Forum Kościół Rzymskokatolicki Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Pomyślny przebieg procesu beatyfikacyjnego Jana Pawła I Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32811 Przeczytał: 77 tematów

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:40, 11 Lip 2022 Powrót do góry

Szczegóły beatyfikacji Jana Pawła I

We wrześniu w Rzymie odbędzie się beatyfikacja Jana Pawła I. Biuro Prasowe Stolicy Apostolskiej opublikowało szczegóły tego wydarzenia.

Image

[link widoczny dla zalogowanych]

Liturgia beatyfikacyjna odbędzie się w niedzielę 4 września na Placu św. Piotra o godzinie 10.30. Przewodniczyć jej będzie papież Franciszek. Dzień wcześniej, w sobotę 3 września, w Bazylice św. Jana na Lateranie odbędzie się czuwanie modlitewne pod przewodnictwem kard. Angelo De Donatisa, papieskiego wikariusza Rzymu.

Msza dziękczynna za beatyfikację Jana Pawła I odbędzie się natomiast w niedzielę 11 września. Uroczystość odbędzie się na placu w Canale d’Agordo, miejscu narodzin nowego błogosławionego, z udziałem biskupów i duchowieństwa diecezji, w których Albino Luciani pełnił swoją posługę kapłańską i biskupią: patriarchatu Wenecji, diecezji Vittorio Veneto i macierzystej diecezji Belluno-Feltre.

[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez Teresa dnia Sob 21:25, 03 Wrz 2022, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32811 Przeczytał: 77 tematów

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:34, 03 Wrz 2022 Powrót do góry

Jutro w Watykanie odbędzie się beatyfikacja Jana Pawła I. Żył w latach 1912-1978. Pochodził z alpejskiej miejscowości Canale d’Agordo w północnych Włoszech. Po święceniach był wikarym w swej rodzimej miejscowości, a następnie wykładowcą w seminarium w Belluno i w końcu wikariuszem generalnym swej diecezji. Od 1958 r. był biskupem, najpierw w Vittorio Veneto, a następnie, od 1969 r. w Wenecji. Uczestniczył we wszystkich sesjach Soboru Watykańskiego II. W 1978 r. został następcą św. Piotra.

Jan Paweł I: zadaniem kapłana jest służyć

Image

Jego pontyfikat trwał jednak zaledwie 33 dni. Świadectwem jego świętości była więc przede wszystkim jego uprzednia posługa jako kapłana i biskupa. O tym jak sam pojmował duszpasterską misję świadczy jego homilia, którą wygłosił podczas święceń kapłańskich w 1968 r.

„Niech kapłan będzie sługą wszystkich. To jest szczególnie jego zadanie, jego miejsce: służyć. A lud potrafi to rozpoznać. Wie, kiedy kapłan jest naprawdę sługą, który poświęca się dla innych. Wtedy mówią: Mamy dobrego księdza. Wtedy są szczęśliwi, wtedy są naprawdę szczęśliwi. (…) Słowo głoszone najpierw, jeśli to możliwe, musi być przeżywane; nie mogę mówić do innych: bądźcie dobrzy, jeśli ja sam nie jestem najpierw wystarczająco dobry; i gdybyście wiedzieli, jakie to krępujące dla biskupa stanąć przed ludźmi i powiedzieć: Bądźcie dobrzy, bądźcie lepsi, bo ja sam może nie zrobiłem wystarczająco dużo, ja też nie jestem wystarczająco dobry. Byłoby wspaniale, gdybym ja, przed głoszeniem kazań innym, zrobił wszystko, co zalecam innym. Nie zawsze jest to możliwe. Trzeba być zadowolonym z podejmowanych starań, mamy swój temperament, mamy też słabości. Ale kapłan, jeśli chce być kapłanem, nie może przychodzić i głosić innym, jeśli sam najpierw nie próbował przynajmniej - z podejmowanym wciąż na nowo wysiłkiem - robić tego, o co prosi innych.“

[link widoczny dla zalogowanych]
Zobacz profil autora
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32811 Przeczytał: 77 tematów

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 10:07, 04 Wrz 2022 Powrót do góry

Dziś beatyfikacja Jana Pawła I – „papieża uśmiechu”

Image

4 września papież Franciszek ogłosi błogosławionym papieża Jana Pawła I. Albino Luciani na Stolicy Piotrowej zasiadał zaledwie 33 dni w 1978 roku. Był bezpośrednim poprzednikiem papież Polaka Jana Pawła II, który przejął po nim imię.

Od razu po swym wyborze zdobył sympatię świata. Z przekrzywioną białą piuską na głowie i uśmiechem dziecka „bezradnie” rozkładał ręce w loggii Bazyliki św. Piotra, jakby chciał powiedzieć: „Zobaczcie, co mi zrobili”. Włosi poufale nazywali go Gianpaolo.

Jako pierwszy w historii papież przyjął dwa imiona. Wytłumaczył się z tego nazajutrz po wyborze, w pierwszym przemówieniu do tłumów zgromadzonych na Placu św. Piotra: „Pomyślałem sobie: Papież Jan osobiście udzielił mi sakry biskupiej w tej tu bazylice św. Piotra. Następnie, choć niegodny, objąłem po nim katedrę św. Marka w Wenecji, w tej Wenecji, która jeszcze teraz pełna jest Papieża Jana. Wspominają go gondolierzy i zakonnice, wszyscy. Ale papież Paweł nie tylko kreował mnie kardynałem, ale na kilka miesięcy przedtem, na kładkach, na zalanym wodą placu św. Marka sprawił, że cały zaczerwieniłem się wobec 20 tysięcy ludzi, ponieważ zdjął stułę i nałożył ją na moje ramiona. Jeszcze nigdy się tak nie zaczerwieniłem! Z drugiej strony Papież ten przez 15 lat swego pontyfikatu nie tylko mnie, ale całemu światu pokazał jak kochać, jak służyć, jak pracować i cierpieć dla Kościoła Chrystusowego. Dlatego powiedziałem sobie: będę się nazywał Jan Paweł. Nie mam mądrości serca Papieża Jana, ani przygotowania i kultury Papieża Pawła, ale jestem na ich miejscu, muszę więc starać się służyć Kościołowi. Ufam, że będziecie mnie wspierać swoimi modlitwami”.

Słowa te, przerywane burzliwymi oklaskami, bp Władysław Rubin, ówczesny sekretarz generalny Synodu Biskupów, nazwał „uczciwym przyznaniem się do swoich możliwości” i „świadectwem ogromnej pokory”.

Przemówienie Jana Pawła I uderzało prostotą. Papieże zwyczajowo przemawiali używając w stosunku do siebie liczby mnogiej „my”. Papa Luciani natomiast mówił jak ojciec do swych dzieci. Skądinąd po raz pierwszy od 75 lat – gdy katedrę św. Piotra objął św. Pius X, skądinąd także przybyły z Wenecji – papieżem został doświadczony duszpasterz. Luciani bowiem nigdy nie pracował ani w Kurii Rzymskiej, ani w papieskiej dyplomacji. Mówiono wręcz, że do Rzymu jeździł tak rzadko, jak to było możliwe… Obcy mu był kurialny savoir-vivre.

Biskup katecheta

Albino Luciano przyszedł na świat 17 października 1912 r. w Forno di Canale – górskiej wiosce położonej w Dolomitach na północy Włoch. Pochodził z ubogiej rodziny. Jego ojciec w poszukiwaniu pracy jeździł za granicę jako sezonowy robotnik, a w końcu zatrudnił się przy produkcji szkła w Wenecji. Był socjalistą i antyklerykałem, toteż gdy syn oznajmił mu, że zostanie księdzem, z trudem zaakceptował jego decyzję.

Już jako dziecko Albino bardzo dużo czytał, głównie literaturę włoską, francuską i angielską. Uwielbiał zwłaszcza książki Charlesa Dickensa.

Po święceniach kapłańskich, które przyjął w Belluno 7 lipca 1935 r., Albino został wikariuszem w swej rodzinnej wiosce, a następnie w pobliskim Agordo. To tam zdobywał pierwsze doświadczenia katechetyczne – dziedzina ta stałą się jego pasją na całe życie. W wieku 25 lat ks. Luciani był już wicerektorem seminarium duchownego w Belluno. Wykładał tam też teologię dogmatyczną i moralną, prawo kanoniczne i sztukę sakralną. Podjął też zaoczne studia na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie, zdobywając w 1947 r. doktorat z teologii dogmatycznej. Pisał o pochodzeniu duszy ludzkiej według Antonio Rosminiego – XIX-wiecznego teologa, którego publikacje długo znajdowały się na kościelnym indeksie ksiąg zakazanych.

Odtąd powierzano mu coraz poważniejsze obowiązki w diecezji Belluno. Był wicekanclerzem kurii biskupiej, sekretarzem synodu diecezjalnego, zastępcą wikariusza generalnego, wikariuszem generalnym. Kierował też wydziałem katechetycznym kurii, co zaowocowało wydaniem dwóch książek: „Catechesi in briciole” (1949), którą wielokrotnie wznawiano, i „Nuovo briciole di catechetica” (1961), zawierającą praktyczne wskazówki dla duchowieństwa.

Mianowany w grudniu 1958 r. biskupem Vittorio Veneto poświęcił się pracy duszpasterskiej i katechetycznej. Gdy przedstawiono mu kandydaturę Lucianiego, Jan XXIII miał powiedzieć: „Znam go. Ten człowiek sprawi mi radość”. Sam Luciani wspominał o swych kontaktach z Roncallim: „Kilkakrotnie podróżowałem z nim koleją, ale wówczas to on najczęściej mówił..”..

W dniu konsekracji biskupiej Jan XXIII przeczytał Lucianiemu fragment książki Tomasza á Kempis „O naśladowaniu Chrystusa”: „Mój synu, próbuj postępować raczej zgodnie z wolą innych niż swoją. Zawsze staraj się posiadać mniej niż więcej. Zawsze wybieraj najskromniejsze miejsce i dąż do tego, by mniej znaczyć niż wszyscy inni. Zawsze zmierzaj ku temu i módl się o to, by w twoim życiu całkowicie urzeczywistniała się wola Boga. Przekonasz się, że człowiek, który bierze sobie to wszystko do serca, będzie poruszał się po krainie ciszy i pokoju”. Młody biskup wziął sobie te zachęty do serca i wcielił w życie.

Często porównywano go z Janem XXIII: „Było tak, jak gdyby papież Roncalli był w tej diecezji i pracował z nami. Podczas posiłków gościł u siebie zazwyczaj dwóch lub trzech księży. Nie potrafił po prostu inaczej, jak tylko dzielić z innymi to, co posiadał oraz siebie samego. Zdarzało się, że bez zapowiedzi odwiedzał chorych lub kalekich. W szpitalu zawsze pojawiał się nieoczekiwanie, przybywał nagle na rowerze lub w swoim starym samochodzie; swojemu sekretarzowi polecał czekać na zewnątrz i czytać dokumenty, a sam wizytował pokoje chorych. W chwilę później pojawiał się w górskiej wiosce, by z tamtejszymi księżmi przedyskutować określony problem”. Najczęściej nosił zwykłą, czarną księżowską sutannę.

Uczestniczył w obradach Soboru Watykańskiego II, które relacjonował w listach do księży. Nie był jednak jego aktywnym uczestnikiem, raczej przysłuchiwał się dyskusjom i zawierał przyjaźnie z biskupami z całego świata. „Sobór przeniknął do jego ciała i krwi. Znał na pamięć dokumenty. Co więcej, wyciągał z nich praktyczne konsekwencje” – wspomina jeden z ówczesnych współpracowników Lucianiego.

W grudniu 1969 r. został patriarchą Wenecji, a trzy lata później wiceprzewodniczącym Konferencji Episkopatu Włoch. W tym samym 1972 r. jego gościem w Wenecji był papież Paweł VI. W swoim domu przyjmował wszystkich, którzy przychodzili. Troszczył się o los ubogich, podejmując liczne akcje charytatywne. Dużo szumu wywołał jego apel do księży, by sprzedali kościelne kosztowności, aby wesprzeć ośrodek dla upośledzonych. „Mierząc w kategoriach finansowych – pisał – niewiele to wyniesie, ale może będzie to miało jakąś wartość, jeśli pomoże zrozumieć ludziom, że prawdziwymi skarbami Kościoła, jak powiedział św. Wawrzyniec, są biedni i słabi, których trzeba wspierać nie okazjonalną jałmużną, lecz dopomaganiem im w stopniowym osiągnięciu owego standardu życia i owego poziomu kultury, do jakich mają prawo”. Baczną uwagę zwracał na robotników, organizując dla nich duszpasterstwo. W marcu 1973 r. został kardynałem.

Ludzie, którzy zetknęli się z Lucianim powtarzali, że już sama myśl o nim nastrajała pogodnie, uśmiechali się, ich twarze odprężały się i nabierały łagodnego wyrazu. Mówiono o nim: pobożny, świątobliwy, pokorny, ubogi, człowiek o pozytywnym nastawieniu do świata. Od dziecka wprost „pożerał” książki. Uwielbiał zwłaszcza powieści Charlesa Dickensa. Mówił po niemiecku, francusku, portugalsku i angielsku. Dużo podróżował, nie tylko po Europie; był także w Brazylii i Afryce – jeszcze jako biskup Vittorio Veneto nawiązał partnerstwo z diecezją Kiremba w Burundi. Wśród jego znajomych byli nie tylko katoliccy hierarchowie (m.in. kard. Karol Wojtyła), lecz także niekatolicy (m.in. sekretarz generalny Światowej Rady Kościołów Philip Potter) i niechrześcijanie. Z niepokornym teologiem Hansem Küngiem wymieniał listy i książki.

Zanim został papieżem najbardziej znany był jako… publicysta. Często ogłaszał artykuły w weneckim „Il Gazettino”. Dla „Messagero di Sant’Antonio” napisał cykl listów do sławnych postaci z przeszłości (króla Dawida, Hipokratesa, św. Teresy z Lisieux, Carla Goldoniego itp.), a także do… postaci literackich (np. do Cyrulika Sewilskiego i do „czterech jegomościów z Klubu Pickwicka”), poruszając aktualne problemy współczesności. Pisał o życiu rodzinnym, związkach zawodowych, narkomanii, przemocy, nauce, sztuce. Teksty te złożyły się na książkę „Ilustrissimi” (po polsku wydano ją jako „Listy do sławnych postaci”).

„Niebezpieczeństwo”

Gdy 6 sierpnia 1978 r. zmarł Paweł VI grupa znanych teologów opublikowała ogłoszenie: „Poszukuje się przepełnionego nadzieją, świątobliwego człowieka, który potrafi się śmiać. (…) Podania (…) prosimy kierować do kolegium kardynalskiego w Watykanie”.

„Trudno będzie znaleźć właściwą osobistość, która mogłaby poradzić sobie z (…) licznymi problemami, stanowiącymi naprawdę ciężkie brzemię – pisał Luciani w przeddzień konklawe do swej siostrzenicy. – Na szczęście mnie nie grozi to niebezpieczeństwo”. Konklawe rozpoczynało się w sobotę, a już na wtorek zamierzał wracać do Wenecji.

Jednak to właśnie on został wybrany papieżem 26 sierpnia 1978 r., po konklawe trwającym zaledwie jeden dzień. Ostatni raz tak szybko wybrano następcę św. Piotra w 1939 r., gdy został nim Pius XII. Niezwykła jednomyślność kardynałów była tym bardziej zaskakująca, że po raz pierwszy Biskupa Rzymu wybierało konklawe tak liczne: aż 111 kardynałów (spośród 114 uprawnionych) było obecnych w kaplicy Sykstyńskiej. Nie przybyli jedynie trzej chorzy: kard. Valerian Gracias z Indii, kard. John Wright z USA i kard. Bolesław Filipiak z Polski. Kardynałowie pochodzili z kilkudziesięciu państw z wszystkich kontynentów. Spodziewano się więc, że konklawe będzie trwało długo, gdyż dojdzie do konfrontacji kultur i konieczne będą kompromisy. Tymczasem – jak napisali nazajutrz polscy kardynałowie: Karol Wojtyła i Stefan Wyszyński w wydanym w Rzymie komunikacie – „dokonany w ciągu jednego dnia wybór Papieża jest widomym znakiem Opatrzności Bożej. Objawił się w nim «dar jedności w Duchu Świętym», o który Kościół prosi na początku Mszy św.”.

A oto jak sam Papież wspominał te wydarzenia w swym pierwszym przemówieniu: „Wczoraj rano poszedłem spokojnie do Kaplicy Sykstyńskiej na głosowanie. Nigdy mi do głowy nie przyszło, że stanie się to, co się stało. Jak tylko zbliżyło się w moją stronę niebezpieczeństwo, dwóch siedzących obok mnie kardynałów zaczęło mi szeptać słowa otuchy. Jeden z nich powiedział: «Odwagi! Jeżeli Pan nakłada ciężar, to i da siły do niesienia go». Drugi natomiast: «Nie obawiaj się! Na całym świecie tylu ludzi modli się za nowego papieża». Przyszedł moment: przyjąłem”. Niedługo potem zwierzał się w prywatnym liście: „Nie wiem, jak to się stało, że przyjąłem wybór. Dzień później już tego żałowałem, ale było za późno”.

Pierwsze chwile nowego Papieża ujawnił kard. Alexandre Renard z Lyonu: „Kiedy Duch Święty przemówił ustami zgromadzonych na konklawe, on po prostu powiedział: tak. Nie zaczął płakać, nie był zmieszany. Powiedział: przyjmuję imiona Jana i Pawła, by kontynuować dzieło moich poprzedników”. „Szukałem tego, który wydawał mi się najlepiej odpowiadać potrzebom dzisiejszego świata” – tłumaczył głosowanie na Lucianiego kard. François Marty z Paryża. Francuscy kardynałowie dostrzegli w patriarsze Wenecji „pokorę, łagodność, ducha nadprzyrodzonego, ale także odwagę”. „Wiemy, że będzie on zarazem stanowczy i otwarty, przyjazny dla wszystkich, ale zwłaszcza – on, syn robotnika – dla biednych i maluczkich” – napisali w oświadczeniu wydanym po konklawe. Kard. George Basil Hume nazwał Jana Pawła I „kandydatem Boga”.

Jego wybór został powitany z radością także poza kolegium kardynalskim. „Jestem przekonany, że Bóg dał nam we właściwej godzinie papieża, którego powinniśmy mieć” – wyznał na wieść o wyborze swego przyjaciela Dom Helder Camara. Rzecznik prymasa Kościoła anglikańskiego oznajmił: „Celem Kościoła anglikańskiego jest, abyśmy się mogli pewnego dnia zjednoczyć z Kościołem katolickim. Mamy nadzieję, że dzień ten nadejdzie szybko, dzięki wyborowi kardynała Luciani”. Niezadowolony był jedynie krytyk Soboru Watykańskiego II abp Marcel Lefebvre: „Wybrał imię Jana Pawła i jeśli to imię świadczy, że zamierza kontynuować dzieło Jana XXIII i Pawła VI, to wyznaję, że nie jest to dla nas dobry znak”.

Kard. Luciani nie był uważany za faworyta do sukcesji po Pawle VI. W gronie papabili wymieniał go jedynie pewien hiszpański dziennik i polski tygodnik „Perspektywy”, zaś włoskie gazety – jak sam żartował – umieszczały go „najwyżej na liście C”. „Jakoś ukrył go Pan Jezus i ochronił przed tym całym hałasem i rejwachem prasy włoskiej i światowej, przed tym przetargiem i przelicytowywaniem się poszczególnych dziennikarzy” – komentował na gorąco kard. Wojtyła wychodząc z konklawe.

Boży meteor

Bożym meteorem nazwał Jana Pawła I jeden z jego biografów. Po 33 dniach jego pontyfikatu Kościół nie mógł już być taki jak przedtem. Nadał papiestwu nowy styl. Przede wszystkim zrezygnował z koronacji tiarą, zastępując ją Mszą św. inaugurującą pontyfikat, w czasie której, tak jak każdemu metropolicie (a papież jest metropolitą rzymskiej prowincji kościelnej), włożono mu na ramiona wełniany paliusz. Potrójna papieska korona oznaczała m.in. świecką władzę papieży nad światem. Rezygnując z tiary Jan Paweł I wyrzekł się tym samym jakiejkolwiek innej władzy poza duchową. „Monarcha zmienił się w pasterza” – komentowano.

Na pierwszą audiencję ogólną przyszedł piechotą. Postanowił zrezygnować z noszenia w sedia gestatoria – tronie-lektyce, którego używali jego poprzednicy. Jednak wkrótce uległ namowom otoczenia i na kolejne audiencje dawał się wnosić, aby mogli go widzieć zgromadzeni wierni.

Tym, co najbardziej odróżniało Jana Pawła I od swych poprzedników był sposób mówienia. Przemawiał językiem, który ludzie rozumieli. Często improwizował, używając mało teologicznych, za to chwytliwych medialnie sformułowań. Polemizował z twierdzeniem: Ubi Lenin, ibi Jeruzalem. O Bogu powiedział, że jest nie tylko naszym Ojcem, ale także Matką. Duszę porównał do silnika samochodu, a modlitwę do używania mydła. O św. Pawle mówił, że gdyby żył w dzisiejszych czasach, byłby szefem agencji Reutera i starałby się o czas antenowy w telewizji. Słynne były jego rozmowy podczas środowych audiencji ogólnych z chłopcami z watykańskiego chóru, przypominające szkolną katechezę. Cytował Marka Twaina, mówił o Pinokiu…W swym programowym orędziu wygłoszonym nazajutrz po wyborze Jan Paweł I przypomniał, że podstawowym obowiązkiem Kościoła jest ewangelizacja, czyli głoszenie orędzia zbawienia. Chciał, aby prowadzili ją „wszyscy synowie Kościoła”. Upatrywał w niej ratunku dla świata spragnionego miłości i prawdy. „Różnica między księdzem parafialnym w Canale a mną polega tylko na liczbie wiernych, ale zadanie jest to samo: przypominanie Chrystusa i jego przesłania” – powiedział kiedyś. W październiku chciał to przesłanie przypominać w Meksyku, przed Bożym Narodzeniem zamierzał udać się do Libanu.

Jan Chrzciciel?

Zmarł niespodziewanie 28 września 1978 r. Tak niespodziewanie, że zaczęto tworzyć scenariusze o spisku na życie papieża, który został otruty, gdyż chciał wprowadzić śmiałe reformy: zezwolić katolikom na antykoncepcję, poprzeć teologię wyzwolenia, przeciąć niejasne powiązania watykańskich finansistów z mafią itp. Jednak nawet ówczesny komunistyczny ambasador PRL w Rzymie Kazimierz Sidor nazwał te teorie „absurdalnymi supozycjami”. To raczej „schorowane serce nie podołało ciężarowi obowiązków wikariusza Chrystusowego”.

W podobnym duchu wypowiadał się długoletni rzymski korespondent PAP Zdzisław Morawski: „Nie brak było w Rzymie głosów, że jedną z przyczyn przedwczesnego i niespodziewanego zgonu było stałe napięcie, w jakim żył od chwili wyboru na papieża ów skromny człowiek, czujący, że problemy, którym musi stawić czoła jako najwyższy zwierzchnik Kościoła uniwersalnego, przerastają jego możliwości”. „Gdybym wiedział, że pewnego dnia zostanę papieżem, więcej bym się uczył” – miał powiedzieć Papa Luciani do swej bratanicy.

Ktoś napisał, że Jan Paweł I miał powołanie Jana Chrzciciela: przygotował drogę papieżowi znad Wisły.

17 czerwca 2003 r. Jan Paweł II zezwolił na otwarcie jego procesu beatyfikacyjnego, który rozpoczął się na szczeblu diecezji Belluno 23 listopada tegoż roku, a zakończył się 10 listopada 2006 r. Akta procesu przekazano do Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych. W listopadzie 2017 r. papież Franciszek ogłosił dekret o heroiczności cnót Jana Pawła I, a 13 października br. dekret o uznaniu cudu za jego wstawiennictwem.

Będzie to piąty papież z XX wieku wyniesiony na ołtarze, po św. Piusie X (1903-1914), św. Janie XXIII (1958-1963), św. Pawle VI (1963-1978) i św. Janie Pawle II (1978-2005).

[link widoczny dla zalogowanych]
Zobacz profil autora
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32811 Przeczytał: 77 tematów

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:04, 04 Wrz 2022 Powrót do góry

Tajemnicza śmierć papieża Jana Pawła I. Jest wiarygodne wytłumaczenie

Image

Jedna z największych zagadek Kościoła katolickiego w XX wieku – nagła śmierć papieża Jana Pawła I po zaledwie miesiącu pontyfikatu – znajdzie wiarygodne wytłumaczenie. Ważny trop w sprawie odnalazła włoska dziennikarka.

Stefania Falasca, wiarygodna autorka

Jednym z najciekawszych wydarzeń na włoskim i europejskim rynku wydawniczym tej jesieni będzie publikacja książki „Papa Luciani. Cronaca di una morte” („Papież Luciani. Kronika śmierci”). Jej autorka, Stefania Falasca to znana włoska dziennikarka współpracująca z dziennikiem katolickim „Avvenire” i specjalizująca się w historii Watykanu w XX wieku.

Książka, której premiera odbędzie się we Włoszech 7 listopada, przedstawia niepublikowane do tej pory prywatne zapiski kard. Albino Lucianiego oraz wspomnienia jego współpracowników. Na konklawe 26 sierpnia 1978 roku, zwołanym po śmierci Pawła VI, kardynał i patriarcha Wenecji został wybrany 263. biskupem Rzymu, przyjmując imię Jana Pawła I.

Falasca jest uważana za dziennikarkę wiarygodną i niezwykle dbałą o standardy profesjonalne. Przedmowę do książki napisał sekretarz stanu (szef dyplomacji watykańskiej), kard. Pietro Parolin. Autorka od dłuższego czasu pełni również funkcję wicepostulatorki procesu beatyfikacyjnego papieża. Decyzję o jego rozpoczęciu podjął jeszcze Jan Paweł II w 2003 roku.

Śmierć Jana Pawła I
Papież Luciani nie był w Polsce postacią szerzej znaną. Siłą rzeczy, jego rekordowo krótki pontyfikat (Jan Paweł I pozostawił po sobie jedynie kilka homilii i rozważań podczas modlitwy Anioł Pański) został przesłonięty kolejnym konklawe w październiku 1978 roku, na którym papieżem został kard. Karol Wojtyła.

Nagła i zupełnie nieoczekiwana śmierć niespełna 66-letniego papieża po zaledwie 33 dniach pontyfikatu wywołała lawinę spekulacji i domysłów. Zaowocowała też licznymi, nieraz sprzecznymi teoriami spiskowymi.

Twierdziły one, że nowy papież został zamordowany. Zmieniali się tylko podejrzani i motywy tej potencjalnej zbrodni. Raz mieli być to konserwatywni członkowie Kurii Rzymskiej, obawiający się jego rzekomych, reformatorskich planów. W drugiej wersji – wręcz przeciwnie – kościelni liberałowie przewidujący, że Jan Paweł I miałby zawrócić Kościół katolicki z drogi obranej po Soborze Watykańskim II.

Zamordowany przez służby specjalne?

Były i wciąż są autorzy i środowiska sugerujące, że za nagłą śmiercią papieża stały służby specjalne różnych krajów. Tutaj również mamy do czynienia z wersjami zupełnie sprzecznymi.

Niektórzy twierdzą, że do śmierci papieża przyczynić się miało CIA, które obawiało się domniemanych, lewicowych sympatii kard. Lucianego i równie rzekomego poparcia hierarchy dla wielkiej koalicji pomiędzy włoskimi chrześcijańskimi demokratami i komunistami (której zwolennikiem był porwany i zamordowany na kilka miesięcy przed konklawe premier Aldo Moro).

Inni z kolei sugerowali, że za nagłym zgonem Jana Pawła I stało KGB, obawiające się, że nowy papież przyjmie zdecydowaną i ostrą postawę wobec prześladowań chrześcijan przez władze krajów bloku wschodniego. Hipotezy te wzmacniała z kolei nagła śmierć prawosławnego metropolity Leningradu i Nowogrodu, Nikodema, który zasłabł nie odzyskawszy przytomności podczas jednej z pierwszych audiencji nowego papieża dla gości zagranicznych, 5 września 1978 roku.

Jeszcze inni autorzy łączyli śmierć Jana Pawła I z odkrytymi na początku lat osiemdziesiątych aferami finansowymi w Banku Watykańskim (co znalazło nieoczekiwany oddźwięk w kulturze masowej w postaci jednego z wątków filmu „Ojciec Chrzestny 3”). Rozpowszechniano również plotki, że nowy papież zmarł, gdyż tak bardzo przejął się po zapoznaniu z nieopublikowaną jeszcze wówczas treścią jednej z tajemnic fatimskich.

Czy nowe ustalenia dokonane przez włoską dziennikarkę ostatecznie pogrzebią te teorie? Trudno przesądzać, niemniej, wyjaśnienia zawarte w jej książce brzmią logicznie i wiarygodnie.

Relacje sióstr, które znalazły ciało papieża

28 września 1978 roku był zwykłym dniem w życiu papieża, wypełnionym spotkaniami i modlitwą różańcową w prywatnej kaplicy. Wieczorem zjadł kolację, wczesnym rankiem został znaleziony martwy we własnym łóżku. Obok leżało kilka dokumentów, które przeglądał tuż przed spoczynkiem, a na nocnym stoliku – nietknięta, wystygła kawa (zakonnice przynosiły ją do papieskiego apartamentu codziennie, tuż po godzinie 5 rano, nie budząc jeszcze papieża).

W oficjalnym komunikacie komisja lekarska stwierdziła nagłe zatrzymanie akcji serca, które mogło nastąpić w czasie snu (rano, ciało zmarłego miało już bardzo niską temperaturę).

Falasca przywołuje w książce świadectwa dwóch sióstr pracujących w pałacu papieskim, które jako pierwsze znalazły martwego Jana Pawła I: Margherity Marin i Vincenzy Taffarel, która była zatrudniona jako pomoc domowa jeszcze od czasów, gdy Albino Luciani został biskupem.

Obydwie zaprzeczały, że papież na dzień przed śmiercią czuł się osłabiony lub chory. Jedna z nich zwróciła uwagę, że poprosił tylko, aby nie prasować mu dokładnie koszuli na kolejny dzień, twierdząc, że ostatnio dość szybko się poci i musi zmieniać tę część garderoby kilka razy dziennie. Nadmierna potliwość może (choć oczywiście nie musi, biorąc pod uwagę zazwyczaj ciepłą pogodę w Rzymie we wrześniu) sygnalizować nieprawidłowości w pracy układu krążenia.

Niepublikowane zeznanie sprzątającego w pokojach papieskich

Następnym i bardzo znaczącym sygnałem, który dziennikarka przypomina w książce, było niepublikowane dotąd zeznanie sprzątacza w pokojach papieskich Angelo Gugela. Oświadczył on, że w czasie modlitwy różańcowej i komplety w kaplicy, podczas której obecny był również jeden z sekretarzy papieża, Jan Paweł I poczuł nagły i silny ból w klatce piersiowej.

Atak musiał być na tyle silny, że papież na kilka minut zmuszony był przerwać modlitwę i złapać kilka głębokich oddechów w pozycji siedzącej. Było to około godziny 19:30. Sekretarz chciał wezwać lekarza lub udać się do apteki, ale Jan Paweł I odmówił, twierdząc, że apteka jest już pewnie zamknięta i nie ma potrzeby nikogo niepokoić.

Ból wkrótce ustąpił, a całą sytuację nowy papież przyjął, jak zwykle z pogodnym uśmiechem (kard. Luciani bardzo szybko po konklawe zyskał w Watykanie przydomek „uśmiechniętego papieża”, tryskał bowiem poczuciem humoru i życzliwością, jak również skromnością i niechęcią do absorbowania otoczenia swoimi potrzebami).

Przyczyna śmierci Jana Pawła I
Przy przeglądaniu dokumentacji medycznej dotyczącej zdrowia kard. Lucianiego, Falasca odkryła również mało znany fakt. Podczas krótkotrwałej hospitalizacji przyszłego papieża w 1975 roku, podczas rutynowych badań, odkryto niewielką patologię sercowo-naczyniową. Nie podjęto wówczas żadnej szerszej interwencji, a jedynie zapisano pacjentowi leki przeciwzakrzepowe. Nie wiadomo jednak, czy kard. Luciani przyjmował je regularnie i jak długo.

W świetle wyżej przedstawionych faktów włoska dziennikarka stawia tezę, że papież od dłuższego czasu cierpiał na powoli rozwijającą się i dającą dość rzadko wyraźne objawy chorobę naczyniową, która feralnej, wrześniowej nocy doprowadziła do ataku serca.

Niemal równolegle z publikacją książki w Watykanie odbędzie się posiedzenie Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych Kurii Rzymskiej, która ogłosi dekret o heroiczności cnót Jana Pawła I. Po jego zatwierdzeniu przez papieża Franciszka proces beatyfikacyjny „uśmiechniętego papieża” dotyczyć będzie dwóch, na razie domniemanych przypadków cudu za jego wstawiennictwem.

Na podstawie: lastampa.it, avvenire.it

[link widoczny dla zalogowanych]
Zobacz profil autora
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32811 Przeczytał: 77 tematów

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:59, 04 Wrz 2022 Powrót do góry

Papież Jan Paweł I wyniesiony na ołtarze

Image

Jan Paweł I „uosabiał ubóstwo ucznia, które polega nie tylko na oderwaniu się od dóbr materialnych, ale przede wszystkim na przezwyciężeniu pokusy postawienia siebie w centrum i szukania własnej chwały”. Tak o wyniesionym dziś na ołtarze papieżu sprzed 44 lat mówił Franciszek podczas Mszy św. beatyfikacyjnej na placu św. Piotra w Watykanie.

Albino Luciani, który przybrał imię Jana Pawła I, był biskupem Rzymu od 26 sierpnia do 28 września 1978 roku. Był jak dotychczas, ostatnim papieżem Włochem.

Prośbę o beatyfikację Jana Pawła I wypowiedział biskup jego rodzinnej diecezji Belluno-Feltre – Renato Marangoni. Następnie postulator procesu, kard,. Beniamino Stella przedstawił krótki życiorys błogosławionego. W odpowiedzi Franciszek wygłosił formułę beatyfikacji i wyznaczył 26 sierpnia dniem liturgicznego wspomnienia bł. Jana Pawła I. Na frontonie bazyliki odsłonięto portret nowego błogosławionego, po czym przed ołtarz przyniesiono relikwie: odręcznie pisaną przez niego kartkę z 1956 r., na której przedstawił schemat refleksji na temat trzech cnót teologalnych: wiary, nadziei i miłości. Poświęcił im w 1978 r. swe papieskie katechezy podczas środowych audiencji ogólnych w Watykanie. Kartka została wbudowana w relikwiarz, który będzie przechowywany w katedrze w Belluno, w której Albino Luciani pełnił posługę kapłańską w latach 1943-1958, zanim został biskupem diecezji Vittorio Veneto.

Na Mszy beatyfikacyjnej obecni byli m.in. prezydent Włoch Sergio Mattarella i premier Księstwa Monako Pierre Dartout. Papież przewodniczył liturgii Słowa, natomiast podczas liturgii Eucharystii zastąpił go przy ołtarzu prefekt Dykasterii ds. Kanonizacyjnych kard. Marcello Semeraro.

W homilii Franciszek tłumaczył, że Bóg „nie chce nas uwieść podstępem i nie chce rozdawać tanich radości”, nie interesują Go „tłumy jak ocean”. – Nie uprawia kultu liczb, nie szuka aprobaty, nie jest bałwochwalcą osobistego sukcesu. Wręcz przeciwnie, zdaje się martwić, gdy ludzie podążają za Nim z euforią i łatwym entuzjazmem. Zamiast więc dać się pociągnąć powabowi popularności, domaga się od wszystkich, by starannie rozeznali powody, dla których za nim idą, i konsekwencje, jakie to za sobą pociąga – wskazał papież.

Można bowiem iść za Bogiem „z różnych powodów, a niektóre z nich, musimy to przyznać, są światowe: za doskonałymi pozorami religijnymi można ukryć zwykłe zaspokajanie swoich potrzeb, dążenie do osobistego prestiżu, pragnienie odgrywania znaczącej roli, kontrolowania spraw, żądzę zajmowania miejsc i uzyskiwania przywilejów, dążenie do zdobycia uznania i jeszcze inne”. – Można się posunąć do tego, że ze względu na to wszystko instrumentalizuje się Boga. Ale to nie jest styl Jezusa. I nie może to być styl ucznia i Kościoła – podkreślił Ojciec Święty.

Wyjaśnił, że „Pan domaga się innej postawy. Pójście za Nim nie oznacza wejścia na jakiś dwór czy udziału w orszaku triumfalnym, nie oznacza też otrzymania ubezpieczenia na życie”. Oznacza natomiast „dźwiganie swego krzyża”, branie, tak jak On, na siebie ciężarów własnych i innych osób, czynienie z życia daru, naśladowanie hojnej i miłosiernej miłości, jaką On żywi wobec nas. – Są to wybory, które angażują całość istnienia; dlatego Jezus chce, aby uczeń nie przedkładał niczego ponad tę miłość, nawet najdroższych uczuć i największych dóbr – wskazał Franciszek.

Mamy „miłować, nawet jeśli jego ceną jest ofiara, milczenie, niezrozumienie, samotność, trudności i prześladowania”. Taka miłość aż do końca jest zaprzeczeniem działania połowicznego, dostosowywania się, czy spokojnego życie, zadowalania się „wiarą rozwodnioną”. – Jezus tego od nas żąda: żyj Ewangelią i przeżywaj życie, nie połowicznie, ale aż do końca. Bez kompromisów – stwierdził papież i zauważył, że właśnie „tak żył nowy błogosławiony: w radości Ewangelii, bez kompromisów, miłując aż do końca”.

Jan Paweł I „uosabiał ubóstwo ucznia, które polega nie tylko na oderwaniu się od dóbr materialnych, ale przede wszystkim na przezwyciężeniu pokusy postawienia siebie w centrum i szukania własnej chwały”. – Przeciwnie, za przykładem Jezusa był pasterzem cichym i pokornym. Uważał siebie za pył, na którym Bóg raczył napisać. Dlatego powiedział: „Pan tak bardzo polecił: bądźcie pokorni. Nawet jeśli dokonałeś wielkich rzeczy, powiedz: sługami nieużytecznymi jesteśmy” – cytował Franciszek.

Podkreślił, że „papież Luciani uśmiechem potrafił przekazywać dobroć Pana”. – Piękny jest Kościół o radosnym, pogodnym i uśmiechniętym obliczu, który nigdy nie zamyka drzwi, który nie czyni serc cierpkimi, który nie narzeka i nie żywi urazy, który nie jest rozgniewany i niecierpliwy, który nie jawi się ponury, który nie cierpi na nostalgię za przeszłością. Módlmy się o to do naszego ojca i brata, prośmy, aby nam wyjednał „uśmiech duszy”; prośmy jego słowami o to, o co sam prosił: „Panie, weź mnie takim, jakim jestem, z moimi wadami, z moimi ułomnościami, ale uczyń mnie takim, jakim chcesz” – powiedział papież.

Przed końcowym błogosławieństwem Franciszek pozdrowił uczestników beatyfikacji, szczególnie wiernych z diecezji „związanych z ludzkim, kapłańskim i biskupim doświadczeniem” nowego błogosławionego: Belluno, Vittorio Veneto i Wenecji. Wezwał do naśladowania wzoru i świętości życia Jana Pawła I. – A teraz zwracamy się w modlitwie do Maryi Panny, aby wyjednała dar pokoju na całym świecie, a zwłaszcza na udręczonej Ukrainie – powiedział papież przed odmówieniem ze zgromadzonymi modlitwy „Anioł Pański”.

Albino Luciani, urodził się 17 października 1912 r. w Forno di Canale (dziś Canale d’Agordo) w północno-wschodnich Włoszech. Święcenia kapłańskie przyjął 7 lipca 1935 r. 15 grudnia 1958 r. św. Jan XXIII mianował go biskupem Vittorio Veneto i osobiście udzielił mu sakry 27 grudnia tegoż roku w Watykanie. Dokładnie 11 lat później – 15 grudnia 1969 r. Paweł VI powołał go na patriarchę Wenecji, a na konsystorzu 5 marca 1973 r. włączył go w skład Kolegium Kardynalskiego. Na konklawe 26 sierpnia 1978 r. kard. Luciani został wybrany papieżem i jako pierwszy w historii przyjął dwa imiona: Jan Paweł I. Zmarł niespodziewanie wieczorem 28 września 1978 r., po 33 dniach sprawowania urzędu. Był to dziesiąty najkrótszy pontyfikat w dziejach Kościoła i pierwszy tak krótki od czasów Leona XI (1605).

17 czerwca 2003 r. Jan Paweł II zezwolił na otwarcie jego procesu beatyfikacyjnego, który rozpoczął się na szczeblu diecezji Belluno 23 listopada tegoż roku, a zakończył się 10 listopada 2006 r. Akta procesu przekazano do Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych. W listopadzie 2017 r. papież Franciszek ogłosił dekret o heroiczności cnót Jana Pawła I, a 13 października 2021 r.. dekret o uznaniu cudu za jego wstawiennictwem.

Jest to piąty papież z XX wieku wyniesiony na ołtarze, po św. Piusie X (1903-1914), św. Janie XXIII (1958-1963), św. Pawle VI (1963-1978) i św. Janie Pawle II (1978-2005).

[link widoczny dla zalogowanych]
Zobacz profil autora
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32811 Przeczytał: 77 tematów

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:28, 04 Wrz 2022 Powrót do góry

O. Praśkiewicz OCD o spotkaniu Jana Pawła I z s. Łucją z Fatimy

Image

Jan Paweł I jako kardynał odwiedził siostrę Łucję z Fatimy – przypomina o. dr hab. Szczepan T. Praśkiewicz OCD, relator Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych w Rzymie. Karmelita, przywołując postawę patriarchy weneckiego, wobec nabożeństwa do Matki Bożej Fatimskiej, podkreśla, że wynoszonemu dziś na ołtarze papieżowi bliskie było fatimskie orędzie.

Zakonnik przypomina, że rok przed wyborem na Stolicę Piotrową Albino Luciani odbył pielgrzymkę do Fatimy i spotkał się ze służebnicą Bożą Łucją dos Santos, karmelitką bosą.

„W pismach Albina Lucianiego nawiązania do Fatimy i pastuszków nie są wprawdzie liczne, ale od początku zauważamy w nich prawdziwie duszpasterską i budującą postawę w obliczu objawień fatimskich. Kardynał nakazał, aby w diecezji weneckiej upamiętniono sześćdziesiątą ich rocznicę, która przypadała w 1977 roku. Zorganizował m.in. pielgrzymkę duchowieństwa do Fatimy i celebrę nie tylko w sanktuarium, lecz także w klasztorze sióstr karmelitanek bosych w Coimbrze. Spotkał się następnie osobiście z s. Łucją i sporządził szczegółowy raport z rozmowy z wizjonerką” –ocenia o. Praśkiewicz cytując wspomniany raport:

„W poniedziałek 11 lipca koncelebrowałem w kościele karmelitanek w Coimbrze (…). Zaraz potem (kardynałowie mogą wejść do klauzury) spotkałem całą wspólnotę sióstr (…); później długo rozmawiałem z s. Łucją dos Santos, jedyną żyjącą z trojga wizjonerów (…), która bardzo podkreślała potrzebę, aby dzisiejsi chrześcijanie, a zwłaszcza seminarzyści, nowicjusze i nowicjuszki byli poważnie zdeterminowani, by należeć bez reszty do Boga. Z wielkim naciskiem i przekonaniem mówiła mi o potrzebie radykalizmu osób konsekrowanych, księży i wierzących; radykalizmu podobnego do tego, jakim żyli święci (…). Siostra Łucja nie mówiła mi o objawieniach, więc sam ją o nie zapytałem. (…) Tutaj ktoś mógłby mi zarzucić: Czy kardynał nie wie, że Ewangelia zawiera wszystko i że nawet zatwierdzone objawienia nie są artykułami wiary? Znam to bardzo dobrze. Ale Ewangelia mówi też, że pojawią się znaki, które będą towarzyszyć wierzącym. Jeśli dziś badanie znaków czasu stało się tak modne, że jesteśmy świadkami niejako plagi znaków, uważam, że uzasadnione jest odwoływanie się do znaku z 13 października 1917 roku, poświadczonego nawet przez antyklerykałów i niewierzących”.

Jak zauważa watykański relator, przyszły papież wymienił i opisał cztery znaki zawarte w przesłaniu objawień fatimskich: pokutę za grzechy i unikanie ponownego obrażania Pana, modlitwę, odmawianie różańca, wiarę w istnienie piekła.

O. Praśkiewicz podkreśla, że do swego spotkania z s. Łucją, patriarcha powrócił w homilii wygłoszonej w Bazylice św. Marka w Wenecji w Niedzielę Wielkanocną, 26 marca 1978 roku. Konstatując, że „w męce i zmartwychwstaniu Pana Jezusa kobiety zachowały się poprawniej niż mężczyźni” przyszły papież przywołał niektóre kobiety z historii Kościoła, które pobudzały biskupów i papieży do gorliwego pełnienia ich posługi: Katarzynę ze Sieny, Teresę z Avila, Bernadettę, Armindę Barelli i s. Łucję dos Santos.

„Za przykładem kard. Lucianiego – Jana Pawła I, który w rok po pielgrzymce do Fatimy i po spotkaniu z siostrą Łucją został wybrany Namiestnikiem Chrystusa, a dziś dostąpił chwały ołtarzy przez beatyfikację, chciejmy szerzyć orędzie fatimskie i prośmy także o rychłą beatyfikację siostry Łucji, by dzieliła chwałę świętych Hiacynty i Franciszka, z którymi dane jej było widzieć ‘piękną Panią z Nieba” i przekazać ludzkości Jej przesłanie” – zaapelował na koniec o. Szczepan T. Praśkiewicz OCD.

[link widoczny dla zalogowanych]
Zobacz profil autora
Teresa
Administrator


Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32811 Przeczytał: 77 tematów

Skąd: z tej łez doliny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 13:22, 05 Wrz 2022 Powrót do góry

„Wyglądał na tajemniczego posłańca z zaświatów”. Jak kard. Ratzinger dowiedział się o śmierci Jana Pawła I

Image

„W pewnym momencie, w środku nocy, obudziłem się i usłyszałem, że drzwi się otwierają i ktoś wchodzi” – opowiada kard. Ratzinger. Kiedy zapalił światło, zobaczył mnicha w brązowym habicie. „Wyglądał na tajemniczego posłańca z zaświatów”.

Benedykt XVI dowiedział się o śmierci Jana Pawła I w nocy. Wiadomość przyniósł tajemniczy mnich: wszedł do pokoju i po kilku sekundach zniknął. Albino Luciani stał na czele Kościoła rzymskokatolickiego przez zaledwie 33 dni. 28 września 1978 r. zmarł nagle w swoim apartamencie w Watykanie.

Świadectwo Benedykta XVI

Jednym z zapisów zebranych w procesie beatyfikacyjnym Jana Pawła I (beatyfikacja miała miejsce 4 września 2022 r.) było świadectwo Benedykta XVI. Zostało ono przytoczone w książce IL postino di Dio (Boży listonosz, wyd. Ares) autorstwa Nicoli Scopellitiego.

Papież emeryt zeznaje, że ostatni raz rozmawiał z Albino Lucianim we wrześniu 1978 r., kiedy „na zlecenie papieża miałem się udać na krajowy kongres maryjny w Ekwadorze. Na krótko przedtem odbyłem z Ojcem Świętym krótką rozmowę. Przekazał mi słowa zachęty i udzielił błogosławieństwa”.

Jan Paweł I sprawiał wrażenie zdrowego. „Oczywiste było, że pod względem sił fizycznych to nie był gigant – ciągnie ówczesny kardynał Joseph Ratzinger – niemniej uważałem, że jego stan zdrowia mieści się w normie. Miałem wrażenie, że w tym sensie fizycznie był w moim typie”.

Mnich przynosi wiadomość o śmierci papieża

Wiadomość o śmierci Albino Lucianiego dotarła do kardynała Ratzingera podczas jego pobytu w Ekwadorze. „W dniu śmierci papieża spałem w pałacu biskupim w Quito. W pewnym momencie, w środku nocy, obudziłem się i usłyszałem, że drzwi się otwierają i ktoś wchodzi”.

Kiedy zapalił światło, zobaczył mnicha w brązowym habicie. „Wyglądał na tajemniczego posłańca z zaświatów – tak, że zacząłem się zastanawiać, czy rzeczywiście się obudziłem. Wszedł i powiedział mi, że właśnie dostał wiadomość o śmierci papieża. W pierwszej chwili nie mogłem w to uwierzyć, ale potem nie miałem wątpliwości co do wiarygodności tej informacji. Co dziwne, zaraz potem zasnąłem, ale potem następnego ranka ostatecznie otrzymałem tę niesłychaną wiadomość”.

Tajemnica nocnego „objawienia” wkrótce została wyjaśniona. „Mnichem okazał się biskup pomocniczy Quito, który żeby w nocy przekazać mi tę wiadomość, założył swój zakonny habit”.

Naturalna śmierć?

„Kiedy w czasie modlitwy wiernych w czasie mszy jeden z koncelebransów pomodlił się za zmarłego papieża Jana Pawła I – dodaje Ratzinger – obecny tam mój świecki sekretarz oburzył się, jak można się tak pomylić. Sądził, że chodziło o Pawła VI. Ostatecznie wszyscy byliśmy zszokowani tą wiadomością, której wiarygodność nie ulegała już wątpliwości”.

Papież Benedykt XVI nigdy nie miał wątpliwości co do tego, że Albino Luciani zmarł śmiercią naturalną. „Plotki o gwałtownej śmierci sługi Bożego od początku uważałam za niedorzeczne. Moim zdaniem oficjalne informacje były i są w pełni wiarygodne i przekonujące”.

W czasie przesłuchania w ramach procesu beatyfikacyjnego papież emeryt wspomniał również dzień, w którym odbyły się uroczystości pogrzebowe Jana Pawła I – 4 października 1978 r., we wspomnienie liturgiczne św. Franciszka z Asyżu.

„Dzień pogrzebu papieża był dla mnie bardzo smutny. Ze stanem ducha korespondował rzęsisty deszcz. Przyroda zdawała się pogrążona w żałobie jak my”.

[link widoczny dla zalogowanych]
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)