Autor |
Wiadomość |
Teresa
Administrator
Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32807
Przeczytał: 56 tematów
Skąd: z tej łez doliny Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Nie 9:20, 24 Maj 2015 |
|
Ks. Robert Mäder: Chrystus Wielki Monarcha - Poznań 1934
KULTURA KATOLICKA
POD REDAKCJĄ KS. DR. STANISŁAWA BROSSA
IV.
NAKŁADEM NACZELNEGO INSTYTUTU AKCJI KATOLICKIEJ POZNAŃ, AL. MARCINKOWSKIEGO 22
Nihil obstat. Poznań, dnia 10 października 1934. – Ks. dr Karłowski.
Imprimatur. — Poznań, dnia 11 października 1934.
(L. S.) Kurja Arcybiskupia — + Bp. Dymek.
L. D. 13082/34. Ks. Jedwabski, Kanclerz Kurji Arcybiskupiej.
Z wydania niemieckiego:
Christus der grosse Monarch
Yerlag Nazareth — Basel (Szwajcarja)
TŁOCZONO W DRUKARNI SW. WOJCIECHA W POZNANIU
SPIS TREŚCI
Przedmowa
Ucieczka przed Królem
Zbrodnia milczenia
Neutralność czy Królestwo Chrystusowe?
Tęsknota za Królem
Wróćmy do wielkiej jedności
Monarchja absolutna
Królowa i Matka |
|
|
|
|
Teresa
Administrator
Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32807
Przeczytał: 56 tematów
Skąd: z tej łez doliny Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Nie 9:24, 24 Maj 2015 |
|
PRZEDMOWA
Świat cały woła o Tego, który ma przyjść. Narody z niepokojem wyglądają. Zbawcy. Wodzowie i kierownicy państw coraz dotkliwiej czują niemoc swą i znużenie. Na myśl przychodzi Chrystusowe słowo: „Beze mnie nic uczynić nie możecie”.
Jezus panuje zawsze. Nawet wówczas, gdy zdaje się zasypiać. Bywają jednak chwile, gdy jako Pan Świata powstaje, by burzy nakazać uciszenie. Przyszłość stoi pod znakiem „Chrystusa wielkiego Panującego”. Nadzwyczajne czasy nadzwyczajnej potrzebują pomocy.
Książka ta stanie się heroldem, spieszącym przez wsie, miasta i ulice. Ognistym Janowym ruchem wskazuje na Tego, który idzie — na Chrystusa - Króla.
Ludu chrześcijański, młodzieży katolicka, wynijdź Królowi twemu naprzeciw, wynijdź z palmą zwycięską w ręku i radosnem "Hosanna" na ustach. Na walkę i zwycięstwo!
Basyleja, i września 1934
ROBERT MÄDER
|
|
|
|
|
Teresa
Administrator
Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32807
Przeczytał: 56 tematów
Skąd: z tej łez doliny Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Nie 9:59, 24 Maj 2015 |
|
UCIECZKA PRZED KRÓLEM
Wszystkie święta Pana to święta katolickie, lecz może święto Chrystusa-Króla wolno nam będzie określić jako najbardziej katolickie ze wszystkich. Jak mówi Ojciec święty Pius XI w encyklice swej Quas primas, wszystkie w ciągu roku kościelnego obchodzone Tajemnice Chrystusowego Życia koronuje święto Chrystusa-Króla. W Królestwie Chrystusa spoczywa centralnie niby w słońcu całe chrześcijaństwo. Więcej powiedzieć nie można. Nie wolno jednak również powiedzieć mniej. Dlatego nastawienie do idei absolutnego i powszechnego Królowania Chrystusa jest w pewnem znaczeniu cechą i znamieniem katolicyzmu jakiegoś narodu i jakichś czasów. Znamieniem obecnego liberalnego okresu światowego jest ucieczka przed Królestwem Chrystusa. Znamieniem czasów przyszłych stać się musi to, że staną się one zdecydowanym, antyliberalnym wiekiem Chrystusa-Króla.
Na tej drodze ucieczki przed Królestwem Chrystusa przebył świat nowoczesny pewnego rodzaju trzy etapy ku śmiertelnemu swemu upadkowi w przepaść. Bezbożnictwo społeczne nie dojrzało od razu. Postęp trucizny bezbożnictwa, dokonującej się w żyłach organizmów państwowych ma swe własne dzieje. Encyklika o Chrystusie-Królu rozróżnia cztery okresy choroby. Okres — czy etap — pierwszy — to deizm. "Najpierw odmówiono panowaniu Chrystusa nad narodami". Drugi etap to okres politycznego naturalizmu, wyrosłego na gruncie wolnomularskiego deizmu. "Odmówiono Kościołowi nadanego mu przez samego Jezusa Chrystusa prawa pouczania rodzaju ludzkiego, kierowania narodami, aby je doprowadzić do wiecznej szczęśliwości".
Trzeci etap to wyłoniony z politycznego naturalizmu liberalizm. "Krok za krokiem zrównano religję chrześcijańską z wierzeniami fałszywemi i w niegodny sposób postawiono ją z niemi na stopniu równym''. Czwarty etap to wreszcie wyłoniona z liberalizmu tyrańska wszechwładza państwa. "Poddano religję pod panowanie władzy świeckiej, pozostawiając ją samowoli książąt panujących i rządów".
Pierwszy etap na drodze ucieczki nowoczesnego świata przed Chrystusem-Królem:
Odmawia się Chrystusowi prawa panowania nad narodami.
Zaczyna się zatem od grzechu rozumu. Wielka, światowa, antychrześcijańska rewolucja czasów nowożytnych, rozpoczyna się — jak każda rewolucja — od góry. Poczyna się w ludzkim mózgu. Poczyna się z pojęć fałszywych, zaczyna się herezją. Herezji tej na imię jest — deizm. Deizm mówi: Jest jeden Bóg. Istnieje jakaś Istota najwyższa; istnieje jakiś Budowniczy świata. To jasne i oczywiste. Ateizm to nonsens. Jednak ów Budowniczy świata udał się na spoczynek, pozostawiając świat jego własnym losom.
Bóg deizmu nie jest Bogiem, który rządzi. Bóg deizmu nie panuje. Bóg deizmu nie jest Królem i Panem. Przede wszystkiem nie jest on nieograniczonym, nie jest wszystko obejmującym, nie jest wyłącznym, jedynym Panem wszechświata. Nie jest on królem królów, ani panem panów, ani prawodawcą prawodawców, ani sędzią sędziów! Deizm odbiera Bogu berło i koronę, popełniając w ten sposób największą kradzież w dziejach świata. Adam skradł jabłko, — deizm kradnie Bogu kulę ziemską! Bóg deizmu to bóg ślepy, głuchy, niemy i kaleki. To bóg niemocy. Oto grzech, z którego na świat nowoczesny płynie całe liberalne zło i nieszczęście. Oto pierwszy etap na drodze ucieczki nowoczesnej ludzkości przed Chrystusem-Królem: fałszywe pojmowanie Boga przez deizm!
Drugi etap społeczeństw na drodze ucieczki przed Chrystusem-Królem to polityczny naturalizm. Niewierząca wiedza przygotowuje w laboratorjach naukowych truciznę herezji, którą zaszczepia się teraz do żył organizmów państwowych. Najpierw w mózg — t. j. rząd. Bóg deizmu nie dba o państwo; jest to zatem całkiem logiczne, że polityka ze swej strony nie dba też o Boga. Wydaje się prawa i ustawy, nie biorąc w rachubę praw Synaju i Ewangelji. Rządzi się tak jakby ni Chrystusa ni Kościoła nie było. Jak mówi Ojciec święty, najsłodsze Imię Zbawcy pomija się na międzynarodowych zjazdach i w parlamentach pełnem pogardy milczeniem. Mogą poszczególni członkowie rządu być katolicy, rząd jednak nie jest katolicki. Może poszczególni posłowie chodzą na Mszę św., sejm jednak na Mszę nie chodzi. Może poszczególny urzędnik, jako osoba prywatna, być wyznawcą Kościoła, administracja państwowa jednak jest bezwyznaniowa.
W tej ucieczce przed Królestwem Chrystusowem zaszliśmy zatem tak daleko, że możemy mówić o ateizmie społecznym, o społecznem zabójstwie Boga. Państwo postępuje tak, jakby żadnego Boga nie było i jakby ono samo wszystko wiedzącym, wszędzie obecnym i wszechmocnym było Bogiem. Państwo nowoczesne jako takie jest bezbożne. Państwo postępuje tak, jakby Jezus Chrystus nie był Zbawicielem, Nauczycielem, Panem i Sędzią ludzkości. Powtarza ono zbrodnię Golgoty. Nowożytne państwo jako takie jest antychrześcijańskie. Państwo postępuje tak, jak gdyby Kościół nie był filarem i twierdzą Prawdy, Matką i wychowawczynią narodów. Nowoczesne państwo jako takie jest wrogie Kościołowi. Ucieczka przed Królestwem Chrystusowem stała się już wielkim oficjalnym faktem nowożytnych społeczeństw.
Idzie teraz trzeci etap na drodze ucieczki przed Chrystusem-Królem: to etap liberalizmu. Trucizna przenika z głowy do członków, z konstytucyj do obyczajów, z rządu przechodzi w naród. Jeżeli państwo nie potrzebuje religji, wówczas jest jasne, że obywatel ma wszelką pod tym względem swobodę. Prawda i fałsz. Kościół i sekty, Chrystus i Barabasz, wierzący i niewierzący równe mają prawa. Herezja, niewiara i otwarte bezbożnictwo ogłoszone zostają na zasadzie Konstytucji za własne, święte i nienaruszalne prawa ludzkie. Wolność, wyzwolona od odpowiedzialności wobec Najwyższego, staje się rewolucjonistką, wolność wierzenia staje się wolnością niewiary, wolność postępowania wedle sumienia staje się wolnością niesumienności, wolność wyznawania swej religji staje się wolnością niereligijności. Ucieczka przed Chrystusem-Królem, najpierw przywilej tak zwanych uczonych, potem zasada mężów stanu stała się wreszcie zasadniczem prawem narodów nowożytnych.
Dziś zdetronizowanie Chrystusa-Króla w publicznem życiu narodów stało się w oczy bijącym faktem. Nie możemy przeszkodzić, by Chrystus panował. Chrystus-Król rządzi i panuje, niezależnie od wszystkich wolnomularskich mężów stanu i polityków, niezależnie od liberalnych sejmów i parlamentów, nawet wówczas, gdy planów Jego rządów nad światem nie widzimy i nie rozumiemy. Lecz jasne to jak słońce i wszyscy optymiści nawet muszą to przyznać:
Chrystus - Król nie panuje dziś w życiu publicznem.
Wieże kościelne, owe świadki wierzącej przeszłości, znamiona niezniszczalnego, pod pokrywą materjalizmu trwającego ducha wiary, prorocze wskaźniki zbliżającego się wieku Chrystusa-Króla, nie zmienią faktu, że na ogół obraz świata polityczny, gospodarczy, kulturalny nie jest dziś chrześcijański, lecz materjalistyczny i pogański. Zwyciężył deizm. Zniknął krzyż z kuli ziemskiej. Zwyciężył naturalizm. Polityka ignoruje Jezusa. Zwyciężył liberalizm.
Zdawałoby się, że teraz świat w centryfugalnej swej ucieczce od Chrystusa-Króla doszedł do celu. Lecz świat nie osiągnął jeszcze końca. Jak zaznacza Ojciec św. istnieje jeszcze czwarty etap owej ucieczki. Jest to:
etap despotycznej bezbożności
w obu jej formach: bezbożności tyranji i bezbożności barbarzyństwa. Usamowolniona wolność, wyzwalająca się od Boga, Chrystusa i Kościoła staje się ostatecznie z natury rzeczy Bestją, druzgocącą z całą bezwzględnością wszystko, co staje jej na drodze. Staje się bestją nienawiści Boga, uznając w Nim naturalnego wroga złego. Bestją antychrześcijaństwa, albowiem Chrystus na to na świat przyszedł, by dzieło szatana zniweczyć. Bestją prześladowania Kościoła, bowiem Kościół obrońcą jest i stróżem obyczajów, sumienia, władzy, własności, rodziny, godności człowieczej i prawdziwych praw człowieka.
Nie łudźmy się: idziemy ku Moskwie. A Moskwa to śmierć wolności; to niewolnictwo pod pięścią tyranów, to owa chwila, w której ręce i nogi ma się związane i w której płacz jest i zgrzytanie zębów w ciemnościach zewnętrznych. Jest to piekło na ziemi! Idziemy ku Moskwie. To nie proroctwo; to po prostu logika historji świata. Związek przyczyny i skutku.
Chrystus jest Drogą. Kto z drogi zbacza, ten wpada do przepaści.
Chrystus jest Prawdą. Kto prawdę utraci, ten popada w ciemność.
Chrystus jest Życiem. Kto ucieka przed życiem, ten znajduje śmierć.
Odnosi się to zarówno do narodów jak do jednostek. Moskwa to otchłań, ciemność, to śmierć nowoczesnych narodów, które popadły w liberalizm. Lecz nie sądzę, by Moskwa stała się grobem ludzkości. Wierzę, że ludzkość powstanie z martwych. Z chwilą, gdy się przekona, że ucieczka przed Chrystusem-Królem z koniecznością prawa prowadzi do katastrofy, powróci do Jezusa. Opierając się na orzeczeniach papieży wierzę, że idziemy ku wspaniałemu okresowi Chrystusa-Króla. Chrystus zwycięża! Chrystus rządzi! Chrystus panuje! W tem leży opatrznościowe zadanie święta Chrystusa-Króla, aby umysły i serca ludzkie na tę wspaniałą przyszłość przygotować.
Więc też deistycznemu, naturalistycznemu i liberalnemu hasłu "Precz z Królem" przeciwstawiamy nasze hasło: "Powrót do Chrystusa-Króla" Powrót do Chrystusa-Króla dusz! Do Chrystusa-Króla rodziny! Do Chrystusa-Króla szkoły! Do Chrystusa-Króla narodów! Do Chrystusa-Króla królów i Pana panów!
Niech żyje Chrystus-Król! |
|
|
|
|
Teresa
Administrator
Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32807
Przeczytał: 56 tematów
Skąd: z tej łez doliny Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Nie 10:37, 24 Maj 2015 |
|
ZBRODNIA MILCZENIA
Mamy wojnę. Wojnę światową. Światowa wojna duchowa po wojnie światowej materji. Tylko ślepi i głusi jeszcze o tem nie wiedzą. Dwie armje staczają dziś z sobą bój o panowanie nad światem, nie ukrywając bynajmniej, że zdobyć chcą świat cały — Rzym i Moskwa. Obie rzuciły swe hasła. Hasło Rzymu to: Królestwo Chrystusowe. Hasło Moskwy: "Precz z Bogiem!" Nie chodzi tu już o dogmat, o jakiś poszczególny artykuł wiary. Nie jest to już, jak w ubiegłych wiekach walka Kościoła z herezją. Tym razem chodzi o wszystko. Chodzi o całość. O Chrystusa. O Boga. O niebo i piekło!
Niemożliwem jest znaleźć hasło, któreby jak dwa powyższe w jednem słowie wypowiedziało wszystko. Królestwo Chrystusowe to radykalne i powszechne panowanie Boga. Bezbożnictwo to radykalne i powszechne panowanie szatana. Jedno absolutnem przeciwieństwem drugiego. Ruch bezbożnictwa, ateizm społeczny naszych czasów dlatego jedynie stał się możliwy, że w życiu publicznem zatraciło się zrozumienie społecznego królowania Jezusa. Z drugiej strony ów ruch bezbożnictwa, czyli ten wielki zbliżający się potop, przezwyciężony będzie jedynie przez potężny, głęboki ruch w kierunku Królestwa Chrystusowego wśród ludu. Albo Królestwo Chrystusowe albo ateizm!
Wśród ludzkiej społeczności istnieje podwójne niebezpieczeństwo dla Królestwa Jezusa, bezbożność betleemskiego milczenia i bezbożność Herodowej nienawiści. Bezbożność laicyzmu i bezbożność bolszewizmu. Bezbożność Zachodu i bezbożność rosyjskiej barbarji. Bezbożność człowieka i bezbożność szatana. W dniu święta Chrystusa-Króla mówić trzeba o obu. Niebezpieczeństwo idzie od Wschodu; niebezpieczeństwo zbliża się jednak także od Zachodu.
Bezbożność betleemskiego milczenia
wielkim niebezpieczeństwem dla Królestwa Jezusowego na Zachodzie
Chrystusa-Króla przemilcza się z zasady. Zasada ta stanowi od r. 1789 podstawę nowoczesnych konstytucyj. Zasada ta brzmi: państwo jako takie jest bezwyznaniowe. Postępuje ono tak, jakby nie było Boga, i jakby człowiek był bogiem. Wobec tego, że religja jest sprawą prywatną i tylko prywatną, rządy, ciała prawodawcze, sądy są w zarządzeniach swych, w ustawach, prawach i wyrokach niezależne od sumienia i Ewangelji. Czy jest Bóg, czy istniał Chrystus, czy jest On królem społeczeństw, czy Kościół jest instytucją Boską — to wszystko jest kwestją wyłącznie religijną i dlatego z polityką nie ma nic wspólnego. Nie mówmy więc o tem.
Dla państw nowoczesnych, składających się z wierzących i niewierzących, z chrześcijan i żydów, z katolików i niekatolików, może — według tej teorji — jedno tylko być nastawienie do religji, a mianowicie społeczny ateizm, bezbożność, przemilczanie z zasady. Społeczne Królestwo Jezusa, pojmowane poważnie, jest w nowoczesnem państwie niezgodne z duchem konstytucji. Zasada taka jest bezsprzecznie bezbożna. Nie jest to jeszcze bezbożność bluźnierstwa i prześladowania, lecz jednak bezbożność w pełnem słowa znaczeniu. Jest to bogobójstwo.
Chrystusa-Króla przemilcza się przez taktykę.
Bezwyznaniowe państwo nowoczesne posiada pojętnych swych uczniów. Z upodobaniem organizuje się dzisiaj na gruncie religijnej neutralności. Czy w rzeczywistości religijna neutralność istnieje czy nie istnieje, to inna sprawa. Stwierdzam tu jedynie fakt: uprzywilejowaną formą organizacyjną jest forma religijnie neutralna, bezwyznaniowa.
A czemże jest neutralność, przypuściwszy, że nie brakiem charakteru?
Człowiek neutralny zachowuje swe zasady — o ile je w ogóle posiada — dla siebie. Pozostawia jednak każdemu jego własne. Nie wypowiada się ani za ani przeciw. Ani za wiarą w Boga ani przeciw niej, aby nie urazić niewierzących. Ani za chrześcijaństwem ani przeciw niemu, by nie obrazić żydów. Ani za katolicyzmem ani przeciw niemu, aby nie zgorszyć heretyków. Taktyka neutralności to taktyka milczenia. Ignoruje ona królowanie Jezusa nad społeczeństwami, chociaż — jak mówi Ojciec święty — "ludzie złączeni w społeczności nie podlegają mniej władzy Chrystusa niż poszczególne jednostki". Bezwyznaniowość jest przeciwieństwem Królestwa Chrystusa.
Chrystusa-Króla przemilcza się przez tchórzostwo.
Nie da się zaprzeczyć, że nowoczesny katolicyzm z racji oficjalnych okoliczności radośnie głosi swą wiarę i świetnie potrafi demonstrować. Lecz na ogół gdy o to chodzi, aby wystąpić jako mniejszość wobec większości, jako podwładny wobec przełożonych, jako przedstawiciel tak zwanych przestarzałych i niemodnych zapatrywań wobec ducha czasu, by bronić nieprzedawnionych nigdy praw Chrystusa Króla w życiu publicznem, — wtedy brak nam tego, co nazywamy odwagą cywilną.
Jak Piotr przy ognisku nie mamy odwagi wyznawać tego Króla opuszczonego i zdradzonego, skrępowanego, wyśmianego i ukrzyżowanego. Wstydzimy się Pana świata i ziemi. Choć się Go nie zapieramy, milczymy przecież, gdy chodzi o Jego cześć. Jesteśmy tchórze; mimo chrztu i bierzmowania tchórze jesteśmy!
Fides intrepida w Rzymie, w encyklice „Quas primas” napiętnowała owo "obelżywe milczenie". Encyklika mówi; "Im więcej w zjazdach międzynarodowych i w parlamentach w obelżywem milczeniu pomija się najsłodsze Imię naszego Zbawcy, tem bardziej i tem głośniej potrzeba je wymawiać i wszędzie prawa królewskiej władzy Jego i godności ogłaszać". Owo epidemiczne przemilczenie laicyzmu, bezwyznaniowości i katolickiego strachu wytworzyło pewną atmosferę próżni Boga i próżni Chrystusa, którą określić można jako bezbożność. Contraria contrariis curantur. Choroby leczyć trzeba ich przeciwieństwem. Aby przemóc epidemiczne przemilczanie Królestwa Chrystusowego, musimy stać się wszędzie głośnymi Jego wyznawcami, heroldami Wielkiego Króla i Monarchy.
Herodowa bezbożność i nienawiść wielkim niebezpieczeństwem
dla Królestwa Jezusa na Wschodzie.
Obok chłodnej bezbożności Zachodu istnieje jeszcze bezbożność gorejąca. Jest nią bezbożność nienawiści. Deus caritas est. Bóg jest tym, który miłuje. Jezus jest tym, który miłuje. Kościół katolicki jest tym, który miłuje. Szatan jest tym, który nienawidzi. Nienawidzi Boga, nienawidzi ludzi.
Obie te zasady miłość i nienawiść czynne są w całej historji świata, od grzechu pierworodnego począwszy aż do Sądu Ostatecznego. Królestwo miłości w walce z królestwem nienawiści i królestwo nienawiści w walce z królestwem miłości.
I to się wzmaga. Rośnie miłość, rośnie i nienawiść. Miłość staje się coraz bardziej boska, nienawiść coraz bardziej szatańska. Kiedy rewolucja 1789 r., matka wszystkich nowoczesnych rewolucyj, błędom i złu poddała zagwarantowane konstytucyjnie prawo obywatelskie, wtedy już wiadomo, dokąd logika historji musi ostatecznie doprowadzić. Matką wielkiej rewolucji i nowoczesnych praw człowieka nie jest miłość wolności wszystkich, lecz nienawiść ku wyłącznym prawom prawdy i cnoty, nienawiść ku Wielkiemu Monarsze, który tronu Swego nie dzieli z nikim. Nowoczesna rewolucja jest od samego zaczątku wojną przeciw społecznemu i powszechnemu światowemu Królestwu Jezusa. Nowoczesna rewoucja jest antychrześcijańska; jest bezbożnością nie tylko w negatywnem lecz w najbardziej wrogiem słowa tego znaczeniu.
Drzewo społecznego ateizmu, społecznego antychrystjanizmu, które posadzone zostało w Paryżu w nocy sierpniowej 1789 r., doprowadziła do pełnego rozkwitu i dojrzałości — Moskwa. Moskwa to znienawidzenie Chrystusa-Króla w kulturze. We wszystkiem. To stuprocentowa nienawiść, która zbroi się do nowej rzezi niewiniątek, do nowej zbrodni wielkopiątkowej, aby na Golgocie Zachodu wyniszczyć ostatnie jeszcze ślady chrześcijaństwa i nie wyrzec swego „consummatum est — spełniło się” prędzej, aż cały świat w pełnem tego słowa znaczeniu nie pozbędzie się słowa „Bóg”.
Dziś i jutro chodzi o jedno: kto będzie panem świata; czy Chrystus-Król — czy szatan, który się stał człowiekiem, wcieloną bezbożnością. Na tę potężną, decydującą walkę trzeba nam się uzbroić. Będą to czasy wielkich odstępstw, zamącenia umysłów. Połowiczni, tchórzliwi, letni staną się zdrajcami. Wytrwają jedynie dusze całkowite, te z Fides intrepida, dusze gorące i żarliwe, prawdziwe sługi Chrystusa-Króla. I oni zwyciężą czerwono-krwawą bestję i orszak jej bezbożny. I przez wszystkie wsie i miasta, przez drogi i ulice popłynie pieśń Chrystusa-Króla:
Chrystus zwycięża! Chrystus rządzi! Chrystus panuje! |
|
|
|
|
Teresa
Administrator
Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32807
Przeczytał: 56 tematów
Skąd: z tej łez doliny Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Nie 11:01, 24 Maj 2015 |
|
NEUTRALNOŚĆ CZY KRÓLESTWO CHRYSTUSOWE?
Na gruncie Konstytucji prawie wszystkie państwa europejskie są dziś bezwyznaniowe. Dawniej było inaczej. Był czas, że państwa Zachodu z dumą i wdzięcznością nosiły na czole Chrystusowe znamię. Potem przyszły czasy odstępstw, oświecenia, liberalizmu i socjalizmu. Jak zauważa papież Leon XIII w swej encyklice o chrześcijańskim porządku państwowym, zaczęło zyskiwać sobie władzę i znaczenie nowe prawo; rzekomo zdobycz dojrzałości i postępu narodów.
Nowoczesne państwa ogłosiły się za bezwyznaniowe. Religję pozostawia się jednostce jako sprawę czysto prywatną. Państwo jednak jako państwo proklamuje oficjalnie neutralność w stosunku do Boga, Chrystusa i Kościoła. Bezwyznaniowość lub religijna neutralność społeczeństwa stała się znamieniem nowoczesnego państwa, właściwym społecznym grzechem stulecia! i matką tego stulecia wszystkich innych grzechów społecznych. Odpieramy neutralność religijną jako grzech przeciwko zdrowemu ludzkiemu rozsądkowi, przeciw charakterowi i religji.
Neutralność religijna jest grzechem przeciwko zdrowemu ludzkiemu rozsądkowi. Neutralność religijna jest wyrzeczeniem się rozumu. Neutralność religijna jest zgłoszeniem bankructwa myślącego rozsądku. Kto w kwestjach religijnych zgłasza swą neutralność ten tem samem orzeka, że albo zupełnie nie rozumie najważniejszych prawd i związku między niebem a ziemią, albo nie potrafi rozróżnić między dobrem i złem, albo „tak” i „nie”, światło i ciemność, dzień i noc, prawdę i błąd — za równą poczytuje wartość.
Pierwsze jest neutralnością ciemnoty, drugie neutralnością duchowej ograniczoności, trzecie neutralnością indyferentyzmu. Jakiegokolwiek jednak rodzaju będzie ta duchowa neutralność w kwestjach wiary, to zawsze jest ona oznaką czasu zwyrodniałego i zgrzybiałego. Silny, zdrowy wiek nie zna neutralności. Posiada on mocne przekonania, zdecydowane swe „Tak” i zdecydowane „Nie”, wyraźne „Za” i niedwuznaczne „Przeciw”. Duchowa neutralność, zasadniczy brak przekonań jest grzechem przeciwko zdrowemu rozsądkowi.
Religijna neutralność jest grzechem przeciwko charakterowi! Charakter oznacza całkowitość, osobowość zwartą, z jednej bryły, zgodność przekonań z czynem. Każdy człowiek stanowić powinien jedną zwartą całość. Powinien mówić i żyć według tego co myśli i myśleć tak jak żyje i mówi. Bezwarunkowe umiłowanie prawdy! Ten sam z zewnątrz co i na wewnątrz!— A tymczasem co robi neutralność? Tego jednolitego, niepodzielnego człowieka dzieli ona na dwie części; dzieli go na człowieka wewnętrznego i człowieka zewnętrznego, na świat myśli i zapatrywań i na świat słów i czynów.
A potem mówi: Tam w swej głębi, w świecie twym wewnętrznym możesz sobie robić co ci się żywnie spodoba. Nie potrzebujesz być neutralnym. Nawet nie możesz nim być. Serce w ogóle nigdy nie jest neutralne. Serce kocha lub nienawidzi, cieszy się lub smuci, lęka się lub ufa, lecz nigdy nie jest neutralne. Tymczasem na zewnątrz musisz swe przekonanie ukrywać a przynajmniej osłabić. Musisz tak mówić i tak postępować jakbyś albo żadnych nie miał przekonań albo całkiem inne. Musisz szanować każde tak zwane uczciwe przekonanie. Choćby ci się ono wydało nie wiem jak niedorzeczne i fatalne. Jedyną nieodmienną twą zasadą w życiu publicznem będzie brak zasad. Musisz być neutralny. Widzimy więc, że neutralność jest szkolą braku charakteru.
Neutralność religijna grzechem przeciw religji! Neutralność występuje pod trzema postaciami: jako neutralność wobec Boga, neutralność wobec Chrystusa, neutralność wobec Kościoła. Neutralność wobec Boga ze względu na ateuszy, materjalistów i panteistów; neutralność wobec Chrystusa ze względu na żydów; neutralność wobec Kościoła ze względu na heretyków.
Neutralność wobec Boga: Bóg jest to duch nieskończenie doskonały. Pan nieba i ziemi. Wszystko przez Niego zostało stworzone. W Nim żyje, obraca się i istnieje wszystko żyjące. On jest tym Wszechobecnym, Wszechmocnym, Najświętszym. On jest naszym Ojcem. On jest Miłością. A mimo to cóż o tym Bogu mówi neutralność? Nie mówimy o Nim w naszych ciałach ustawodawczych, ani w naszych układach, ani w naszych sądach. Nie potrzebujemy Go. W doczesnych sprawach narodów nie ma Bóg nic do mówienia. W każdym razie nie możemy uznać Jego suwerenności nad krajem i narodem. Jest to mowa niewdzięczności, pogardy, buntu przeciw Najwyższemu. Neutralność wobec Boga jest zbrodnią przeciw religji.
Neutralność wobec Chrystusa. Chrystus jest Panem także ludów. Narody są Jego dziedzictwem. Krańce ziemi są własnością Jego. Jemu dana jest wszelka władza. Imię jego: Król królów. I co więcej: z miłości umarł On za nas wszystkich i Przenajświętszą Krwią Swoją nas odkupił. Co po tem wszystkiem mówi o Chrystusie neutralność? Nie możemy uznać oficjalnie duchowej suwerenności Jego nad parlamentami naszemi i rządami. Pozostawimy Mu świątynie w naszym kraju jako wolną strefę, lecz nie możemy dopuścić, aby nad nami panował! To jest mowa neutralna. Każdy żyd może się tem radować. Nie jest to jednak jedynie neutralność, to również podłość. Neutralność ochrzczonych wobec Królestwa Chrystusowego to nikczemna zdrada.
Neutralność wobec Kościoła. Kościół nie jest prywatną ludzką społecznością. Jest on dziełem Bożem, żyjącym Chrystusem, pośrednikiem nadprzyrodzonej łaski i prawdy, matką i wychowawczynią rodzaju ludzkiego. A mimo to cóż o Kościele mówi neutralność? Traktuje go jak pierwszą lepszą sektę, chwali go może jako sługę państwa, jako stróża tronów i skarbów państw, jako pożytecznego nauczyciela młodzieży i opiekuna społecznego. Ale co najważniejsze ignoruje ona Matkę-Kościół jako Królową. Zaprzecza jego duchowych praw suwerenności także nad państwem i społeczeństwem. Królowej i Matce winnym się jest cześć, miłość i posłuszeństwo, nie zaś neutralność. Neutralność wobec matki jest pogardą, obojętnością i buntem. Neutralność wobec Kościoła staje się grzechem wobec religji.
Ostatnia jeszcze myśl: neutralność religijna jest niemożliwością. Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził a drugiego miłować będzie, albo do jednego przystanie a drugim wzgardzi. Jest to słowo samego Boga, a więc artykuł wiary. Czcić i kochać można i powinno się wszystkich ludzi bez wyjątku. Można i powinno się czcić ich i kochać, ponieważ ponad różnością kocha się i czci to co wszystkim jest wspólnego: godność człowieczą, boskie podobieństwo, brata, współodkupionego. To nie jest służenie dwom panom.
Czego jednak nie można, czego się nie powinno, co jest niedopuszczalne, to życzliwe milczenie albo życzliwy szacunek dla dwóch sprzecznych z sobą przeciwieństw: — prawdy i fałszu, dobra i zła. Czy kto jest mężem stanu czy nauczycielem, czy przewodniczącym stowarzyszenia czy literatem czy wreszcie ojcem rodziny, zawsze — chce czy nie chce — wyjdzie z roli neutralności, zawsze okaże człowiek to czem jest: katolika, protestanta, liberała czy socjalistę. Niema neutralnych rządów, neutralnych szkół, neutralnej prasy, neutralnych stowarzyszeń, neutralnych rodzin. Osobowość zawsze zwycięży brak charakteru, zasady dyplomacji, służenie jednemu panu — neutralności.
Podobnie jest w życiu narodów! Okresy neutralności to okresy przejściowe, szukające po omacku, niezdecydowanie. Są to czasy zmierzchu między dniem i nocą. Po czasach neutralności nastąpią czasy służenia jednemu tylko panu, gdy Chrystus lub szatan stanie się królem. Po czasach liberalnego zmierzchu albo zapadnie rosyjsko-meksykańska noc prześladowań lub zaświta na nowo dzień triumfu Królestwa Chrystusa.
Chcemy ten dzień przygotować. Spieszmy zatem i uczyńmy Chrystusa Królem; najpierw Królem naszych myśli i Królem naszych serc, potem Królem naszych rodzin i wreszcie Królem całej ludzkiej społeczności.
Chrystus musi stać się światu Królem! |
|
|
|
|
Teresa
Administrator
Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32807
Przeczytał: 56 tematów
Skąd: z tej łez doliny Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Pon 21:57, 25 Maj 2015 |
|
TĘSKNOTA ZA KRÓLEM
Zagadnieniem stulecia jest zagadnienie Królestwa Chrystusowego. Królestwo Chrystusa jest tym kamieniem, który liberalni budowniczowie odrzucili, a który teraz przez encyklikę Ojca św. Piusa XI znów stal się kamieniem węgielnym nowych czasów. Wszyscy budowniczowie przyszłości, pracujący na terenie nauki czy sztuki, polityki czy ekonomji, etyki czy religji, muszą wrócić do encykliki Quas primas o Królestwie Chrystusa.
W przeciwnym razie staną się podobni mężowi głupiemu, który zbudował dom swój na piasku. I przyszedł deszcz i przyszły rzeki i wiały wiatry, i uderzyły na on dom i upadł i był upadek jego wielki (Mat. VII). Albowiem fundamentu innego nikt założyć nie może, ogrom tego, który założona jest, którym jest Jezus Chrystus (l. Kor. III, 11) A kto padnie na ten kamień, będzie skruszony, a na kogoby upadł, zetrze go (Mat. XXI, 44).
Albo przywrócenie Królestwa Chrystusowego, albo powszechne załamanie się! Być albo nie być — oto dziś pytanie.
Rozumiemy teraz, że chodzi tu o sprawę wielką, największą, że chodzi o wszystko. Zawisł nad ludzkością nastrój adwentowy. Lęk wielki zbudził się wśród ludów dla gwałtownego szumu fal morskich. Ale zbudziła się też i tęsknota za zbawcą potężnym, za Królem, który ma przyjść. Dość już liberalnej ery praw człowieka, nieograniczonej samowoli i bezbożnego laicyzmu. Łakniemy ery prawa Bożego. Dość już mamy dzikiej anarchji w państwie prawdy i obyczaju. Żądamy prawa i lądu. Zmęczyła nas twarda dyktatura ducha czasu, dyktatura mas, pieniądza i loży. Pragniemy i żądamy powrotu słodkiego panowania Ukrzyżowanego. Chrystus ma być Królem!
Musimy tęsknić za Chrystusem. Królem państwa ducha! Ciemno stało się w świecie myśli i pusto i głucho. Jak po nawałnicy, jak po trzęsieniu ziemi. Jak po potopie. Wszędy zgliszcza i ruiny. Nic stałego, zwartego, pewnego, uznanego poza Kościołem. Ani gruntu, na którym możnaby stanąć, ani opoki, na której możnaby budować, ani drogi, którą możnaby pójść, ani miejsca, gdzie możnaby spocząć. Same tylko zagadki, problemy, hipotezy, pytania i wątpliwości. Tylko rozłam, rozdźwięk, rozdwojenie, sekciarstwo, zamieszanie, anarchja. Słońce prawdy coraz głębiej chowa się w morzu mgieł i oparów niewiedzy. Zapada noc, smutna, ponura noc, mimo potęgi pracy, mimo stosów literatury, mimo miljonów szkolnych pałaców.
Tak dalej być nie może. Musi nadejść ktoś kto powie: Niech stanie się światłość! Musi nadejść Król w państwie ducha! Ten, który z boskim autorytetem nieomylną, całą objawi Prawdę. Ten, który omylić się nie może. Król w państwie ducha — Chrystus!
Wszyscy uczeni, profesorowie, literaci, redaktorzy uznać, uczcić, słuchać muszą Chrystusa jako Króla. Jako Króla, jako władcę ludzkiego rozumu.
Dopiero wtedy, gdy w państwie ducha Chrystus uznany zostanie za Króla, stanie Prawda wobec świata już nie jak drżąca żebraczka, lecz jak Królowa; już nie jako ta, którą się znosi, która na zasadzie konstytucyj zrównana została w prawach z fałszem, lecz jako samowładna pani; już nie jako słaby twór własnego rozumu lub uczucia, lecz jako miarodajna, wszystkich obowiązująca, ponad ludźmi stojąca władczyni. Chrystus musi stać się Królem w państwie ducha, jeśli prawda zatriumfować ma nad fałszem i kłamstwem.
Trzeba tęsknić za Chrystusem, Królem w państwie woli! W kole jeden jest tylko punkt środkowy. Jedno tylko jest w wszechświecie centrum, z którego wszystko wyszło i do którego wszystko powraca. Wszechświat nie stoi pod znakiem demokracji, lecz pod znakiem monarchji. Nie wielorządztwo, lecz jednorządztwo, królestwo samowładne! Jeden tylko jest Bóg. Jedna tylko suwerenna i wszechwładna jest wola, której wszystko tak czy owak, chce czy nie chce, musi podlegać. Przeciw temu powstaje w świecie herezja, matka wszystkich innych herezyj. Tą herezją jest grzech.
Grzech mówi: W kole jest więcej niż jeden punkt środkowy! Jest więcej niż jedno centrum we wszechświecie. Więcej jest niż jedna suwerenna wola! Jest więcej bogów niż jeden. Wszystko jest bogiem! Każdy człowiek jest bogiem! I ja też jestem bogiem! I ja mogę robić co zechcę! Grzech zaprzecza boskiej monarchji jednej i niepodzielnej w wszechświecie. Zwłaszcza czasy obecne zastrzegły sobie postawienie za pomocą liberalizmu i laicyzmu zasady: Nie sam Bóg tylko jest ośrodkiem życia publicznego, lecz państwo, naród, obywatel! Człowiek jest panem siebie! Istotą liberalnego grzechu jest zatem bunt przeciw suwerennemu i powszechnemu samowładztwu Chrystusa, najwyższego Pana nieba i ziemi, rządów i narodów, Kościoła i państwa.
Niczego nie potrzeba dziś tak bardzo, jak przeciwstawić liberalnemu grzechowi, tej — jak mówi Pius XI — zarazie laicyzmu, biblijną i katolicką prawdę o boskiem samowładztwie: jeden jest tylko najwyższy Władca, panujący nad wszystkiem i nad wszystkimi. Opatrznościowe to zadanie spełnia idea Królestwa Chrystusowego. Pius XI jak nowy Mojżesz ogłasza z Watykanu niby z Synaju: Chrystus rządzi w całem państwie woli! Chrystus ma moc i władzę także nad sprawami doczesnemi! Chrystus panem jest również ludzkich społeczeństw! Chrystus panuje nad całym ludzkim rodzajem. Chrystus ma od Ojca absolutną władzę nad wszystkiem stworzeniem! Chrystus jest Królem królów i Panem panów. A zatem monarchą i samowładnym panem wszechświata. Dziedzicem wszystkiego! (Żyd. I, 2.)
Oto wielka teza katolicka, którą święto Chrystusa-Króla przeciwstawia tezie liberalnej. Oto katolicki program stulecia: przywrócenie boskiej monarchji w stworzeniu przez Chrystusa-Króla w całem państwie ludzkiej woli.
Musimy tęsknić za Chrystusem-Królem w państwie serc! Przywrócenie, rozszerzeń i utwierdzenie powszechnego panowania Chrystusa może Pan Bóg przyspieszyć za pomocą środków nadzwyczajnych. Berłem z żelaza rozbić może gliniane naczynie liberalizmu i bożków nowoczesnych. Lecz pozytywne budowanie Chrystusowego państwa pokoju dokonane być może tylko przez potęgę miłości. Nie wystarczy słońce prawdy z Jezusowego oblicza świecące. I sceptr żelazny straszliwego Majestatu sam tego nie dokona. Świat się nie nawróci, choć go się przekona. Nie nawróci się może jeszcze wtedy, gdy jego pycha przez kary boże w pył zostanie starta. Nawróci się ona wtedy dopiero, gdy uzna, że go Bóg mimo wszystkich grzechów nieskoczoną umiłował miłością. Serce Króla większe, liczniejsze i trwalsze czyni zdobycze niż królewska głowa lub ramię.
Tęsknota za Chrystusem - Królem w państwie serc. Tęsknota ta jest może obecnie jeszcze słaba. Masy ubiegają się jeszcze za obcemi bogami. Żaden jednak z tych bożków nie zaspokoi ich pragnień miłości; ani Bachus, bożek użycia i zabawy, ani Merkury, bożek chciwości, ani Wenera, bogini zmysłowości, ani żaden inny z owych bożków złotych, srebrnych, spiżowych, kamiennych, czy drewnianych, którzy ani widzieć mogą, ani słyszeć, ani chodzić (Obj. IX, 20). Serce puste zostaje i zimne i nienasycone choćby całe morze tak zwanych uciech wypiło.
I z głębi straszliwej nowoczesnej nędzy duchowej oderwie się naraz władczo tęsknota za tym Jedynym, który serce może zaspokoić, tęsknota za Jezusem. I przyjdziemy doń wtedy, by uczynić Go królem. I nastanie pokój za ziemi — wtedy dopiero. Pax Christi in regno Christi — pokój Chrystusowy w królestwie Chrystusowem. A w onym dniu staniemy się katolikami nie tylko dlatego, że jest rozsądnie być katolikiem, i nie dlatego, że lękamy się umrzeć nie po katolicku, lecz dlatego, że katolicyzm jest państwem miłości a Chrystus w tem państwie miłości Królem. Będzie to wielkiem odkryciem stulecia: zagubiony, zatracony przez grzech liberalizmu, a odnaleziony teraz Król narodów, Jezus-Miłość!
Kwestja Królestwa Chrystusa wielką kwestją stulecia! Co więc czynić będziecie na święto Chrystusa-Króla, czyńcie całkowicie. Idea Królestwa Chrystusa to nie uroczyste kłamstwo, to nie frazes, nie teatr, lecz święta, nienaruszalna przysięga!
Chrystus musi być Królem! Chrystus musi zwyciężyć! Chrystus musi rządzić! Chrystus musi panować! Najpierw wewnątrz, w dziedzinie myśli, woli i serca. Potem także na zewnątrz w rodzinie, państwie i społeczeństwie. Dzień 31 października stal się przed laty 400 sygnałem odstępstwa zachodniego chrześcijaństwa od powszechnego królestwa Chrystusowego. Ostatnia niedziela października ma dzisiaj stać się sygnałem do powrotu ludów do swego Króla.
Jeden Bóg, jeden Chrystus, jeden Król i jedno Królestwo!
|
|
|
|
|
Teresa
Administrator
Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32807
Przeczytał: 56 tematów
Skąd: z tej łez doliny Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Pon 22:16, 25 Maj 2015 |
|
WRÓĆMY DO WIELKIEJ JEDNOŚCI!
Zarówno w świecie materjalnym jak w świecie duchowym istnieją dwie siły tajemnicze, siła dośrodkowa i siła odśrodkowa, pęd ku punktowi centralnemu i ucieczka od niego. Uczeni nazywają to silą centrypetalną i siłą centryfugalną. Centrum wszechrzeczy jest Bóg, Król i Pan. Ku Niemu dążyć musi centrypetalną siła ducha, a to przez wiarę, nadzieję i miłość. Siła centryfugalną w stosunku do Króla jest niewiarą, herezją, rozpaczą, nienawiścią Boga i w ogóle grzechem.
Z dniem 31 października roku 1517 religijna siła centryfugalna znalazła wśród ludności europejskiej swój system teologiczny. Jest nim protestantyzm. Protestantyzm to ucieczka od Boskiego centrum w dziedzinie religji. Potem przyszedł liberalizm. Liberalizm jest ucieczką od Boskiego centrum w dziedzinie polityki. I wreszcie przyszedł kapitalizm. Kapitalizm jest ucieczką od Boskiego centrum w dziedzinie ekonomji. Końcem protestantyzmu, liberalizmu i kapitalizmu, tej niepowstrzymanej siły odśrodkowej, jest skostniałość, rozdział i śmierć społeczeństwa.
Wśród tej nowoczesnej, przez skostniałość i brak zdrowego tchnienia na śmierć pędzącej ludzkości, zauważyć się teraz daje szczególna jakaś reakcja. Obawa śmierci, instynkt samozachowawczy pobudziły potężnie siłę centrypetalną. Protestantyzm, liberalizm, kapitalizm, trzy formy, w których objawia się odśrodkowy indywidualizm ludzki nie zadawalniają już szerokich mas. Zaczynają one z powrotem szukać utraconego centrum. Szukają z powrotem jednolitego centralnego punktu myślenia, woli i życia. Od wielorakości i rozmaitości indywidualizmu wrócić pragną do jedności.
Boska siła przyciągająca łaski pracuje — jak się zdaje — w światowem państwie wielkiego Króla, jednego Pasterza jednej owczarni. Przyszłość stać będzie pod znakiem wielkiej jedności. Jeden Pan, jedna wiara, jeden chrzest, jeden Bóg i Ojciec wszystkich, jedno ciało i jeden duch! (Ef. IV, 4-6). W miejsce protestancko-liberalno-kapitalistycznej siły centryfugalnej wkracza siła centrypetalną.
Jeden jest tylko Bóg i Ojciec wszystkich! Niezmierzone jest bogactwo świata, powietrza, wody i ziemi. Zamieszkują je miljony istot, przeszło 200.000 odmian roślin i przeszło 500.000 gatunków zwierząt. Ponad tem państwo gwiazd z miljonami i miljonami ciał niebieskich. A w całym tym bezmiarze wszechświata wykazuje wiedza to samo tworzywo i te same prawa. Dla całego wszechświata jedna tylko jest matematyka, jedna mechanika, jedna chemja i fizyka. Stworzenie jest jedną jednolitą całością. A więc dziełem Jedynego. Jeden jest Bóg i Ojciec wszystkich, który jest nad wszystkimi, i po wszystkiem i we wszystkich nas (Ef. IV, 6).
Monoteizm, wiara w jednego Boga ponad wszystkiemi bogami, idea jednej praprzyczyny wszystkich innych przyczyn stanowi kamień węgielny i fundament religji. Choć przesłonione i przysypane pyłem bałwochwalstwa i zabobonu tkwi przecież w głębi ludzkiej duszy nawet wśród narodów pogańskich przeczucie tego Jednego Jedynego, Boga i Ojca wszystkich. Livingstone, badacz Afryki, tak pisze: „Nawet najpierwotniejszym szczepom murzyńskim nie potrzeba obwieszczać istnienia Boga; prawda ta ogólnie w Afryce jest uznana”. Maks Muller, historyk religji, mówi: „Im głębiej sięgniemy w przeszłość, tem czystszą znajdziemy tam ideę Bóstwa”. Politeizm, wielobóstwo jest wytworem późniejszego upadku.
Przed wszystkiem i ponad wszystkiem stoi nawet u ludów pogańskich wielkie Jedno. Najwyższej mądrości naucza katechizm, stawiając owo wielkie Jedno żywe w centrum duszy. Jeden jest tylko Bóg! Jeden Ojciec wszystkich! Jeden Najwyższy prawodawca! Jeden centralny punkt wszechrzeczy! Jeden Cel ostateczny! W kierunku tego wielkiego Jednego dążyć musi dośrodkowo całe ludzkie życie, ludzkie myśli, wola i czyny. Jesteśmy na to na ziemi, by Boga znać, kochać, by Bogu służyć i Boga posiadać. Powróćmy zatem w myśl przykazania do wielkiego Jednego.
Jeden jest tylko Król i Pan! Bóg ten Jeden i Jedyny, Przedwieczny i Wszędzieobecny śmiertelnem, ludzkiem naszem okiem widziany być nie może. Mieszka On w światłości nieprzystępnej (I Tym. VI. 16). Jest On niewidzialny. Lecz ten Niewidzialny przez Jezusa Chrystusa, przez przyjęcie postaci ludzkiej, stał się nam widzialnym. Jezus Chrystus jest środkowym punktem wszechświata i całych świata dziejów. Alfa i Omega, początek i koniec, który jest i który był i który przyjdzie wszechmogący [Obj. I. 8]. Głowa i serce i dusza stworzenia. Jak mówi św. Paweł, apostoł narodów „nad wszelakie księstwa i władzę i moc i panowanie i wszelkie imię, które się mianuje nie tylko w tym wieku, ale też i w przyszłym". Wszystkie istoty widzialne i niewidzialne, ludzie i aniołowie i wszystkie istoty niższe są i trwają w absolutnej zależności od Najświętszego Boskiego Człowieczeństwa. Przez Niego, w Nina i dla Niego.
Chrystus jest wielkiem Jednem w całości! Kyrios, Dominus, Pan! Wszechświat jest jedną monarchją pod panowaniem wielkiego Monarchy-Chrystusa! Jedno państwo i jeden Król! To jedynowładztwo z takim naciskiem głoszone w listach św. Pawła, stanowiące fundament prachrześcijańskiego i średniowiecznego pojmowania ustroju świata, zostało przez nowoczesny liberalizm zaprzeczone, zwalczone i zapomniane. Nieśmiertelną zasługą Piusa XI będzie to, że przez swą encyklikę o Królestwie Chrystusowem zapisał na nowo w duszy świata liberalnego, a zwłaszcza władców ziemi, samowładztwo Chrystusa nad wszelkiemi sprawami, nad polityką, ekonomią, sztuką i nauką. Tu solus Dominus, tu solus altissimus, Jesu Christe! Wróćmy do wielkiego Jednego w pojmowaniu ustroju świata!
Jedno jest tylko ciało! Schizma wschodnia i odstępstwo od wiary Zachodu rozdwoiły chrześcijaństwo. Dziś mówi się o katolikach, ortodoksach, protestantach. Mówi się o wyznaniach chrześcijańskich, a nawet o kościołach bratnich. Mówi się o tem jak o czemś co zawsze było i co być musi. Nic się jednak bardziej nie sprzeciwia zdrowemu rozsądkowi i Ewangelii, jak mówienie o kościołach w licznie mnogiej. Sprzeciwia się zdrowemu rozsądkowi, bo Prawda może być tylko jedna. Sprzeciwia się Ewangelii, bo Chrystus jeden tylko Kościół założył.
Założony przez Chrystusa Kościół jest jednak czemś więcej niż systemem religijnym i czemś więcej niż organizacją. Jest on żywym organizmem. Kościół jest mistycznem Ciałem Chrystusa (Ef. I.23). Chrystus zaś może mieć tylko jedno ciało mistyczne, jak ma jedno tylko ciało cielesne. Głowa o kilku ciałach mistycznych czy kościołach – to dziwoląg. Może istnieć wiele sekt, lecz Kościół może być tylko jeden. Tylko jednym Kościołem jest Kościół Katolicki. On jeden tylko posiada znamiona prawdy, jedności, wiary, obrządku i władzy, świętość nauki moralności i środków łaski, powszechność i wiek, sięgający czasów apostolskich. Zasadniczą, fundamentalną cyfrą Kościoła jest Jedność. Jedna głowa i jedno ciało! Jedne Chrystus i jeden Kościół. Jedna droga i jeden chrzest! Jedna Prawda i jedna wiara! Jedna nauka i jedno wyznanie!
Powróćmy do wielkiej Jedności! Podczas konferencji wyznaniowej w Lozannie, przybrany we fiolety biskup protestancki Brent z Ameryki mówił o modlitwie zbawiciela (Jan XVII, 20-23) jako o wezwaniu do jedności: „Wezwanie do jedności jest wołaniem Boga do ludzi. Tylko przez jedność zaprowadzone być może panowanie Boga nad ludzkością. Jedność to zasadniczy warunek, pod którym Chrystus wypełnić może dzieło swe na ziemi. Organiczna jedność to jedyny krok logiczny. Jedynym celem naszym stać się musi hasło: jedna religja! Przed nami leżą nowe czasy. Oby zasada jedności silnie się w sercach naszych wyryła i oby trwała”. Tak mówi protestant. Choć niewyraźny jeszcze i zamglony żyje przecież w świecie popęd do wielkiej jedności, do jednego ciała i jednego ducha, jednego Chrystusa, jednego Pasterza, jednej owczarni.
Więc módlmy się! Przywrócenie powszechnego Królestwa Chrystusowego jest dziełem Boga, a nie dziełem ludzkim. Należy zatem przyjście jego przygotować więcej modlitwą niż książką i wykładem. Flectamus genua! Zegnijmy kolana! Złóżmy ręce do modlitwy! Oczy i serce wznieśmy do Ducha Świętego, by zstąpił na nas jak w dzień swego Zesłania, by zapanował Chrystus. Przez Marję do jednego Boga, do jednego Króla i Pana, do jednego mistycznego ciała Kościoła:
Wróćmy do wielkiego Trójjednego w Królestwie Chrystusowym!
|
|
|
|
|
Teresa
Administrator
Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32807
Przeczytał: 56 tematów
Skąd: z tej łez doliny Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Śro 14:56, 27 Maj 2015 |
|
MONARCHJA ABSOLUTNA
Niebo podobne jest Królowi. Niebo jest Królestwem, jest monarchją. Jeszcze i dzisiaj. Nowoczesna ludzkość jest antymonarchiczna. Najpierw przyszła tak zwana Reformacja i podważyła tron Króla duchownego — papieża. Potem przyszła Rewolucja i podważyła trony królów politycznych. I wreszcie wystąpił liberalizm i z obu potomkami swymi, socjalizmem i komunizmem, zatrząsł tronem Boga. Bezbożniczy rosyjski bolszewizm stanowi tylko ostatnią radykalną fazę antymonarchizmu, zapoczątkowanego przez Lutra. W pierwszej linji nie chodzi tu o formę rządu. Forma rządu to zupełnie odrębna sprawa. W głębi chodzi o rewolucyjny ruch duchowy, o wstąpienie na tron indywiduum, o monarchję ludzkiego „ja”.
Hasłem luteranizmu było: każdy człowiek papieżem! Hasłem nowoczesnej rewolucji: każdy człowiek królem! Hasłem radykalnego liberalizmu musi być konsekwentnie: każdy człowiek Bogiem! Zatem stało się rzeczywiście hasłem stulecia, streszczeniem całego duszpasterstwa i Akcji Katolickiej, gdy Ojciec święty Pius XI na świat cały zawołał: "Niech żyje Chrystus-Król!" Powszechne Królestwo Chrystusa staje się wielką tezą katolicką, którą my wszyscy, zarówno monarchiści jak republikanie, przeciwstawić musimy wrogiemu autorytetowi — duchowi czasu. Niebo podobne jest królowi.
Chrystus-Król, najwyższym prawodawcą świata! Uroczysty, świąteczny widok:
Zmartwychwstały Chrystus na Galilejskiej Górze. Przed nim apostołowie, przedstawiciele młodego Kościoła. Wtenczas przystąpił do nich Jezus, mówiąc:
„Dana mi jest wszystka władza na niebie i na ziemi. Idąc tedy nauczajcie wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Nauczając je chować wszystko, com wam kolwiek przykazał: a oto ja jestem z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata" (Mat. XXVIII. 18-20). Jest to proklamowanie powszechnej, nieograniczonej, wiecznej monarchji Chrystusowej. Posiadaczem wszystkiej władzy, królem w pełnem słowa znaczeniu jest Jeden tylko Jedyny. Tylko On! Tylko Jezus! Kto posiada całą władzę na niebie i na ziemi, ten posiada też zarazem najwyższą władzę prawodawczą.
Pokolenie nowoczesne dopatruje się w każdem przykazaniu i w każdem prawie skrępowania i ograniczenia wolności osobistej. Kto mu mówi: „masz — powinieneś" — w tym widzi wroga. Pokolenie nowoczesne odczuwa chorobliwą sympatję do wszystkiego co buntuje, co krytykuje i neguje, co odpiera i oburza, słowem — do wszystkiego co na sercu i na czole nosi znamię i piętno Lucyfera. Nowoczesne pokolenie nienawidzi prawa, gdziekolwiek ono wobec niego w czystym i nieskalanym majestacie swym występuje, zarówno w wszechświecie jak w własnej piersi, w państwie i w kościele, w sztuce i przyrodzie. A jednak przyroda bez praw chemji i fizyki rozpadłaby się w chaos, ludzkość zaś bez praw moralności w bezładną, dziką masę. Bezprawie stałoby się materjalnym, duchowym i obyczajowym upadkiem świata. Prawo jest czemś, co być musi, czemś rozumnem, celowem, szlachetnem, pięknem, sprawiedliwem i świętem.
Mówimy o prawach i prawodawcach. Zasadniczo może być tylko jeden prawodawca i tylko jedno prawo. Nie staliśmy się sami z siebie. Jesteśmy uczynieni, stworzeni. Wszyscy i wszystko. Jesteśmy, ponieważ ktoś najwyższy chciał, abyśmy byli. Nie ma rzeczy, która by się nie stała przez Niego. Nie ma istoty, która by mogła istnieć choć jedną chwilę, gdyby On jej nie zachował przy bycie. Nie ma nic co by zajmowało Jego miejsce, co by spełniało Jego zadanie bez szkody dla wszystkiego innego, gdyby On sam tak nie nakazał i wszechmocą Swą nie wspierał. Zarówno z natury Bożej jak i z natury wszystkiego stworzenia wynika, że Bóg jest najwyższym i jedynym prawodawcą, najwyższem i jedynem prawem wszechrzeczy.
Jeżeli świat ma być i pozostać tem, co tak pięknie określa greckie słowo „kosmos” i łacińskie „mundur”, państwem harmonji i ładu, jeśli się nasz wszechświat nie ma załamać, to stać musi wszystko pod panowaniem i rządem jednego absolutnego pana. W świecie praw chodzi o to: Albo monarchja albo anarchia. Albo samowładztwo, albo zapadnięcie się wszystkiego i pożar świata.
Najwyższym prawodawcą stał się człowiek. Wszystka prawodawcza władza Bóstwa ześrodkowana została w Chrystusie. Dana Mu jest „wszystka władza” [Mat. XXVIII. 18]. A On jest przed wszystkimi, a wszystko w Nim stoi (Koi. I. 17). Wszystkie narody mają chować wszystko cokolwiek im przykazał (Mat. XXVIII. 20). Chrystus najwyższym prawodawcą narodów! Chrystus prawem prawodawców! Chrystus normą parlamentów! Żadne prawo nie jest prawem, jeśli jest przeciwne Jego prawu. Wszystko, co postanawiają ludzie, jest przez Niego, w Nim i dla Niego, albo jest niczem. Chrystus Królem i najwyższym prawodawcą świata!
Chrystus-Król najwyższym rządem świata! Dana mi jest wszystka władza. A więc i władza rządzenia! Donoso Cortes tak się wyraził: „Dziś choćby rządy państw nazywały się królami czy prezydentami, to jednak one nie rządzą”. Rządy nie mogą rządzić, ponieważ narody nie dają sobą rządzić. W każdym razie nie ma dziś królów, którzy by rządzili. Monarchowie, którzy jeszcze ostali się przed burzą rewolucji, stanowią tylko dekorację i reprezentację. Więc łatwo pojąć, że nowoczesna liberalna ludzkość nie ma zrozumienia dla Boga, który rządzi. Tak zwany deizm może jeszcze wierzy w istnienie jakiejś najwyższej istoty. Lecz owa istota najwyższa stoi wobec praw świata i wobec jego spraw z rękoma związanemi. Na imię jej — niemoc.
Dla nowoczesnego świata i Chrystus też jest niemocą. Nie jest On już wielkim Panującym pierwotnego Kościoła, Kyrios, Dominus, nie jest imperatorem. Królem królów i Panem. Kula świata w ręku Jego przestała być wyrazem tego wielkiego religijnego i politycznego faktu, że Chrystus nie tylko posiada prawo własności nad wszechświatem, lecz istotnie sprawuje rządy świata. Występując przeciw temu w swej encyklice Ojciec św. Pius XI nie wyjaśnia jakiejś średniowiecznej legendy, ani nie kreśli jakiegoś fantastycznego obrazu przyszłości, lecz stwierdza fakt: Ja — posiadacz wszelkiej władzy— jestem z wami — po wszystkie dni — aż do skończenia świta.
Rządzi Chrystus! Nie prezydenci i ministrowie i nie sejmy i parlamenty! Nie rządzi kapitał ni prasa! Ani demokracja! Ani bramy piekielne! Rządzić znaczy tyle co urzeczywistnić państwa. Celem Boskich rządów nad światem Królestwo niebieskie. Przez Chrystusa-Króla chce Bóg z wszystkich ludzi dobrej woli utworzyć państwo synów Bożych, państwo wiecznej chwały i szczęśliwości. Dla osiągnięcia tego nadziemskiego celu współdziałać muszą stworzenia. Wszystkie wydarzenia i okoliczności zewnętrzne są narzędziami Opatrzności! Bo wszystko wasze jest, mówi św. Paweł, a Chrystusowi (l Kor. III. 23). W ręku Wszechmogącego staje się wszystko środkiem wychowania, oczyszczenia i uświęcenia dzieci Bożych.
Całe dzieje świata mają ten cel jedyny, aby Królestwo niebieskie zaludnić świętymi męczennikami, wyznawcami, dziewicami i pokutnikami. A cel ten osiąga Chrystus. Chrystus rządzi! Żadne herezje, żadne okresy upadku, żadne prześladowania chrześcijan, żadne wojny i rewolucje nie mogą Mu w tem przeszkodzić. Chrystus rządzi! Nie z punktu widzenia ziemsko-politycznego ani ekonomiczno-handlowego, lecz z punktu widzenia duszpasterskiego — jako najwyższy Kapłan. Lecz nie ma rządu, któryby — mimo pozornego niepowodzenia — z taką mądrością i mocą i niezawodzącą nigdy pewnością prowadził wszystko do celu, jak rządy Chrystusa-Króla. Obelisk na placu św. Piotra mówi prawdę:
Chrystus zwycięża, Chrystus panuje! On jest Królem, dla którego żyje wszystko.
Chrystus-Król — Sędzią świata! Jak nie wystarcza samo wydanie praw, lecz trzeba umieć także rządzić, tak nie wystarczy tylko rządzić, lecz trzeba potrafić jeszcze sądzić. Rząd bez sądu byłby tak samo bezcelowy jak prawodawstwo bez rządu. Ewangelja mówi: „Bo Ojciec nikogo nie sądzi, lecz wszystek sąd dał Synowi: aby wszyscy czcili Syna, jako czczą Ojca" (Jan V. 22-23). Chrystusa brać trzeba takiego jakim jest. Chrystus sentymentalny i slodko-ckliwy — to nie Chrystus prawdziwy. Ewangelja nadaje wizerunkowi Chrystusa rysy męskości, mocy i sprawiedliwości.
Miłosierny Samarytanin jest także tym, który gromi surowo. Baranek, prowadzony na stół ofiarny jest także lwem z pokolenia Judy. Ten, który głosi miłość nieprzyjaciół, przepowiada także upadek Jerozolimy. Kto pragnie poznać Chrystusa całkowitego, niechaj obok Ewangelji czyta Objawienie: Chrystus jest Sędzią! Oczy Jego jako płomień ognia; język Jego jako miecz z obu stron ostry; głos Jego jako głos wielu wód; w ręce Jego klucze śmierci i piekła (Obj. I).
Chrystus sądzi! Istnieje sąd, który z pewnego rodzaju koniecznością idzie trop w trop za grzechem. Jest to cudownem urządzeniem Boskiej sprawiedliwości, że przekroczenie przykazania już samo w sobie nosi pewien stopień kary. Wszelkie zło sprzeciwia się rozumowi, jest bezsensowne, niezdrowe, szkodliwe, działa zabójczo, choćby nawet nie ujawniało się w formie tak jaskrawej jak niewstrzemięźliwość, pijaństwo i rozpusta. Dzieje świata nazwano Sądem świata. Opary, wytwarzane przez grzechy narodów, opadają na nie z powrotem w formie katastrof. Wszystko to jednak blednie wobec tych okropności, o jakich nam mówi Ewangelja na zakończenie roku kościelnego. A skoro mowa o Chrystusie Królu i Sędzi, wolno też przypomnieć o centralnem więzieniu stworzenia: Wszak jest piekło! Ogień, który nie gaśnie. Chrystus, Król świata, jest również sędzią świata!
Dlaczego dzisiejsze chrześcijaństwo nie ma żadnego polotu? Dlaczego brak nam pociągu do rzeczy wielkich? Dlaczego jesteśmy prawie zawsze biernymi podróżnymi, a tak rzadko tylko palaczami lub tymi, którzy pociąg prowadzą? Dlaczego lokomotywa wydarzeń dziejowych nazywała się wpierw liberalizmem, a dzisiaj zowie się socjalizmem? Dlaczego nie ma nią być katolicyzm? Brak nam wielkich zdobywczych zamierzeń. Ściślej mówiąc — im brak jest nas! Takiem zdobywającem i odnawiającem świat hasłem stałaby się idea Chrystusowego Królestwa. Ją to powinno się zaszczepiać w masy. Ją powinno się za sztandar dać młodzieży. A wtedy moglibyśmy góry przenosić! Dowiódł tego Meksyk. Pod tym sztandarem stał się on krajem bohaterów, wyznawców i męczenników. Z tym sztandarem wyruszamy i my na przyszłą wielką, rozstrzygającą walkę.
Niech żyje Chrystus-Król! |
|
|
|
|
Teresa
Administrator
Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32807
Przeczytał: 56 tematów
Skąd: z tej łez doliny Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Śro 14:56, 27 Maj 2015 |
|
KRÓLOWA I MATKA
Od dnia 7 czerwca roku 1929 jest Ojciec święty uznanym suwerenem Państwa Watykańskiego. Jest papieżem i królem. Wprawdzie Citta del Vaticano jest najmniejszem królestwem świata, lecz bardziej jest królestwem niźli wszystkie inne królestwa ziemi. Dzień 7 czerwca 1929 r. tak pełen znaczenia, tak ważny dla teraźniejszości i przyszłości, nie dorównuje przecież pod względem ważności uwiecznionemu przez Ewangelję św. Mateusza zdarzeniu w Cezarei Philippi. W Ewangelji św. Mateusza (r. XVI) zawarty jest dokument erekcyjny duchowego Królestwa Piotra.
Papież nie tylko dlatego jest królem, że jako ziemski książę panuje nad tylu, a tylu kwadratowemi kilometrami ziemi, lecz przede wszystkiem dlatego, że jest Piotrem-Opoką, na której Chrystus zbudował swój Kościół, że jemu dane są klucze Królestwa niebieskiego, że wszystko cokolwiek on zwiąże na ziemi będzie związane i w niebie, a cokolwiek rozwiąże na ziemi będzie rozwiązane i w niebie. A więc król! Papież jest królem, jako przez Boga ustanowiona głowa przez Boga ustanowionego Królestwa! Jest królem ponieważ jest papieżem!
Trzy problemy królewskości łączą się z sobą, stoją w ścisłym z sobą związku i stapiają w jedno: problem królewskości Chrystusa, problem królewskości papieża i problem królewskości Kościoła. Wszystkie trzy stanowią jedno. Jedna rzecz widziana z trzech punktów. Przez encyklikę Piusa XI Quas primas proklamowane zostało faktycznie nie tylko królowanie nad światem Jezusa, lecz również królowanie nad światem Kościoła i Jego Najwyższej Głowy. Jak było potrzebą czasu pierwsze, tak aktualne jest drugie.
Potępiona przez encyklikę zaraza laicyzmu polegała właśnie na tem, że od 100 lat pod panowaniem liberalizmu zaprzeczono i zwalczano duchowe królowanie Kościoła nad publicznem życiem państw i narodów. Nie chcieliśmy, aby nad nami panował Kościół, bo nie chcieliśmy, aby panował nad niem Jezus. Wrogie odnoszenie się do Kościoła było i jest wrogością wobec Chrystusa. Dlatego praktyczna działalność na rzecz Królestwa Chrystusowego polega zawsze właśnie na szerzeniu i pogłębianiu Królestwa Kościoła. Kto jest za królową, ten jest i za królem. I odwrotnie: Kto jest za królem ten musi być i za królową.
A zatem Kościół jest królową! Wspaniały to był widok: Właśnie złożył był w ofierze Ojciec święty — na rzecz pokoju — tysiącletnie uświęcone swe prawa do Państwa Kościelnego. Nie chce On państwa ziemskiego, jak tego wymaga duchowa jego niezależność jako Głowy Chrześcijaństwa.
Wówczas w parlamencie włoskim porywa się ręka, sięgającą po suwerenność Kościoła nad duszą dziecka. A wtedy Fides intrepida rzuca się niby lew podrażniony. Ten, który oddał całe państwo, staje się nieubłagany i nieugięty tam, gdzie w wątpliwość podana zostaje suwerenność Kościoła. W państwie ducha wychodzi suwerenność Kościoła poza Citta del Vaticano, aż na krańce ziemi, na narody, państwa i dusze.
Nie brzmi to liberalnie, lecz brzmi ewangelicznie. Jak wynika z Pisma Świętego, założył Chrystus Kościół swój jako państwo i to jako suwerenną powszechną monarchję, z niezależną władzą prawodawczą, rządzącą i sądzącą. Monarchą jest i pozostaje Jezus. Kościół jest żywym Chrystusem. „A oto ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata” (Mat. XXVIII, 20). „Królestwu Jego nie będzie końca” (Łuk. I, 33). „Jezus Chrystus wczoraj i dziś: ten i na wieki” [Żyd. XIII, 8].
Ale królestwo jest dwojakie. Jest królestwo jednocześnie widzialne i niewidzialne, boskie i ludzkie, nieśmiertelne i doczesne. Niewidzialne królestwo Chrystusowe jest widzialnem królestwem papieża i hierarchji kościelnej. Przyjrzawszy mu się, widzimy to samo królestwo niepodzielne. „Jako mnie Ojciec posłał, i ja was posyłam" (Jan XX, 22). "Władza Kościoła nie jest ani mniejsza ani innego rodzaju niż władza jego Króla Jezusa Chrystusa" (O. A. M. Weiss). Pomiędzy królem a królową istnieje wspólność dóbr. Co ma i co może król, to ma też i może królowa. „Zawsze i wszędzie jest Chrystus i Jego Kościół jedną i tą samą władzą, jedną i tą samą instancją" (O. A. M. Weiss). Kościół jest królową, ponieważ Chrystus jest Królem!
Kościół królową w państwie prawdy! Nauczycielem narodów! (Mat. XXXVIII, 19). A zatem wychowawczynią nauczycieli i pasterzy narodów, książąt i rządów. Państwo nowoczesne, nowoczesna szkoła i prasa zaprzeczyły Kościołowi zleconego mu przez Chrystusa najwyższego prawa wychowawcy narodów. Kościołowi wolno jeszcze może wykonywać swój urząd nauczycielski, ale raczej razem z nimi lub pod nimi, lecz już nie nad nimi. Już nie jako suwerenowi. Nie jako królowej. Miejsce suwerenności nauczającego rządu, suwerenność nauczającej nauki i suwerenność nauczającej prasy.
Każda rzecz na swem miejscu! Nie jesteśmy tak przestarzali i nietolerancyjni, abyśmy chcieli zamykać usta państwu, szkole i prasie. Niech mówią! Lecz "nie godzimy się z tem wszystkiem, co usiłuje zgnieść, uszczuplić i zakwestjonować te prawa, jakich natura i Bóg udzieliły rodzinie i Kościołowi w dziedzinie wychowania. Pod tym względem jesteśmy nieustępliwi". (Pius XI) Królową w państwie ducha jest Kościół, twierdza i fundament prawdy, a stąd wychowawczyni wszystkich wychowawców, więc i państwa i szkoły i prasy. „Narody mrą z głodu, gdy im Kościół codziennego chleba nie poda" (Donoso Cortes).
Kościół królową w państwie woli! Byłoby zabobonem upatrywać w prawach i przykazaniach zamach na wolność człowieka. Przykazanie w swej istocie nie jest przeszkodą lub hamulcem, lecz drogowskazem. Prawo Boże działa wyzwalające i zbawczo. Jest światłem, wyrazem wszystkiego, co rozumne, dobre, piękne, szlachetne, sprawiedliwe, pożyteczne, albo ostrzeżeniem przed tem, co Bogu przeciwne, co niemądre, złe, podłe, niskie, niesprawiedliwe, zgubne.
Każde przykazanie lub zakaz Boży jest łaską, za którą powinniśmy być wdzięczni. Dlatego suwerenne prawodawcze prawa Kościoła są jednem z największych dobrodziejstw rodzaju ludzkiego. Przez nie dopiero widzimy gdzie droga, a gdzie przepaść. Przez nie dowiadujemy się co mamy robić, a czego nam nie wolno. Duch Boży unosi się nad otchłanią i staje się światłość.
Kościół Królową w państwie woli! Kościół jest prawodawczynią wszystkich prawodawców, tak jak i wychowawczynią wychowawców. Przeklęta nowoczesna pycha cierpi nad tem, ale tak jest. Ten, któremu dana jest wszystka władza na niebie i na ziemi w najuroczystszej chwili przed swem Wniebowstąpieniem wyrzekł te słowa: „Nauczając je chować wszystko, com wam kolwiek przykazał" (Mat. XXVIII, 20). Wszystkich i wszystko! „Wszystkie czyny, o ile dobre są czy złe pod względem moralnym, o ile zgodne są z prawem przyrodzonem i Boskiem lub niezgodne, podlegają wyrokom i sędziowskiej władzy Kościoła". (Pius X — Encyklika „Singulari guadam".)
Odnosi się to do wszystkich bez wyjątku. Także i do polityków! I do uczonych! I do artysty! I do kupca! I do krawcowej! Każda czynność posiada swą stronę moralną, zwróconą do Boga lub od Niego się odwracającą, każda odpowiada lub przeczy ustanowionemu przez Boga porządkowi świata, i podlega pod tym względem (a więc przynajmniej pośrednio) suwerenności Kościoła. Kościół jest powszechną królową w państwie woli!
Jeżeli nowoczesnemu liberalnemu światu obwieścimy samo tylko królestwo Kościoła, to nas nie zrozumie. Świat nowoczesny nie lubi tronu i korony, a już najmniej znosi taką monarchję absolutną, jaką jest Kościół. Jeżeli więc chcemy, by nas zrozumiano, musimy dodać jeszcze to drugie: Kościół jest królową, lecz jest także matką. Zbyt łatwo zapominamy o tem, że państwo jest rozszerzoną rodziną, tak jak rodzina jest zawiązkiem państwa. Król jest ojcem rodziny kraju, tak samo jak ojciec jest królem poszczególnej rodziny. Najgłębszą istotą królestwa jest ojcostwo i macierzyństwo! Oddanie się, duch ofiary, usługiwanie wszystkim!
Oto jedno z świetnych powiedzeń Donoso Cortesa: „Dziś więcej niż kiedykolwiek jest rządzenie aktem samozaparcia, wzniosłą ofiarą siebie. Aby rządzić nie wystarcza mocnym być i sprawiedliwym. Aby prawdziwie sprawiedliwym być i mocnym trzeba również uprzejmym być i pełnym miłości. A miłość to cnota świętych. Tylko święci ocalić dziś mogą narody." To, czego Donoso Cortes wymaga od monarchy, stosuje się do każdego rządu: albo dochodzi się do rządów aby się stać ojcem narodu, albo jest się tyranem. Albo się rządzi, aby — jak Piotr — więcej umiłować, lepiej służyć i więcej się oddać niż inni, albo się zostaje zdrajcą najwyższego w kraju urzędu.
Kościół-królowa jest matką, jaką żadna inna królowa nie była. Żyje ona tylko na to, by miłować. Czy składa ofiarę, czy udziela Sakramentów, czy błogosławi, czy głosi słowo Boże, czy rozkazuje, upomina, czy karmi zgłodniałych, czy ulgę niesie w cierpieniu — zawsze robi tylko jedno: kocha! Poprzez wieki idzie i narody, czyniąc dobrze. Najlepszym dowodem, że najwewnętrzniejszym jej znamieniem jest macierzyństwo, są te trzy jej ukochania: dziecko, ubogi i chory. Kto zaś tych trzech świadków ma za sobą, ten posiada dowód niezbity, i kto tych trzech za sobą ma obrońców, ten jest niezwalczony. Katolicyzm jest miłością.
Jako przeciwny argument wysunąć można czarne strony historji Kościoła, strony, mówiące o pysze, żądzy władzy, chciwości a nawet okrucieństwie. Te czarne stronice świadczą przeciw poszczególnym ludziom, którzy znajdowali się w świętości, lecz tej świętości zaszczytu nie przynieśli. Nie świadczą one jednak przeciwko Kościołowi. Kto chce rzucać kamieniem, niech rzuca na winnych, na synów wyrodnych, lecz nie na matkę. Powtarzam: Katolicyzm jest miłością. Pragnie on rządzić, lecz rządzić nie dlatego by panować, lecz by służyć narodom. Kościół jest królową narodów, lecz tylko dlatego królową, aby być ich matką.
Kościół królową i matką! A w domu matki wolność panuje i spokój. Dom matki to nie więzienie gdzieby dzieci na rękach i nogach kajdany nosiły i łańcuch. Katolicy ani niewolnikami nie są ani więźniami. Przeciwnie! Nikt nie jest wolniejszy niż oni. Zapewne, Kościół to autorytet, suwerenny, absolutny, nieograniczony, Boski autorytet. Żyjemy w woli Bożej. Żyjemy w niej jednak tak, jak ptak żyje w powietrzu albo ryba w wodzie. Jeśli katolicyzm jest więzieniem, to można też powiedzieć, że i ptak i ryba żyją w więzieniu, gdyż zarówno państwo powietrzne jak państwo wodne mają swe granice „dotąd i nie dalej". A jednak żadnemu rozsądnemu człowiekowi na myśl by nie przyszło coś podobnego utrzymywać.
Każde stworzenie posiada swe prawa i granice, swoje „dotąd i nie dalej” , coś co może i coś czego już nie może. Żadne jednak państwo nie jest bardziej niezmierzone dla dowiedzenia czynem naszej woli, niż atmosfera katolicka. Nigdzie się nie oddycha tak swobodnie, jak w państwie katolickiej sprawiedliwości i miłości, ponieważ się nigdzie nie zostawia więcej każdemu, co jego jest i nigdzie więcej każdego praw nie szanuje. W państwie królowej, która jest matką, panuje wolność i pokój.
Królowa i matka!
Kościół musi być niemi. Im więcej jedną jest i drugą, tem pewniejszy dobrobyt narodów. Od stu lat nieustannie następują po sobie wojny i rewolucja, aby na ludzkość powszechną sprowadzić wolność równość i braterstwo. A wszystko na próżno! Jeden jest tylko środek, by narodom prawdziwie złoty wiek zgotować, jedna tylko wolność, która wszystkie inne daje swobody, a bez której wszystkie inne są niczem. Matką wszelkiej prawdziwe wolności jest wolność Kościoła!
Pozwólcie zostać Kościołowi tem, czem jest — królową i matką, a odnowi się oblicze ziemi. Proklamujcie, obwieszczajcie we wszystkich krajach nieograniczoną suwerenność Kościoła, a wszelkie polityczne i socjalne problemy znajdą swe rozwiązanie. „Nic nie miłuje więcej Boga na tym świecie, jak wolność Jego Kościoła" (św. Anzelm).
KONIEC. |
|
|
|
|
Teresa
Administrator
Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 32807
Przeczytał: 56 tematów
Skąd: z tej łez doliny Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Śro 15:06, 27 Maj 2015 |
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001, 2002 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|