gdy w drodze na rekolekcje do Dardżiling 10 września 1946 roku usłyszała Głos (jak go określała), by porzucić wszystko i zająć się ubogimi, nie wahała się ani chwili. I od razu zabrała się do realizacji nowego „powołania w powołaniu”.

Objawienie nowego powołania nie było jednak jedynym mistycznym wydarzeniem w jej życiu. Tego samego dnia rozpoczęła się seria „słów wewnętrznych”, poprzez które zakonnica poznawała wolę Chrystusa odnośnie do nowego zgromadzenia. Podczas tych „intymnych rozmów” Jezus miał się do niej zwracać słowami „Moja własna Maleńka”, a ona mówiła do Niego „Mój własny Jezu”. „Są klasztory z mnóstwem zakonnic, które opiekują się ludźmi bogatymi, ale dla moich bardzo biednych nie ma zupełnie nikogo. Za nimi tęsknię, ich kocham... Czy mi odmówisz?” – pytał ją podczas tych rozmów Jezus.

Odpowiedź na to wezwanie wcale nie była łatwa. Najpierw musiała przekonać spowiednika i biskupa o prawdziwości swoich objawień, później przezwyciężyć niechęć części sióstr. A gdy już przeszła tę próbę i powstał pierwszy klasztor jej zgromadzenia, dopadło ją najstraszliwsze duchowe doświadczenie, czyli duchowa samotność i całkowite opuszczenie. Niespełna cztery lata po założeniu nowego zgromadzenia, gdy nabrało już ono sił i zaczęło się błyskawicznie rozwijać, Matka Teresa napisała do arcybiskupa, który był jej powiernikiem i przełożonym nowego zgromadzenia: „proszę o szczególną modlitwę za mnie, żebym nie zniszczyła Jego dzieła i żeby nasz Pan mi się ukazał, bo mam w sobie tak straszną ciemność, jak gdyby wszystko obumarło”.

Potem było już tylko gorzej. Poczucie odrzucenia narastało, pragnienie doświadczenia obecności Chrystusa również, ale nic się nie zmieniało. A Matka Teresa wciąż zmagała się z pytaniem, dlaczego ją ono spotkało, o co chodzi Bogu, że doświadcza ją poczuciem, że On nie istnieje? Kolejni spowiednicy i kierownicy duchowi byli bardzo ostrożni w udzielaniu odpowiedzi, ale po wielu latach i rozmowach kalkucka święta odnalazła, dzięki pomocy wielu z nich, własną odpowiedź: jej samotność była rozciągniętym na całe życie odczuwaniem Męki Chrystusa na krzyżu, która kulminowała się w krzyku: „Bożej mój, Boże, czemuś mnie opuścił”.

Ta odpowiedź, choć niewątpliwie nadawała sens niezrozumiałemu cierpieniu, wcale nie ułatwiała jego znoszenia. Jak wspominali jej bliscy współpracownicy, gdy w grudniu 1996 roku leżała chora po jednej z mszy świętych, miała powiedzieć: „Jezus wymaga ode mnie trochę za wiele”. Ale nie poddała się i jak komentuje te słowa autor wyboru pism o. Brian Koledejchuk MC, „wciąż zgadzała się na wszystko, czego od niej żądał”. A wszystko po to, by pozwalać innym cieszyć się tym, czego sama doświadczać nie mogła. Kwiecień 2008

[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Pon 13:21, 29 Sie 2016, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32802 Przeczytał: 29 tematów

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:37, 05 Wrz 2012 Powrót do góry

[link widoczny dla zalogowanych]

"Zobacz, O Zobacz Jak ja cię kocham" - mówi Dzieciątko Jezus, trzymając serducho w rączce


Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Wto 13:50, 30 Sie 2016, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32802 Przeczytał: 29 tematów

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 14:00, 30 Sie 2016 Powrót do góry

We wrześniu 2016 r. papież Franciszek kanonizuje Matkę Teresę z Kalkuty. Jej osobę przybliża ks. Marek Wójtowicz SJ w tekście „Święta Matka od ubogich” w ostatnim numerze Posłańca Serca Jezusowego.

Image


Święta Matka od ubogich

Źródłem duchowej siły Matki Teresy była żarliwa modlitwa i wielogodzinna adoracja Jezusa obecnego w Najświętszym Sakramencie.

Image

Błogosławiona Matka Teresa z Kalkuty


Owocem ciszy jest modlitwa.
Owocem modlitwy jest wiara.
Owocem wiary jest miłość.
Owocem miłości jest służba.
Owocem służby jest pokój.
Bł. Matka Teresa z Kalkuty



Wielu z nas zawdzięcza choćby małą cząstkę pogłębienia swojej wiary Matce Teresie z Kalkuty (1910-1997). Urodziła się w Skopje w rodzinie albańskiej. Jej właściwe nazwisko to Agnes Gonxha Bojaxhiu. Była żywą Ewangelią w XX w., bo całe swoje życie oddała najuboższym. Jan Paweł II podczas modlitwy Anioł Pański w niedzielę 7 IX 1997 r., dwa dni po jej śmierci, powiedział: Wiele razy miałem możliwość spotkania się z nią i zachowuję żywo w swej pamięci drobną postać osoby, której życie było pochłonięte służbą dla najuboższych z biednych: zawsze pełna niewyczerpanej wewnętrznej energii, siły, mocy miłości Chrystusa.

Źródłem duchowej siły Matki Teresy była żarliwa modlitwa i wielogodzinna adoracja Jezusa obecnego w Najświętszym Sakramencie. To przed Nim codziennie wypowiadała tajemnicę i pragnienia swego serca. Nad wejściem do kaplicy, gdzie mieszkają jej siostry w Kalkucie, umieszczono słowo Pragnę. Matka Teresa odpowiedziała na to pragnienie Jezusa służbą Panu w umierających nędzarzach. Była uważna na Jego głos. Gdy po odprawieniu rekolekcji w 1946 r. usłyszała w sercu natchnienie od Pana Jezusa, że ma opuścić wszystko dla Boga i dla umierających z głodu mieszkańców Kalkuty, odeszła po osiemnastu latach z zakonu Sióstr Loretanek. Założyła wspólnotę Sióstr Misjonarek Miłości, liczącą dzisiaj ponad cztery tysiące sióstr modlących się i pracujących na całym świecie w ponad stu krajach. Przyłączyli się do nich Misjonarze Miłości, kapłani i bracia oraz około czterdziestu tysięcy wolontariuszy, pociągnięci przykładem i dziełem nowej świętej Kościoła.

Matka Teresa w swoim życiu wypełniała z Ewangelii św. Mateusza: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili (25, 40). Wybrała ubogich ze względu na Jezusa. Nie była jedynie filantropką, porwaną do działania widokiem ludzkiej nędzy. W odrzuconych i cierpiących widziała umęczonego Pana. Często powtarzała: Dzisiaj Chrystus jest w ludziach niechcianych, bezrobotnych, pozbawionych opieki, głodnych, nagich i bezdomnych. Ludzie ci wydają się bezużyteczni dla państwa i społeczeństwa; nikt nie ma dla nich czasu. To właśnie ty i ja jako chrześcijanie - godni miłości Chrystusa o tyle, o ile nasza miłość jest prawdziwa - jesteśmy tymi, którzy muszą ich odnaleźć i pomóc im; oni istnieją, aby ich odnaleźć.

Przez całe swe życie Matka Teresa obejmowała troską rodziny, broniąc przede wszystkim każdego dziecka poczętego w łonie matki. Obronę każdego życia rozumiała także jako służbę pokojowi na świecie. Przestrzegała ludzkość na konferencji ONZ w Kairze w 1994 r.: Jeżeli matce wolno zabić własne dziecko, cóż może powstrzymać ciebie i mnie, byśmy się nawzajem nie pozabijali?
Patrząc na fotografie Matki Teresy, możemy odkryć jej żywe oczy, pełne ciepła, miłości i prostoty. Całe jej życie było świadectwem wiary, nadziei i miłości. Ona zachęca nas także dzisiaj: Przekazuj ludziom Jezusa nie słowami, lecz swoim przykładem, kochając Go, jaśniejąc Jego świętością i roznosząc miłość gdziekolwiek się znajdziesz.

Popatrzmy na życie św. Matki Teresy z perspektywy wieczności i naszego powołania do świętości. Świętość to pragnienie bycia w bliskości z Bogiem i naśladowanie Jego Syna przez czyny miłości i słowa pociechy kierowane do potrzebujących. Przejmijmy się choć jednym zdaniem z Ewangelii i wypełnijmy je właśnie dzisiaj, "tracąc" nasze życie dla Jezusa i naszych bliskich, abyśmy i my mieli w sobie więcej nadziei i pokoju serca.

Matka Teresa uczy nas także, jak powinniśmy patrzeć na naszą śmierć i umieranie: Śmierć jest powrotem do domu, a ludzie boją się tego, co będzie, i nie chcą umierać. Gdybyśmy chcieli umierać, gdyby nie było w tym tajemnicy, to byśmy się nie bali. Jest także niepokój sumienia: "Mogłem żyć lepiej". Często umieramy tak, jak żyliśmy. Śmierć jest tylko przedłużeniem życia, dopełnieniem życia. Śmierć to wyrzeczenie się ludzkiego ciała. Lecz serce i dusza żyją na wieki. Nie umierają.

Kościół przeżywa swoją wiosnę, ilekroć rodzą się w nim nowi święci. To o św. Teresie od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza myślała Matka Teresa, gdy wybierała sobie imię zakonne. W sto lat od śmierci świętej karmelitanki, w 1997 r., odchodziła po nagrodę do Pana ta, która podobnie jak Mała Teresa w sercu Kościoła pragnęła być Miłością. Przez całe życie żywe w niej było pragnienie świętości. Lubiła powtarzać: Musimy dążyć do świętości nie dlatego, że pragniemy czuć się świętymi, lecz po to, aby Chrystus mógł żyć w nas pełnią swego życia. Owocowanie świętości Matki Teresy z Kalkuty, beatyfikowanej przez Jana Pawła II 19 X 2003 r. i kanonizowanej przez papieża Franciszka we wrześniu br., nadal trwa. Psalmista mówi, że ludzie pobożni zasadzeni w domu Pańskim rozkwitną na dziedzińcach naszego Boga. Wydadzą owoc nawet i w starości, pełni soków i zawsze żywotni (Ps 92,15).

ks. Marek Wójtowicz SJ

[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Pią 20:16, 23 Cze 2017, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32802 Przeczytał: 29 tematów

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 10:58, 02 Wrz 2016 Powrót do góry

Kanonizacja Matki Teresy symbolem zmiany kursu Kościoła
(...)
http://www.traditia.fora.pl/kosciol-w-mediach-swiat,61/kanonizacja-matki-teresy-symbolem-zmiany-kursu-kosciola,14925.html
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)